piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział 13 - Prezent

Lucy lekko uchyliła drzwi gildii i wślizgnęła się do środka gotowa w każdej chwili zrobić unik przed lecącymi przedmiotami. Ze zdziwieniem jednak stwierdziła owych brak a co więcej męska część gildii właśnie kończyła porządkowanie wnętrza budynku. - Ohayo mina! - Przywitała się z członkami Fairy Tail, którzy odpowiedzieli tym samym.
- Lu-chan, chodź do nas!
Heartfilia do jedynych niesprzątających osób, które siedziały na stołkach przy barze.
- Właściwie do gdzie ty się podziewałaś przez cały dzień? - Lisanna przyjrzała się jej uważnie a w jej oczach pojawił się ten niepokojący błysk, jaki można zobaczyć jeszcze tylko u Miry, gdy bawi się w swatkę.
- Właściwie to do gildii przychodzisz tylko po południu na jakąś godzinkę a później znowu wracasz do domu - Dodała Levy.
- Możesz nam to jakoś wytłumaczyć? - Zakończyła Yosei.
Romeo i Kaze woleli się na razie nie wypowiadać i poczekać na dalszy rozwój tej rozmowy.
-Mam dobry powód...
- Ja-ki? - Strauus, McGarden i Raito wypowiedziały te dwie sylaby z pełnym zintegrowaniem.
- Ważny. - Lucy pokazała rozmówczynią język, ale chwilę później go schowała i mrugnęła do dziewczyn - To będzie niespodzianka.
- To jakiś chłopak? -  Magini Ziemi postanowiła nie odpuszczać.
- Pewnie jest przystojny, prawda? - Dorzuciła swoje trzy grosze Magini Solidnego Rękopisu.
- A ja myślę, że jest raczej inteligentny niż ładny. Chociaż nie sądzę, że będzie można mu zarzucić zły wygląd - spekulowała użytkowniczka Przejęcia.
- Eh... Jesteście gorsze niż Mira... - Lucy spuściła głowę w dół i pokręciła nią delikatnie, ale sekundę później drgnęła i poderwała część ciała z powrotem do góry szybko lustrując pomieszczenie - Właściwie to gdzie ona jest? I nie ma też reszty dziewczyn.
- Siostra prosiła mnie bym zajęła się dzisiaj barem, bo coś musi załatwić. Reszta naszego grona pod dowództwem Erzy poszła ją śledzić.
- Szkoooda. A przekazałabyś Mirze, że mam do niej wielką prośbę?
- Coś się stało, Lucy? - Białowłosa zmarszczyła z lekkim zmartwieniem brwi.
- Nie, nie! Po prostu mam nadzieję, że będzie w stanie mi pomóc w takiej jednej sprawie.
- Powinna niedługo przyjść, słońce już zaczyna zachodzić, więc pewnie nie wróci później niż kilka minut po tym jak zrobi się ciemno - wtrąciła Levy.
- Chyba masz... ZACHÓD SŁOŃCA?! - Lucy, chociaż zaczęła zdanie spokojnie, gdy zorientowała się o tak późnej porze pisnęła głośno i poderwała się ze stołka, na którym siedziała - Muszę już lecieć. Obiecałam, Hitomi, Natsu, Happiemu i Ayame że po treningu dostana w nagrodę ogromną kolację. Do zobaczenia jutro! - Pożegnała się jeszcze Heartfilia i tyle ją widzieli.
Magowie jeszcze chwilę siedzieli w ciszy analizując rozmowę z blondynką i obserwując swoich towarzyszy, którzy właśnie przed chwilą skończyli doprowadzać gildię do poprzedniego stanu. W końcu ciszę przerwała McGarden.
- Myślicie, że ona naprawdę może już kogoś mieć?
- To ty powinnaś znać odpowiedź na to pytanie. W końcu się przyjaźnicie, prawda?
- Yosei, wiem o niej prawie wszystko, ale od kilku dni widuję ją tylko przelotnie. Nieraz przecież ktoś przychodzi do gildii u mówi, że widział ją na stacji jak czeka na pociąg, niestety nie wie, dlaczego i gdzie jeździe. Pewnie powinnam się o nią martwić jednak wierzę, że ma dobry powód by nikomu z nas nic nie mówić.
- Levy ma rację! Jednak damy jej jeszcze tydzień by przestała się tak zachowywać, jeśli jednak nadal nic nikomu nie powie to użyjemy siły! - Oznajmiła Lisanna.
- My się w to nie będziemy mieszać - poinformował dziewczyny, Kaze, na co przytaknął mu Romeo.
- Niech wam będzie, ale jeśli powiecie o tym Lucy, Natsu, Hitomi, Happiemu lub Ayame to... - Nie dokończyła starsza Raito.
- To, co? - Dopytywał się Conbolt.
- Naprawdę wolisz nie wiedzieć - powiedział pomarańczowowłosy i pociągnął kolegę w stronę męskiego grona, które rozsiadło się przy stołach.
  


----------------------------------------------

 
Lucy, co chwila wyglądała przez okno w nadziei, że uda jej się zobaczyć różową i żółtą czuprynę oraz niebieskie i złote futro. Kończyła właśnie przygotowywać
tempure i lada moment miała nałożyć ją na ryż znajdujący się w miseczkach. Przed dotarciem do mieszkania z gildii zdążyła jeszcze po drodze wstąpić do sklepu po składniki, a po powrocie wszystko rozpakować i przygotować stół do kolacji.
- Gdzie oni są? - Mruknęła układając ostatnią porcje usmażonego dania na bibułce by odsączyć tłuszcz.
- MAMOOOO! JESTEŚ W DOMU? OKNO JEST ZAMKNIĘTE I NIE MOŻEMY WEJŚĆ! - Wreszcie z pod domu dało się usłyszeć krzyk Hitomi.
- TO URZYJCIE DRZWI! - Odkrzyknęła im Lucy stając przed oknem, ale go nie otwierając.
- ALE LUCEEE...
- POWIEDZIAŁAM: DRZWI!
Dziewczyna nie czekając na dalsze protesty, wróciła do kuchni i dokończyła tempure. Po chwili dało się słyszeć kroki na schodach i szczęk otwieranych drzwi.
- Wróciliśmy! - Dziewczynka szybko pobiegła i przytuliła swoją opiekunkę.
- Co tak długo?- Spytała się za to Lucy z mieszanką zaciekawienia i lekkiej przygany w głosie oddając uścisk Smoczej Zabójczyni.
- Trenowaliśmy i nawet nie zauważyliśmy jak późno się zrobiło - wyręczyła przyjaciółkę, Ayame.
Dziewczyna potrząsnęła głową wyrażając swoje niezadowolenia i westchnęła głośno widząc jak bardzo brudni są jej towarzysze.
- Macie umyć ręce i twarz, bo inaczej nie pozwolę wam zjeść kolacji. Ręczniki leżą na szafce - Smoczy Zabójcy i exceedy biegiem ruszyły w stronę wcześniej wspomnianego pomieszczenia zostawiając Lucy samą w kuchni. Dziewczyna jeszcze raz pokręciła głową przybierając minę męczennicy i zebrała talerze z jedzeniem stawiając je na nakrytym stole w największym z pokoi.
- Smacznie to wgląda! - Natsu pierwszy dotarł do stołu.
- Nie ruszaj niczego dopóki wszyscy nie usiądziemy, bo będę zmuszona znowu użyć patelni. Zaraz wracam - Magini Gwiezdnej Energii rzuciła chłopakowi jeszcze jedno srogie spojrzenie i zniknęła za drzwiami w kuchni by wyjąć z lodówki jeszcze dwie sztuki ryb. Ułożyła je na talerzach i wróciła do pokoju. Tam czekała na nią miła niespodzianka w formie grzecznie czekających na nią Smoczych Zabójców i exceedów. Przed kotami postawiła ich porcję i zasiadła przy stole.
- Itadakimasu! - Krzyknęli wspólnie i zabrali się do posiłku.
Chociaż Salamander dostał trzy razy większą miskę to jednak pierwszy skończył swoją porcję i upomniał się o dokładkę, którą oczywiście dostał, bo Lucy pamiętała o jego pojemności i przygotowała większą ilość potrawy. Sumując Natsu zmieścił jeszcze sześć dokładek, Hitomi zadowoliła się trzema, Happy dostał jeszcze cztery ryby, a Ayame jedną, natomiast Lucy zadowoliła się jeszcze dwiema porcjami tempury.
- Ale się najadłem! - Zawołał Dragneel rozkładając się w miarę możliwości na krześle.
- Skoro już napełniliście żołądki to możecie iść się myć. Hitomi, Ayame wy pierwsze. Następni jesteście wy - Brązowooka wskazała męską część biesiadników.
- Ale... - Próbował zaprotestować różowowłosy.
- Nie ma żadnego, "ale".  Jesteście brudni i śmierdzicie jak jakieś przepocone skarpetki. Dopóki macie w planach tu jeść to podlegacie moim zasadą - osiemnastolatka podniosła podbródek do góry i obdarzyła każdego spojrzeniem "naprawdę wolisz mi sie nie sprzeciwiać się".
- Choć Ayame! Zmniejszymy ilość toksycznych oparów! - Hitomi wzięła sobie to serca zdanie o zapachach ich ciał i szybko z szafy zgarnęła piżamy po drodze do łazienki łapiąc żółtą kotkę za już i tak potarganą sukienkę.
- I jak? - Zadała pytanie, Heartfilia gdy jej podopieczne zniknęły za drzwiami.
- Co "i Jak"? - Najwyraźniej nie zrozumiał Salamander.
- Lucy chce sie dowiedzieć się jak Hitomi i Ayame radzą sobie na treningu - oświecił chłopaka kotek.
- Aaa! No ten... - Zastanowił się nad odpowiedzią - Niektóre zaklęcia są trochę niedopracowane i nie zna tych, dzięki którym obroniłaby się gdyby doszło do bliskiego starcia... Ale nie martw się! Jeszcze trochę i wytrenuje ją tak, że będzie silniejsza nawet od tego gołodupca!
- Cieszę się! - Uśmiechnęła się szeroko do chłopców - A jak z Ayame?
- Ma w sobie dużo magii i jest bardzo silna! - Odpowiedział Happy wyjmując z plecaka kolejną rybę.
- A! Właśnie! Prawie bym zapomniała! Pomożecie mi jutro z meblami? Trzeba je kupić a potem złożyć, gdy zostaną przywiezione do domu.
- Wiesz Lucy... Ja chyba mam niedokończaną walkę z Grayem...
- Zdajesz sobie sprawę, że sama nie przeniosę wielkich lodówek i kuchenek, więc będę musiała je kupić dużo mniejsze. Wiesz, że mniejsze lodówki to mniej jedzenia, prawda? - Heartfilia uśmiechnęła się widząc nieszczęśliwą minę Dragneela, który już zrozumiał, że nie wymyśli sposobu żeby się wykręcić.
- To znajdziesz jutro czas? - Uśmiechnęła się słodko.
Różowowłosy mruknął tylko coś pod nosem, co brzmiało jak potwierdzenie i zrobił zbolałą minę.
- Wiecie, że wyglądacie jak małżeństwo? Już wiem! Wy się luuuubicię! - Kotek szybko dokończył rybkę i podleciał pod sufit unikając pazurów wściekłej i czerwonej blondynki.
- Wiesz Happy, to nie ja boję się pójść na randkę z kimś, kto mi się podoba - wytknął przyjacielowi Natsu uśmiechają się szeroko.
- Skończyłyśmy! - Łazienki wyszły podopieczne pani domu i poszły do kuchni informując, że zrobią sobie herbatę.
- Tylko się nie poparzcie! Woda jest juz zagotowana w czajniku a herbata leży w pierwszej szafce po lewej na samym dole! - Zawołała jeszcze za dziewczynkami brązowooka.
Niebieski exceed korzystając z chwili nieuwagi Lucy, śmignął do łazienki.
- Natsu, pamiętasz, co powiedziałeś Happiemu? Trzymam cię za słowo i oczekuję, że niedługo gdzieś mnie zabierzesz - mrugnęła do niego i uciekła do kuchni by nie wdział jej czerwonej twarzy, gdy zorientowała się jak śmiały krok postąpiła.
Dziewczyna oczywiście nie widziała, że te dwa zdania tak samo podziałały na chłopaka, który teraz bił się ze swoimi myślami (tak, on mimo wszystko myśli, przynajmniej w tej chwili dop. aut.) ale ponieważ to jest, Natsu to postanowił, że zastanowi się nad tym, kiedy indziej.
- Co tak siedzisz? Choć szybko dopóki nie ma tu Lucy! Wiesz jak ona się zezłości, jeśli jej nie posłuchamy? - Happy nawoływał przyjaciela z progu łazienki.
- Idę, idę!
Tym czasem w kuchni podopieczne Lucy, zrobiły jej przesłuchanie.
- Mamo, dlaczego kazałaś się iść myć Natsu-sensei? - Spytała się podejrzliwie Hitomi.
- Gdybyś chciała żeby sobie już poszedł to wywaliłabyś go po prostu przez okno - Osądziła Ayame.
- To nie tak! O czym wy mówicie! T-to przyjaciel! - Broniła się dziewczyna.
- Jeśli ja będę miała rację okaże się, że jesteście zakochani... Nie, jeśli okaże się, że jesteście potajemną parą to przeczytasz nam wszystkim jedno z twoich opowiadań.
- A jeśli my przegramy to Hitomi będzie musiała spędzić cały dzień w towarzystwie Kaze!
- Zgoda! - Brązowooka uniosła buntowniczo brodę - ciekawe jak to sprawdzicie.
- Po prostu... Ej! Nie zgadzam się! Nie spędzę z tym głupkiem całego dnia! - Zaprotestowała nagle fioletowooka.
- Za późno, a poza tym przecież i tak wygramy. Pokaż, co potrafisz i się nie martw - kotka nie przejmując się dziewczynką, która piorunowała ją spojrzeniem, usiadła na ramieniu starszej blondynki.
- Oczy Gwiezdnego Smoka - powiedziała dziewczynka ukrywając swoje tęczówki.
Smocza Zabójczyni podniosła po chwili powieki, ale kolor oczu został zmieniony z fioletowego na złoty. Spojrzała ona uważnie na zszokowaną przybraną matkę i wyszukała więź, jaką jest połączona z Salamandrem. Delikatnie dotknęła ją swoja magią.  Zadowolona z wyniku zakończyła zaklęcie i z szerokim uśmiechem popatrzyła na swoją matkę.
- Wygrałyśmy! Czytasz nam bajkę!
- A-ale co to było?!
- To tylko najlepiej wyćwiczone zaklęcie Hitomi. Może dzięki niemu widzieć, jakimi uczuciami darzą się różne osoby. Nie ma to żadnych bojowych zastosowań, ale pomyśli ile można zyskać mając takie informację! - Ayame pierwsza podzieliła się swoją wiedzą.
- To jest świetne! - Zawołała brązowooka i uśmiechnęła się szeroko do podopiecznych.
- Naprawdę?! - Ucieszyła się fioletowooka i widząc jak Lucy przytakuje, odwzajemniła szeroki uśmiech.
- No, dobrze! Nie każmy panom jeszcze dłużej na nas czekać! - Zdecydowała Heartfilia wyciągając z szafki tacę i jeszcze trzy brakujące kubki. Wrzuciła torebki z herbatą i zalała je wrzątkiem a później dostawiła naczynia, które przygotowały dla siebie Hitomi i Ayame -otworzycie mi drzwi?
- Hai!
Damska część towarzystwa wróciła do pokoju gdzie exceed siedział na kanapie mówiąc coś do Salamandra, który po umyciu się został jedynie w swoich spodniach, na szczęście nienoszących żadnych oznak dzisiejszego treningu.
- Co wy tam tak długo robiłyście? - Spytał się Natsu zamykając jedną z szuflad w szafie. A dokładniej szufladę z bielizną.
- Sensai! Nie wolno ci tak robić! Nie grzebie się w szufladzie osoby, którą się kocha! - Krzyknęła oburzona Smocza Zabójczyni.
- Kocha? - Spytał się a jego ton pokazywał zdziwienie. Spojrzał się najpierw na uczennice, później na kotkę aż w końcu na Lucy.
- Hitomi nie pokazała ci jeszcze jednego zaklęcia, które zna, bo nie nadawało się do użycia w walce. Gdy Lucy weszła do kuchni chciałyśmy zrobić z nią mały zakład i... - Ayame opowiedziała o tym, co stało się w tamtym.
- Skoro już wiecie... - Różowowłosy uśmiechnął się szeroko i przyciągnął do ciebie Heartfilię, która dopiero, co odstawiła tacę z napojami na stół.
- N-Natsu! - Lucy oblała się czerwienią, ale przytuliła się do torsu ukochanego.
- Czyli wy się jednak luuuubicię! - Zawołał niebieski kotek.
Lucy spojrzała w oczy Salamandrowi, na co on wzruszył tylko ramionami i uśmiechnął się odpowiadając na jej nieme pytanie.
- Chyba masz rację Happy.
- To nie będę mógł już tak mówić. Zabraliście mi taka fajną zabawę - oskarżenie w głosie exceeda było aż namacalne.
Wszyscy oprócz syna Lucky'ego i Marl, roześmiali się sie głośno. Każdy wziął kubek ze swoją herbatą i mimo początkowego niezadowolenia Lucy, rozsiedli się na łóżku.
- Mamo to jak z tą bajką? - Spytała się Hitomi, gdy wszystkie naczynia zostały wyniesione a najmłodszym zaczęły ciążyć powieki.
- Bajką? - Zainteresował sie Natsu.
- Lucy obiecała, że przeczyta nam jedno ze swoich opowiadań - poinformowała chłopców Ayame.
- Wybierz coś, w czym będzie dużo akcji!  - Powiedział Natsu rozkładając się na łóżku.
- Ale niech będzie też romans! - Dodała Hitomi.
- Dobrze, chyba napisałam coś takiego.
Po niecałych dwóch minutach brązowooka z szufladzie biurka znalazła szukany plik kartek. W tym czasie Natsu i Hitomi ułożyli się wygodnie na łóżku a exceedy zwinęły na materacu po przeciwnej stronie niż leżała poduszka. Nikt jednak nie zamierzał spać dopóki była możliwość usłyszenia tego, co napisała Lucy i to za jej zgodą.
- Gotowi? To zaczynam. - Heartfilia usiadła obok Dragneela na skraju łóżka.
(Jak na razie nie mam pomysłu na ta bajkę, ale jeśli będziecie chcieli to napiszę z tym one-shota). 

  

----------------------------------------------

 
Pokazując swoje niezadowolenie tupała nogą i co chwila sprawdzała godzinę na zegarze znajdującym się na wieży jakiegoś małego kościółka. Gdy wybiła jedenasta jej cierpliwość sięgnęła granic. Przecież już poprzedniej nocy umawiali się, że dzisiaj spotkają się tu o dziesiątej. Dziewczyna spojrzała na bar po przeciwnej stronie ulicy. Pijani mężczyźni coraz częściej wyglądali przez okno i na nią wskazywali. Właściwie to się nie dziwiła. Miała na sobie tylko krótką pomarańczową sukienkę i obejmowała się rękami, ale nawet to nie chroniło jej przed zimnym wiatrem.
- Zamorduje go! - Warknęła i ze wściekłością wypisaną na twarzy ruszyła w stronę gdzie potencjalnie powinien znajdować sie dom Smoczego Zabójczy.
Pięć minut. Mimo tego, że normalnie szłaby dwa razy dłużej to napędzana przez złość dotarła do tego małego domku w tak krótkim czasie. Walnęła w drzwi dwa razy i pociągnęła za klamkę. Na nieszczęście chłopaka dom nie był zamknięty, więc mała McGarden weszła tam bez trudu.
- GAJEEL! - Wrzasnęła zaciskając tak mocno pięści, że aż zbielały jej knykcie.
Rozejrzała się. Mały korytarz łączył kuchnię, salon i jakieś jeszcze dwa inne pokoje. Po podłodze gdzie niegdzie walały się pudełka z różnymi metalowymi rzeczami, ale oprócz tego było tu w miarę czysto.
- Levy? - Smoczy Zabójca wyszedł z pomieszczenie, które sądząc po kafelka na podłodze, musiało być łazienką.
- IDŹ SIĘ UBIERZ! - Pisnęła widząc tylko krótki ręcznik zawiązany wokół pasa Rexforda.
Dziewczyna zrobiła szybki w tył zwrot, ale nie, dlatego że nie podobał jej się tamten widok. Krople wody, które spływały po ciele czerwonookiego i wsiąkały w ręczniczek to było jak dla niej za wiele w szczególności, gdy widziała jeszcze ten ruch mięśni pod skórą.
Na szczęście usłyszała trzask drzwi. Złapała jeden drżący oddech i delikatnie odwróciła sie w stronę łazienki. Była zamknięta. Z westchnieniem, które było mieszanka ulgi i lekkiego zawodu oparła się o ścianę.
- Kuso! Dlaczego tak na niego reaguję?! Przecież jesteśmy przyjaciółmi! Tylko przyjaciółmi... Szkoda... Kuso! Kuso! Kuso! Nie mogę tak myśleć!
- Levy? - Dokładnie te same pytanie zadane w ciągu niecałej minuty.
- Lili! Obudziłam cię? - Uśmiechnęła się trochę niepewnie do czarnego kota.
- Która godzina? - Potrząsnął łepkiem próbując odegnać resztki snu.
- Jedenasta...
- Zaspaliśmy - stwierdził -Przepraszam Levy zapomniałem, że jeszcze nie skończyliśmy, więc koło południa poszliśmy z Gajeelem zebrać trochę informacji no i...
- Nie, nie! Rozumiem! Sama zapomniałam, że wy macie ważniejsze zajęcie niż noszenie mi książek. To ja przepraszam. Więc ja już nie będę wam przeszkadzać...
Szybko odwróciła się w stronę drzwi i zdążyła postąpić krok ku nim.
- Chyba nie myślisz, że cię teraz puścimy samą, prawda? - Zastygła w bezruchu słysząc głos Rexforda i czując jego dłoń na lewym ramieniu.
- A-ale ja muszę wracać do archiwum...
- Słyszysz Lili? Zbieramy się - widziała ja drugą dłonią sięga nad jej drugim ramieniem i otwiera drzwi.
- Panie przodem. Gihi - ręka, którą ją dotykał przeniosła się na jej plecy lekko popychając do przodu.
- J-jasne - jej głos zadrżał tylko troszeczkę, gdy wyszła na ulicę.
Dziękowała wszystkim mieszkającym tam na górze, że chłopak nie widzi jej twarzy. Niebieskie włosy sprawiły, że czerwony rumieniec stał się jeszcze bardziej widoczny. Widok chłopaka wychodzącego z łazienki i gdy chwilę potem okazało się, że za nią stoi. To według McGarden było za wiele jak na jeden dzień.
- Nie stój tak, tylko chodź! - Smoczy Zabójca i exceed minęli dziewczynę i zdążyli już przejść kolejny metr zanim Levy zdążyła usunąć rumieniec ze swojej twarzy.
- Już idę! - Krzyknęła wreszcie i pobiegła do chłopców.
Dziewczyna nawet nie zdawała sobie sprawy, że znowu zapomniała, że jest zła na Żelaznego Smoczego Zabójcę.
  

----------------------------------------------

 
Gdy wreszcie wyszła z łazienki, zasypiała już prawie na stojąco. Po dokończeniu opowieści i sprzątnięciu kartek z jej pracą, niestety coś ją podkusiło by pozmywać jeszcze naczynia. Następnie, gdy już weszła do łazienki natrafiła na resztę ubrania różowowłosego, które leżały sobie na umywalce. Lucy znowu naszła dziwna myśl by uprać te brudne rzeczy, wiedziała przecież, że zdążą wyschnąć do rana. Nawet cieszyła się na myśl, że Salamander nie wyjdzie z jej domu w brudnym ubraniu. Wreszcie, gdy rozwiesiła pranie na sznurku mogła się porządnie umyć, ale szczerze powiedziawszy nie miała nawet siły na dłuższą kąpiel, więc z wanny wyszła po dziesięciu minutach. Tak właśnie trafiamy do chwili, gdy zasypia ona na stojąco i zastanawia się czy pchać się na łóżko czy może jednak skorzystać z niewygodnej kanapy.
- Co tak długo Luce? - Oczy dziewczyny i Smoczego Zabójcy spotkały się.
- Nie śpisz?
- Czekałem aż wreszcie skończysz z tym wszystkim - chłopak wskazał kuchnię i łazienkę.
- Byłam pewna, że odpłynąłeś gdzieś w połowie historii... Udawałeś?! - Oburzyła się dziewczyna.
- Nie, po prostu było mi bardzo przyjemnie, gdy zaczęłaś mnie głaskać po głowie - uśmiechnął się i ziewnął - Jutro pogadasz. Teraz, choć tu, bo chce mi się spać.
Ona też nie miała siły na dalsze prowadzenie dialogu. Bez protestów dała się wsadzić pomiędzy swoją córkę, a swojego ukochanego. Wtuliła się plecami w tors chłopaka i uśmiechnęła sie pod nosem czując jak zostaje opleciona przez jego rękę. Hitomi wyczuwając zapach opiekunki przylgnęła do niej. Pomimo tak ciasnego uścisku całej trójce było bardzo wygodnie, więc spokojnie odeszli w ramiona Morfeusza.  

  

----------------------------------------------

 
Para, która spędzała tę noc w lesie rozpaliła właśnie ognisko. Kłoda przyniesiona przez chłopaka posłużyła im za ławkę do czasu aż nie będą chcieli pójść spać do namiotu rozłożonego po przeciwnej stronie ognia.
- Z tego, co pamiętam mieliście zlikwidować dziewczynę już dawno temu - za nimi rozległ się złowieszczy głos.
- Wiemy, ale my tak jak ludzie potrzebujemy jedzenia, dlatego musieliśmy popracować kilka dni by zarobić pieniądze. Wiesz dobrze, że gdybyśmy wracali do Gwiezdnego świata za każdym razem, gdy będziemy potrzebować jedzenia to zajęłoby nam to dużo więcej czasu - odpowiedział na to chłopak nawet sie nie odwracając.
- Masz rację, ale wiesz, co? Jeszcze przez jakiś tydzień wstrzymajcie się z dotarciem do Magnolii. Ta dziewczyna jest... Interesująca. Siostra Hoshi obchodzi niedługo urodziny i to będzie taki... Prezent od nas. Damy im się nacieszyć tym świętem.
- Co się stało, że tak nagle zmieniłeś zdanie? - Spytała się dziewczyna, która razem ze swoim ukochanym wreszcie odwróciła się w stronę, już nam znanej, zakapturzonej postaci.
- Już wam mówiłem, Lucy Heartfilia jest interesującą osobą. Może się okazać, że nie przypomina swojej matki tylko z wyglądu - pod płaszcza wysunął się ogon, który zaczął poruszać zdradzając niezdecydowanie tajemniczego gościa, którego sylwetka zdradzała, że jest on mężczyzną.
- Czyli mamy ją oszczędzać? - Chciał się dowiedzieć chłopak.
- Nie! Ale lepiej będzie, jeśli ciosy, które zadacie zostawią niewidoczne rany. Vulpecula, twoim zadaniem będzie wymęczyć jej ciało jak najbardziej, a ty Pavo zobacz ile będzie w stanie wytrzymać.
- Hai! - Odpowiedziała para w idealnym synchronizowaniu.
- Powodzenia - powiedział jeszcze zakapturzony mężczyzna i skoczył w górę rozkładając skrzydła. Zanim wzbił się w niebo musiał po drodze przyczepić się do jednego z drzew, aby zyskać lepszy rozpęd.
Para jeszcze chwilę patrzyła na tę roślinę, a dokładniej na szramy po ostrych pazurach, które zostawił ich gości.
 
 

~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~

 
Przepraszam za wszelkie błędy. Jeśli przez przypadek pojawi się jakieś słowo niepasujące do całego zdania, literówka, czy jakieś niedopowiedzenie to proszę napiszcie mi to w komentarzu.
Lady Lusiu przepraszam, że rozdział pojawił się dopiero dzisiaj, ale wystąpiły pewne komplikacje (w postaci moich rodziców) które uniemożliwiły mi pisanie. Jako zadośćuczynienie dedykuję ci ten rozdzialik.
Nashi, Aiko dziękuje za dedykację! Teraz wyjeżdżam na ten ostatni wolny weekend, więc zajrzę na wasze strony dopiero w przyszłym tygodniu.
Mam nadzieję, że nikogo nie zawiodłam dzisiejszym rozdziałem.
Mata ne!