środa, 10 kwietnia 2013

Zmian ciąg dalszy...


Hej kochani!
Niedawno moje przyjaciółki dały mi do zrozumienia, że początek mojego blogu to katastrofa. Jest pełno niedomówień i ogromna ilość błędów, więc postanowiłam edytować około 6 pierwszych rozdziałów.
Co się zmieni?
Jak już wspomniałam dopisze drobne kawałki, żeby nie było takich wielkich luk pomiędzy jednym zdarzeniem, a drugim. Dodatkowo rozdziały nie będą już w pierwszej osobie. Prawdopodobnie pojawi się też więcej opisów.
O zakończeniu zmian poinformuje was nowy tytuł bloga. Już kiedyś wspominałam, że będzie inny szablon, ale nie mam teraz głowy do szukania kogoś, kto go zrobi.
To chyba na tyle.

...

A! Zapomniałabym! Pamiętajcie o głosowaniu w ankiecie! Dziękuje wszystkim, którzy już wzięli w niej udział i zachęcam pozostałych!

Wasza
Ani-chan

niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 10 - Przebudzenie Największej Swatki Fairy Tail

Znowu nie wiedziała gdzie jest. Leżała też na czyś miękkim i była przykryta czymś ciepłym. Czy była u siebie w domu? Nie, na pewno nie. Wiec gdzie była? Krzyki i odgłosy walki wskazywały na gildię, ale dlaczego była w Fairy Tail? Ostatnie, co pamiętała to głos Muscy mówiący... coś. Tylko, co? Zdała, czy nie? Musiała sprawdzić, więc otworzyła oczy.
- Lucy? Jak się czujesz? - Głos Natsu zabrzmiał gdzieś z lewej strony.
Dziewczyna delikatnie odwróciła głowę w stronę swojego ukochanego. Szeroki uśmiech na ustach przeczył zdenerwowaniu w oczach.
- Nie, tylko jestem zmęczona. Co się stało? Która jest godzina?
- Niedawno minęła siedemnasta, więc nie musisz się martwić. Juvia znalazła cię dwie godziny temu. Nieprzytomną. Podobno w bardzo krótkim czasie straciłaś bardzo dużą ilość magii. Pamiętasz coś? - Chłopak przestał się uśmiechać, ale widać było, że jej odpowiedź uspokoiła go, chociaż w małym stopniu.
Dziewczyna szybko streściła wydarzenia podczas drugiej próby. Pominęła jednak części z założoną przez nich rodziną i z zostaniem dożywotną strażniczką Hitomi. Nie chciała go martwić. Już całkiem spokojny Natsu uśmiechnął się i oznajmił, że przy nim nic się jej nie stanie. Wiedziała, że tak będzie, zawsze było.
- Mamo! - Wyrwane drzwi od pokoju i głos Hitomi to jedyne, co zapowiedziało jej skok w stronę łóżka i niedźwiedzi uścisk miażdżący ciało brązowookiej.
- Nie zostawiaj mnie! Już nigdy nie będę walczyć i zrobię wszystko, co będziesz chciała! Tylko bądź nadal moją mamusią! - Po wypowiedzeniu tych kilku zdań Smocza Zabójczyni zaniosła się głośnym szlochem chowając twarz w bluzkę Heartfilii.
Lucy delikatnie objęła dziecko. Było jej wstyd za swoje ostatnie zachowanie. Była wtedy za bardzo zdenerwowana i przestraszona, by wymyślić coś innego zmuszającego Hitomi do pozostania w gildii. Wiedziała, że w każdej chwili najsilniejszy z nich może zaatakować. Ona nie miała jeszcze wystarczająco dużo siły. Nie miała odpowiedniej magii, a nikt nie mógł przejść próby za nią. Dlatego się bała. Mogła zawieść.
- Hitomi spójrz na mnie - dziecko po chwili popatrzyło na swoją opiekunkę zaczerwienionymi od płaczu oczami - Nie powinnam wtedy tego mówić. Przepraszam. Powinnam ci wyjaśnić, że muszę iść... - brązowooka spuściła głowę -...Przepraszam.
- Mamusiu... Dlaczego musiałaś gdzieś iść? Przecież mogłaś mnie zabrać ze sobą! - Dziewczynka natychmiast przestała się martwić i w jej oczach zamiast smutku pojawiło się zainteresowanie.
- W Magnolii zjawił się Gwiezdny Duch... Tylko nie pamiętam czy przeszłam próbę...
- Zaraz zobaczymy! - Smocza Zabójczyni wyciągnęła z kieszonki sukienki małą, brązową sakiewkę.
Klucze upadły na dłoń Lucy z cichym dźwiękiem. Dziesięć złotych kluczy błysnęło wesoło złotym światłem, a po chwili pięć srebrnych zrobiło to samo. Jednak w żaden sposób nie zareagowały białe klucze. Lucy po raz pierwszy przyjrzała im się dokładnie.
Różniły się od normalnych kluczy. W miejscu znaczka przynależności miały kontur danego zwierzęcia. Nie był on też narysowany, a wysadzany pięknymi kamieniami w odpowiednim kształcie. Przynależność Muscy była zrobiona z obsydianu o delikatnym połysku, a znak Cygnusy został wykonany z lekko błękitnej perły.
- Piękne! - Pisnęła Hitomi dotykając delikatnie pięknego wzoru na kluczu Muchy i cudownych skrzydeł na kluczu Łabędzia.
- Niedługo pokaże wam jak działają tylko najpierw chodźmy na dół. Nie wiem jak wy, ale ja jestem głodna - Brzuch Lucy zaburczał jak na potwierdzenie jej słów.
- Będę pierwsza! - Krzyknęła Hitomi i zerwała się z miejsca.
Natsu i Lucy popatrzyli na siebie, ale sekundę później na ich ustach pojawił się uśmiech. Popędzili za Smoczą Zabójczynią, którą szybko dogonili. Już we trójkę krzycząc i śmiejąc się dołączyli do reszty członków gildii.

----------------------------------------------

W jednym z domków przy ulicy Truskawkowej już od rana zaczęło się wielkie malowanie pokoi. Urodziny Hitomi zbliżały się nieubłaganie, a Lucy nie zamierzała czekać do ostatniej chwili. Zaraz po przyjściu do gildii poprosiła Mirę o opiekę nad swoją córką i znalazła "ochotnika" do pomocy. Natsu na samym początku nie miał zamiaru przerywać walki z Gray'em, ale Lucy była bardzo... przekonująca. Tak, więc chłopak skończył z pędzlem w ręku malując na fioletowo ścianę w przyszłym pokoju Hitomi.
- Jestem głodny! - Jęknął po raz kolejny Dragneel i złapał się za burczący brzuch.
- Już ci mówiłam, że dostaniesz jedzenie jak skończysz tą ścianę! - Krzyknęła już podenerwowana Lucy ciągłymi jękami chłopaka.
- No nie... - Smoczy Zabójca przerwał w pół zdania widząc groźne spojrzenie dziewczyny i bez słowa zabrał się szybko do pracy.
Lucy też zaczynała robić się głodna, więc także przyśpieszyła tempo malowania swojego kawałka pokoju. Nie minęło nawet pół godziny, a oni już cieszyli się efektami pracy i jedli kanapki wcześniej przyszykowane przez Lucy. Przez resztę dnia udało im się pomalować jeszcze dwa pokoje robiąc sobie tylko kilka krótszych przerw na uzupełnienie zapasów energii i jedną dłużą na zjedzenie obiadu w jednej z knajpek niedaleko. Do gildii wrócili dopiero po kilku godzinach nieobecności.
- Lucy! - Od strony baru dobiegło radosne nawoływanie Miry.
- Ohayo! Dziękuje, że zajęłaś się Hitomi - Blondynka usiadła na jednym ze stołków naprzeciwko barmanki. - Nie miałaś z nią kłopotów?
- Oczywiście, że nie Bardzo miło spędziłyśmy razem dzień i wiesz, że dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy...
Błysk w oku starszej Strauss był jedną z najgorszych wróżb gildii. Oznaczał przebudzenie się Największej Swatki Fairy Tail na myśl, której drżały wszystkie wróżki. Była bezlitosna i nie oszczędzała nikogo. Więzi rodzinne przestawały mieć znaczenie, wieloletnie przyjaźnie szły w odstawkę dopóki Mirajane nie osiągnęła celu i nie zeswatała wybranych magów. Najgorsze z tego wszystkiego było to, że nawet najwięksi wrogowie dzięki jej metodą zawsze stawali się szczęśliwym małżeństwem z gromadką uroczych dzieciaków
Lucy przełknęła głośno ślinę. Jeśli pogłoski, które słyszała miały okazać się prawdziwe to najpewniej długo już nie zazna spokoju.
- Tak? Jakich rzeczy? - Brązowooka spróbowała dojść jak blisko prawdy jest jej przyjaciółka.
- Tak tylko słyszałam o bardzo częstych wizytach Natsu, wymykaniu się z nim z gildii i tych nocach, gdy mówisz przez sen...
- Ja nie mówię przez sen! - Zawołała Lucy do już odchodzącej Miry.
Załamana oparła głowę o blat baru chcąc zniknąć do czasu aż Strauss upatrzy sobie nowe ofiary. Już trochę podpita, Cana, która przysłuchiwała się całej rozmowie, posłała blondynce uśmieszek współczucia i rozbawienia.
- Mamusiu? Co się stało? - Hitomi położyła brązowookiej błoń na ramieniu.
- Nic kochanie. Wracamy do domu? Opowiesz mi jak minął ci dzień.
- Hai! Ayame idziemy! - Dziewczynka zawołała swoją przyjaciółkę i we trzy ruszyły do aktualnego miejsca zamieszkania.
- No to opowiedz jak było pod opieką Miry? - Spytała się Lucy, gdy minęły jeden z licznych parków Magnolii.
- Mira-san pozwoliłam mi pomagać w pracy przy barze! Gdy Ayame znowu poszła trenować z Happym trochę mi się nudziło, więc mira pozwoliła mi zanosić zamówienia! Najczęściej nosiłam butelki z sake dla Cany-san, ale raz przyturlałam nową beczkę! Nie wiem gdzie ona mieści ten cały alkohol! Erza-san też często zamawiała ciasto truskawkowe. Jak spytałam się jej, dlaczego nie jest gruba jedząc tyle słodkiego, ona powiedziała, że kalorie boją się do niej przyjść. Mamo, dlaczego tak powiedziała? Przecież kalorie nie mogą się nikogo bać, bo nie mają rozumu. Ja myślę, że to, dlatego bo zawsze nosi tą ciężką zbroje! Jak później się jej spytałam czy mogę potrzymać jeden z jej mieczy on okazał się strasznie ciężki! A to był tylko miecz, więc ile musi ważyć taka zbroja? Ja myślę, że z tonę albo i dwie! Mamusiu ty też tak myślisz? Jak spytałam o to Mirę- san ona powiedziała, że na pewno mniej, ale ja nadal uważam, że waży dwie tony! Potem miałyśmy z Mirą-san przerwę na obiad i długo rozmawiałyśmy. Mira-san mnie pochwaliła za pracę i poprosiła żebym opowiedziała jej trochę o tym jak się mi się u ciebie mieszka. Ja naprawdę lubię twój dom! Chciałabym mieć tylko własny pokój, ale i tak jest dobrze! Bardzo lubię też jak przychodzi Natsu-sensai. Wtedy jest jeszcze weselej! Uważam, że stworzylibyśmy radosną rodzinę! Ty już jesteś mamusią, ale jakbyś bardzo polubiła Natsu-sensei to on zostałby tatusiem! Ja byłabym waszym adoptowanym dzieckiem, a Ayame i Happy nadal mieszkali z nami, jako przyjaciele! No i mielibyście dużo dzieci! Najpierw chłopczyka, a później dwie bliźniaczki! Z czasem urodziłoby się jeszcze osiem dzieci, a następnie jeszcze dziesięć! No i później jeszcze dwadzieścia na raz, żeby w domu zawsze było wesoło! I każdy z dzieci umiałby podpalić dowolną rzecz, dlatego byś się ciągle złościła i otwieraliby ciągle bramę Aquarius, żeby to gasiła, a ona by się złościła i zalewała nam dom wodą!
- A Happy i Carla znieśliby dużo jajek dla każdego z następnych dzieci, które ciągle by się rodziły! - Dorzuciła Ayame.
Lucy jedyna się nie odzywała tylko z wielkim uśmiechem przysłuchiwała się coraz bardziej fantazyjnym wymysłom swoich podopiecznych. Gdy wreszcie dotarły do domu Hitomi ustaliła z Ayame, że dwudzieste dziecko będzie dziewczynką z jednym czarnym okiem, a drugim brązowym i o pomarańczowych włosach, która wyjdzie za mąż za jednego z synów Gray'a.
Po kilku minutach bezustannego planowania przyszłości opiekunki Hitomi spojrzała ma Lucy błagalnym wzrokiem. - Mamusiu, a jutro też będę mogła zostać z Mirą-san?
- Jasne! Mam trochę spraw do załatwienia, więc pewnie wrócę wieczorem - Heartfilia ucieszyła się na myśl, że jeszcze ma przynajmniej jeden dzień na remont domu w czasie, gdy nie będzie musiała się zastanawiać, co zrobić z podopiecznymi.
Reszta wieczoru mieszkanek jednego z apartamentów przy ulicy Truskawkowej minął na wspólnej zabawie, oglądaniu zdjęć i w końcu na czytaniu na dobranoc jednego z opowiadań Lucy. Niedługo później zgasło światło i dziewczyny udały się w objęcie Morfeusza z uśmiechem na ustach i miłymi wspomnieniami z tego wspaniałego i słonecznego dnia.

~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~

Powiem wam szczerze, że do dzisiaj nie miałam ani grama weny. Jednak, ponieważ ten rozdział pisałam już od kilkunastu dni, próbując wymyślić coś mającego, choć trochę sensu, więc proszę o wyrozumiałość.
Nie wierze, że to piszę, ale jestem dumna z długiego monologu Hitomi. I pomyśleć, że opowieść mojej ośmioletniej siostry o drzewie genealogicznym jakiś jej ulubionych postaci z bajek idealnie nadaje się do przerobienia na wypowiedź Hitomi.
Jeszcze mam do was dwie prośby.
1.
Komentujcie! Chce poznać wasze zdanie, bo jeśli nie podoba wam się coś zawsze mogę to zmienić.
2.
Weźcie udział w ankiecie, bo nie mogę się zdecydować co będzie lepszym wyjściem.


Zapomniałabym jeszcze! Wejdźcie na http://amy-p11.blogspot.com/. Dostałam dedykację jej pierwszego rysunku! (Tylko dlaczego nazwała mnie smerfem -.-)