czwartek, 27 listopada 2014

Rozdział 18 - Niektórych rzeczy nie można przewidzieć...

- Jeeej! Juvia się tak cieszy! Nareszcie w domu! – Dziewczyna przeciągnęła się ciesząc się chwilą bez deszczu. Według jej przypuszczeń niestety mogli się tą chwilą wytchnienia cieszyć przez góra dwie może trzy godziny.
- Chodźmy już do gildii, chce mieć to z głowy. – Mruknął Gajeel popychając lekko do przodu przyjaciółkę.
- Gajeel-kun! – Dziewczyna po kilku krokach nagle obróciła się do Smoczego Zabójcy.  – Możesz sam pójść do gildii? Juvia ma trochę sprawunków do załatwienia.
- Hm? Jak chcesz – Czarnowłosy wzruszył ramionami? – Chodź Lili!
- Do widzenia Juvia – Kot kiwnął jej głową i podleciał do chłopaka, który tylko uniósł w górę rękę nawet się nie odwracając.
- Do zobaczenia Lili-san, Gajeel-kun!
                Dziewczyna praktycznie w podskokach ruszyła do Fairy Hills, wesoło wymachując parasolką. Czuć było zbliżającą się burzę taką z piorunami, a nie tylko sam deszcz. Dla niej to była znaczna różnica, bo to pierwsze kochała, ale drugiego nie bardzo. Właściwie nie wiedziała skąd jej się to wzięło.
- Juvia-san!
                Dziewczyna obróciła się w stronę głosu i z uśmiechem powitała piętnastoletnią dziewczynkę, która w rozwianych krótkich włosach nieokreślonego koloru i radością w oczach koloru eozyny (kto wymyślił tak posraną nazwę odcieniu?) pędziła w jej stronę z już nieodłącznymi towarzyszami.
- Witaj Ginyu- chan! – Pozdrowiła ją Juvia czekając aż dziewczynka do miej dotrze.
- Byłaś na misji Juvia-san? Ale fajnie!
- Miał! – Dwa kociaki zeskoczyły z jej ramion i popędziły do Deszczowej Kobiety ocierając się o jej nogi.
- Witaj Hime-chan, Buri-chan – Dziewczyna ze śmiechem przykucnęła przy dawnych podopiecznych głaszcząc ich miękkie futerka. – Tak, Juvia właśnie wróciła do Magnolii. – Odpowiedziała na pytanie dziewczynki spoglądając w jej stronę.
- Juvia chciała wiedzieć jak się sprawują te dwa potworki, są grzeczne?
- Tak, chociaż czasami odwiedzają mnie na przerwach w szkolę.
                W pół drogi do Fairy Hills tuż po ustaleniu czasu spotkania z Gajeelem i Lilim doszło do niezwykłego spotkania. Ona, Ginyu oraz kociaki spotkały się na pustej piaszczystej drodze. To dziewczynka po pierwszym rzucie oka rozpoznała, że zwierzątka są tak naprawdę Chowańcami, czyli krzyżówką demona z kotem (choć Chowańce mogą być potomkami innych zwierząt). Istoty te mają głęboką więź z czarownicami i czarodziejami za to nieszczególnie z magami. Po dość krótkiej, ale bardzo przyjemnej rozmowie Juvia wyjawiła, że szuka domu małym kotom, bo sama nie ma czasu tego robić, a Ginyu natychmiast wyraziła chęć wzięcia Chowańców. Zwierzątka widocznie temu nie przeciwne, szybko usadowiły się na ramionach czarownicy (bo właśnie nią była dziewczynka) uznając te miejsce za swoje. Po tym Lockser pożegnała się z Ginyu i już trochę w lepszym humorze wróciła do Akademika, choć bardzo szybko wspomnienia i ponure myśli powróciły, ale przynajmniej przez chwilę była od nich wolna. To tak w dużym skrócie.
- Przepraszam Juvia-san za moje wyczyny z pogodą. Nie miałam pojęcia, że potrafię ściągać deszcz – Dziewczynka podrapała się po karku zakłopotana.
- Juvia nie jest zła. Kiedyś za Juvią ciągle chodziły deszczowe chmury i Juvia także tego nie kontrolowała, ale bycie czarownicą jest trudniejsze, prawda? Nie ma was wiele i nie ujawniacie się zbyt często.
- Tak – Przyznała niezbyt chętnie Ginyu. – Ale to nie szkodzi! Mama zawsze mnie wspiera w nauce magii, więc jest bardzo fajnie. Nasz sąsiad jest magiem i zaoferował swoją pomoc, ale chyba nie rozumie, że do dwie odrębne dziedziny – Dziewczynka pokręciła głową. – Przepraszam, Juvia-san, ale muszę już wracać do domu. Dowidzenia!
- Dowidzenia! – Zawołał Lockser machając przez chwilę odbiegającej czarownicy, a następnie ruszyła w dalszą drogę do wynajmowanego przez nią miejsca.
- Może Juvia rzeczywiście powinna poszukać własnego mieszkania? – Szepnęła dziewczyna patrząc w stronę gdzie znajdował się Akademik.
                Już myślała nad tym w pociągu, gdy chłopcy spali, ale dopiero teraz jej serce zaczęło namawiać ją do tego ze wszystkich sił. Często ufała instynktom, a one mówiły, że czas zwolnić miejsce dla przyszłych członków Fairy Tail. Tak będzie najlepiej.
                Niewiadomo, kiedy wyszła do swojego pokoju i zebrała wszystkie rzeczy potrzebne do kąpieli oraz ubrania na później. Postanowiła skorzystać z prysznica czując nagłą niechęć do wspólnych kąpieli, z resztą jej specjalny czar zakrywający blizny na plecach przeterminował się po siedmioletniej przerwie i od tego czasu unikała sytuacji, w której ktoś mógł zobaczyć wytopionego w jej skórze motyla.
                Po pół godzinie była już gotowa w błękitnej, zwiewnej sukience do kolan z różową wstążką oraz niebieskich balerinkach. Włosy ułożyła w dwa potężne loki i tak przyszykowana ruszyła na miasto kupić jakieś warzywa i mięso na dzisiejszy obiad i wszystko wskazywało na to, że mocno spóźniony. Jej myśli ciągle krążyły wokół pomysłu przeprowadzki wymieniając wszystkie za i przeciw.
- Dzień dobry, pani Fijuna. – Zakrzyknęła od progu wchodząc do znanego już sklepu.
- Dzień dobry, Juvia-chan! Co dziś będziesz robić? – Spytała z przyzwyczajenia starsza sprzedawczyni.
- Juvia jeszcze nie wie, może pani może coś Juvii poradzić.
- Najlepsza jest domowa pizza – Zza regałów wyłoniła się kolejna pani w podeszłym wieku kładąc zakupy na ladzie.
- Wie pani, że to naprawdę dobry pomysł – Stwierdziła sprzedawczyni stukając się w brodę i zwróciła się do Lockser – Pani Bonnie ma zawsze dobre pomysły.
- Jak się ma męża, któremu ciągle wydaje się, że jest młody… - Kobieta westchnęła ciężko płacąc za zakupy i pakując je do siatki. – No cóż. Do widzenia pani Fijuna.
- Do widzenia pani Bonnie!
- Juvia uważa, że to bardzo dobry pomysł, ale co może potrzebować na ciasto?
- Oh, kochanie, nawet nie uwierzysz, że równie dobre możesz teraz kupić już zrobione i nawet rozwałkowane w odpowiednim kształcie. – Kobieta położyła na ladę produkt, który niebieskowłosa obejrzała z uwagą.
- Tak, Juvia to bierze i jeszcze ten dobry sos… - Oczywiście sprzedawczyni wiedziała, o co chodzi i ta puszka także pojawiła się obok drugiego produktu. – To teraz Juvia dobierze tylko resztę.
                Wystarczyło tylko pięć minut, aby dziewczyna znalazła wszystko, czego potrzebowała, znała te miejsce jak własną kieszeń, a po kolejnych pięciu, podczas których zapłaciła za wszystko i porozmawiała jeszcze chwilę ze sprzedawczynią, Lockser opuściła sklep.
- Huh? – Dziewczyna spojrzała w górę, gdy na jej nos spadła pierwsza kropla deszczu. Chmury przybyły wcześniej niż myślała i teraz zapewne przemoknie do suchej nitki, a głupia ona zamiast iść do najbliższego sklepu, zawsze chodziła do tej przemiłej kobiety, którą bardzo lubiła.
                Wszyscy poznikali z ulicy, a ona rzuciła się biegiem w stronę Akademika, jednak po kilku sekundach ściana deszczu ją objęła dokładnie zalewając oczy. Czy mogła posługiwać się magią w celu odgrodzenia się od deszczu? Tak, przez sekundę, ale przecież tych kropel było za dużo i spadały zbyt szybko, aby mogła odbić je wszystkie, a dlaczego więc nie stworzyła sobie czegoś do osłony? Szalejący wokół niej żywioł zbytnio ją dekoncentrował, aby mogła dostatecznie dobrze zapanować nad swoim tworem.
                Więc biegła nie bardzo widząc, w którą stronę, aż przed nią wyrosło… coś. Odbiła się od tego i wpadła prosto w kałuże tylko w ostatniej chwili ratując siatkę z zakupami.
- Juvia? – Jej serce zabiło mocniej rozpoznając głos.
- Gray-sama!
- Cholera, co ty tu robisz? – Nie potrafiła zdefiniować miny chłopaka. – Nieważne, chodź!
                Bez protestów dała się podciągnąć w górę i zaciągnął w lewą stronę. Mag złapał ją za nadgarstek i pociągnięciem kierował w tylko sobie znanym kierunku, a ona tylko próbowała za nim nadążyć. W końcu przed nimi pojawiły się drzwi należące do jednego z szeregowców. Rozpoznała umiejscowienie tej budowli wiedząc, że należą do jednego z osiedli, patrząc na identyczne pomalowane budynki.
- Gdzie my jesteśmy Gray-sama? – Wysapała ociekając wodą na płytki, którymi została wyłożona podłoga.
- Nie wiesz? – Mruknął mag, ale w jego głosie pojawiła się nuta zaskoczenia.
- Nie, Juvia nie ma pojęcia.
- Po prostu chodź.
                Weszli po schodach i piętro mijając dwoje drzwi na przeciwległych ścianach i taki sam układ zastając na górze, ale już bez możliwości wejścia wyżej.
- Idziesz? – Kiedy Gray znalazł się przy drzwiach i to już otwartych?  Aż tak się zamyśliła?
- Tak…
                Natychmiast rozejrzała się po mieszkanku rejestrując zupełny brak kobiecej ręki. Inaczej wyobrażała sobie to miejsce. Jak to było… Ach, no tak. Pałac ozdobiony jego półnagimi lodowymi rzeźbami… Możliwe, że rzeczywiście troszeczkę się rozszalała ze swoją wyobraźnią. Samoistnie odstawiła siatkę z zakupami z boku pod ścianą jak to robiła, gdy jeszcze miała własną kawalerkę.
- Masz i idź się przebrać – Fullbuster wetknął jej do rąk jakąś kupkę ubrań i wskazał łazienkę.
- Ale…
- Idź już, bo moczysz podłogę.
                Dziewczyna spojrzała na kałużę utworzoną tuż pod nią i niewiele już myśląc czmychnęła do wskazanego pomieszczenia. Po zamknięciu drzwi rozejrzała się wokół szukając miejsca do odłożenia ubrań i ręcznika (bo zdążyła się zorientować, że to właśnie dostała). Łazienka nie była duża, ale też bez trudu zmieściły się w niej prysznic, toaleta, kosz na pranie oraz szafka ze zlewem, nad którą wisiało lustro.  Z oczywistych przyczyn położyła wszystko na blat i przy okazji zerknęła w lustro. Poczerwieniała widząc jak sukienka ściśle przylega do jej ciała nie zostawiając wiele do wyobraźni.
                Ściągnęła ramiączka i z trudem odlepiła mokry materiał od skóry, który po chwili spadł na ziemię z nieprzyjemnym plaśnięciem. Zrzuciła szubko także i buty z jękiem oglądając stan pozbytych się rzeczy.
- Juvia niedawno to kupiła – Zażaliła się dziewczyna zbierając sukienkę. Wyżęła ją porządnie, ale nic więcej nie mogła zrobić.
                Tak, Juvia ma magię, dzięki której może panować nad wodą, ale ona też ma pewne ograniczenia, o których dowiedziała się metodą prób i błędów, a mianowicie: tylko specjalne ubrania ulegające magii mogą być „wysuszone” przez dziewczynę, inne, jeśli zmieni się w wodę a następnie powróci do swojej postaci zostaną mokre (kiedyś to było cholernie irytujące), kolejną granicą było panowanie nad Żywiołem wznieconym przez Matkę Naturę (niezbyt podobały jej się próby zmienienia jej woli przez magów), no i z tych ważniejszych ostatnią przeszkodą była różnoraka reakcja na różne typy magii i jej możliwości uniknięcia ataku dzięki przemianie w wodę. Oczywiście to nie wszystko, ale te trzy, można by powiedzieć, że stały przed szeregiem innych.
                Odłożyła sukienkę po przeciwnej stronie umywalki niż suche ubrania i spróbowała „wypleść” wodę z pomiędzy nitek w swoich butach (w rzeczach zrobionych z takiego materiału to był jedyny sposób na pozbycie się płynów). Były teraz tylko wilgotne, ale to miało widoczny wpływ na jej źródło magiczne. Położyła je na swoim poprzednim stroju podeszwami do góry, aby nie zabrudzić sukienki i wzięła się za usuwanie utworzonych kałuż na podłodze. Z takich powierzchni bez problemu zbierała wodę, bo to nie była żadna sztuka, po prostu trzeba ją było „podnieść”. Dziewczyna skierowała ciesz w formie kilku mniejszych kul do umywalki gdzie pozwoliła jej spłynąć rurami.
                Tylko bielizna bez problemu poddała się magii dziewczyny, ale resztę ciała i włosy wytarła już ręcznikiem (wolała nie pozostać bez magii w razie potrzeby). Doprowadzając się już do porządku rozwinęła pierwszą rzecz z kupki darowanej przez Fullbustera. Szara koszulka była trochę zbyt szeroka i może też troszeczkę zbyt długa, ale za to niezwykle wygodna. Czarne dresy natomiast zdecydowanie bez podwinięcia nogawek ciągnęłyby się po ziemi. W pasie też były troszeczkę przyluźne jednak wstążka z jej sukienki bez problemu to załatwiła, gdy niebieskowłosa ścisnęła ją w swoim pasie tak, aby nie spadły z niej te spodnie.
                Tak przygotowana zerknęła w lustro nie mogąc się powstrzymać przed przejechaniem dłonią po jednym z pasm włosów, które uwolniło się, gdy jej loki zostały zniszczone przez deszcz. Zebrała mokre ubrania i ręcznik, a potem cichutko wyszła z łazienki.
 - Gray- sama? – Spytała nie zauważając nigdzie czarnowłosego.
- Ubrania możesz wrzucić do miski – Usłyszała gdzieś z kuchni, a jej wzrok zsunął się na przedmiot leżący pod ścianą. Cały spód miał zapełniony wodą, która z resztą nadal była na podłodze w korytarzyku.
                Już i tak miała świadomość, że Fullbuster nie jest zadowolony z jej obecności. Wiedziała to doskonale, po tym jego unikaniu jej. Chcąc, choć trochę pomóc przeniosła miskę do łazienki gdzie wszystko wyżęła i powiesiła (a razem z nimi pozwoliła sobie zostawić do wyschnięcia i swoje rzeczy) na zawieszonych pod sufitem drążkach ówcześnie je obniżając. Potem pozbyła się kałuż z holu traktując je tak jak te w łazience. Postawiła miskę do wyschnięcia pod jedną ze ścian także w łazience, a potem z uśmiechem weszła do korytarza gdzie stał Fullbuster trzymając jakąś szmatkę w ręce i przyglądając jej się z nieprzeniknioną miną.
- Posprzątałaś – Bardziej stwierdził niż spytał chłopak.
- Juvia, chciała jakoś pomóc – Wyjaśniła lekko czerwieniąc się na twarzy. Zrobiła coś złego?
- Nie trzeba było – Mruknął wracając na chwilę do kuchni. Sekundę później wyszedł już bez szmatki, ale za to założył jakieś buty. – Rozgość się, za chwilę wracam.
                I już go nie było. Dziewczyna niepewna, co ma robić zajrzała najpierw do kuchni, która była naprawdę niewielka. Lodówka, piecyk i dwie szafki z ladą oraz jedna z umywalką to było wszystko. Ustawione w jednej linii dawały bardzo mało miejsca do ruchu. Wyjrzała przez małe okno zapewniające dość mizerne, bo prawie zerowe, światło. Deszcz nie przestawał padać a wręcz przybrał na sile.
                Lockser wyrwało się ciche westchnienie, gdy odwróciła się do okna i poszła do ostatniego pokoju. Pierwsze, co rzuciło się dziewczynie w oczy to gigantyczne łóżko z baldachimem. Musiała przyznać, że ją zaskoczył ten widok. Po prawej stronie wielkiego mebla stał stolik, a w drugim końcu pokoju szafa i fotel. Po lewej przy ścianie stało biurko i komoda z półkami oraz jednymi drzwiczkami na dole. W większości zastawiały ją książki, więc Juvia nie mogąc powstrzymać ciekawości obejrzała tytuły. Wszystkie księgi, czasem bardzo stare, a czasem wyglądające jakby dopiero, co opuściły drukarnie, były o magii.
- Piękna… - Dziewczyna sięgnęła po jeden bardzo staro wyglądający tom, ale także i bardzo zadbany.
- Jest o Magii Lodowego Tworzenia – Słysząc głos Fullbustera dziewczyna pisnęła w ostatniej chwili łapiąc książkę, która próbowała wyślizgnąć się z jej rąk.
- Gray-sama, proszę nie strasz tak Juvii! – Niebieskowłosa rzuciła mu spojrzenie zbitego szczeniaka i szybko odłożyła księgę na miejsce. – Juvia przeprasza, nie powinna grzebać w rzeczach Gray-samy.
- Nieważne. – Chłopak zupełnie się nie przejął, nie powiedział też, że obserwował Lockser jak z zachwytem ogląda jego zbiór. – Interesujesz się tym?
- Juvia nie wie, nigdy się nad tym nie zastanawiała. – Przyznała niebieskowłosa.
- Jesteś głodna? Nie mam zbyt wielkiego wyboru w jedzeniu, bo nie zdążyłem zrobić zakupów przed tym cholernym deszczem, ale zawsze coś się znajdzie.

- Ale Juvia zdążyła, Gray-sama pozwól odwdzięczyć się Juvii za gościnę – W oczach dziewczyny pojawiła się prośba, a twarz przyozdobił piękny uśmiech.
                Chcąc nie chcąc pozwolił jej na to dopiero chwilę później zarzucając sobie głupotę, bo po pierwsze to ona była jego gościem, a po drugie przecież to była Juvia. Cholera.
- Gray-sama pokażesz Juvii gdzie, co trzymasz? – I znowu ten błagalne spojrzenie jakby mówiła: „proszę pozwól mi spróbować”. Cholera, cholera, cholera!
                Tak, więc pokazał jej, co gdzie leży, a ona powyjmowała to, co jest jej potrzebne. Zastanawiał się, co zamierza robić. Nie mógł tego poznać po produktach, ponieważ nadal były w siatce.
- Gray-sama, a gdzie jest tarka?
- Nie mam tarki, no, co…? – Rzuciła mu spojrzenie jakby albo powiedział kiepski żart, albo to była bardzo zła odpowiedź. – Nigdy nie była mi potrzebna.
- Juvia nie rozumie jak można nie mieć tarki. Przecież to podstawa! – Widać było, że jest lekko wkurzona i tym razem chyba tylko dzięki przyzwoitości jeszcze nie zaczęła nim potrząsać. Takiej jej wersji jeszcze nie widział.
- Mogę załatwić tarkę, jeśli tak bardzo jej chcesz.
- A to nie będzie kłopot? – Spytała ostrożnie niebieskowłosa.
- Raczej nie – Gray tylko wzruszył ramionami.
- To Juvia poprosi!
                Chłopak postanowił się ulotnić i spełnić życzenie dziewczyny. Ta Juvia potrafi mieć mord w oczach. Swym zwyczajem Fullbuster zarzucił tylko buty i poszedł do mieszkania naprzeciwko. Zapukał trzy razy i poczekał aż otworzy mu różowowłosa kobieta.
- Dzień dobry Gray. Wejdziesz? – Spytała uśmiechając się szeroko.
- Dobry, Sameko. Nie, dzięki, chciałem cię spytać czy masz może tarkę?
- Tarkę? Mówiłam ci już wiele razy, że powinieneś sobie taką kupić – Spojrzała z dezaprobatą na Fullbustera i westchnęła. – Pożyczę, mam nadzieję, że będziesz w pobliżu, bo Nyu coś majstruje i boję się, że to znowu może wybuchnąć.
- Wiesz gdzie mnie szukać. – Powiedział, na co kobieta się roześmiała. Gdy niwelował skutki pierwszej zabawy córki Sameki zaraz po przeprowadzce powiedział dokładnie to samo.
- A mogę wiedzieć, co za wykwitnę jedzenie robisz, że potrzebujesz tarki? – Dobiegła z kuchni kobiety.
- A żebym to ja wiedział – Westchnął z pewnym niepokojem zerkając na drzwi od swojego mieszkania.
- To nie ty gotujesz? – Zza framugi wychyliła się tylko głowa różowowłosej błyskając zielonym okiem na chłopaka. – No wreszcie zaprosiłeś jakąś dziewczynę! Mogę ją poznać?
- Sameko, nawet nie próbuj wymyślać, jasne? To tylko znajoma z gildii, którą złapał deszcz. – Wiedział, że kobieta bardzo chętnie sama poszukałaby mu jakiejś dziewczyny.
- Która? – Niosąc tarkę spojrzała na niego srogo. – Znam wszystkie, więc która to?
- Tej nie znasz – Sam jej nie poznaje. – Muszę już iść. Do zobaczenia.
                Zanim kobieta spróbowała, choć coś powiedzieć po prostu zamknął jej drzwi przed nosem do jej własnego mieszkania i czmychnął do siebie. Już za drzwi słyszał jak te naprzeciwko otworzyły się a po chwili zamknęły z trzaskiem. Wiedział, że kobieta nie przeszkodzi, gdy było, choć podejrzenie, że ma jakąś dziewczynę u siebie, przecież „nie będzie przeszkadzać młodym”.
- Masz tarkę Gray-sama? – Dziewczyna podeszła odbierając od niego potrzebny jej przedmiot. – Juvia dziękuje.
- Co robisz… Hej! – Krzyknął, gdy dziewczyna zdecydowanie zastąpiła mu drogę i podniosła w górę ręce oby nie mógł niczego zobaczyć.
- To niespodzianka! Idź gdzie indziej Gray-sama! Juvia naprawdę o to prosi!
                Zastanawiał się, kiedy zdążyła związać włosy w wysokiego kucyka i właściwie dopiero teraz przyszło mu do głowy, że spodnie, które nosi powinny być o wiele za duże. Czy to była jakaś super zdolność dziewczyn, aby radzić sobie z wyglądem w każdej sytuacji?
- No dobrze, już dobrze! Idę sobie, bo chyba nie jestem już potrzebny! – Postąpił dwa kroki w stronę drzwi.
- Nie, Gray-sama! Juvii nie o to chodziło, naprawdę! Juvia tylko… - Zdradziło go ciche parsknięcie, gdy nie udało mu się już wytrzymać. – Ty żartujesz Gray-sama…? Jak Gray-sama mógł tak zdenerwować Juvię!
- Dobrze, już dobrze. Kuchnia jest twoja tylko zawołaj mnie, gdy skończysz – Poszedł do swojego pokoju zgarniając z biurka niedawno kupioną książkę o magiach Żywiołu. Usiadł w fotelu po chwili parsknął cicho kręcąc głową. Dziewczyny strasznie śmiesznie się denerwują (oprócz Erzy i Miry, ale to są potwory, więc się nie liczą), teraz wiedział już, dlaczego Płomyczek tak często doprowadza Lucy do furii.
                Chłopak pozbywając się wszystkich myśli z głowy otworzył książkę w miejscu, w którym przerwał i zagłębił się w tekst. Nie wiedział ile minęło, ale zdążył, co nie, co przeczytać, gdy usłyszał melodię dobiegającą z drugiego pomieszczenia. Zaintrygowany podniósł się i najciszej jak mógł zajrzał do środka.
                Dziewczyna właśnie wkładała wszystkie rzeczy do zlewu z widocznym zamiarem umycia ich. Towarzyszyła jej łagodna melodia, którą sama tworzyła przeplatając ją niekiedy słowami. Wyglądała niezwykle spokojnie i delikatnie, gdy tak stała krzątając się w jego mieszkaniu. Miał dziwne uczucie, że Juvia zarazem pasuje do całego obrazka jak i całkowicie z nim kontrastuje. Głupie myśli, to wszystko przez Sameko.
                Gdy szum wody z kranu zagłuszył Juvię, Gray wrócił na swoje miejsce. Ciągle jednak miał przed oczami niebieskowłosa, ale teraz już wiedział, co go tak niepokoi w tamtym obrazku. Dziewczyna była w JEGO ubraniach. To było dziwne widzieć Juvię w tym stroju. I w innej fryzurze. I bez ogromnej czapki. Zupełnie jak nie Juvia Lockser.
                Właściwie, dlaczego odkąd tu przyszła nie zachowuje się jak walnięta, psychofanką?
                Chłopak prześledził jej dzisiejsze zachowanie i rzeczywiście nie znalazł jakiś śladów jej nienormalnego zachowania, a wręcz przeciwnie, była aż zbyt normalna jak na Juvię.
- Gotowe Gray-sama!
                Obwieściła dziewczyna wchodząc do pokoju z dwoma talerzami w rękach. Podała mu jeden i po chwili zastanowienia przysiadła na skraju łóżka.
- Pizza? – Spytał zaskoczony.
- Tak, Juvia ma nadzieję, że będzie Gray-samie smakować.
                Niebieskowłosa nie czekając już na chłopaka wygryzła się w ciasto. Zauważył, że chyba naprawdę była głodna. Sam niepewnie spróbował dzieła niebieskowłosej, ale nie mógł mieć zupełnie żadnych zarzutów. Cholernie dobrze gotowała. Dopiero teraz wyczuwając jak on sam jest głodny zabrał się do pochłonięcia smacznego dania.
- Chcesz dokładkę, Gray-sama? – Spytała się dziewczyna podnosząc się ze swoim pustym talerzem.
- Jeśli mogłabyś.
                Po przyniesieniu przez dziewczynę drugiej porcji zaczęli dość bezosobową rozmowę o tym, co działo się w gildii podczas nieobecności niebieskowłosej. Zdążyli zjeść jeszcze kilka kawałków i teraz powoli kończyli po ostatnim.
- …Podobno Erza zorganizowała jakieś śledztwo nazywane „Akcją Demon”, ale ciągle nie może kogoś na czymś przyłapać. Nie dopytywałem się o szczegóły, więc nie mam pojęcia, o co chodzi – Chłopak wzruszył ramionami.
- Erza-san myśli, że Mira-san się z kimś spotyka – Tym razem to ona wzruszyła ramionami, gdy spojrzał na nią zaskoczony mag. – Juvia została w to wciągnięta już dawno jak i reszta dziewczyn z gildii. Na początku było nawet zabawnie, ale zawsze gubiłyśmy Mirę-san. Juvia myśli, że Mira-san po prostu zmieniała swój wygląd.
- Dlaczego Mira miałaby się z kimś spotykać?
- A dlaczego nie miałaby? – Natychmiast spytała, Lockser. – Ostatnio często znika i jest jakaś radośniejsza niż zwykle. Juvia myśli, że się zakochała w kimś.
- Ale Mira? – Gray skrzywił się z powątpieniem.
- Jest dorosła i idealna pod każdym względem, więc Juvia nie dziwi się, że ktoś wreszcie postanowił ją zauroczyć w sobie. Juvia chciałaby być tak wspaniała jak ona. – Dodała z rozmarzeniem niebieskowłosa zaraz potem czerwieniąc się przez to, co powiedziała.
- Chyba nigdy nie zrozumiem kobiet – Mruknął Fullbuster przyglądając się dziewczynie.
- Hm? – Dziewczyna uniosła na niego wzrok nie rozumiejąc.
- Nieważne. – Chłopak westchnął. – Może opowiesz o ostatniej misji? Ty i Redfox dziwnie się zachowywaliście wychodząc na nią.
Dziewczyna obróciła twarz w stronę okna a jej głos stał się dziwny. Jakby blokowała jakieś uczucia. Zaniepokoiło go to.
– Chodziło o złapanie pewnego mężczyzny, którego Juvia i Gajeel-kun starali się pokonać w przeszłości. Trafił w ręce władz najbliższej wioski, która wypłacił nagrodę. To wszystko.
- Nie wydaje mi się żeby to było wszystko w tej sprawie, prawda?
                Nieznacznie skuliła się. To był widoczny znak, że nie chce o tym rozmawiać ani też wspominać tą całą sprawę. Nie zamierzał jej do tego zmuszać, chociaż nie podobało mu się to wszystko.
- Nieważne. Daj pozmywam – Zabrał z jej rąk pusty już talerz zanim zdążyła zaprotestować.
- To Juvia powinna posprzątać… - Widząc przeszywające ją spojrzenie szarookiego niechętnie usiadła z powrotem. – Albo Juvia da to zrobić Gray-samie…
- Właśnie tak. – Potwierdził czarnowłosy i ze zwycięskim uśmiechem udał się do kuchni.
                Dziewczyna po chwili wahania podeszła do okna w pokoju chłopaka i znowu zapatrzyła się na krople deszczu spadające z nieba. Po chwili ciemne chmury przecięła złota błyskawica rozświetlając wszystko wokół. Głośny grom zagłuszył na chwilę szum deszczu.

---------------------------------------------------------------------

- To zacznijmy jeszcze raz. PO, JAKĄ CHOLERĘ MNIE TU ŚCIĄGNĄŁEŚ?!
- Nie musisz tak krzyczeć… - Burknął w odpowiedzi chłopak zawiązując ręce na piersi.
- Nie muszę krzyczeć?! Leje deszcz i nie wydaje mi się, aby miał zamiar przestać, jest ciemno, wysiadł tutaj prąd, zaraz zrobi się późno, A TY MI MÓWISZ, ŻE MAM BYĆ SPOKOJNA?!!!
                Tak, to właśnie była cholernie lekko wkurwiona zdenerwowana Levy McGarden stojąca na środku salonu Gajeela Redfoxa. Właściwie to niezbyt rozumiała, dlaczego gdy szła do pierwszego budynku gildii Fairy Tail, czarnowłosy złapał ją za rękę i zaprowadził do siebie. Po dosłownie kilku minutach zaczęła się ulewa, jakiej jeszcze dawno nie było.
- To ty się szwendasz sama po ulicy, tuż przed tym cholernym deszczem. Wolałabyś zostać zamknięta tam?
- Może i bym wolała! Poza tym nie przeszkadzało ci całkiem, gdy o twoim wyjeździe dowiedziałam się następnego dnia rankiem po kilku godzinach czekania na ciebie!
- Nie miałem na to czasu…
- Aha! Więc nie miałeś nawet czasu zostawić głupiej wiadomości Mirze szczególnie, że tamten ranek spędziłeś w gildii, tak?!
- Mała…
- NIE MÓW DO MNIE MAŁA!!!
                Dziewczyna wybiegła z pomieszczenia prosto do łazienki, którą zamknęła z hukiem i zaryglowała. Oparła się o ścianę wyłożoną płytkami i po niej zjechała na podłogę. Całe jej ciało drżało, a ona sama ledwo powstrzymywała płacz. W końcu jedna duża łza potoczyła się po jej policzku skapując na kolana, które przyciągnęła do siebie oplatając je ramionami.
                Idiota! Dureń! Drań! Cholerny smok! Czy on zupełnie nie zdawał sobie sprawy jak się przestraszyła, gdy idąc do jego domu zastała niedomknięte drzwi i kilka poprzewracanych mebli. Gdyby nie znalazła kartki z opisanym pokrótce zleceniem i adresem gildii, wszczęłaby alarm. Wtedy też płakała, ale raczej z ulgi, bo informacje o tym, dlaczego go nie ma znalazła dopiero po przeszukaniu całego domu. Kartka spadła ze stolika i upadła lekko chowając się za jego nogą.
                Jak ona mogła bać się o tego [i tutaj właśnie zostaje zawarta wiązanka przekleństw w kilku wymarłych językach, to wiedza z czasów młodości] skoro… Skoro… Nie potrafiła nawet wyrazić kołatających się w niej uczuciach.
                Poderwała się szybko na równe nogi nie pozwalając sobie na to żeby Smoczy Zabójca znalazł ją zapłakaną. Umyła twarz porządnie ją płucząc (już kiedyś zaskoczył ją stwierdzeniem, że umie wyczuć zapach łez) i sięgnęła na najbardziej prawdopodobne miejsce przechowania czystych ręczników a mianowicie szafkę podwieszoną nad drzwiami. Dopiero po odepchnięciu się dzięki zaklęciu Solidny Rękopis: Wiatr, najpierw otworzyła mebel, a następnie pociągnęła za jeden z ręczników.
                Ten trik wymyśliła kiedyś i chociaż dopracowanie go było czasochłonne, ona była dość uparta, aby się tego nauczyć. Ha, Gajeelu Redfoxie! I co ty na to powiesz?
                Słysząc szmer rozmowy cichutko podeszła do drzwi i przyłożyła do nich ucho. Smoczy Zabójca i exceed dyskutowali przez chwilę o czymś i po chwili dało się słyszeć zirytowane parsknięcie czerwonookiego oraz jego ciężkie kroki.
- Mała…
                Jeśli myślał, że odpowie to się grubo mylił. Levy odsunęła się do przeciwległej drzwiom ściany i usiadła pod nią nie mając zamiaru jeszcze tego dnia go oglądać. Szkoda tylko, że zrobiło się tak zimno…
- Mała, przecież wiem, że tam siedzisz.
                Znowu cisza. Lili, który za framugi drzwi oglądał całe zdarzenie zastanawiał się jak to wszystko się potoczy. Smoczy Zabójca nie grzeszył cierpliwością, więc to była tylko kwestia najbliższych minut.
- Mała wyjdź stamtąd.
- Odczep się!
                Wreszcie jakaś reakcja jednak nie spodobała się ona Gajeelowi. I jak on do cholery miał ją udobruchać? Przecież nie mógł pozwolić żeby się tam przeziębiła. Musiałby się później nią zajmować.
- Jeśli zaraz nie wyjdziesz to sam po ciebie pójdę. – Zagroził i przez chwilę myślał, że wreszcie dziewczyna go posłuchała, bo usłyszał jak szybko podchodzi do drzwi, jednak, gdy usłyszał szczęk zamykanego zamka jego irytacja osiągnęła zenitu.
- Tylko nie mów, że cię nie uprzedzałem. – Warknął.
Złapał za klamkę z zamkiem i jednym szarpnięciem oderwał je od drugiej części po przeciwnej stronie drzwi. Uderzył zniszczone miejsce tak, że drewno z hukiem wpadło na ścianę. Zanim dziewczyna zdążyła zareagować przerzucił ją sobie przez ramię i ruszył w stronę salonu.
- Puść minie idioto! Puszczaj! Aaa! – Pisnęła, gdy nagle Redfox zniknął a ona sama poleciała w dół. Uderzyła w (na szczęście wystarczająco miękki) fotel.
- Co ty wyprawiasz?!
                Jej słowa zostały zagłuszone przez koc, który całkowicie ją zakrył. Z trudem wygrzebała się z pod ciężkiego materiału i tym razem spróbował posłać chłopakowi zaskoczone spojrzenie, ale go już nie było.
- Mogę? – Lili, który przed chwilą wleciał do pomieszczenia wskazał na fotel z całą ją osobom. Po otrzymanej zgodzie wspiął się na mebel i zakopał w materiale, ale tak, aby widzieć całe pomieszczenie.
- Masz – Gajeel po chwili wrócił ze świecą w dłoni i trzema parującymi kubkami. Dał po jednym McGarden i Pantherliliego. Świeczka wylądowała na stoliku między fotelem dziewczyny i exceeda, a fotelem Redfoxa.
                Dziewczyna zauważył, że zmienił swój codzienny strój na rzecz czarnej bokserki i czarno-srebrnej bluzy, ale spodnie i buty pozostawił bez zmian.
- Nie powinieneś tego robić, miałam być na ciebie zła… - Burknęła dziewczyna i podmuchała, aby odrobinę ostudzić gorący napój. Kiedy ten idiota zdążył zagotować wodę? [ Ja to wiem, a wy możecie się tylko domyślać].
- Widzisz Mała? Znalazłem sposób, aby cię uciszyć, gihi!
- Jesteś idiotą. – Oznajmiła McGarden grobowym głosem upijając łyk herbaty. Dobra.
                Chłopak burknął coś w odpowiedzi, natomiast dziewczyna zachichotała.
- Słyszałam, że na misji mieliście złapać jakiegoś groźnego przestępcę… - Zagaiła po chwili.
- Taa…
- Zajęło wam to aż dwa tygodnie. Aż tak trudno było go złapać?
- Sukinsyn, to tylko zwykły szczur, który atakuje, gdy ofiara nie może mu oddać, ale zupełnie nie potrafi walczyć. – Burknął podirytowany chłopak.
- Nienawidzę takich ludzi – Oświadczyła Levy, a w jej oczach zapaliły się wojownicze ogniki. – Tacy jak oni nie zważając na to, jaką krzywdę wyrządzają innym. To potwory.
- Jak wiele ich napotkałaś?
- Wystarczająco dużo, aby się o tym przekonać.
                Dziewczyna dopiła herbatę zaraz po, Lilim więc po zabraniu od niego kubka sięgnęła i odłożyła je na stolik. Przyjemne ciepło rozchodzące się po jej ciele wprawiało ją w stan ogromnego odprężenia, no i zupełnie nie przeszkadzało jej towarzystwo Smoczego Zabójcy i exceeda. Wiedziała, że po mimo wszystkich (bardzo licznych szczególnie u Redfoxa) wad, była przy nich bezpieczna.
                Pokój na chwilę został całkowicie rozświetlony przez błyskawice zaraz, po której rozległ się ogłuszający grzmot. McGarden i exceed krzyknęli wtulając się w siebie i chowając całkowicie pod grubą warstwą koca.
- Boisz się burzy, Mała? – Na twarzy czarnowłosego jakle pojawił się szyderczy uśmiech,
- Nie. – Z pod przykrycia wyjrzało tylko jedno oko, aby spiorunować rozbawionego Redfoxa.
                Jednak pisk, który wydała po kolejnym, jeszcze głośniejszym, grzmocie zupełnie temu zaprzeczył. Lili i Levy przytuleni do siebie trzęśli się tak bardzo, że widać to było po drganiach koca. Gajeel westchnął i podniósł się z fotela, aby zaraz potem podrzucić w górę tobołek z magami i posadzić ich obok siebie w fotelu, który był znacznie większy.
- Gajeel, co ty wyrabiasz? – Pisnęła zawstydzona, Levy gdy zorientowała się, co czarnowłosy zrobił.
- Przestaliście się trząść.
- Przecież… Aaa!
                Przestraszona kolejnym hukiem McGarden przytuliła do siebie exceeda i razem przywarli do niewzruszonego Redfoxa. Normalnie rzecz ujmując nie bała się burzy, ale pod warunkiem, że pioruny nie uderzały tak blisko miejsca, w którym się znajduje, a grzmoty nie huczały aż tak bardzo.
- Gajeel… - Zagaiła chcąc odciągnąć myśli od szalejącej burzy. – Podobno dziwnie się zachowywaliście przed tą ostatnią misją, o co chodziło?
- Już kiedyś ten skurwysyn mi się wywinął i zaszył w jakiejś dziurze znikając aż do teraz.
- Zalazł ci za skórę, co? – Levy usiadła prosto sadzając na swoich kolanach przysłuchującego się rozmowie exceeda i uśmiechnęła się w stronę Redfoxa. – Dobrze, że go w końcu dopadłeś.
- Dziwna jesteś, Mała – Stwierdził czerwonooki po chwili zastanowienia.
- Nie jestem „Mała”. Dlaczego myślisz, że jestem dziwna?
- Takie krasnale rzadko, kiedy podejmują się zawodu maga, ale zwykle i tak są zbyt miłosierne dla przestępców.
- Jak sama nazwa wskazuje to są przestępcy, a to oznacza, że krzywdzą innych ludzi, więc zasługują na karę. – Dziewczyna wzruszyła ramionami. – Tak to już jest.
                Kolejny grzmot sprawił, że dziewczyna z powrotem przyciągnęła do siebie Liliego i skuliła się trochę przysunęła się do niego tak, że ich ciała stykały się ze sobą bokami.
- Dobrze, że jest tu piorunochron… - Mruknęła niebieskowłosa.
- Jaki piorunochron?
                Levy posłała przerażone spojrzenie czarnowłosemu, na co on posłał jej spojrzenie jakby zupełnie nie wiedział, o co jej chodzi.
- Gajeel, przestań ją straszyć. – Lili zmarszczył groźnie brwi, niezadowolony też, bo dziewczyna żeby spojrzeć na chłopaka musiała gwałtownie zmienić pozycję. – Mamy piorunochron.
- Jesteś idiotą, Gajeel! Idiotą! – Warknęła dziewczyna i spróbowała wstać, ale chłopak tylko przyciągnął ją z powrotem do siebie obejmując od tyłu.
- No, już. Przepraszam, Mała. Nie gniewaj się.
- Jesteś idiotą…
- Już to mówiłaś.
- I nie mów do mnie „Mała”.
- To też…
- Przestań mnie irytować!
                Przy jej uchu zadudniła pierś czarnowłosego, a ona zaczerwienia się, bo to było dziwne, ale miłe uczucie. Po kilku sekundach ciszy, w której nie mogła nic dodać, wreszcie zdobiła się na coś, co można było uznać za podirytowany ton.
- Właściwie, dlaczego ty ciągle mówisz do mnie „Mała”?
- Pozwalasz mi na to.
- Nie pozwalam!
- To, dlaczego nikt inny cie tak nie nazywa?
- Bo szanują to, że nie chcę być tak nazywana.
- Właściwie to Gajeel ma rację – Niespodziewanie wtrącił się Lili i wzruszył ramionami, gdy dziewczyna posłała mu zdziwione spojrzenie. – Nikt oprócz niego nie ma odwagi cię tak nazwać.
- Nie wiesz, Mała? Nawet jak nie chcesz to potrafisz być straszna.
-Naprawdę?
- Jasne, że tak. – Po kilku sekundach ciszy gdzie przypatrywał się jej uniesionej ku górze twarzy, na jego ustach pojawił się krzywy uśmiech. – Nie zauważyłaś?
- Huh? Czego?
- Przed chwilą był dość porządny grzmot.
                Levy zamrugała zaskoczona przypominając sobie, że gdzieś na skraju świadomości rzeczywiście była taka informacja. Gdyby miała spędzić w archiwum tą burzę zapewne nie tylko by się przeziębiła, ale też i przez cały czas byłaby śmiertelnie przerażona. Właściwie to w zestawieniu do siedzenia teraz w cieple, w półmroku gdzie pokój rozświetlała jednie świeca i od czasu do czasu i błyskawica, do tego w towarzystwie exceeda, którego bardzo lubiła i Redfoxa, który możliwe, że (ale tylko możliwe!) Trochę jej się podobał pomimo tych jego wszystkich wad, to cieszyła się z tej całej dziwnej sytuacji.
- Gajeel…
- Hm?
- Dziękuje, że mnie tu przyprowadziłeś – Powiedziała cicho dziewczyna opierając o niego głowę i wywołując rumieńce zarówna u siebie jak i Redfoxa. Lili, który miał doskonały widok na tą dwójkę tylko uśmiechnął się pod nosem.

---------------------------------------------------------------------

                Dziewczyna w skupieniu czytała pożyczoną od Fullbustera książkę. Dotyczyła Magii Żywiołów, a w tym także i Magii Wody. Nigdy przez myśl jej nie przeszło, że ktoś może napisać książkę o magii, w której się specjalizuje. Niestety jak na razie były to tylko spekulacje o jej powstaniu zapisane przez jakiegoś „uczonego”, który tak naprawdę nic o niej nie wiedział. Juvia westchnęła czytając kolejne sugestie do legend i mitów.
                Nie była świadoma, że od czasu do czasu zerka na nią Gray, który wciąż nie mógł uwierzyć w nowe zachowanie dziewczyny. Ten jej spokój był niezwykły i dziwny. Trochę jakby miał do czynienia z zupełnie inną osobą. Nawet ani razu nie wspomniała o tej swojej chorej miłości! Zawahał się przed swoim następnym ruchem, jednak wspomnienie wściekłej Erzy szybko wybiło mu z głowy wycofanie się. Nie mogła go do tego zmusić, ale też wolał nie znaleźć się w jej niełasce.
- Juvia…
- Hm…?
                Dziewczyna uniosła wzrok i przekrzywiła lekko głowę wystawiając twarz w stronę światła. Kosmyki włosów rozsypały się na jej ramionach wypadając z prowizorycznego kucyka. Jej usta były rozciągnięte w delikatnym uśmiechu. Wiedział, że są bardzo miękkie… Cholera! O czym on myślał?!
- Ja… - To, co chciał powiedzieć nie chciało przejść mu przez gardło. - … Myślę, że powinniśmy porozmawiać o tym, co się stało…
- Juvia nie rozumie, o czym Gray-sama… Ach… Juvia już wie. – Dziewczyna usiadła podkulając pod siebie nogi. – Więc Gray-sama… - Zachęciła go żeby kontynuował.
- Powinienem cię przeprosić. Mogłaś pomyśleć, że…
- Nie, Gray-sama – Lockser przerwała mu kręcąc głową. – Juvia wiedziała, że Gray-sama wcale nie traktuje tak tego wszystkiego. Juvia obiecała sobie, że już nie będzie unieszczęśliwiać ani Gray-samy, ani siebie i to raczej Juvia powinna przeprosić… Za wszystko. Juvia zachowywała się strasznie i nieodpowiednio w stosunku do Gray-samy. Juvia traktowała Gray-samę jak własność nie chcąc, aby ktokolwiek odebrał go Juvii, ale to nie powinno tak wyglądać, Juvia… Juvia nigdy nie chciała od siebie odstraszyć Gray-samy, Juvia po prostu nie umie… Juvia przeprasza!
Dziewczyna zerwała się na równe nogi i popędziła do wyjścia tak jak stała. Złapała za klamkę i popchnęła drzwi jednak one ani drgnęły. Przetarła załzawione oczy i zaskoczeniem stwierdziła, że są przymrożone do framugi. Spojrzała na Fullbustera, który niewzruszony stał w progu pokoju i skoczyła w stronę kuchni, aby spróbować wydostać się oknem. Nie mogła tu zostać ani chwili dłużej!
                Nie udało jej się. Nawet nie zdołała przekroczyć progu kuchni. Chłopak pochwycił ją i przyciągnął, a następnie unieruchomił, gdy spróbowała się wyszarpać.
- Juvia, uspokój się. Nigdzie nie pójdziesz dopóki nie przestanie padać, zrozumiałaś? A teraz już spokojnie.
- Ale Gray-sama…
- I będzie prościej, jeśli będziesz mówiła do mnie „Gray”, a nie „Gray-sama”.
- Nie, już i tak Juvia nadużyła gościny Gray-samy. Gray-sama przecież nawet nie chce rozmawiać z Juvią i gdyby nie ta pogoda, Gray-sama by tego nie zrobił. Juvia przeprasza, Juvia powinna…
- …być już cicho. – Dokończył za nią gniewnie. Cholera, był pieprzonym fiutem zachowując się tak jak wtedy. Powinien był przewidzieć, że to zaboli dziewczynę. – Obydwoje zawaliliśmy. Ty byłaś trochę zbyt natrętna, ale ja zamiast ci to porządnie wyjaśnić tylko robiłem uniki i zupełnie nie zważałem na twoje uczucia.
- Gray-sama…
- …ma rację.
- Ale…
- Nie ma żadnego, „ale”. Zrozum to.
                Dziewczyna zadrżała i w końcu odpuściła. Łzy nadal powoli spływały po jej twarzy jednak przytuliła się do Fullbustera chowając twarz w jego ramieniu. Znowu zgubił gdzieś koszulkę, to był już czwarty raz odkąd go spotkała tego dnia. Myśląc o tym wygięła swoje usta w delikatnym uśmiechu i zaróżowiła policzki.
- Lepiej? – Spytał odsuwając ją od siebie, ale niezbyt daleko.
- Hai! – Dziewczyna uśmiechnęła się radośnie i pozwoliła, aby poprowadził ją z powrotem na jej miejsce na łóżku.
                Może to jest właśnie dzień, kiedy tak naprawdę ma przestać być nieszczęśliwą w swojej miłości? Nie wierzyła, że zaraz Fullbustera strzeli jakaś strzała miłości i zakocha się w niej tak samo mocno jak ona w nim, ale może wreszcie przestanie ją odpychać? Na razie wystarczyłoby jej, aby zostali przyjaciółmi, a potem? Potem będzie musiała nauczyć się jak tak naprawdę powinno wyglądać wyrażanie swoich uczuć i to bardzo subtelnie.
- Juvia, wiesz, że właściwie już wcześniej miałem z tobą porozmawiać o tej sytuacji – Powiedział czarnowłosy zajmując swoje miejsce. – Myślałem tylko, że to będzie wyglądać troszkę inaczej. – I że ty będziesz inna.
- Juvia pewnie też po pewnym czasie chciałaby porozmawiać z Gray-samą, ale według Juvii to też wyglądałoby inaczej niż teraz.
- Heh. Ale żeśmy się dobrali, nielubiący rozmawiać o uczuciach Mag Lodowego Tworzenia…
- I zakompleksiona Magini Wody niepotrafiąca wyrażać swoich uczuć – Pochwyciła Juvia.
                Po chwili w pokoju rozbrzmiał ich śmiech. Fullbuster z niedowierzenie patrzył na tą nową Juvię, która diamentalnie różniła się od starej równocześnie nie aż tak wiele się zmieniając. Wystarczyło tylko, aby zaczęła zachowywać się normalnie, bez tych swoich wyznań i ciągłego śledzenia go. Ha! Żeby tylko! To on teraz przyglądał jej się częściej, raczej badawczo, ale jednak. Co za życie.
                Dziewczyna natomiast zdała sobie sprawę, że nie zna prawdziwego Graya Fullbustera. Nie wiedziała o nim aż tak wiele jakby chciała i może to, dlatego że nigdy jej obsesja nie dochodziła do punktu gdzie śledziłaby biednego szarookiego i nie wpatrywała się w jego okna z utęsknieniem w środku nocy, ani też nie myszkowała w jego rzeczach, gdy go nie było. Może i miała obsesje, ale nie była psychopatką!
                Porozmawiali jeszcze przez godzinę może dwie. Nie mieli tych samych gustów, jednak nie były one aż tak rozbieżne. Gray lubił czytać książki o magii, ale i horrory oraz kryminały, Juvia natomiast chętnie sięgała po romanse i książki przygodowe. On w wolnym czasie trenował, przeglądał różne wydania motoryzacyjne, chodził do gildii, bił się z płomyczkiem albo od czasu do czasu szedł na jakiś film do nowego kina w Magnolii. Ona też przychodziła do Fairy Tail, ale preferowała projektowanie bądź szycie nowych strojów, spacery oraz uczenie się nowych przepisów no i oczywiście pływanie, gdy tylko mogła. Obydwoje jednak woleli mieć ciszę i spokój u siebie w domu, choć niekiedy można było to zmieniać.
                Potem dziewczyna wróciła do czytania książki, a Gray zabrał się przejrzenia gazet z ostatnich trzech dni. Lubił wiedzieć, co się dzieje, ale ostatnio nie miał jakoś na to czasu. Nim się spostrzegł dziewczyna już zasnęła na twarzy mając wymalowany spokój i szczęście.
- Ech… Teraz jest nawet słodka – Mruknął przyglądając jej się.
                Zabrał książkę i po założeniu jednej z zakładek, które miał na biurku, odłożył ją na półkę. Podniósł dziewczynę stwierdzając, że nie waży tyle ile myślał. Udało mu się odgarnąć pościel i już bez trudu położył Lockser z powrotem na materacu. Przykrył jej, drobnie wyglądające na tym wielkim łożu, ciało kołdrą i delikatnie odgarną jej włosy z oczu.
- Dobranoc Juvia.


!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!


Ta dam! Tak, to nowy rozdział! Cieszycie się? Bo ja bardzo! Dzisiaj napisałam coś głównie o Gruvii, ale dlaczego by i nie Gale? Już wiem, co chcę, aby było w następnym rozdziale, a może i nawet w jeszcze następnym. Tylko muszę znaleźć trochę czasu.

Dobra ludzie! Co ważniejsze chce się dowiedzieć jak wam się podoba nowy tytuł i obrazek. Dodam ankietę, ale oprócz niej chciałabym, aby pojawiły się jakieś komentarze. Jak każdy twórca (co prawda jeszcze niezbyt dobry) lubię wypowiedzi odnośnie mojego dzieła, więc pod spodem macie szansę się rozpisać! (Wiem, że i tak mało osób skomentuje -,-).

Mata ne!

Little Kriminal

niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział 17 - Białe pióra.

                Ciężka torba uderzyła o podłogę wywołując głuchy stukot. Dziewczyna skrzywiła się mając nadzieję, że nie obudziła żadnej ze swoich współlokatorek. Byłoby to dla niej bardzo niekorzystne szczególnie gdyby to Erza przyszła po wyjaśnienia. Chwilę nasłuchiwała będąc gotową na plan awaryjny zakładający schowanie się przed Tytanią, jednak zupełnie nie było to potrzebne.
                Wyciągnęła z torby jedną z trzech książek, które przemyciła z archiwum i otworzyła na spisie treści.
- Magia związana z nocnym niebem dzieli się na wiele rodzajów, w których najpopularniejsze wiążą się z księżycem, gwiazdami lub ciemnością. Zamieściliśmy tutaj najbardziej znane z nich wszystkich. – Dziewczyna przeczytała wstęp zamieszczony na górze i przesunęła wzrokiem po kolejnych linijkach tekstu. – Magia nocnego nieba… Magia Mroku… Magia Gwiazd… Magia Gwiezdnej Energii… - Dziewczyna sprawdziła numer strony i przerzuciła kartki.
                Gajeela, Liliego i Juvii nie było już dwa tygodnie, Lucy nigdy nie można było zastać, a reszta miała dużo innych zajęć i jakoś nie chciała im w nich przeszkadzać, dlatego chociaż Mistrz uznał, że lepiej gdyby nie chodziła do archiwum sama, to i tak to robiła przynosząc po prostu książki do pokoju.
- Magia Gwiezdnej Energii jest używana najczęściej przez Magów Gwiezdnych Duchów, ponieważ własna nauka manipulacji jej jest bardzo trudna i nieefektowna. Klucze służące do otwierania Bram Gwiezdnych Duchów dzielą się na wiele podtypów, z których najpopularniejsze są srebrne, złote i kryształowe.
                Kryształowe? Przeszukała dalsze strony i wczytała się w tekst o nich.
- Kryształowe Klucze, czasem zwane Białymi…
                Dziewczyna z niedowierzeniem pochłonęła kolejne linijki tekstu. Z każdą chwilą jej twarz stawała się coraz bardziej blada, aż dotarła do ostatniej informacji.
- Lu-chan, w coś ty się wplątała?

-------------------------------------------------------------

                Od niechcenia oddał cios całkowicie pochłonięty myślami o pewnej dziewczynie, która zaskakiwała go częściej niż ktokolwiek inny w tak krótkim czasie znajomości. Co o niej wiedział? Praktycznie nic i tylko tego mógł być stuprocentowo pewny. Wcześniej nie mógł jej się pozbyć, a teraz, gdy postanowił z nią porozmawiać, ona wyjechała na misję. Szlag by to!
- I co chłopaczku? Zmęczyłeś się? A może tchórzysz? – Rzezimieszek, z którym walczył już od jakiegoś czasu zaczął go irytować. Miał nadzieję oderwać się od tej całej sytuacji dobrą misją, ale zamiast prawdziwych przeciwników natknął się tylko na zgraję dręczycieli, którzy gnębili służbę zleceniodawcy i co dla niego ważniejsze, okradali go. Misja była wystarczająco dobrze płatna żeby Fullbuster miał nadzieję na porządną walkę, ale jeszcze ani razu nie użył magii.
- Nie wiem, z jakiej gildii jesteś, ale musisz wiedzieć, że jestem magiem i zapłacisz zaraz za to, co zrobiłeś moim sługusom – Szef tej całej bandy, który był tylko niewiele silniejszy od reszty został Grayowi na koniec, ale zaczął go już wkurzać tym swoim ciągłym ględzeniem.
- Lodowe tworzenie: Lanca!
                Złodziejaszek osunął się na ziemię nieprzytomny, a czarnowłosy zajął się tworzeniem na nadgarstkach pozostałych bandytów kajdanek połączonych ze sobą łańcuchem, którego koniec znalazł się w jego rękach. Teraz pozostało mu tylko czekanie aż reszta się ocknie, bo jednak nie miał siły na przeciągnięcie piętnastu rosłych mężczyzn przez leśną drogę liczącą sobie sześć kilometrów. Może i ten idiota Natsu by to zrobił, ale on miał trochę więcej oleju w głowie niż ten ognisty móżdżek.
                Można by ich było spróbować oblać wodą żeby nie tracić czasu, bo już był środek nocy, gdy wreszcie ich znalazł, ale jak na złość nie było w okolicy żadnego tego typu zbiornika wodnego. W takich chwilach przydałaby się magia Juvii.
                Sklął się zirytowany poprzednią myślą. Od rozmowy ze Scarlet cały czas wracał myślami do dziewczyny i tego jak się zachowywała w różnych etapach bycia członkinią Fairy Tail, ale także, gdy należała do Phantom Lorda i jeszcze jak była niezależnym magiem. Zastanawiał się, kiedy Lockser zrozumie, że to, co mu okazuje nie jest miłością, a zwykłym fanatyzmem. Miał nadzieję, że już to zrozumiał i nie będzie musiał jej tego wytłumaczyć podczas rozmowy, którą zamierzał z nią przeprowadzić. Byłoby to dość kłopotliwe.
                Przed oczami znowu mu przemknął obraz niebieskowłosej gdy siedziała przy nim w dniu, gdy mieli wolny wieczór od treningów w czasie ich wyjazdu. Jej twarz, którą zdobił delikatny uśmiech i nawet teraz mógł dokładnie przypomnieć sobie dźwięk jej szczerego śmiechu, gdy burczał na różowowłosego rozpamiętując przez sake, jaki dostali wycisk od Erzy za kolejną bójkę tego dnia. Była nawet na tyle złośliwa żeby wypomnieć mu, że to on zaczął.
Sam zaproponował, że się przejdą i oczywiście dziewczyna się zgodziła rozmawiając z nim przez całą drogę. Ona też miała trochę procentów we krwi i ciągle się potykała, ale jak już wracali zupełnie poplątały jej się nogi i gdy już miała zaznajomić się z glebom, Grayowi jakimś cudem udało się przyciągnąć z powrotem do siebie. Przypomniał sobie błyszczące i pełne wdzięczności błękitne oczy, gdy ta zerknęła na niego z dołu. Wtedy pocałował ją po raz pierwszy. Miała bardzo delikatne, miękkie usta, która po chwili rozchyliły się zapraszająco do pogłębienia pocałunku.
Odprowadził ją pod drzwi jak na dżentelmena przystało jednak zanim weszła do środka jeszcze raz go przytuliła.
„Dziękuje Gray-sama”
                W takiej dziewczynie mógłby się zakochać… Jeśli już by musiał. Szkoda tylko, że stawała się taka dopiero po alkoholu i na co dzień musiał borykać się z cholerną psychofanką.
                Cichy jęk przywrócił go do świata rzeczywistego. Może jednak miał szczęście i nie pobił tych bandytów aż tak mocno?

---------------------------------------------------------------------

                Szarpnięciem podniosła się do siadu nerwowo błądząc oczami po pokoju i próbując uspokoić rozszalałe serce. Znowu miała koszmar, którego nie pamiętała, ale nie potrafiła przestać poszukiwać zagrożenia tknięta myślą, że za chwilę znikąd nastąpi atak. Drgnęła czując jak od tyłu obejmują ją czyjeś ramiona, ale po chwili paniki oparła się o różowowłosego.
- Czy ja cię przypadkiem nie wypędziłam do domu? – Mruknęła Lucy.
- Wypędziłaś. Sprawdzałem tylko czy wszystko w porządku – Odpowiedział czujnie oglądając pomieszczenie, czego nie mogła zobaczyć.
- I zobaczyłeś, że jestem cała, ale i tak wlazłeś mi do łóżka – Odchyliła się tak żeby mógł zobaczyć jej uniesione brwi w geście zapytania.
- Taaak.
- I zostawiłeś, Happiego samego w domu?
- Nie, śpi tutaj – Chłopak wskazał miejsce obok siebie gdzie rzeczywiście spał niebieski exceed.
- Więc zamierzasz tu zostać?
- Uhm…
- Ech, nie mam siły nawet na ciebie nakrzyczeć. Jutro to zrobię, a teraz chodźmy już spać, dobrze?
- A dostanę buziaka na dobranoc? – Dragneel wyszczerzył ząbki w sennym uśmiechu, który zaróżowił policzki dziewczyny.
- Może, a wtedy mnie puścisz i dasz spać?
- Może…
- Natsu!
- Dam ci spać, ale musisz dotrzymać swojej części umowy – Szybko powiedział chłopak nie chcąc by dziewczyna jednak zmieniła zdanie w sprawie krzyków.
- Zgoda.
                Delikatnie musnęła jego usta swoimi, ale on nie chcąc na tym skończyć, przyciągnął ją do siebie jeszcze raz delikatnie całując, jednak zdecydowanie dłużej niż ona go. Ułożył się do snu, a następnie poczekał aż ona się w niego wtuli i zaśnie.  Chwilę nasłuchiwał jak jej oddech spowalnia zastanawiając się jak sprawić, aby Lucy przestała się, co noc budzić z krzykiem. Zaczęło się od rozmowy dziewczyny z Cygnus, więc może i na tym się skończy? Szkoda tylko, że Gwiezdny Duch unikał go jak ognia, ale jeśli Natsu tego chciał to nikt na dłuższą metę nie mógł uniknąć konfrontacji z nim. Wielu się już o tym przekonało

----------------------------------------------------------------

- Dobrze Lucy! A teraz rozprosz tą energię! – Dziewczyna natychmiast wykonała polecenie. – Świetnie!
                Heartfilia uspokoiła oddech przyspieszony przez wysiłek i uśmiechnęła się do Gwiezdnych Duchów, których twarze zdobiła duma.
- Więc teraz możemy przejść do celu twojego treningu – Do Lucy podeszła Musca co bardzo ją zdziwiło, ponieważ jak dotąd była tylko obserwatorem.
- To, co teraz mam robić?
- Otworzysz Bramę Cygnus.
 - Huh? – Zdziwiła się dziewczyna. – Tylko tyle?
- Tak, ale będziesz musiała wykorzystać ćwiczenia z naszego treningu. – Wyjaśniła Mucha dając znać Łabędziowi, że może już zniknąć.
                Lucy sięgnęła po odpowiedni klucz i przyjrzała mu się niepewnie. Niby wszystko było proste, ale to nie powinno być aż tak łatwe. Musiał być jakiś haczyk.
- Gdy otworzysz Bramę, natychmiast zacznij zbierać energię, która się pojawi i otocz nią swoje ciało jak drugą skórę.
- Hai! – Lucy wyciągnęła przed siebie klucz. – Otwórz się bramo Łabędzia! Cygnus!
                Wokół ciała Lucy zaczęło zbierać się złote światło, ale nie przestała wykonywać polecenia nawet, gdy szczelnie ją okryło. Nagle gwiezdna energia gwałtownie wyrwała się z pod kontroli dziewczyny i wniknęła w jej ciało paląc jak kwas. Spokój lasu przerwał jej okrzyk bólu.
- Doskonale – Szepnęła Musca, gdy złote światło się rozproszyło.

----------------------------------------------------------------

- Max Speed!
                Ayame pomknęła w stronę, Hitomi od górnego końca góry na sam dół do przeciwległej strony łąki nabierając jeszcze większej szybkości. W ostatniej chwili rozprostowała skrzydła zatrzymując się tuż przed twarzą dziewczynki.
- Udało ci się! Udało! – Blondynka złapała kotkę i przytuliła ją.
- Mówiłam ci żebyś się schyliła, gdy będę lecieć! Mogłam na ciebie wpaść! – Ayame zganiła przyjaciółkę piorunując ją wzrokiem.
- Ale nie wpadłaś. Jesteś na to zbyt dobra!
- Ayame! Świetna robota! – Do dziewczynek podleciał niebieski exceed.
- Dziękuje Happy-sensai.
- Właściwie to już nauczyłem cię wszystkiego, co umiem – Kotek z zakłopotania podrapał się po głowie czując wstyd za swoje marne umiejętności.
- Tak? Więc dziękuje Happy! – Exceedka podleciała do Happiego i przytuliła się do niego prawie łamiącemu kręgi szyjne.
- Uh… Nie ma, za co, Ayame – Wykrztusił kotek, któremu udało się delikatnie rozluźnić uścisk byłej uczennicy.
- Hitomi! Koniec przerwy!
- Już idę Natsu-sensai!
                Dziewczynka podbiegła do chłopaka jak najszybciej umiała i zatrzymała się przy nim ciężko dysząc lekko pochylona w dół z rękami opartymi o kolana. Gdy wreszcie zdołała podnieść się do pozycji stojącej, napotkała szeroki uśmiech różowowłosego.
- To teraz możemy wrócić do treningu.
- Hai! – Dziewczynka wciągnęła do płuc powietrze unosząc ramiona w górę. - Gwiezdna Tarcza!
- Hitomi, poczekaj na mnie! – Pod już prawie całkowicie wytworzoną złotą kopułę wpadła Ayame.
                Tarcza po całkowitym uformowaniu przez chwilę pozostawała w bezruchu, w końcu jednak jej granicę mozolnie ruszyły do przodu pochłaniając coraz większy teren wokół siebie.
                Dragneel patrząc na trening swojej uczennicy nie uśmiechał się już. Mógłby przysiąc… Nie, on wiedział, że źródło energii magicznej dziewczynki było dużo mniejsze niż na początku. Wiedział z własnego doświadczenia, że trening, któremu poddał dziewczynkę powinien wzmocnić jej moc, ale zamiast tego stawała się coraz słabsza. Właściwie teraz chyba miała taką samą moc, co on w młodości, tylko trochę większe umiejętności. Mimo wszystko w dniu, gdy ją spotkał miała aż zbyt duże źródło magiczne, niż powinna mieć w tym wieku… Głowa już go bolała od tego myślenia! I tak powinien o wszystkim powiedzieć Lucy, a ona na pewno coś wymyśli, z resztą ja zawsze.
- Natsu?
- Co tam, Happy? – Różowowłosy automatycznie przywdział beztroski uśmiech i obrócił się do przyjaciela, jednak widząc wyraz jego twarzy natychmiast powrócił do wyrazu twarzy, który oddał jego aktualne emocje. Westchnął przenosząc z powrotem wzrok na złotą kopułę. –To wszystko jest zbyt skomplikowane.
                Happy również popatrzył na już rozwiewającą się tarczę. Ayame szczęśliwa przyjaciółkę, że poszerzyła swoją kopułę o prawie pół metra. Po chwili już coś sobie powiedziały i zaczęły się ganiać po całej łące. Chyba on i Natsu zbyt dużo już widzieli i przeżyli żeby być tak niewinne jak one.
- Ciekawe jak idzie Lucy – Powiedział wreszcie kotek zerkając na przyjaciela.
- Nie wiem, Happy, ale wiem, że jeżeli coś jej się stanie to dopadnę tamte Gwiezdne Duchy.
                Ręka Natsu zacisnęła się w pięść i na jej wierzchu pojawiły się ledwo widoczne płomienie. Miał ochotę przerwać tą całą sprawę z tymi nowymi Gwiezdnymi Duchami i nie pozwolić Heartfilii na podobne wygłupy, ale wiedział, że ona nie chciała żeby zawsze ją chroniono. Nienawidziła tego.
                Odetchnął i na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech, gdy przypomniał sobie jak zabawnie się złościła za każdym razem, gdy wlazł jej do mieszkania i grzebał w jej rzeczach. Płomienie zniknęły, a on sam zawołał młode członkinie Fairy Tail.

----------------------------------------------------------------

- Nie możesz wyłączyć tego cholerstwa?! – Warknął chłopak patrząc z pod kaptura na swoją towarzyszkę.
- Juvia ci mówiła, że już tego nie robi. Pogoda nie lubi jak się z nią igra, a Juvia i tak jej podpadła przez ciągniecie za sobą tego deszczu w przeszłości.
                Musieli dotrzeć do miasta oddalonego dzień drogi od miejsca przekazania przestępcy władzy jednemu z miast. Razem ustalili, że kilkogodzinną przerwę zrobią sobie dopiero tam po wykupieniu biletów na najbliższy pociąg do Magnolii, która zajmie im potencjalnie półtora dnia. Niestety kryminalistę udało im się dopaść dopiero niedaleko Morza Chmur znajdującego się po przeciwnej stronie Fiore niż Wyspa Tenro.
                - Po za tym, Gajeel-kun, nie chciałeś skorzystać z bryczki tamtych miłych ludzi. Juvia mówiła, że tak będzie lepiej. – Przypomniała chłopakowi, niebieskowłosa.
- Nie będę jeździł w jakiś rozpadających się skrzynkach – Warknął chłopak.
- A może za bardzo trzęsło dla wielkiego i złego Gajeela? Ale co tam Juvia wie…
                Widząc minę czarnowłosego, dziewczyna wybuchnęła śmiechem, któremu towarzyszył niezbyt dobrze ukrywany chichot Liliego.
                Po wyruszeniu z miasta zdążyła minąć ledwie godzina zanim nie lunęło i to dosłownie. Zupełnie jakby Matka Natura odkręciła kran zalewając całą północną część Fiore i rozprzestrzeniając się dalej. Co prawda w niektórych gazetach wspominali o deszczowym tygodniu, ale nikt nie spodziewał się czegoś takiego. Cała trójka miała ze sobą płaszcze, a Lockser jeszcze dodatkowo parasolkę, pod którą schroniła się z exceedem, ale to nie uchroniło ich przed przemoczeniem. Nikt nie zdawał sobie również sprawy, że dziewczyna odbija część kropel od siebie i towarzyszy, co niestety zbyt wiele nie dawało.
- Daleko jeszcze? – Spytał się Lili zwarzywszy na długość ich podróży. Już szli z dwadzieścia godzin.
- Jeśli się nie zgubiliśmy to za chwilę powinniśmy zobaczyć budynki… - Powiedział Redfox krzywiąc się niezbyt będąc zadowolonym opcją zgubienia się.
- Juvia nic nie widzi przez ten deszcz.
- Ty tutaj masz najlepszy wzrok, Gajeel – zauważył exceed.
- I myślisz, że widzę dużo lepiej? – Mruknął chłopak chyba mając ochotę skrzyżować ręce na piersi, ale powstrzymywał się tylko przez perspektywę jeszcze większego przemoczenia.
- Juvia w ciebie wierzy, Gajeel-kun! – Zawołała oznajmiła niebieskowłosa.
                Redfox widząc dwie pary pełnych nadziei oczu patrzących wprost na niego, tylko westchnął i spróbował dojrzeć cokolwiek przez tą ścianę deszczu. Mrugnął, gdy coś zamajaczyło w oddali i spróbował się temu przyjrzeć.
- Juvia, mogłabyś zrobić jakąś szczelinę przed nami?
- Hai!
                Dziewczyna podała parasolkę Liliemu i wykonała szybki gest jakby coś rozrywała. Woda pod wpływem jej magii natychmiast się cofnęła ukazując oczą Gajeela dwa budynki stojące dość blisko siebie. Zaraz potem szczelina zamknęła się dokładnie.
- Jeszcze dziesięć minut i będziemy na miejscu – Oznajmił chłopak zerkając na towarzyszy.
- Nareszcie! Juvia tak się cieszy!
- Wreszcie chwila snu.
                Redfox prychnął słysząc reakcję dziewczyny i exceeda, sam jednak podobnie. Dwadzieścia godzin marszu zrobiło swoje, a wcześniejsza walka była bardzo wyczerpująca. Powinien jednak posłuchać się Juvii i skorzystać z podwózki zaproponowanej przez tamtego faceta. Może udałoby mu się, choć trochę przespać w tej cholernej skrzynce.
- Wy poszukajcie jakiegoś hotelu, a Juvia pójdzie kupić bilety.
                Chłopcy po chwili wahania zgodzili się i razem ustalili, że Juvia poczeka na exceeda koło kasy na stacji, a ten zaprowadzi ją do hotelu gdzie wykupili miejsca. Zaraz potem rozeszli się wykonać swoje zadania.

----------------------------------------------------------------

                Delikatnie się poruszyła i aż jęknęła nadal czując jak jej ciało promienieje bólem, jednak to było nic w porównaniu z poprzednim. Lekko otworzyła oczy jednak wszystko wokół było rozmazane.
- Wreszcie się obudziłaś.
                Szybko przekręciła głowę szukając źródła głosu, musiała zamrugać kilka razy zanim udało jej się rozpoznać siedzącą przy niej postać.
- Musca… - Heartfilia odetchnęła z ulgą. – Co się stało?
- Udało ci się, Lucy. Brawo.
- Udało? – Spytała zdezorientowana dziewczyna patrząc pytająco na Gwiezdnego Ducha, a on w odpowiedzi tylko podniósł z ziemi i podał jej dość spore lustro.
                Lucy aż westchnęła ze zdziwienia. Jej włosy były teraz związane w wysoki kucyk, zamiast, dwóch które miała wcześniej. W uszach pojawiły się kolczyki z długimi, białymi piórami. Przeniosła wzrok na swoje ubranie tylko połowicznie widoczne w lustrze. Miała na sobie śnieżnobiałą bluzkę dużym kawałkiem odsłoniętych pleców i bez rękawów, białe legginsy wykończone na nogawkach piórami oraz balerinki w tym samym kolorze z czarnymi paseczkami na całym obwodzie. Obejrzała jeszcze w lusterku biały puch pokrywający jej ramiona jednak niebędący połączony z bluzką. Złapała za jedno piórko ciekawa, jakim cudem się trzyma i pociągnęła za nie. Sapnęła ze zdziwienia, gdy po mocnym pociągnięciu poczuła pieczenie w ramieniu.
- C-co to ma być?!
- Zdolność „pożyczania” swoich umiejętności mając tylko Gwiezdne Duchy Kryształowych Kluczy – Musca jakby to było coś zupełnie normalnego zaczęła wszystko wyjaśniać magini. - Ale tylko wybrani magowie po przejściu takiego samego treningu jak ty, są zdolni do korzystania z tego.
- Umiejętności? To znaczy… - Zaczęła Lucy domyślając się, co Mucha chciała jej przekazać.
- … że nie potrafisz walczyć i robić tych wszystkich sztuczek, których używałaś. Tak, w tym masz rację, jednak to wszystko podlega pod trochę inny system i tych zdolności nie dostała od Gwiezdnych Duchów. Z czasem zrozumiesz.
                Od dwóch tygodni słyszała tylko to jedno zdanie: „Z czasem zrozumiesz”. Jak na razie nawet nie próbowali jej niczego wytłumaczyć. Spiorunowała Ducha spojrzeniem, ale nie odezwała się nawet słowem znając odpowiedź, która padnie: „Następnym razem”. Ugh!!!
- Dobrze! Nic mi nie mów, ale potem nie dziw się, jeśli ktoś rozszarpie mnie na strzępy! – Wrzasnęła Heartfilia podrywając się z ziemi.
- Lucy! Uspokój się! Musisz zrozumieć, że…
- … Że i tak niczego się nie dowiem! – Przerwała jej dziewczyna. – Wiesz, co? Już nie chcę wiedzieć! Naucz mnie używać mocy Cygnus i daj wreszcie spokój!
- Jak sobie życzysz.  – Westchnęła Musca zaskakując blondynkę.
- Spróbuj przywołać do siebie magię jak wcześniej, ale tym razem sięgnij do swojego wnętrza i znajdź połączenie z Cygnus, rozumiesz?
- Tak.                               
                Lucy usiadła ze skrzyżowanymi nogami i rozpoczęła kolejne ćwiczenie. Może teraz pozwolono by jej na chwilę wytchnienia? Miała na to wielką nadzieję. Tak bardzo brakowało jej odpoczynku i przyjaciół z gildii. Musi się przyłożyć!

----------------------------------------------------------------

                Cholera. Cholera. Cholera. Cholera!
                Gdzie jest ta Lucy? Niestety chyba wiedziała, a to znaczyło, że jest bardzo, bardzo źle. Prawdopodobnie księga, którą znalazła została pominięta w czystkach, jakie miały miejsce siedemset lat temu. Przepadło wiele wiedzy magicznej, a i ta wiedza pochodziła z pewnego pamiętnika, który tylko cudem przetrwał.
                Nie potrafiła już dłużej czekać! Prawdopodobnie jej przyjaciółka jest gdzieś w okolicy Magnolii, jak nie na jej terenie, więc dość szybko powinna ją znaleźć.
                Wyjęła ze swojej podręcznej torby pomarańczowy kryształ, który przypominał połączone ze sobą podstawą ostrosłupy. W miejscu ich zetknięcia umieszczono pierścień, na którym umieszczono runy, ale nie tylko po zewnętrznej, ale i wewnętrznej części. Do jednego z końców kryształu prowadziło siedem srebrnych pasków odchodzących od pierścienia i także zawierających runy. Łączyły się tam i tworzyły małe kółeczko, do którego przyczepiono drobniutki i cieniutki, ale solidny łańcuszek. Tylko ona wiedziała, że jego pierścienie nie są podrapane tylko także przyozdobione runami.
                Zaraz po powrocie z wyspy Tenro zamówiła to cudo, ale odebrała go ledwie miesiąc temu. Była to misterna robota, wykonana dokładnie z jej życzeniami. Z trudem znalazła rodzinę zajmującą się prawdziwym wytwarzaniem magicznych przedmiotów, u których wiedza była przekazywana z pokolenia na pokolenie, dzięki czemu ich dzieła były najlepsze, choć nie najtańsze.
                Do jej dłoni powędrowała także miniatura mapy Magnolii i okolic licząca mniej więcej dwadzieścia na dwadzieścia centymetrów. Cały czas wyobrażając sobie Lucy, zawiesiła nad nią wahadełko, które najpierw tylko poruszało się raz w jedną, a raz w drugą stronę. Strach ścisnął już ją w żołądku zanim kryształ wreszcie drgnął i poderwał się w górę ciągnąc swoją właścicielkę na wschód.
- Mam nadzieję, że nie ugrzęzłaś w tym gównie zbyt głęboko – Mruknęła Levy chowając wszystko oprócz wahadełka, które wcisnęła do rękawa swojej bluzy (dzięki bogom był dzisiaj dość chłodny dzień), ale tak, aby mógł nadal wskazywać jej drogę poprzez ruch na jej dłoni.
                Natychmiast ruszyła w stronę wskazaną przez kryształ starając się nie zacząć biec, bo miała wtedy przykry zwyczaj potrącania przechodniów. Tak mała przypadłość. Przystanęła dopiero, gdy jej artefakt uspokoił się trochę nie próbując już wyrwać się z jej ręki, a jedynie dotrzeć do wyznaczonego przez McGarden miejsca. Od tego miejsca zaczęła cicho przesuwać się w stronę gdzie między drzewami dawało się dostrzec swego rodzaju pustkę zanim znowu pojawiały się kolejne drzewa. Levy skryta za dwoma iglastymi drzewami z rozłożystymi gałęziami przyglądała się dwóm postacią na niewielkiej polance porośniętej jedynie trawą. W jej głowie naraz pojawiły się wszystkie znane jej przekleństwa, które już czaiły się na końcu języka.
- Teraz musisz jedynie rozproszyć magię Cygnus i odesłać ją do jej klucza, chyba, że będziesz chciała, aby się tu pojawiła, gotowa? – Spytała się kobieta o ciemniejszej karnacji przystając obok Heartfilii.
- Hai.
                Levy widział jak blondynka nabiera powietrza i powoli je wypuszcza zaciskając dłonie w pięści. Jej ciało zaczęło delikatnie świecić złotym blaskiem, który po chwili całkowicie ją okrył. Po sekundzie, która dla niebieskowłosej trwała jak wieczność wreszcie poświata zniknęła odsłaniając Heartfilie w jej normalnym stroju.
- Na dzisiaj to już koniec. Jutro masz dzień wolny, a dopiero później Cygnus ustali nowe godziny treningów – Delikatny uśmiech ozdobił twarz czarnowłosej. – Świetnie się spisałaś.
                Duch zniknął, a niczego nieświadoma Lucy skierowała się w stronę niebieskowłosej. Jakby wiedziona przeczuciem obróciła głowę i spojrzała wprost na McGarden, która nawet nie drgnęła. Blondynka zamrugała z niedowierzenia.
- Levy-chan?
- Mistrz kazał mi się dowiedzieć czegoś o Białych Kluczach… - Dziewczyna pokręciła głową. – Ty wiesz, w co się wpakowałaś?
- Nie. – Odpowiedziała z grymasem niezadowolenia Heartfilia zdając sobie sprawę, że nie ma sensu nawet próbować oszukać Levy. Wiedziała już zbyt wiele.
- Tak myślałam – Przyznała Levy. – Czy wiesz, że tak naprawdę nie są to Białe Klucze a Kryształowe?
- Nie… - Lucy drgnęła nagle przypominając sobie drugą z wizji. To tam wspomniano o Kryształowej Bramie. – A może jednak tak… Powinnam się domyślić.
- Jakie klucze już zdobyłaś? Powinnaś mieć, co najmniej dwa duchy skoro z mocy jednego korzystałaś, a instrukcji drugiego słuchałaś. – Zauważyła McGarden na razie zajmując się suchymi faktami.
- Tylko dwa. Muchy i Łabędzia.
- Dobrze, a wiesz, chociaż coś o kolejnych z nich?
- Tylko, że będę musiała jeszcze zmierzyć się ze Smokiem.
- I nic więcej? – Dopytywała się dalej niebieskowłosa.
- Nic.
                Levy zamknęła oczy przypominając sobie kolejne linijki tekstu. Gdy spojrzała na Heartfilię w jej oczach pojawił się smutek, a z ust popłynęły słowa:
- „Siedem Kryształowych Duchów jest stałą liczbą otwierającą Smoczą Bramę. Pierwszy widzi przyszłość, a jego dusza drży ze strachu widząc te najgorsze. Drugi wędruje w czasie i przestrzeni obserwując i wspomagając. Trzeci jest Duchem Ziemi, stąpającym bezszelestnie po jej powierzchni. Czwarty jest Opiekunem Bramy, a także Drugim Kluczem. Piąty widzi najskrytsze myśli te złe i te dobre, ważąc serca napotkanych istot. Szósty jest Śmiercią, ale i Sędzią, dlatego okrywa swym całunem każdą chwilę Obserwowanych. Siódmy jest Wiecznym i Niezmiennym, po sam Kres…”
- Co to znaczy? Zaraz… „Pierwszy widzi przyszłość”, więc chodzi o Musce. „Drugi wędruje w czasie i przestrzeni”, to musi być Cygnus!
- Siódmym musi być Smok, tylko o nim mogli powiedzieć, że „jest Wiecznym i Niezmiennym”.
- Hm? Dlaczego? – Zdziwiła się Lucy. – Przecież wszystkie Duchy są nieśmiertelne.
- Nie te. Dla nich rok życia jest równy pięćdziesięciu naszym, ale też umierają, ponieważ kiedyś byli ludźmi. – Widząc zdumioną minę przyjaciółki rozejrzał się, a następnie złapała ją za rękę. – Nie powinnyśmy tu o tym rozmawiać, lepiej chodźmy do twojego domu.

----------------------------------------------------------------

                Spod półprzymkniętych powiek obserwowała miasto. Wszystko zaczyna się sypać, a jej przeszłość zdaje się powracać. Dowodem na to była ulewa tuż za oknem. Może jednak nie potrafiła od tego wszystkiego uciec? Może powinna…
- Juvia? Dlaczego nie śpisz? Nie jesteś zmęczona?
- Juvia nie może zasnąć. To nic, Lili-san.
                Exceed podleciał do dziewczyny i stanął obok niej na parapecie. Przyjrzał jej się jakby czegoś szukał, zanim odwrócił się do okna i powiedział cicho:
- Gajeel mówił mi o tym, co się stało w Phantom Lordzie i dlaczego tak bardzo chcieliście dopaść tamtego człowieka…
- Nie człowieka – Przerwała mu Lockser. – Tylko potwora…
- Tak… Masz rację.  – Przyznał kotek, ale kontynuował. – Wiem, że kiedyś ty i Gajeel byliście przyjaciółmi i wiem, dlaczego się od siebie oddaliliście, ale teraz jest inaczej, prawda? Teraz jesteście w śród przyjaciół.
- Długo Juvia i Gajeel-kun musieli ukrywać swoją przyjaźń – Dziewczyna westchnęła przenosząc wzrok po raz kolejny na ulewę za oknem. – To dla Juvii trudne.
- Dla niego też jest to trudne. Przez te dwa tygodnie zachowywał się inaczej niż zwykle, chociaż nadal był opryskliwy, niemiły, straszył napotkanych ludzi i nie cechowała go ani odrobina taktu… – Lockser uśmiechnęła się całkowicie zgadzając z exceedem. – …To jednak widać było, że cię szanuje i nieraz cię posłuchał, gdy coś mu kazałaś. Niewielu osobą udało się go do tego zmusić.
- Juvia wie, co należy powiedzieć – Niebieskowłosa zachichotała zerkając na Smoczego Zabójcę pochrapującego w drugim końcu pokoju.
                Ile to już razy, gdy mieli wspólną misję brali jeden pokój z dwoma osobnymi łóżkami, a czasem, gdy takich nie było to potrafili spać i na jednym, ale wtedy była prawdziwa wojna o pościel i miejsce. Pewnie nic by się nie zmieniło.
- Juvia, może nie powinienem o to prosić, ale już od dawna wiem, że on potrzebuje przyjaciela. – Uniósł łapkę wiedząc, że dziewczyna chce mu powiedzieć, że przecież on sam jest przyjacielem Gajeela. – Chodzi mi o kogoś znającego go w przeszłości. Prawdziwego go.
- Myślisz, że Gajeel-kun by tego chciał?- Lockser podkuliła nogi obejmując je i przyciągając jeszcze bliżej siebie. – Juvia nie chce go do niczego zmuszać.
- Może jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy, ale tak. On tego chce.  – Powiedział Lili pewny swojego.
- Dobrze Lili-kun, Juvia ci wierzy. – Dziewczyna wstała przeciągając się lekko. – Juvia jest już zmęczona, więc musi położyć się spać. Dobranoc.
- Dobranoc.

----------------------------------------------------------------

- …Czyli nie ma już drogi powrotu? – Lucy zacisnęła dłonie na kubku z gorącą herbatą. – Po dzisiejszym dniu, ugrzęzłam w tym na dobre?
- Przykro mi Lu-chan. Ale! Nie martw się! Poradzimy sobie, prawda? – Zawołała Levy z prawdziwą wiarą w oczach.
                Przez chwilę w oczach Heartfilii mieściły się całe pokłady niedowierzenia, lecz patrząc na entuzjastycznie nastawioną przyjaciółkę, która naprawdę wierzyła w szczęśliwe zaskoczenie, w jej sercu zakiełkowała nadzieja.
- Tak…
                Dziewczyny wymieniły się uśmiechami i jednocześnie zaczęły unosić kubki z gorącym naparem widząc tą pełno synchronizację parsknęły śmiechem zupełnie przeganiając poważną atmosferę.
- Wróciliśmy! Jak tam trening, Lucy? Dzisiaj skończyłaś dużo wcześniej – Do kuchni wszedł Natsu, który zauważając McGarden, zatrzymał się w pół kroku.
- Mogłam się domyślić, że powiedziałaś Natsu. W końcu to on pilnuje dziewczynek. A właśnie, gdzie Hitomi?
- Mama! Levy-san!
                W progu jak na zawołanie pojawiła się Hitomi z exceedami nad głową. Wtuliła się w kluczniczkę wylewając z siebie potok słów zakończony pytaniem czy McGarden może jej pokazać swój nowy pokój.
- Hai, hai. Potem porozmawiamy Lucy. – Rzuciła na odchodne niebieskowłosa znikając za drzwiami.
                Rozglądała się ciekawie po mieszkaniu Heartfilii nie mając jeszcze okazji go obejrzeć. Miała nieco poważniejsze sprawy na głowie. Po chwili Hitomi usadziła ją na swoim łóżku samej wdrapując się obok, ale ku zdziwieniu niebieskowłosej, fioletowooka położyła dłonie na kolanach siadając na piętach i pochylając się w jej stronę. Wyglądała przesłodko, gdy oceniającym wzrokiem przyglądała się gościowi.
- Gdzie chłopak powinien zabrać dziewczynę na randkę? – Spytała się wreszcie strącając Levy z tropu.
- Hę? Dlaczego się o to pytasz?
- Tak po prostu. Proszę powiedz Levy-san.
- No dobrze… - Zdziwiona McGarden zamknęła oczy i postukała się w brodę, a gdy znów pokazała swoje tęczówki w jej głowie było kilkanaście różnych pomysłów. – To zależy, jaki to chłopak i jaka to dziewczyna, ale mogą pójść do kina, albo jakiejś restauracji. Zwykły spacer czy wesołe miasteczko też jest dobre, ale jeśli chce zrobić coś bardziej twórczego to proponuje zabranie jej na piknik i to najlepiej w jakieś piękne miejsce z daleka od ludzi…
- Ten mi się podoba! – Przerwała jej Hitomi podrywając się z łóżka – Dziękuje Levy-san!
- Oh… Nie ma, za co.
- A teraz opowiedz mi o swojej magii? Jest taka ciekawa!
- Uh… No dobrze…

----------------------------------------------------------------

- Dlaczego byłaś zdenerwowana? – Spytał na wstępie Natsu słysząc, że Hitomi i Levy są na schodach. Exceedy ulotniły się gdzieś chwilę wcześniej.
- Zdenerwowana? Przecież…
- Przestań Lucy i po prostu powiedz, co się stało. Czuje, że byłaś zdenerwowana. – Dragneel dotknął swojego nosa. – Nadal go czuje.
- A to… Levy dowiedziała się trochę o tych Duchach z rozkazu mistrza, ale potem ci opowiem, dobrze?
                Natsu zamiast odpowiedzieć tylko się przytulił o dziewczyny chowając twarz w jej włosach i ciepłym oddechem łaskocząc ją po szyi. Ona też go objęła po prostu ciesząc się z jego obecności i wszelkiej pomocy, jaką oferował. Naprawdę kochała tego skończonego idiotę, a jeszcze rok temu marzyła o jakimś bogaczu z daleka, który zabrałby ją daleko stąd i tam żyliby długo i szczęśliwie. Zachichotała cicho.
- Coś się stało? – Mruknął Dragneel dmuchając w jej szyję.
- Nic, a nic.  Jestem po prostu szczęśliwa.
- To bardzo dobrze.
                Delikatnie musnął wargami miejsce, które podrażnił powietrzem, a następnie puścił zaczerwienioną dziewczynę samemu błyskając w jej stronę zazielonymi oczami. Przyjrzał się blondynce i ponownie podchodząc tuż przed nią pochylił się tak jakby chciał ją pocałować, a ona uniosła głowę lekko w górę, aby mu to ułatwić.
- Dziewczyny już schodzą. – Wyszeptał w jej usta odsuwając się z chichotem, gdy Heartfilia pokryła się czerwienią.
- Zrobiło się strasznie późno, Lu-chan – Levy pojawiła się w kuchni w asyście Smoczej Zabójczyni i exceedów. – Będę się już zbierać.
- Och, Levy-chan nie możesz zostać jeszcze chwilkę? – Zmartwiła się blondynka.
- Następnym razem wyskoczymy gdzieś na miasto i poobgadujemy chłopaków, dobrze?
- Jak to „poobgadujemy chłopaków” – Zainteresował się różowowłosy spoglądając to na jedną to na drugą, które zachichotały.
- Może cię odprowadzić kawałek? – Spytała się Lucy nie zamierzając odpowiadać na pytanie chłopaka.
- Nie, nie trzeba. Do zobaczenia Lu-chan!
- Do zobaczenia Levy-chan!
                Blondynka odprowadziła przyjaciółkę do drzwi i poczekała aż ta znacznie się oddali zanim znowu zamknęła drzwi.
- Lucy
- Co… - Przy niej staną Dragneel.
- Hm?
 to znaczy „poobgadujemy chłopaków”?

~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~

I napisałam + prawie zrobiłam nagłówek do tego bloga razem z nową nazwą. Cieszycie się? Bo ja tak. Co to tych „Księgi pisanych cieniem – zbór one-shotów”, cóż… Chce zrobić coś większego i dłuższego, co będzie mogło nawet już podpadać pod miano opowiadania. Każda z ksiąg opowie osobną historię osobnej pary, a wszystko umieszczone w zupełnie innym świecie niż nasze znane i kochane Fairy Tail.
Jednak muszę ten pomysł jeszcze przefiltrować i poważnie przy tym usiąść, co oznacza mniej czasu na pisanie rozdziałów.
Z resztą uprzedzam pytanie, „kiedy nowy rozdział”. Nie mam pojęcia. W ten weekend nie ma szans bym o nich nawet pomyślała, a teraz muszę trochę podgonić z nauką, bo zebrało się sporo jedynek (to nie moja wina, to nauczyciele robą zbyt dużo sprawdzianów!).

Więc Mata Ne!
Little Kriminal


*  Tak wiem, że dopiero, co zmieniłam nazwę na Fukuro, ale najpierw było: „Fajnie, fajnie”, a potem no cóż… Na tą chwilę Little Kryminal mi odpowiada, a co dalej? Zobaczymy.