czwartek, 28 marca 2013

Rozdział 9 - Wybór

W gildii Fairy Tail już od godziny było słychać jak dwie maginie krzyczą na swoich podopiecznych. Dzieci, które rzeczywiście zawiniły teraz siedziały cicho ze spuszczonymi głowami bojąc się nieuniknionej kary.
- Czy wy nie umiecie przewidzieć konsekwencji?! - Podczas tej kłótni okazało się, że Yosei ma bardzo donośny głos.
- Myśleliście, że nikt nie zauważy takiej walki?! Nie, bo przecież wy nie myśleliście! - Lucy wcale nie była gorsza w głośności wypowiadanych słów.
Heartfilia tak naprawdę najbardziej zła była na siebie. Gdyby była wtedy w gildii, nie doszłoby do tej bitwy. Była przerażona, gdy kilka minut po powrocie gildii wyczuła jednego z wrogich Gwiezdnych Duchów, który dotarł do Magnolii. Teraz wiedziała, że jest coraz bliżej i pewnie nie obejdzie się bez walki z nim. Postanowiła, że musi zmusić Hitomi, by została w gildii. Tylko jej przyjaciele byli w stanie obronić Hitomi. Serce jej się krajało na myśl, że będzie musiała użyć wszystkich dostępnych środków zniechęcających dziewczynkę do wyjścia z budynku, ale nie było czasu do stracenia. Musiała to zrobić.
- Hitomi, czy ty chcesz umrzeć? A może chcesz komuś coś udowodnić? Mnie? Natsu? Sobie? - Jej głos przestał być głośny, bo Lucy była już zmęczona i nie zamierzała krzyczeć, ale widziała po wyrazie twarzy dziewczynki, że ta wolała, gdy Heartfilia nie mówiła takim spokojnym               tonem. - Potężną magią wzywasz pożętych wrogów. Ja nie mam siły na nieustanną walkę. Wrócę tu wieczorem, a ty zastanów się czy na pewno chcesz ze mną zostać. Możesz zacząć się martwić dopiero wtedy, gdy nie wrócę po zachodzie słońca. Teraz do zobaczenia.
Ponieważ podczas krzyków stała przy barze to teraz musiała przejść przez środek oniemiałych członków gildii. Dopiero, gdy minęła drzwi Fairy Tail zdała sobie sprawę, że to, co zrobił nie było dla niej normalne. Gdyby zachowała się jak zwykle to najpewniej dałaby Smoczej Zabójczyni kare i wszyscy zapomnieliby o tym incydencie, ale teraz... Jak wróci będzie musiała im wszystko wytłumaczyć.
Dopiero teraz zorientowała się, dotarła do jednego z parków w Magnolii. Jednak jedyną niepokojąca rzeczą była nienaturalna cisza. Nie przewidziała tylko jednego. Gwiezdny Duch stał się dla niej niewyczuwalny, przez co nie wiedziała nawet skąd padł cios. Straciła przytomność.

----------------------------------------------

Co się stało? Gdzie jest? Umarła? Nie, jeszcze nie, ale co to za miejsce? Ostatnie, co pamięta to uderzenie w głowę... Dlaczego jej powieki są takie ciężkie?
- Lucy... Lucy, otwórz oczy - miły głos przedarł się przez ciemność.
- Kim jesteś? Co się stało? - Heartfilii udało się wreszcie uchylić powieki.
- Nazywam się Musca. Gwiezdny Duch Musca. Jesteśmy w twojej podświadomości i rozpoczęła się twoja druga próba. Jesteś gotowa? - Lucy, choć jeszcze trochę zdezorientowana spojrzała na kobietę. Gdzieś już słyszała to imię, ale nie potrafiła sobie przypomnieć gdzie dokładnie.
Gwiezdny Duch miał ciemną skórę i czarne włosy. Czekoladowe oczy Muscy pokazywały jej wielką wiedzę i jeszcze większą ilość doświadczenia. Czerwona suknia i piękny szal dodawały jej wdzięku, ale i nie zakrywały licznych srebrnych tatuaży rozchodzących się po całym ciele.
Miejsce, w którym się znajdowały było otoczone tak gęstą mgłą, że dziewczyny ledwo się widziały. - Choć za mną - Musca podała leżącej Lucy rękę i pomogła jej wstać. Nagle mgła zaczęła się zmniejszać. Powoli ukazując dwa wielkie lustra. Obydwa miały złoconą ramę ozdobioną licznymi zawiasami. - Co to jest? - Lucy przejrzała się przedmiotom.- Dzięki tym lustrom będę mogła stwierdzić czy jesteś godna mojego klucza. - Dobrze, zaczynajmy. Tafla szkła przybrała barwę płynnego srebra i w jej wnętrzu zaczęły pojawiać się obrazy.- Podejdź bliżej - kobieta zachęciła blondynkę gestem ręki.
Tafla znajdująca się po lewej stronie nagle przybrała barwę płynnego srebra. Minęło może kilka sekund, gdy wreszcie zaczęły wypływać obrazy. Pierwszy, który wreszcie zaczął nabierać barw przedstawiał małą jasnowłosą dziewczynkę, której włosy delikatnie otulały jej drobne ciało. Piękna, prosta sukienka sięgała jej do kostek i konstatowała z ciemną skrzynką, w której leżała. Z trumną. Obraz powoli się wyostrzając pokazał tłum żałobników. Czterej mężczyźni podnieśli sarkofag i sceneria się zmieniła. Teraz magowie z Fairy Tail patrzyli jak ciało małej Hitomi jest składane do grobu. Gdy trumna dotknęła ziemi, tłum rozstąpił się ukazując młodą kobietę prowadzoną przez chłopaka, który był w tym samym wieku. Na ich palcach błyszczały złote obrączki, a kobieta trzymała się lekko za wielki brzuch wskazujący, że niedługo będzie rodzić. Lucy i Natsu w lustrze mieli dwa bukiety fioletowych kwiatów, które wrzucili na trumnę ich zmarłej podopiecznej. Dziewczyna nagle upadła na kolana głośno płacząc. Chłopak tylko ją przytulił. Z tłumu zaczęły wychodzić poszczególne osoby i składać inne kwiaty.
Lucy nie mogła już na to patrzeć. Skuliła się zasłaniając twarz rękami i czując pierwsze łzy spływające z jej oczu. Bała się, co jeszcze złego, by zobaczyła.
- Spójrz na lustro. To jest twoja próba i nie możesz jej przerwać - Musca przywołała blondynkę do porządku.
- Dobrze - szept złotowłosej był cichy, a głos niepewny, ale spojrzał posłusznie.
Smutna sceneria już dawno minęła. Teraz w tafli widać była grupkę około dwunastoletnich dzieci. Nagle troje z nich oderwało się od grupy biegnąc do wchodzących do gildii dorosłych.
- Mama! Tata! - Krzyczały wtulając się w złotowłosą kobietę i różowowłosego mężczyznę.
Najstarsza z nich miała różowe włosy i brązowe oczy migoczące psotnymi iskierkami. Pokazała swojemu ojcu jak wokół jej ręki tańczą płomienie w barwie czerwieni, pamarańczu i złota. Chłopiec, nie wiele młodszy od siostry, wyglądał jak malutki Natsu. Razem ze swoją najmłodszą siostrą, która wyglądała jak kopia swojej matki, opowiadał coś zawzięcie Lucy.
- Czy to nie słynne małżeństwo Dragneel wreszcie powróciło? Jak misja? - Pomarańczowo włosy chłopak podszedł do szczęśliwej rodzinki.
- Yo Kaze! Misja mogłaby być trochę trudniejsza, ale było wesoło - potomek smoka uśmiechnął się szeroko.
- Jasne płomyczku! Pewnie Lucy wszystkich załatwiła, a ty tylko umierałeś w jakimś pociągu na chorobę lokomocyjną! - Czarnowłosy mężczyzna, który siedział w bieliźnie i drażnił się z Natsu, to na pewno był Gray.
- Doigrałeś się mrożonko!
Walka, tak codzienna dla Fairy Tail, rozpoczęła się na nowo i trwała do chwili aż obraz znowu zmienił się w płynne srebro.
Hearfilia jeszcze chwilę wpatrywała się w taflę lustra aż stało się ono matowe. Nie wiedziała, co czuć. Była przerażona i zrozpaczona śmiercią Hitomi. Tylko, że... Zawsze marzyła o mężu i dzieciach, ale dopiero od niedawna zdarzały jej się myśli o Dragneelu w tej roli. Co to było? - Pytała siebie - Czy to jest... Przyszłość... PRZYSZŁOŚĆ! Magia Muscy polega na zaglądaniu w przyszłość!
- Masz rację, ale teraz popatrz w drugie lustro. To jeszcze nie koniec próby - Lucy mogłaby przysiądz, że Gwiezdny Duch czyta jej w myślach, ale posłusznie spojrzała na drugą, srebrną tafle z już pojawiającymi się obrazami.
Lustro pokazało pole przerażającej bitwy. Drzewa wyrwane z korzeniami zostały roztrzaskane i rozrzucone dookoła wielkiego krateru. Wszędzie była krew. Na każdej gałązce, ocalałym listku, strzępku ubrania. Najwięcej jej jednak było we wcześniej wspomnianym kraterze i było jej coraz więcej. Wypływała ze zmasakrowanej kobiety brudząc sukienkę łkającej dziewczynki leżącej na jej piersi.
- Mamusiu, nie zostawiaj mnie... Proszę mamusi... Nie zostawiaj... - Dziecko powtarzało te kilka słów jakby miało to pomóc umierającej i wyleczyć jej wszystkie śmiertelne rany.
- Zawsze... będę... przy... tobie... tylko... nie... będziesz... mnie... widzieć... - Kobieta ledwo wyksztusiła te kilka słów.
Na pierwszy żut oka już widać było, że nawet natychmiastowa pomoc nie zda się na nic. Jej ciało było zranione w każdym możliwym miejscu. Tam gdzie powinien być żołądek, teraz ziała krwawa pustka. Lewa ręka dziewczyny leżała kilka metrów dalej tuż obok jednego z jej uszu. Z niektórych miejsc na jej ciele zostały wyrwane kawałki skóry razem z mięśniami. Cały ten obrazek pokazywał, że kobieta nie umarła jeszcze tylko dzięki swojej woli.
- Natsu... się... tobą... zaopiekuję... Pożegnaj... go... ode... mnie... Jego... i... resztę... gildii... Niech... będą... szczęśliwi... - Słowa stawały się coraz cichsze, a przerwy między nimi coraz dłuższe.
- Mamusiu...
- Zostało... mi... jeszcze... tylko... jedna... rzecz... do... zrobienia... - Widać było, że po tych słowach zebrała resztkę magii i siły na ostatnie zdanie. - Otwórz się Kryształowa Bramo!
Gwiezdny mag został otoczony przez złote światło, które uniosło go lekko nad ziemię. Wszystko, co kiedyś należo do niej, w tym krew i oderwane kawałki ciała, teraz zostało zmienione w złoty pył. Resztka ciała kobiety też powoli zaczęła przemieniać się w magię i wznosić w stronę nieba.
- Żegnaj... - Szept kobiety był cichy, przeznaczony tylko dla uszu jej ukochanego dziecka.
Obraz zaczął się zmieniać, ale można było jeszcze zobaczyć jak magini zniknęła całkowicie, a magia wcześniej odebrana Hitomi, teraz zostaje jej zwrócona.
Lustro pokazało szybko przemijające obrazy grobu postawionego dla zmarłej. Z każdym rokiem odwiedzających go było coraz mniej aż została tylko jedna piękna dziewczyna.
Jej długimi blond włosami bawił się wiatr. Fioletowa sukienka sięgała jej do kolan i była tylko o kilka odcieni ciemniejsza od oczu.
- Mamusiu nie uwierzysz! Kaze mi się oświadczył! Za miesiąc ma się odbyć ślub, bo później będzie widać m brzuszek - delikatnie pogładziła miejsce gdzie pojawiło się nowe życie. - Córka Lissany Dragneel będzie niosła nam obrączki, ale trochę się boję, że je pogubi. Odkąd smoki powróciły na ziemię i postanowiły wychować dzieci Smoczych Zabójców, Lili stała się strasznie niezdarna i ciągle chodzi z głową w chmurach. Nie rozumiem... - Dziewczyna przerwała swój monolog w połowie nasłuchując, ale po chwili na jej ustach pojawił się ogromny uśmiech. - To Kaze mnie woła. Później przyjdę i opowiem ci resztę. Do widzenia mamusiu.
Dziewczyna odbiegła, ale na jej miejscu pozostała malutka świetlista kuleczka. Po kilku sekundach ruszyła w ślad za Smoczą Zabójczynią.
- Co to było? Te światełko - spytała się Lucy po zmatowieniu lustra.
- To byłaś ty. Chociaż twoje ciało umarło to twoja dusza pozostała strażnikiem i będzie nim aż do śmierci Hitomi. Dopiero później będziesz mogła opuścić ziemię - wyjaśniła Musca. - Teraz czas na twoją próbę. Jak już wiesz lustra pokazały ci dwie wersję przyszłości. W jednej spełniają się wszystkie twoje marzenia, ale Hitomi umiera. W drugiej umierasz oddając życie za twoją córkę i z czasem tylko ona o tobie pamięta jednak ty mimo tego pomagasz w spełnieniu marzeń innych członków gildii na przykład sprowadzając smoki z powrotem na ziemię.
- Już wybrałam - zaraz po zakończeniu wyjaśnień, Lucy bez zastanowienia wiedziała, co będzie dla niej najlepsze.
- Jesteś pewna?
- Hai.
- Dotknij, więc odpowiedniego lustra - mówiąc to Musca zachęciła ją ruchem ręki.
Hearfilia nie wahała się. Szybkim krokiem podeszła do luster z postanowieniem, że nie pozwoli sobie na śmierć. Nie zamierzała zostawić Hitomi jak to zrobiła jej smoczyca, ale nie pozwoli też żeby ona sama umarła. Dotyk ramy prawego lustra i cichy głos Gwiezdnego Ducha to ostatnie, co zapamiętała przed nadejściem ciemności.

~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~

Na początku chciałabym przeprosić wszystkich za moją nieobecność. Rozdział miał się pojawić w niedzielę i nie być taki beznadziejny, ale niestety nie udało mi się. Musicie wiedzieć, że wasza Ani-chan miała niedawno kolejną wiosnę życia za sobą i spędziła ją najpierw na powrocie ze zjazdu hufca, a później na porządkach w pokoju (wspaniały dzień nie ma, co) no i na końcu dostała szlaban na komputer do czasu aż wszystko w jej pokoju będzie błyszczeć, ale nie jest źle.

Chciałabym podziękować również z nominację do The Versatile Blogger Award. Dziękuję Yuna! Dziękuję Aya-chan! Niedługo dodam odpowiednią zakładkę.

Z okazji tych niedawnych i nieszczęsnych urodzin przed chwilą postanowiłam, że zmienię szablon i tytuł bloga może jeszcze w najbliższym czasie. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Do usłyszenia!

sobota, 16 marca 2013

Gomenasai!

Gomenasai! Zawieszam bloga na dwa tygodnie. Możecie mnie zabić, torturować itp. ale ostatnio tyle się u mnie w domu dzieje że nie mam czasu na wymyślanie kolejnych rozdziałów. Może uda mi się wstawić coś wcześniej, ale nic nigdy nie wiadomo.

Jeszcze raz gomenasai!
Ani~chan

piątek, 8 marca 2013

Z okazji Dnia Kobiet

Ciemne pomieszczenie i nerwowe szepty dziewczyn tu siedzących. Po chwili na wielką scenę przed dziewczynami kieruje się snop światła ukazując brązowowłosą dziewczynę o niebieskich oczach.
- Witajcie kochane! Zanim tu przyszłam spotkałam kilka osób które chcą nam coś powiedzieć. Zapraszam ich teraz na scenę!
Po kilku sekundach braku reakcji dziewczyna znika za sceną. Słychać odgłosy szarpaniny i Ani-chan wraca ciągnąc za ogon Happiego.
- Przepraszam za drobne problemy techniczne. Oto nasz przedstawiciel płci męskiej! Wielkie brawa dla Happiego! - widownia klaszcze.

- Najwięcej witaminy mają
polskie dziewczyny.
I to jest prawda, to jest fakt,
dziewczęcy urok, wdzięk i takt.

Kotek skończył mówić i spojrzał z wyrzutem na blogerkę - Jesteś okrutna.
- Brawami podziękujmy naszemu niebieskiemu exceedowi! - mówiąc to Ani-chan wykopuje kota ze sceny. - A teraz zapraszamy Liliego!
Czarny exceed pojawia się obok niebieskookiej.

-Dzień Kobiet - jak inne dni od święta,
wymuszają właśnie na nich,
by chatka była sprzątnięta,
i uśmiech gościł na twarzy.
By taką była Panią piękną,
jak znany obraz na wystawie
a kobieta od święta, o spokoju tylko marzy.
Z widowni zaczęły nadlatywać kwiaty. Kot uśmiechnął się i wrócił za kulisy, a jego miejsce zajął młody mag ognia.
- Powitajmy Romeo!

-Życzę Ci abyś odnalazła: w ciszy swoje myśli i marzenia,
w bliskich Ci osobach siłę i piękno stworzenia,
w otaczającym świecie radość istnienia,
w kolorach, smakach i zapachach wielkość natchnienia,
a w sobie miłość.
- Dziękuję Romeo - tym razem na scenę wchodzą Jet i Droy.

-Marzec pięknie się wystroił,
W kole między dziećmi stoi
I gromadkę uśmiechniętą
Pyta: jakie dzisiaj święto?...

Zapamiętaj sobie - dzisiaj jest DZIEŃ KOBIET!

Marzec wyjął grosik srebrny,
Teraz będzie mu potrzebny.
Do kwiaciarni marzec pobiegł,
Kupić bukiet na święto kobiet.


- Dziękujemy chłopcą z Shadow Gear! Teraz natomiast zap... - huk przerwał dziewczynie, a po chwili na scenie pojawili się najbardziej wojowniczy chłopcy z gildii w składzie: Natsu, Gray, Gajeel, Elfman, Laxus i Max.
- Impreza! - Mistrz gildii pojawił się niewiadomo skąd.

Widownia oszalała. Duża część rzuciła się do walki, a reszta dobrała się do beczek z winem, które przyniosły Cana i Erza. Ktoś przyniósł bar, którym stanęła Mira.
- Nie ruszaj tego! To nie jest jedzenie! Zostaw dekorację! - autorka próbowała powstrzymać chaos, ale po kilku minutach dała sobie spokój.
- Korzystając z okazji ja też chcę złożyć wam wszystkim życzenia z okazji naszego święta! Mam nadzieje, że spełnią się wszystkie wasze marzenia i zachcianki. Dużo róż, serduszek i czekoladek oraz żeby to wszystko nie poszło w tyłek! Żegna was Ani-chan!

wtorek, 5 marca 2013

Rozdział 8 - Pierwszy rywal

Na pozostałościach śniegu nadal było można dostrzec ślady krwi. Drzewo, które tu rosło zostało "ozdobione" przez liczne ślady pozostawione przez ostrą broń. Dookoła porozrzucane były liczne gałęzie z rosnących niedaleko, połamanych krzewów i kawałeczki materiałów z kilkoma czerwonymi plamami. Śmiało było można stwierdzić, że poprzednia walka, która się tu rozegrała była zacienia i krwawa.
- Skąd te zniszczenia? - pomarańczowowłosy dziewięciolatek rozejrzał się ciekawie.
Rówieśniczka chłopaka spojrzała na niego z wyższością czując satysfakcję ze znajomości wydarzeń, które miały tu miejsce przed kilkoma dniami. Korzystała z każdej okazji by wywyższyć się swoją wiedzą, bo w końcu był jej przeciwnikiem.
- A to... - Hitomi specjalnie zawiesiła głos. - To tylko moja mama zrobiła z przeciwnika mielone.
Chłopak popatrzył na dziewczynę zaskoczony, ale po chwili głośno się roześmiał i złapał za brzuch. Przez jego zachowanie na czole młodej magini pojawiła się pulsująca żyłka. Tylko dzięki zasadą których została nauczona zielonooki jeszcze stał.
- No oczywiście! Pobiła kogoś patelnią za kradzież ciasteczek? - zadrwił chłopak nadal nie mogąc przestać się śmiać, aż łzy zaczęły mu płynąć z oczu.
- Nie! Udowodnię ci to! - krzyknęła dziewczynka, gdy chłopiec przestał się śmiać i otarł swoje patrzałki. - Udowodnię ci wygrywając z tobą... eee... - próbowała sobie przypomnieć imię młodego maga.
- Jestem Kaze! Jak moja magia! (Kaze = wiatr [jap.]) - przyjął dumną postawę, a dookoła niego zawirował delikatny podmuch targając przy tym włosy.
Smoczyca nauczyła dziewczynkę jak powinna rozpoczynać pojedynek. Po pierwsze należało znać imię przeciwnika. Po drugie samemu się przedstawić. Po trzecie i najważniejsze, zmieść go z powierzchni ziemi, a potem podziękować za walkę.
- Więc Kaze nazywam się Hitomi! -uśmiechnęła się szeroko. - Zapamiętaj to, bo od dziś jestem twoją największą rywalką! - Kąciki jej ust już przestały unosić się ku górze i jej mina szybko zmieniła się na bardziej zaciętą, a w oczach pojawiło się wyzwanie. Był jej pierwszym, prawdziwym przeciwnikiem dlatego nie zamierzała przegrać. Postanowiła udowodnić, że jej tak silna jak Natsu-sensai i jej mama.
- Z łatwością cię pokonam! - mówiąc to chłopak naciągnął kaptur na pomarańczowe włosy.
W jego oczach widać było rozbawienie, a usta wygięły się ku górze. Całą swoją postawą pokazywał, że nie uważa swojej przeciwniczki za wyzwanie tym samym dając jej jeszcze większą motywację do walki. Była podekscytowana walką, a w myślach już pojawiło się zdanie "Ale się napaliłam". Wreszcie zrozumiała dlaczego jej sensai ciągle tak mówi.
- Koniec rozmów. Gotowi do walki? - stojąca do tej pory z boku kotka weszła pomiędzy dzieci i poczekała aż pokiwają głową i odsuną się od siebie na wymaganą zwykle odległość (nie wiem jaką, ale chyba jakaś musi być dop. aut.). - Na mój znak zaczniecie - Jeszcze raz poczekała na potwierdzenie. - Start! - Z tym słowem szybko rozwinęła skrzydła i uciekła na jakieś drzewo pewnie po to, by mieć lepszy widok na pole bitwy.
Dziewczynka zaczęła od zebrania w sobie jak największej ilości magii i poczekała chwilę na ruch przeciwnika. On jednak nie wyglądał jakby chciał zaatakować pierwszy, więc pewna swojej wygranej rozpoczęła walkę.
- Gwiezdny bicz! - dzięki jednemu z jej specjalnych ataków utworzyła w ręce złotą linę która oplotła nadgarstek zielonookiego. Była pewna, że za chwilę będzie po wszystkim.
- Wietrzne tworzenie: łańcuch! - do otwartej, skrępowanej dłoni Kaze przyłożył zaciśniętą pięść.
Przed nim pojawiła się tarcza i w stroną Smoczej Zabójczyni pomknął cienki sznur szybko wirującego wiatru. Nie zdążyła nawet mrugnąć, a już poczuła silne uderzenie w brzuch. Odrzuciło ją do tyło na parę metrów, ale przez chwilę nie mogła się ruszyć, bo ból jaki czuła był naprawdę okropny.
- Wietrzne tworzenie: rękawicę! - Hitomi usłyszała tylko szybkie kroki chłopca zbliżającego się w jej stronę.
Przez to straszne uczucie skoncentrowane na podbrzuszu, Gwiezdny Magini nie mogła się ruszyć. Jednak zanim chłopiec do niej dotarł, ona sama zdążyła przypomnieć sobie pewne zaklęcie. Widziała jak kiedyś smoczyca go ćwiczyła.
- Gwiezdna tarcza! - nie wiedziała czy zadziała, ale to była jej ostatnia deska ratunku.
Złote światło zamknęło ją w dużej kopuli. Usłyszała jak jej przeciwnik odbija się od tarczy. Ból powoli mijał, więc spróbował usiąść. Gdy wreszcie się to udało miała chwilę do zastanowienia się nad kolejnym ruchem. Po chwili zdecydowała się jeszcze raz zaatakować Gwiezdnym Biczem.
- Hahaha! Teraz się chowasz? - roześmiał się pomarańczowowłosy i Smocza Zabójczyni znowu usłyszała uderzenie w kopułę tym razem tuż przed sobą.
- Nie, ale dziękuje za podpowiedź gdzie stoisz! - krzyknęła opuszczając tarczę i atakując złotą liną stworzoną z jej magii.
Tym razem nie miała zamiaru popełniać tego samego błędu. Bicz związał z sobą oba nadgarstki nie dając im możliwości ruchu. Złośliwy uśmiech pojawił się na jej ustach i z całej siły pociągnęła linę przewracając tym samym chłopaka.
- Chcesz tak grać? Ciekawe jak ci się to uda w powietrzu! - chłopiec podniósł się z ziemi, a właściwie wzniósł się nad nią.
Był już ponad koronami drzew  i pomimo największych chęci musiała go puścić, bo nogi  zaczęły się jej odrywać. Nie mogła pozwolić sobie na brak możliwości ataku i obrony. Odskoczyła kilka kroków do tyłu i posłała Kaze mordercze spojrzenie. Nie wiedziała jak walczyć z kimś kto lata. Podczas treningów jakie do tej pory miała, uczyła się przywoływać gwiezdne duch i wykonywać proste zaklęcia. To pierwsze odpadało, a z drugiej opcji nie mogła skorzystać, bo nic by to nie dało. Naszła ją myśl co zrobiłby Natsu-sensai.
- Uciekasz przed dziewczyną? Nie wiedziałam że jesteś taki słaby! - odpowiedź na to co zrobiłby Salamander była prosta, sprowokowałby przeciwnika.
- Nie uciekam! Koniec zabawy, bo teraz walczymy na poważnie! Radzę ci uciekać! Tornado! - zielonooki wrócił na ziemię, a przed nim utworzył się ogromny wir powietrza.
- Ryk Gwiezdnego Smoka! - z ust Hitomi wyskoczyły wielkie promienie złotego światła.
Tuż przed zderzeniem obu tych potężnych magii pomiędzy nimi pojawiła się błękitna tarcza na tyle duża, że pochłonęła oba zaklęcia.
- Czy wyście zwariowali?! Chcecie się zabić czy zniszczyć Magnolię?! - niebieskowłosa dziewczyna pojawiła się jakby znikąd i złapała dzieci za kaptury.
- O Cygnus! Jak tam zdrowie? Wyleczyłaś się już po ostatniej walce z mamą? - niewinna mina złotowłosej i jej przymilne słowa nie zgasiły gniewu Gwiezdnego Ducha i Hitomi dobrze o tym wiedziała.
- Ciekawa jestem czy twoja matka zareaguje tak samo spokojnie jak ja! To się tyczy też ciebie młodzieńcze! Twoja siostra też nie będzie zadowolona! - nic więcej nie mówiąc użyła swojej magii.
To trwało tylko sekundę, ale Hitomi widziała wszystko doskonale. Złote światło otoczyło ich ze wszystkich stron. Teraz było inaczej niż w złotej kopuli. Gwiezdna magia dotykała delikatnie jej skóry wywołując przyjemne dreszcze. Jasne światło nie drażniło oczu Gwiezdnej Zabójczyni, a wręcz dawało poczucie siły i bezpieczeństwa. Nie mogła się powstrzymać i zjadła strzępek tej magii.
Po chwili wszystko zniknęło i razem znaleźli się w gildii Fairy Tail tuż przed trzema zaskoczonymi dorosłymi.
- Chyba będziecie musieli z nimi porządnie porozmawiać - Duch Łabędzia odstawił dzieci na ziemię i popchnął w stronę magów.

----------------------------------------------

(Godzinę wcześniej u Lucy i Natsu)

 Blondynka ciągnęła za sobą różowłosego chłopaka streszczając mu szybko ostatnie wydarzenia. Nie pominęła nawet swoich wszystkich obaw. Na końcu poprosiła o pomoc przy remoncie nowego lokum na co oczywiście dostała twierdzącą. Wreszcie Lucy zwolniła i dla odmiany przytuliła się do ramienia Salamandra. Już spacerowym krokiem doszli do niedawno kupionego przez dziewczynę budynku.
 - Jak myślisz Hitomi i Ayame się ucieszą? - spytała Heartfilia otwierając drzwi do ładnego zielonego domku.
- Tak! Teraz łatwiej mi będzie wchodzić przez okno! - Natsu uśmiechnął się szeroko.
- Baka! - z udawaną złością uderzyła delikatnie chłopaka w ramię.
Lucy uwielbiała te chwilę które mogli spędzić tylko we dwoje. Od czasu treningu na wyspie przyzwyczaiła się że chłopak zawsze jest gdzieś niedaleko i nawet ucieszyła się na wiadomość że nadal będzie chciał ją odwiedzać.
- Jesteś okrutna! - Natsu zrobił minę zbitego psa i zaczął masować ramię. - Nie wiem jak Hitomi z tobą wytrzyma. - znowu szeroko się uśmiechnął pokazując kły.
- Niech ja cię tylko dorwę! Odechcę ci się takich komentarzy! - chłopak zaczął uciekać przed złą dziewczyną.
Cały dom był miejscem gonitwy. Na początku z holu wpadli do kuchni, która znajdowała się po prawej stronie budynku. Była  wyposażona. Mignęła jej  tam lodówka, kuchenka, zlew, kilka szafek i stół z krzesłami, ale zaraz potem trafili do salonu który znajdował się po drugiej stronie holu. Nic jednak tam nie stało, ale nie wiadomo kiedy minął ją chłopak i już biegł po schodach na piętro. Docierając na górę i przebiegając obok najbliższych drzwi po lewej stronie zobaczyła dużą wannę, więc tam musiała być jedna z łazienek. Kawałek szalika mignął jej jednak w jedynych drzwiach po prawej stronie. Gdy wreszcie tam dotarła Natsu próbował otworzyć okna, ale gdy zobaczył Lucy dziwnym sposobem przeskoczył obok niej i uciekł do ostatniego niezwiedzonego przez nich pokoju. Dziewczyna oczywiście jak najszybciej ruszyła za nim, ale nie zdążyła się zatrzymać więc oboje wylądowali na stojącym tam łóżku.
- Teraz mi nie uciekniesz! - Heartfilia spojrzała z wyższością w oczy Salamandra.

Dopiero po chwili zorientowała się w jakiej są pozycji. Leżała na jego piersi trzymając się jego ramion, a ich twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Czuła jego szybszy oddech i widziała zielone iskierki pojawiające się na czarnych tęczówkach. Wiedziała, że jej policzki lekko się zaróżowiły. To było silniejsze od nich. Powoli ich usta zbliżyły się, by w końcu złączyć w pocałunku. Chociaż to był dopiero trzeci raz obydwoje wiedzieli co mają robić. Delikatne ruchy bardzo szybko przeradzały się w namiętne. Natsu przeturlał się z Lucy tak, że teraz to on wisiał nad nią. Dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyję i podciągnęła się tak, by być jeszcze bliżej niego. Pożądanie odbierało jej świadomość tego co się dzieję. Dla niej istniał tylko jej ukochany. Nie wiedziała nawet kiedy ale teraz nie leżeli, a siedzieli. Rękami nadal oplatała szyję chłopaka, ale tym razem on też przyciągnął ją bliżej siebie. Gdy spojrzenia Lucy i Natsu się skrzyżowały powoli zaczęli zwalniać tępo pocałunku. Pocałunki na powrót stawały się coraz delikatniejsze, aż ich usta wreszcie się od siebie oderwały. Obydwoje dyszeli ciężko, ale nadal się od siebie nie odsunęli.
- Kocham cię Natsu - szepnęła Heartfilia.
- Kocham cię Luce - odpowiedział Dragneel.
- Musimy iść wiesz? - mimo swoich słów dziewczyna nadal nie zamierzała póścić chłopaka.
- Naprawdę musimy? Mnie tu jest dobrze.
Słowa Salamandra wywołały cichy śmiech zakochanych, ale dopiero po kilku minutach w końcu wstali z łóżka i wyszli z budynku.
- Może jednak powinniśmy im powiedzieć? - spytała cicho Lucy, gdy wyszli na główną ulicę trzymając się za ręce.
- Co powiedzieć? Komu? - spytał Natsu gasząc jej nieśmiałą nadzieję że jednak nie usłyszy.
- No... O nas... Reszcie gildii... - zaczerwieniła się lekko.
Spojrzał w piękne bezchmurne niebo. Wyglądał jakby naprawdę się nad tym zastanawiał ( "Natsu" i "zastanawiał"?! O.O dop. aut.). Po chwili spojrzał jednak na nią i dał jej szybkiego całusa, a potem szeroko się uśmiechnął.
- Jak chcesz! To pewnie ciebie będą najbardziej torturować, bo ja zawsze mogę uciec dzięki Happiemu - mrugnął do niej i się roześmiał.
- I nie zabrałbyś mnie? - udało jej się wymusić płaczliwy ton głosu dzięki któremu przestał mieć taki dobry humor. - Co z ciebie za chłopak?!
Udałam obrażoną i zwiększyłam szybkość stawiania kroków. Puściłam jeszcze jego rękę, by wypadło wiarygodniej.
- Hej Luce! Przepraszam! Poczekaj! - uśmiechnęła się pod nosem na myśl że jednak nie wyszłam z wprawy i nadal jestem świetną aktorką.
- Nie udawaj, że jest ci przykro! Pewnie tylko mnie oszukujesz! - znowu zagranie z płaczliwym tonem.
- Co mam zrobić żebyś mi uwierzyła? Naprawdę przepraszam - przybrał minę zbitego psa.
- Gdy zrobi się cieplej wybierzemy się na wakacje. My dwoje, Hitomi, Happy i Ayame. Nikt więcej. Co ty na to? - stanęłam i uśmiechnęłam się do niego.
- A mówią, że to ja jestem potworem - tym razem to on się obraził.
- To co myślisz o tym wyjeździe? - pocałowałam go w policzek.
- Hai! - znowu się uśmiechnął. - A właściwie to gdzie jest Hitomi?
- W Fairy Tail. Pewnie już na nas czeka. - odpowiedziała i już chciała wznowić marsz gdy drogę zastąpiła im ładna dziewczyna.
Była wzrostu Erzy i miała może z dwadzieścia dwa lata. Jasnozielone oczy błyszczały radośnie, a brązowe włosy zostały zawiązane w kucyka. Na zieloną bluzkę w paski miała narzuconą fioletową bluzę z kapturem. Długie białe spodnie przytrzymywał brązowy pasek z szarą klamrą. Na nogi założyła zielone trampki z heart kreuza.
- Przepraszam, słyszałam jak mówiliście o Fairy Tail. Wiecie gdzie ona jest? Tam poszedł mój brat, a ja mam zerową orientację w terenie... - zaczęła nerwowo drapać się po karku.
- Tak! Jesteśmy magami z Fairy Tail! - krzyknął Natsu zwracając przy tym uwagę przechodniów.
- Naprawdę?! Ja i mój brat też jesteśmy magami! Zawsze chcieliśmy dołączyć do waszej gildii! - tym razem nieznajoma uśmiechnęła się promiennie i zdenerwowanie zniknęło jej z twarzy.
- To na co czekasz? Chodź z nami! - mówiąc to Lucy złapała zielonooką pod ramię i naprowadziła ją na właściwą drogę.
Przez resztę drogi dowiedzieli się, że zielonooka nazywa się Yosei Raito i jej magia polega na manipulowaniu drzewami, a jej brat Kaze Raito posługuje się Magią Wiatru i Wietrznego Tworzenia. Ich rodzice zginęli dawno temu w pożarze i do tej pory mieszkali u swojej ciocia, ale ona niedawno też pożegnała się z tym światem. Zdecydowała z bratem, że dołączą do Fairy Tail, które jest cenione za lojalność swoich członków.
- Spodoba ci się! Jesteśmy co prawda trochę głośni, ale na pewno pokochasz tą gildię! - krzyknęła z entuzjazmem blondynka i wprowadziła dziewczynę do budynku.
- Hej zobaczcie kogo przyprowadziliśmy! To jest Yosei! - wydał się Natsu, a wszyscy w gildi zaczęli przyglądać się nowo przybyłej.
- Ohayo! Jesteś magiem? Chcesz do nas przyłączyć? - z baru pomachała Mira.
- Tak i Tak!
- Podejdź zaraz przyniosę pieczątkę - już białowłosa zaczęła się schylać, ale w gildii rozbłysło złote światło oślepiając wszystkich którzy byli w pomieszczeniu.
Gdy wreszcie zgasło przed Heartfilią, Dragneelem i Raito. Gdy zgasło złote światło Lucy zobaczyła Cygnusę trzymającą nad ziemią Hitomi i jakiegoś pomarańczowłosego chłopca. Postawiła dwójkę dzieci na ziemi i popchnęła ich do przodu.
- Chyba będziecie musieli z nimi porządnie porozmawiać - usłyszała brązowooka i pytająco popatrzyła się na Gwiezdnego Ducha, ale wiedziała, że ona nie pojawiła, by się z jakiegoś błahego powodu. Więc... Co się stało?

~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~

Hejka! Przepraszam, że nie dodałam rozdziału, ani wczoraj, ani przedwczoraj ja po prostu zapomniałam  -.-"... No, ale dziękuje za wzięcie udziału  w ankiecie i rzeczywiście za jakiś czas pojawi się +18. Pisząc rozdział tak naprawdę nie wiem co wydarzy się w kolejnym, więc nie mogę wam powiedzieć dokładnie kiedy to się stanie. Postarałam się też dodać więcej opisów, ale to jest naprawdę trudne dlatego czasem może mi się coś nie udać.
Mam nadzieję, że wam się spodobało!