czwartek, 31 stycznia 2013

Rozdział 5 - Sake...

- Na pani koncie jest aktualnie 10 000 000 kryształów - powiedziała bankierka gdy na magicznym urządzaniu pojawiły się dane.
- CO?! Jak to 1 000 000?! Na pewno to moje konto?
- Tak panno Lucy. Znowu jest pani bogata. Gratuluje.



~~~*~~~*~~~*~~~

(Hitomi)

- Mamo?
Oczy brązowookiej wyrażały zaskoczenie, niedowierzenie i strach. Nie ruszała się i chyba przestała oddychać.
- Jest jeszcze list. Został dołączony później tuż przed śmiercią pani ojca. Chce pani go dostać teraz? - kobieta za ladą zdawała się wcale nie zwracać uwagę na stan mojej opiekunki.
- Tak poproszę - głos magini nie wyrażał żadnych emocji.

- Proszę chwilę poczekać - bankierka krzyknęła jakieś polecenie niewiele od niej młodszemu chłopcu, a potem wróciła do przeglądania papierów z dużą ilością kółek i linii.
Usiadłyśmy na krzesłach po drugiej stronie pomieszczenia czekając na możliwość dokończenia formalności. Dzięki mojej magii Smoczej Zabójczyni potrafiłam dzięki naszym więziom wyczuć zdenerwowanie mamy. Chcąc ją pocieszyć przysunęłam się bliżej i oparłam się o jej ramię.
- Co się stało mamusiu? - spytałam cicho.
- Ja... - zawahała się przez co nie byłam pewna czy powie mi prawdę. - Ja boje się o konsekwencje jeśli wyda się, że znowu mam pieniądze. Niektórzy są bezwzględni jeśli chodzi o posiadanie fortuny. Wiem to bo taki sam był kiedyś mój ojciec.
- Nie przejmuj się! Ja cię obronię cię! Ja i Natsu-sensai! Fairy Tail też pomoże! - nie rozumiałam czym się martwi, bo to przecież było bardzo proste.
- Wiem kochanie - przytuliła mnie, ale zaraz potem musiałyśmy iść odebrać ten tajemniczy list i dopełnić formalności w sprawie pieniędzy.
Do Magnolii wróciłyśmy po południu zaraz po obiedzie w małej restauracji. Na moje szczęście przespałam całą podróż tą metalową puszką śmierci więc ominęłyśmy konsekwencję najedzenia się do syta połączonego z późniejszą chorobą lokomocyjną.
- Muszę iść zobaczyć czy z Ayame wszystko w porządku, ale ty jeśli chcesz możesz wrócić do domu.
- Nie, muszę cię chronić przed złymi facetami! - wypięłam dumnie pierś, a mam zaczęła się śmiać. - Z czego się śmiejesz?
- Chodźmy! - wyciągnęła do mnie rękę którą z uśmiechem złapałam.
- Tak!
Wolnym krokiem ruszyłyśmy w stronę gildii Fairy Tail. Ani ja, ani mama nie wspominałyśmy o tajemniczym liści i pieniądzach pozostałych po zmarłych Ojii-san i Oba-san. Jednak obydwie musiałyśmy sobie zdawać sprawę z nadchodzących kłopotów z nimi związanych.


~~~*~~~*~~~*~~~

(Lucy)

Dzisiaj chciałam się upić. Białe Klucze, pieniądze po rodzicach i tajemniczy list bardzo zszargały moje nerwy. Na szczęście Wendy zaprosiła moje podopieczne d siebie na noc więc nie musiałam się hamować z alkoholem. Gdy słońce zaszło ja już byłam nieźle narąbana i... podobało mi się to! Ten szum i lekkie kołysanie. Świat był taki piękny!
- Mira! Podaj mi jeszcze jedną sake!
- Hahaha - roześmiała się Cana znajdująca się w podobnym stanie co ja - i to rozumiem!
- A co tam chrzanić te pieniądze! Pierdolić ten list! Zdrowie! - wlałam w siebie na raz połowę butelki, a potem... świat zawirował i zapadła ciemność.

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

Wrzasnęłam gdy wylał się na mnie jakiś płyn i mnie obudził. Trochę nieprzytomnie popatrzyłam na wszystko dookoła. Nie miałam jeszcze kaca i impreza trwała w najlepsze więc nie mogło minąć więcej niż trzy godziny.
- J*hyc*ejku Luc*hyc*y coś szyb*hyc*ko wymięk*hyc*łaś - wybełkotała Cana i po jej oczach wiedziałam, że jeszcze jedna butelka i pójdzie w moje ślady.
- Ja chce więcej sake! - bardzo bystro zauważyłam moją potrzebę zatopienia wszystkiego w alkoholu. - Cana gdzie jest sake!
- Masz! - rzuciła mi jedną z ocalałych butelek która o dziwo była nie zaczęta.
- Hej Mira... - zwróciłam się do barmanki. - Jak myślisz ile kosztuje wykupienie naszej starej gildii?
- O już wstałaś Lucy? - postukała się palcem w brodę. -Myślę, że około 1 000 000. A co?
- Już niedługo do niej wrócimy! - mój plan był idealny.
Wiedziałam że to jedyny sposób na pozbycie się pieniędzy. Nawet sobie już obliczyłam, że 4 000 000 odłożę dla moich dziewczynek na przyszłość, 2 000 000 dam na gildię, a resztę przeznaczę na kupienie większego domku i inne wydatki.
- Wiem pewnie każdy się dołoży i za jakiś rok do niej wrócimy - szeroki uśmiech białowłosej poprawił mi humor.
- O! - moje oczy zrobiły się dużo większe gdy popatrzyłam na początek schodów. - Mira zobacz!
Parka siedząca we wskazanym przeze mnie miejscu chyba zapomniała, że są w gildii. Gray przyparł Juvię do ściany i namiętnie ją całował. Ale to jak! Wiedziałam, że moje policzki stały się czerwone, ale wiedziałam, że oni nie skończą na tym. Chyba to Lockser zachowała ty razem najwięcej rozsądku, bo przerwała swoje... zajęcie i powiedziała mu coś na co on pokiwał twierdząco głową. Po chwili nie było ich w gildii.
- Ai (miłość)! -pisnęła Mira.
- To ma pewno nie była miłość - mruknęłam pod nosem i dokończyłam pić moją butelkę z sake. - Idę do domu!
Na prawo. Na lewo. Na prawo. Na lewo. Szum w głowie nasilił się i przeszkadzał mi się skupić na chodzeniu w prostej linii. Nagle mignęło mi coś znajomego. Przyspieszyłam i znowu zobaczyłam ten róż. Zaczęłam truchtać co chwilę się potykając, ale postanowiłam dogonić Salamandra.
- Natsu! - pisnęła gdy znalazłam się tuż za chłopakiem, ale los chciała żebym straciła równowagę i z piskiem wpadła prosto na niego.
- Lucy? - złapał mnie w ostatniej chwili zanim moja twarz nie zapoznała się z ziemią. - Co ty tu robisz?
- Nie mam pojęcia! - na mojej twarzy pojawił się banan. -Zobaczyłam cię i przybiegłam się przywitać!
Jego zaczerwienione policzki, błyszczące lekko zamglone oczy mówiły że nie tylko ja dzisiaj zabalowałam z alkoholem.
- Jesteś tak pijana, że nie dojdziesz sama do domu - stwierdził.
- Nie jesteś w lepszym stanie! -zrobiłam obrażoną minę i odwróciłam się do niego tyłem. - Chociaż... - Jeszce raz mu się przyjrzałam i westchnęłam. - Dobra prowadź!
- Aye!
Złapałam się jego ramienia i delikatnie oparłam. To poczucie bezpieczeństwa było takie przyjemne. Jego zapach i dotyk mnie uspokajał. Moim zdaniem droga do mojego domu była za krótka, ale jeśli chciałam pobyć z Natsu trochę dłużej to nie miałam innego wyjścia.
- Wejdziesz? - prawie niezauważalny rumieniec wpłynął mi na twarz.
- Eee... No chętnie! - uśmiechnął się do mnie, a potem z psotnym błyskiem w oku złapał mnie na ręce i wskoczył do mieszkania śmiejąc się z moich pisków.
- Co to było?!
- Droga na skróty - wyszczerzył się do mnie tym swoim szerokim uśmiechem.
- Baka (głupek)! - stuknęłam go żartobliwie w głowę.
- Ale takiego mnie lubisz! - znaleźliśmy się bardzo blisko siebie.
- Chyba bardziej niż myślisz - wyszeptałam wiedząc, że i tak mnie usłyszy.
Popatrzyliśmy sobie prosto w oczy. Postanowiłam, że się nie wycofam. Postawiłam wszystko na jedną kartę. Zbliżyłam moje usta tuż przed jego. To od niego zależało, czy chcę być tylko przyjacielem, czy też kimś więcej. Minęła już chwila, a on ciągle nie wybrał żadnej z opcji. Zrezygnowana zamknęłam wreszcie oczy i już miałam się odsunąć, gdy poczułam muśnięcie jego warg. Obydwoje dość niepewnie zaczęliśmy badać nasze usta. Nieśmiałe delikatne pocałunki stały się coraz pewniejsze aż pogłębiliśmy nasz pocałunek. Dotąd nie zdawałam sobie sprawy jak tego pragnęłam. Smakował jak... on. On i wypity w gildii alkohol. Wreszcie przerwaliśmy by złapać oddech. W oczach Salamandra pojawiła się opiekuńczość, oddanie i... miłość. Wtuliłam się w niego.
- Kocham cię Natsu.
- Ja też cię kocham i to chyba od chwili naszego pierwszego spotkania -przytulił mnie.
- To dobrze - ziewnęłam.
- Chyba jesteś zmęczona - wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka.
- Połóż się obok - oczy zaczęły mi się zamykać, ale posłałam mu jeszcze twarde spojrzenie. - Ale jeśli będziesz kombinował to trzeba cię będzie zdrapywać ze ściany.
- Zrozumiałem Lucy - zaśmiał się. - Dobranoc.
- Dobranoc.
Ten dzień stał się najlepszym jaki miałam. Miałam córkę i od dzisiaj ukochanego, który odwzajemniał moje uczucia. Nic więcej nie potrzebowałam. Z tą myślą zapadłam w piękny sen.

~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~

 

Hej! Może nie powinnam, ale... proszę skomentujcie. Nie wiem czy wam się podoba czy nie i... myślałam o usunięciu bloga. Na szczęście GSZ (Gwiezdną Smoczą Zabójczynie będę tak nazywać) odciągnęła mnie od tego pod groźbą śmierci w męczarniach. Podsumowując skomentujcie, albo umrę w męczarniach (ona wie gdzie mieszkam! Boję się!). Niedługo kolejny rozdział więc czekajcie cierpliwie. Mata ne!

wtorek, 29 stycznia 2013

Rozdział 4 - Ostatnia wiadomość ojca

(Lucy)

Byłam zmęczona i brudna od krwi. Nie miałam poważnych ran, ale moja przeciwniczka miała rozpruty cały brzuch przez co dookoła biały śnieg na całej polanie zmienił kolor na czerwony. Wcześniej misternie ułożone, niebieskie włosy dziewczyny teraz był pozlepiane i rozczochrane. Biała sukienka i tego samego koloru skrzydła po naszej walce były szkarłatno brązowe.
- Nie mogę uwierzyć, że pokonała mnie blondynka nieumiejąca posługiwać się kataną - cichy głos dziewczyny kazał mi spojrzeć w jej różnokolorowe oczy. - Jak ty to zrobiłaś?
- Nie wiem jak to zrobiłam, ale wtedy wiedziałam tylko że muszę to wygrać - powiedziałam po chwili zastanowienia.
- Rozumiem. Wyciągniesz mi z brzucha ten miecz? - spytała niebiesko włosa.
- Na trzy. Raz. Dwa. Trzy! - pociągnęłam za rączkę od katany, a potem pomogła jej usiąść.
Już miałam wstać i wrócić do gildii gdy nocną cisze przerwał głośny wrzask mojej podopiecznej. Znalazłam ją wzrokiem i widząc że jest bezpieczna z Natsu odetchnęłam z ulgą.
- To Hitomi? - mała Smocza zabójczyni zaskoczyła moją nową znajomą.
- Tak, do dla niej potrzebowałam twojego klucza Cygnus - odpowiedziałam chwilę przed tym jak zapłakana fioletowo oka wpadł mi w ręce.
- Mamo! Tak się bałam! Co się stało?! - rączki dziecka ciasno mnie oplotły, a jej gorące łzy moczyły mi i tak już podartą kurtkę.
- Ciii... Ciii... Już wszystko jest dobrze... Zobacz wygrałam. Widzisz? Zdobyłam Biały Klucz Łabędzia - pokazałam jej mały przedmiot który trzymałam w ręce.
- Lucy! - Natsu przykucnął obok mnie i zmierzył nieprzyjemny spojrzeniem Gwiezdnego Duch, a potem zaczął mi się przyglądać. - Nic ci nie jest?
- Nie - machnęłam ręką - Mam tylko kilka powierzchniowych ran. Większość krwi jest Cygnusy.
- To jeden z tych Gwiezdnych Duchów? - znowu spojrzał na dziewczynę z niemą groźbą w oczach.
- Dobrze Lucy co do naszego kontraktu to wzywaj mnie kiedy chcesz i możesz używać moich umiejętności wedle życzenia. To gdzie was zabrać? Dom czy gildia?
- Przenieś nas do domu, ale - zawahałam się - muszę jeszcze pójść po Ayame więc...
- Ja ją przyprowadzę, a ty idź odpocząć - różowo włosy wstał i uśmiechnął się szeroko.
- Dziękuje - odwzajemniełam uśmiech i chwilę potem siedziałam na podłodze w moim mieszkanku.
- Muszę wracać do Gwiezdnego Świata więc do zobaczenia! - Łabędź pomachał nam i zniknął.
Od razu wysłałam Hitomi do mycia, a później położyłam ją spać, by samej móc się przygotować do snu. Ciepła woda w wannie pozwoliła mi się rozluźnić i zmyć z ciała ślady walki. Rany zadane prze Gwiezdnego Duch nie były poważne, ale za to liczne. Najciężej zostałam zraniona w bok i ramię więc zaraz po myciu opatrzyłam te miejsca. Wreszcie wykończona dowlokłam się do łóżka i przytuliłam do siebie Hinate. Po chwili z radością weszłam w objęcia Morfeusz.

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

Mój wspaniały sen przerwało walenie do drzwi. Spróbowałam to zignorować ale po dwóch minutach nieustannego hałasu wreszcie wstałam z łóżka i poszłam otworzyć drzwi.
- Panna Lucy Heartfilię? - niski mężczyzna w średnim wieku przyjrzał mi się podejrzliwie jego małymi, świńskimi oczkami.
- Tak to ja.
- To dla panie z gildii "Love & Lucky" w sprawie pani funduszu powierniczego.
-Ale ja nie posiadam takiego. Musiała zajść pomyłka.
- Podobno wszystko jest w tym liście. Ma pani tydzień na zgłoszenie się po niego bo inaczej przejdzie na własność państwa. Do widzenia - wyrzucił z siebie te wszystkie słowa w takim tępię, że z trudem go zrozumiałam, a potem popędził na dół po schodach aż się za nim kurzyło.
Ze zmarszczonymi brwiami wróciłam do pokoju i dopiero wtedy zauważyłam brak moich dwóch podopiecznych.
- Hitomi? Ayame? - poszukałam wzrokiem jakiś śladów aż natrafiłam na dużą białą kartkę podpisaną "do mamy".
Rozłożyłam ją i rzuciłam okiem na dość niestaranne pismo z dużą ilością błędów w pisowni.

Mamo!

Razem z Ayame poszłyśmy do gildii. Miałyśmy spotkać się tam z Wendy, ale zapomniałam ci wczoraj powiedzieć. Nie gniewaj się na nas.

Hitomi i Ayame.

Westchnęłam cicho i złożyłam kartką z powrotem na pół. Cieszyła się, że znalazły w gildii przyjaciół, ale mogły mnie obudzić. Odłożyłam wiadomość moich podopiecznych i sięgnęłam po list z "Love & Lucky" i szybko go otworzyła. Z każdym słowem jej oczy robiły się coraz większe, a na końcu popłynęły z nich dwie samotne łzy.
- Mamo... Tato... dziękuje - przytuliłam list do piersi, a potem szybko pobiegłam się umyć i naszykować do wyjścia, każde słowo z listu nie dawało mi spokoju.

Lucy!

Jeśli czytasz ten list oznacza to, że nie udało nam się spotkać po tym jak razem z przyjaciółmi zniknęłaś bez śladu. Pewnie zostałaś po informowana o twoim funduszu powierniczym. Chociaż nigdy ci tego nie powiedziałem to jednak niedługo przed śmiercią twojej matki zdecydowaliśmy się na odłożenie części pieniędzy na twoją przyszłość. Pieniądze czekają na ciebie w banku "Gold Coins" w Acalyphsie. Mam nadzieje, że ci się przydadzą.

Będę zawsze z tobą

Tata

P.S. Przepraszam, że nie zdążyłem naprawić wszystkich krzywd które ciebie spotkały z mojej winy.
 

Wreszcie po piętnastu minutach byłam gotowa do wyjścia. Złapałam tylko moją beżową torebkę i pobiegłam do gildii by móc zdążyć na kolejny pociąg do Acalyphsy.
- Ohayo mina! - zawołałam i pobiegłam do siedzącej przy barze Hitomi. - Jedziesz ze mną do Acalyphsy?
- H-hai! - trochę zaskoczona zgodziła się.
- A gdzie Ayame? - zdziwił mnie brak kotki.
- Powiedziała, że będzie trenować cały dzień razem z Happym i żeby jej nie przeszkadzać - dziewczynka spuściła głowę.
- To idziesz?
- Hai! - złapała leżącą obok niej kurtkę i razem pobiegłyśmy na stację akurat chwilę przed wjazdem pociągu.
- Nie! Ja tam nie wsiądę! - dziewczynka przypomniała sobie ostatnią jazdę.
- Nie przesadzaj! - wepchnęłam ją do wagonu przez co od razu zrobiła się zielona.
Resztę podróży miała głowę wywieszoną za okno i próbowała zatrzymać śniadanie w żołądku, a ja trzymałam ją żeby nie wypadła.
- Wciąż kołysze - jęknęła Smocza Zabójczyni gdy wyciągnęłam ją z pociągu.
- Chcesz wody? - zauważyłam, że dziewczynka znosiła podróże jeszcze grzej niż Salamander.
- Poproszę - podałam jej butelkę.
- Już ci lepiej? - spytałam gdy jej twarz zaczęła odzyskiwać normalny kolor.
- Hai! - uśmiechnęła się i przytuliła do mnie. - Arigato!
Poszłyśmy krętą najpierw do kwiaciarni, a potem w stronę cmentarza.
- To są groby Ojii-san (dziadek) i Oba-san (babcia)?
- Tak - przyklękłam pomiędzy dwoma nagrobkami - Cześć mamo, cześć tato. Dawno mnie tu nie było i dużo się też zmieniło w moim życiu. Jestem teraz silniejsza, a do tego mam adoptowaną córkę Hitomi.
- To pewnie dzięki wam spotkałam mamę - dziewczynka też znalazła się pomiędzy nagrobkami i z uwagą popatrzyła na każdy. - Dziękuje wam Ojii-san i Oba-san.
Jeszcze tylko chwilę opowiadałyśmy moim rodzicom o ostatnich zdarzeniach, a potem zostawiłyśmy kwiaty i skierowałyśmy się od banku "Gold Coins".
- Dzień dobry. Nazywam się Lucy Heartfilia. Podobno jest tu mój fundusz powierniczy.
- Dzień dobry. Heartfilia, tak? Zobaczmy... - czarnowłosa dziewczyna, może trochę starsza ode mnie, zaczęła przesuwać palcem po przezroczystym krysztale w formie kwadratu.
- Na pani koncie jest aktualnie 10 000 000 kryształów - powiedziała bankierka gdy na magicznym urządzaniu pojawiły się dane.
- CO?! Jak to 10 000 000?! Na pewno to moje konto?
- Tak panno Lucy. Znowu jest pani bogata. Gratuluje.

niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 3 - Witaj w Fairy Tail!


(Lucy)

Gdzieś obok mnie było taaakie przyjemne ciepło do którego chciałam się przytulić. Po chwili namysłu uchyliłam tylko powiekę szukając źródła powodu tej miłej pobudki. Różowa czupryna trochę potargana, biały szalik, ładne umięśnione plecy... Zaraz! CO?! Otworzyłam szerzej oczy. I jeszcze raz spojrzałam na osobę która siedziała na łóżku. Niestety nie myliłam się. Zza ramienia Natsu od czasu do czasu wystawały długie złote włosy zawzięcie gestykulującej Smoczej Zabójczyni.
- Lucy! Dzień dobry! - żółta kotka siedząca obok Hitomi zauważyła moją pobudkę.
- Ohayo Lucy! - Natsu obrócił się w moją stronę przerywając dyskusje z moją małą podopieczną.
- Lucy-sensai! - fioletowooka dziewczynka rzuciła się w moją stronę i mocno przytuliła.
Zamrugałam kilka razy zanim wrzasnęłam:
- NATSU! CO TY TU ROBISZ?!
- Mogłabyś być milsza - chłopak odwrócił się do mnie plecami i udawał obrażonego. - Ja przychodzę cię odwiedzić i zostaje zaatakowany przez dwa kurduple, a potem jestem zmuszony o podzielenie się z nimi swoją przeszłością za wyjaśnienia związane z pojawieniem się tych karzełków w twoim do... AAAAAA! - jeden z tych kurdupelków z całej siły kopnął do w czułe miejsce.
- NIE JESTEM KARZEŁKIEM! - mocno zdenerwowana złotowłosa stanęła nad zwijającym się z bólu chłopakiem.
Nic nie mówiąc skierowałam się do stołu i zaczęłam przygotowywać śniadanie.
- Zostawcie już Natsu i przebierzcie się w łazience - nie pozwoliłam się dalej pastwić nad moim przyjacielem.
- Hai! - dziewczynki wyjęły z szafy ubrania i pobiegły do drugiego pokoju.
- To na pewno nie twoje dzieci? - usiadł do stołu. - Są tak nerwowe i głośne jak ty.
- A chcesz wylądować w szpitalu z połamanymi kończynami? - spytałam przymilnie i uśmiechnęłam się słodko, ale coś mi nie wyszło, bo chłopak skulił się ze strachu.
- N-nie - przełknął głośno ślinę.
- Może to nie moja córka, ale będę ją tak traktować - tym razem naprawdę się uśmiechnęłam i postawiłam jeden talerz z naleśnikami przed Natsu.
- Na pewno będziesz dla niej wspaniałą matką - uśmiechną się szeroko i zabrał się do jedzenia.
A ja? Spaliłam buraka i odwróciłam się do niego plecami by nie widział mojej twarzy. Chwilę potem dziewczynki wyszły już przebrane z łazienki. Szybko rozdałam talerze z naleśnikami i jednym z rybą, a potem wszyscy pochłaniali swoje śniadanie. Nie wiem nawet dlaczego, ale gdy spojrzałam na przyjaciela przypomniał mi się list Levy: Ostatnio jest coraz więcej par powiedzmy Elfman i Evergreen albo Wendy i Romeo. Nie licząc jeszcze ciebie i Natsu. Gdy wróciliśmy zemściłam się za te słowa, ale tak naprawdę ona chyba miała rację. Od powrotu z trzymiesięcznego treningu nie miałam nic przeciwko wizytą Dragneela, a nawet bardzo się cieszyłam z jego odwiedzin. A może... NIE! To nie możliwe! Chociaż... A może.. Czy to możliwe że zaczynam się w nim zakochiwać?!
- Wszystko w porządku Lucy-sensai? - Hitomi wyrwała mnie z moich myśli.
- Tak kochana. Jedz - uśmiechnęłam się szeroko do dziewczynki nie pokazując swojego zdenerwowania i sama dokończyłam moją porcję nie zadręczając się więcej tymi myślami.

 
~~~*~~~*~~~*~~~

 
(Hitomi)

 Powiew mocniejszego wiatru przyniósł ze sobą zapach alkoholu i hałas wydobywający się z gildii. Bałam się tego co mnie czeka Fairy Tail. Czy mnie polubią? A może będą nienawidzić? Znajdę przyjaciół? Ayame spotka prawdziwych exceedów? Te pytania nie dawały mi spokoju.
- Nie martw się - moja sensai złapała mnie za ręką zmuszając do przyspieszenia.
- Boję się - pisnęłam w chwili, gdy różowowłosy popchnął drzwi.
- Wróciliśmy! - ryknął, a ja schowałam się z brązowooką.
Ponieważ byłam Gwiezdnym Smoczym Zabójcą umiałam widzieć więzi. Co więcej widziałam ich bardzo dużo, ale te tutaj... aż trudno opisać. Każdy był opleciony mocnymi linami połączonymi z innymi i rozchodzącymi się po całej gildii. Pokazywały przyjaźń, miłość i wzajemne oddanie.
- Ale tu fajnie! - kotka siedząca całą drogę mi na głowie teraz rozwinęła skrzydełka i rozejrzała się dookoła.
Nieśmiało wyjrzałam za pleców brązowookiej, a widząc małego niebieskiego exceeda wybiegłam z mojej kryjówki i złapałam go zanim ktokolwiek mnie zauważył.
- Jaki słodki! Zobacz na jego policzki! Te jaśniejsze znaczki są kawai! - nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam go przytulać, głaskać, tarmosić i cały czas zachwycać się jego wyglądem.
- Hitomi nie uduś Happiego! - Lucy-sensai położyła ręce na biodrach i spojrzała na mnie z naganą.
- Jasne mamo - powiedziałam z sarkazmem, ale poluzowałam uścisk na tyle żeby kot mógł oddychać.
Wszystkie osoby z gildii dosłownie zbaranieli i z głupimi minami patrzyli na nas. Nie którzy zadławili się alkoholem i teraz krztusili się nim by po chwili dołączyć do chóralnego:
- MAMO?!
- Co? - Lucy zmarszczyła brwi, ale zaraz potem uśmiechnęła się, - Nie, nie jestem jej prawdziwą matką - uspokoiła wszystkich, a potem opowiedziała historię naszego poznania. Zdziwiło mnie tylko, że pominęła tą część z Kryształową Bramą i Białymi Kluczami.
Wreszcie większość się uspokoiła i wróciła do swojego poprzedniego zajęcia. Niebieskiemu exceedowi udało się uciec i z płaczem uciekł do Natsu-sensai. Który gdy uspokoił kota poszedł się bić z magiem ubranym w same bokserki. Nawet Lucy-sensai gdzieś zniknęła.
- Chcecie należeć do Fairy Tail? - ładna białowłosa kobieta podeszła do mnie i Ayame z dziwną pieczątką.
- Hai! - odpowiedziałyśmy domyślając się co teraz powie.
- To gdzie chcecie znak? - uśmiechnęła się szeroko.
Wskazałam na prawe ramię i po chwili poczułam dotyk zimnego drewna, potem błysnęło delikatne złote światło zostawiając różowy symbol. Ayame wzdrygnęła się i nastroszyła futerko, gdy jej plecy zetknęły się z zimną pieczątką, ale chwilę potem już pokazywała mi swój błękitny znak.
- Domo Arigato (bardzo dziękuję) - powiedziałyśmy do Miry i poszłyśmy z nią do baru gdzie dostałam gorącą czekoladę, a żółta kotka ciepłe mleko.
Popatrzyłam uważnie na każdą osobę w gildii. Laxus, Freed i Bickslow siedzieli na schodach i o czymś rozmawiali. Erza i Evergreen mierzyły się złym wzrokiem zupełnie nie zwracając uwagi do w szybkim tempie zmierzającą w ich stroną bójkę w której brali udział Natsu-sensai, Gray, Elfman, Max, Jet, Droy, Gajeel, a nawet Romeo. Na drugim końcu baru siedziała Cana pijąca alkohol i rozmawiająca z Biscą, Laki, Kananą, Levy, Mirą i Lissaną. Na jednym stole z Ayamą rozmawiali Happy, Carla i Lily, a przy drugi siedzieli Macao i Wakaba. Reedus malował w kącie gildii.
- Jesteś Hitomi, prawda? - przede mną pojawiła się granatowo włosa dziewczynka.
- Tak, a ty nazywasz się Wendy?
- Hai! - siadła na stołku obok mnie. - Jak ci się podoba Fairy Tail?
- Nigdy nie widziałam takich więzi pomiędzy tyloma ludźmi. Wszyscy się śmieją i... chociaż wydają się beztroscy to jednak oddali by za siebie życie.
- Tak to właśnie Fairy Tail - brązowooka uśmiechnęła się szeroko pokazując kły.
- Opowiedz mi o sobie. Słyszałam kilka opowieści, ale chciałabym usłyszeć twoją wersje.
- Dobrze!
Resztę dnia przesiedziałyśmy i przegadałyśmy nawet podczas jedzenia, które zamówiłyśmy w gildii. Dopiero wieczorem, gdy dziadek Marocov ogłosił imprezę zauważyłam brak mojej opiekunki, więc pożegnałam się z Marwell i poszłam poszukać Heartfilię.
- Natsu-sensai widziałeś gdzieś Lucy-sensai? - udało mi się złapać maga ognia tuż przed jego następną bójką.
- Nie ma jej? - rozejrzał się po budynku.
- Nie zostawiła mnie prawda? - zadrżałam ze strachu przed kolejną stratą kochanej osoby.
- Nie, to nie w jej stylu. Chodźmy jej poszukać! - zanim wyciągnął mnie z gildii zdążyłam tylko założyć kurtkę, czapkę i szalik.
- Gdzie my właściwie idziemy? - po kilku minutach marszu spytałam maga.
- Nie wiem, ale jej zapach tam prowadzi.
Po chwili mieli widok na małą polankę w dole górki na której staliśmy. Może było by to świetne miejsce zabaw gdyby nie przerażający widok na który patrzyliśmy w osłupieniu. Wreszcie mój wrzask przerwał nocną ciszę

piątek, 18 stycznia 2013

Rozdział 2 - Opowieść Białych Kluczy i przyjazd do Magnoli

(Lucy)



- Już jesteśmy na miejscu, więc możesz mi wszystko opowiedzieć.
- Dobrze to zaczęło się jakieś dwa miesiące temu według czasu panującego w Gwiezdnym Świecie...
- To przecież z piętnaście lat! - wykrzyknęłam.
- Tak, wcześniej tylko jedna osoba mogła chociaż spróbować pomóc Hitomi.
- Hitomi - nie znałam nikogo o takim imieniu.
- To moje imię! - dziewczynka zerwała się z podłogi na której siedziała, a potem wskazała kotka leżącego na łóżku - a to jest Ayame.
- Jestem Lucy - przedstawiłam się.
- Dobrze, ale posłuchaj tego co mam do powiedzenie, bo to nie może czekać - powiedział Leo.
- Już nie będę ci przerywać - obiecałam i usiadłam wygodniej w fotelu.
- W dużym skrócie Hitomi jest Gwiezdną Smoczą Zabójczynią, a jej smoczyca oddała ją pod naszą opiekę. Wcześniej jednak zapieczętowała większość jej smoczej magii w Kryształowej Bramie, którą otworzyć może tylko mag gwiezdnej energii który na raz przywoła wszystkie Duchy Białych Kluczy. Na szczęście znaleźliśmy kogoś na tyle silnego, by mu się udało bez utraty życia.
- Kogo?
- Ciebie Lucy. Jednak musisz poznać ryzyko kontraktów z Duchami Białych Kluczy - Lew spojrzał mi prosto w oczy - jeżeli stwierdzisz że nie dasz rady zrozumiemy...
- Chce wiedzieć - czułam w sobie nową determinację - powiedz mi wszystko co wiesz.
- Duchy Białych Kluczy mają zdolność przebywania w świecie ludzie bez konsekwencji, ale od czasu do czasu muszą wrócić by się doładować jak każdy mieszkaniec Gwiezdnego Świata. Dodatkowo by zdobyć ich klucz musisz przetrwać test który robią każdemu śmiałkowi - skrzywił się lekko - niektóre są trudniejsze od innych... W bardzo dużym stopniu, bo mogą spowodować kalectwo, utratę magii, szaleństwo lub śmierć.
- Rozumiem. Ja je znaleźć? - mój głos był spokojny, ale tak naprawdę słowa Lwa przeraziły mnie.
- Gdy wyczują że ich szukasz same do ciebie przyjdą.
- Gdzie będzie wtedy Hitomi?
- Znajdziemy dla niej dom, którego potrzebuje...
- Mogę się nią zająć - przerwałam mu.
- Co?                             
- Skoro smoczyca oddała ją pod opiekę gwiezdnym duchom oznacza to że magia gwiezdnego smoczego zabójcy i magia gwiezdnej energii są ze sobą w jakiś sposób połączone. Ktoś musi pomóc jej w treningu tych umiejętności, więc jeżeli będzie chciała to mogę się nią zaopiekować.
- Hitomi, czy chcesz by Lucy się tobą zajęła? - Leo popatrzył na dziewczynkę.
- Tylko jeśli obieca, że mnie nie zostawi.
- Obiecuje - spojrzałam w fioletowe oczy dziecka i pogładziłam ją po długich złotych włosach.
- Dziękuje! - przytuliła się do mnie i zaczęła płakać.
- Muszę już iść Lucy, ale niedługo wrócę - Lew rozpłynął się w złotym świetle i zostałam sama z małym dzieckiem i jej kotkiem.
- Opowiesz mi coś o sobie? - spytałam łagodnie ciągłe łkające dziecko nie przestając głaskać jej po głowie.
- Jestem Hitomi i mam siedem lat - odpowiedziała cicho gdy wreszcie się uspokoiła - cztery dni po moich piątych urodzinach dom moich rodziców został napadnięty przez płatnych zabójców. Tylko ja i moja niania przeżyłyśmy, ale kilka dni potem ona też umarła od ran - dziewczyna mówiła spokojnie i zachowywała się doroślej niż można byłoby przypuszczać. - Jednak udało się jej donieść mnie do jaskini w której mieszkała jej znajoma o imieniu Hoshi. Na moje szczęście była to smoczyca lubiąca ludzi. Nauczyła mnie Magii Smoczych Zabójców, ale powiedziała, że może być moją starszą siostrą, bo na matką się nie nadaje. 7 lipca X777roku poprosiła Króla Gwiezdnych Duchów, by znalazł mi dobrych opiekunów, a potem zniknęła.
- Przykro mi - przytuliłam ją czując smutek wywołamy jej historią.
- Nie trzeba - pokręciła głową, a potem ziewnęła - ale chce mi się spać.
- Jasne - zaniosłam ją do łóżka i położyłam koło żółtej kotki.
- Popilnujesz mnie dopóki nie zasnę?
- Dobrze - położyłam się obok, ale słysząc jej głębokie i miarowe oddychanie też pozwoliłam na tą chwilę nieświadomości.
~~~*~~~*~~~*~~~

(Hitomi)


- Już nigdy nie wsiądę do pociągu! - gdy tylko wysiadłyśmy z tej maszyny tortur pociągnęłam moją opiekunkę do wyjścia.
- Spokojnie Hitomi! - magini zatrzymała ją. - Wiesz gdzie iść?
- No nie...
- Może najpierw zakupy? - zaproponowała dziewczyna.
- Tak! - jednocześnie krzyknęła razem z Ayame, która się niedawno obudziła.
- To chodźcie - pociągnęła nas w stronę najbliższego sklepu.
- Ayame, wychowała cię Hitomi tak?
- Tak! Znalazła moje jajko chwilę przed tym zanim się wyklułam. Po sześciu dniach zostałyśmy wysłane do Gwiezdnego świata
- Opowiedz o sobie - poprosiłam, gdy przeglądałyśmy letnie sukienki.
- Nazywam się Lucy Heartfilia, mam osiemnaście lat i jak wiesz jestem Magiem Gwiezdnej Energii. Gdy miałam siedemnaści przyłączyłam się do gildii Fairy Tail która stała się moim drugim domem.
- A jak znalazłaś się w tej gildii? Dlaczego nie zostałaś w domu? Jaka jest ta gildia? Masz tam przyjaciół? - zasypałyśmy brązowooką pytaniami.
- To może opowiem moją historię od samego początku?
- Tak! - krzyknęłyśmy z kotką.
Przeglądając ubrania i wybierając te które nam są potrzebne, słuchałyśmy historii naszej opiekunki. Nie miała łatwo na początku i chyba jej prawdziwe życie zaczęło się w mieście Hargeon 3 lipca x784 roku, gdy po raz pierwszy spotkała Ognistego Smoczego Zabójcę Natsu i niebieskiego exceeda Happiego. Wywnioskowałam, ale skupiłam się na opowieści i postanowiłam później na spokojnie to przemyśleć.
- ... więc wyruszyłam na misję podczas której spotkałam was - zakończyła w końcu wprowadzając nas do małego mieszkanka na ulicy Truskawkowej. Ciekawie rozejrzałam się po moim nowym domu, a nawet pierwszym prawdziwym od śmierci rodziców.


Nie było tam dużo miejsca, ale wystarczająco jak dla jednej osoby. Jeden pokój i łazienka to wszystkie pomieszczenia jakie były do dyspozycji. Meble też były te najpotrzebniejsze, ale było tutaj dużo osobistych rzeczy. Mój wzrok powędrował do zdjęć rozsypanych na biurku.
- To są Natsu i Happy? - wskazałam zdjęcie leżące na wierzchu.
- Tak - pomogła mi zdjąć kurtkę, a ja podeszłam popatrzeć na inne.
- To pewnie Erza - Ayame podleciała i wskazała te na którym była czerwonowłosa kobieta.
- Masz rację - brązowooka spojrzała na zdjęcie, potem zmieniła temat. - Chcecie zwiedzić Magnolię?
- Już dzisiaj? - Ayame aż zaświeciły się oczy.
- Tak ale najpierw musicie rozpakować swoje rzeczy.
- Hai! - krzyknęłyśmy z Ayame, a potem z małą pomocą Lucy-sensei zabrałyśmy się do roboty.

~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~

Uff... Wreszcie udało mi się skończyć. Trochę to trwało ale jednak. Wiem, że jest strasznie nudny i brak opisów, ale nie umiem inaczej. Niedługo pojawi się trzeci rozdził więc czekajce cierpliwie.


 

niedziela, 6 stycznia 2013

Rozdział 1 - Misja Lucy i spotkanie Hitomi

Lucy Heartfilia siedziała znudzona przy barze w gildii. Co pewien czas była zmuszona do robienia uników przed lecącymi butelkami. W końcu westchnęła i spojrzała na białowłosą barmankę wycierającą już czysty kufel.
- Dlaczego oni znowu muszą się tłuc? - Spytała Lucy i oparła głowę o splecione dłonie na barze.
- Przecież i tak jest spokojnie - ta twarzy Miry pojawił się jak zwykle szeroki uśmiech.
- Masz rację, ale to tylko, dlatego, że Natsu z Happym jest na jakiejś misji.
Trzy miesiące temu Mistrz Makarov rozkazał magom obecnym na wyspie Tenro, by dobrali się w grupy i wyruszyli na trening w różne miejsca w Fiore. Tak, więc powstało pięć grup. W pierwszej znaleźli się Lucy, Natsu, Erza, Gray, Wendy, Happy oraz Carla. Do drugiej należała cała drużyna Raijinshū. Rodzeństwo Strauus i Cana należeli do trzeciej ekipy. Drużyna Shadow Gear była czwartą grupą, a Gajeel i Lili wyruszyli, jako ostatni z drużyny Tenro tworząc tym samym piąty zespół.
- Podobno to coś związanego z ostatnim treningiem - wtrąciła Mira wzbudzając zainteresowanie blondynki.
- Naprawdę? - Heartfilia spojrzała na nią uważniej.
- Tak, ale nie znam szczegółów - Barmanka uśmiechnęła się przepraszająco.
- Szkoda - westchnęła blondynka i położyła głowę na stole, ale po chwili dodała - Poszłabym na jakąś misje...
- To, na co czekasz? -Spytała się białowłosa.
- Właściwie każdą misję wykonywałam z Natsu i...
- Nie poradzisz sobie sama? - Mira przerwała Magowi Gwiezdnej Energii i spojrzała na nią znacząco.
- Chyba rzeczywiście mogę pójść sama- Lucy zastanowiła się chwilę - Może coś łatwego, ale żebym mogła powalczyć. Chciałabym sprawdzić rezultaty mojego treningu.
- Zobacz, te może ci się spodobać - Strauus podała kartkę przyjaciółce.
- Arigato -przeczytała szybko treść zadania.
Misja polegała na pokonaniu kilku bandytów, którzy napadają wioskę niedaleko Freesii. Była zaznaczona, jako łatwa, ale proponowali za nią dużą ilość kryształów. Lucy zastanowiła się chwilę, ale nie sądziłaby miało zdarzyć się coś nieoczekiwanego, więc szybko postanowiła wziąć te zadanie.
- Świetna! Jeszcze raz arigato Mira - już się podniosła ze stołka, żeby pójść się spakować, ale jeszcze przypomniała się jej jedna sprawa - mogę cię tylko prosić byś nie mówiła nikomu gdzie jest ta misja? Chcę ją zrobić sama bez wtrącania się innych.
- Nie ma sprawy! Powodzenia! - Pomachała do odchodzącej, która po odwzajemnieniu gestu natychmiast wybiegła z gildii się spakować.
Chociaż dopiero zaczęła się wiosna już robiło się coraz cieplej. Mieszkańcy już powoli szykowali się do spakowania wszystkich zimowych rzeczy niemogąc się doczekać szybkiego polepszenia się pogody, które było dość normalne dla Magnolii (wiem, że zmieniłam trochę tą pogodę, ale już mam dość tego zimna w realnym świecie, wiec sami rozumiecie)
Lucy postanowiła zmienić szaleńczy bieg na spacerowy chód i nacieszyć się ciepłymi promieniami słońca padającymi na jej twarz. Już spokojnie doszła do swojego domu, ale zanim zdążyła wejść do środka pojawiła się Gospodyni łapiąc ją za nadgarstek.
- Dzień dobry - powiedziała blondynka trochę przestraszona nieoczekiwaną wizytą.
- Dziewczyno wiesz, że za dziesięć dni masz termin zapłaty czynszu? - Właścicielka zmierzyła ją groźnym spojrzeniem.
- Właśnie idę na misje i gdy wrócę od razu zapłacę. -Szybko wytłumaczyła się Heartfilia.
-Mam nadzieję - kobieta odwróciła się i wyszła zmierzając prawdopodobnie do następnego nieszczęśnika, któremu wynajmowała lokum.
Magini westchnęła z ulgą i pobiegła do siebie na górę by móc przyszykować się do misji. Założyła, że nie będzie trwała ona dłużej niż trzy dni, więc nie brać swojej walizki, a mały plecak.
W końcu spojrzała na zegarek, ale widząc późną godzinę zerwała się natychmiast z miejsca i popędziła na stację zaklinając wszystkie siły wyższe by nie było kolejki do kasy biletowej. W końcu dziękując losowi dotarła na stacją i zakupiła bilet. Wreszcie zadowolona podeszła bliżej torów nie chcą przegrabić pociągu.
- Lu-chan? -Usłyszała znajomy głos.
- Levi-chan! Co ty tu robisz? - Blondynka przytuliła swoją przyjaciółkę.
- Mam misję w Freesii, a ty?
- Ja wysiadam o jedną stację wcześniej - uśmiechnęłam się szeroko.
- Myślałam, że Natsu jeszcze nie wrócił.
- Masz rację, zdecydowałam, że sama na nią pojadę.
- Naprawdę?
- Tak! Levy... Jet i Droy zostali w gildii, więc, z kim będziesz wykonywać zadanie? - Spytała posiadaczka Gwiezdnych Duchów, ale dzięki rumieńcowi McGarden odgadła sama - Jedziesz z Gajeelem!
- To nie tak! Chłopaki nie chcieli nigdzie dzisiaj iść... Lili powiedział mi, że mogłabym się przydać na ich misji... No i on też powiedział, że jak chcę to mogę jechać tylko nie wolno mi przeszkadzać, więc... - Mag Solidnego Rękopisu z każdym słowem robił się coraz bardziej czerwony i zaczął gubić się w zeznaniach.
- Wreszcie!- Lucy przerwała przyjaciółce, a na jej twarzy pojawił się wielki uśmiech.
- Co? - Niebieskowłosa spytała zdezorientowana.
- Już zastanawiałam się czy kiedykolwiek uda ci się z nim umówić.
- Lucy! - Krzyknęła oburzona i zawstydzona Levy.
- Tak, tak. Gajeel już tu idzie, więc uciekam. Nie będę wam przeszkadzać. Mata ne! (*Na razie!) - Lucy puściła oczko McGarden i pobiegła w stronę zbliżającego się już pociągu.
Chwilą później Heartfilia siedziała już w jednym z licznych przedziałów i wyglądała przez okno myśląc o swojej przyjaciółce. Po powrocie z treningu zrealizowały swój plan nocowania u Levy z kilkunastoma butelkami alkoholu, masą zwierzeń i wspólnym plotkowaniem. Runy też zostały nałożone, ale następnego dnia okazało się, że coś zadziałało źle i zamiast nie pozwalać na podsłuchiwanie, one nie pozwalały zachować wspomnień związanych z nocnymi zdarzeniami w pokoju McGarden. Dlatego więc Magowie Gwiezdnej Energii i Solidnego Rękopisu obudzili się rano w pokoju z już zneutralizowanym zaklęciem, ale z ogromnym bólem głowy oraz pustce w głowie (mam nadzieję, że wytłumaczyłam to dość zrozumiale).
Lucy westchnęła na to wspomnienie i popatrzyła przez okno na leniwie przesuwający się krajobraz, ale po chwili wyciągnęła swoją nową książkę i pogrążyła się w lekturze.
 

----------------------------------------------

 
Pociąg zagwizdał i ogłoszono dotarcie do celu podróży Heartfilii. Szybko wysiadła i skierowała się do centrum miasteczka w poszukiwaniu jakiegoś mniejszego i tańszego hotelu. Szybko udało jej się znaleźć pensjonat odpowiadający jej kryteriom, więc zaraz się w nim zameldowała, a następnie ruszyła do domu burmistrza po dalsze instrukcje. Szybko uporała się ze znalezieniem odpowiedniego domu, dlatego już po chwili pukała do odpowiednich drzwi.
- Dzień dobry, jestem magiem z Fairy Tail - Przedstawiła się Lucy kobiecie, która otworzyła drzwi.
- Pan Peper jest w swoim gabinecie - odpowiedziała gospodyni i wpuściła dziewczynę do środka na chwilę znikając za jednymi z drzwi w długim korytarz, ale po chwili była z powrotem i skinieniem ręki kazała magowi wejść do pokoju.
Heartfilia rozejrzała się ciekawie po wnętrzu. Zdjęcia i stosy pamiątek wskazywały, że jest to prywatny gabinet burmistrza. Pomieszczenie było utrzymane w barwach czerwieni i sprawiał wrażenie bardzo przytulnego. Pod oknem stało biurko skierowane przodem do drzwi pod kątem wystarczającym by burmistrz mógł bez widzieć cały pokój bez podnoszenia się z fotela. Z jednej ze ścian wystawał ciemny kominek, obok którego stały dwa fotele i mały stolik. Resztę ścian pokrywały półki na książki wypchane prawie po brzeg dziełami przeróżnych autorów
- Jesteś magiem, który podjął się zadania? - Spytał mężczyzna w średnim wieku siedzący za wcześniej wspomnianym biurku mierząc dziewczynę wzrokiem mówiącym, że na jej miejscu wolałby kogoś silniejszego.
- Hai - odpowiedziała Lucy, która już przyzwyczaiła się do małej wiary w jej możliwości.
- Dobrze. Jak już pewnie wiesz jestem burmistrzem tego miasteczka. Od jakiegoś czasu napada nas grupa bandytów. Twoim zadaniem będzie ich złapać i oddać w ręce naszej władzy.
- Hai, zabieram się do zadania.
- Możesz wyjść.
Heartfilia posłusznie opuściła pomieszczenie wychodząc na mróz. Tutaj wiosna przychodziła wolniej niż w Magnolii, więc nie zdziwiła się na widok wielkiego bałwana w jednym z ogrodów tuż obok. Dziewczyna usiadła na jednej z ławek i patrzyła jak wraz ze zbliżającym się wieczorem ludzie umykali do domu zamykając szczelnie drzwi i sprawdzając czy nie brakuje nikogo z domowników. Po zachodzie słońca na ulicach nie było żywej duszy, więc spokojnie zaczęła obchód po mieście w poszukiwaniu bandytów. Dwie godziny chodziła po miasteczku w poszukiwaniu miejscowych typów z pod ciemnej gwiazdy. Po raz kolejny minęła bramę z wielkim napisem witających turystów, gdy usłyszała głośny krzyk.
- Zostawcie ją! - W głosie dziewczynki było słychać strach, ale też determinacje.
- Uciekaj Hitomi! Nie martw się o mnie! Poradzę sobie! - Drugi głos lekko drżał, ale dziecko próbowało to zamaskować.
- Lepiej posłuchaj tego dziwadła ze skrzydłami. Zostaw go nam i uciekaj. Nie będziemy cię gonić - obleśny uśmiech na twarzy mężczyzny przeczył jego słowom.
Lucy wystarczył czas trwania tego krótkiego dialogu, by móc przemknąć się niepostrzeżenie i schować za drzewo stojące najbliżej bandytów i ich ofiar. Pięciu mężczyzn powoli przesuwało się w stronę przerażonego dziecka przytulonego do jakiegoś małego zwierzaka. Heartfilia nie czekała już więcej i korzystając z elementu zaskoczenia wyciągnęła swój bat i uderzyła nim w typka z obleśnym uśmiechem. Zgrabnie skoczyła i wylądowała pomiędzy zbirami i ich niedoszłymi ofiarami.
- Schowaj się! - Krzyknęła do małej dziewczynki trzęsącej się ze strachu.
Widząc jak dziecko nieznacznie kiwa głową i opuszcza pole walki Mag Gwiezdnej Energii całkowicie skupił się na kolejnym ataku.
- Patrzcie panowie, ktoś tu chce się z nami zabawić - Znowu odezwał się ten najwięcej mówiący. Musiał być ich szefem, bo posłusznie się roześmiali.
- Pokażcie, co potraficie! - Zawołała Lucy stając w pozycji obronnej i przypominając sobie wszystkie lekcje z Natsu, które odbyła na treningu.
- Jeszcze pożałujesz, że z nami zadarłaś mała - Chłopak stojący po prawej stronie swojego przywódcy był może tylko trochę starszy od Lucy. Można było od niego wyczuć pewną ilość magii, ale nie została ona wyćwiczona, przez co była bardzo słaba. Jak na zawołanie z obu dłoni chłopaka wystrzeliły dwa wodne bicze.
- Już myślałam, że nie będzie zabawy - Blondynka przywołała na swojej twarzy najbardziej diaboliczny uśmiech, który mógł konkurować ze spojrzeniem Erzy.
Kompani młodego maga cofnęli się o dwa kroki do tyłu, a on sam zaatakował. Wodne bicze wystrzeliły w stronę brązowookiej, ale ona delikatnie okręciła się dookoła i wyciągnęła jeden ze swoich złotych kluczy. Szybkim ruchem wbiła go w wodę.
- Otwórz się, Bramo Nosicielki Wody. Aquarius! - Przywołany Wodnik pojawił się obok swojej właścicielki.
- Aquarius pokaż, na co cię stać! - Dziewczyna wskazała na przeciwników.
- Pfft - Gwiezdny Duch tylko się skrzywił.
- Czy ty powiedziałaś "pfft"?! - Krzyknęła zdenerwowana Heartfilia.
- Naprawdę chcesz z nami walczyć tą marną podróbką magii?  - Śmiech kolejnego z bandytów wskazywał, że może mieć małe problemy z psychiką. Niestety piasek wirujący wokół niego oznaczał, że jest kolejnym magiem.
- Zamorduje - W oczach Aquarius pojawiły się niebezpieczne błyski.
Posługując się dzbanem przejęła wodny atak i powiększając strumień uderzyła nim w magów. Bandyci przebili się przez dwa kolejne drzewa i zatrzymali dopiero w trzecim całkowicie je niszcząc.
- Dobra robota Aquarius! Możesz już wracać.
- Nie wzywaj mnie w najbliższym czasie. Razem z moim chłopakiem jadę na wakacje. Lepiej dla ciebie żebyś nas nie wzywała - Wodnik na odchodne spiorunował swoją właścicielką zabójczym wzrokiem.
- Ech... - Dziewczyna wyciągnęła następny klucz - Otwórzcie się, Wrota Lwa. Loki!
Złote światło na chwilę oślepiło przeciwników. W tym czasie Lew zdążył pokazać się w całej okazałości nie pomijając uśmiechu na twarzy, gdy zobaczył swoją przyjaciółkę.
- Lucy! Twój blask onieśmiela najpiękniejsze gwiazdy! Pójdź w me ramiona i porozmawiajmy o naszej wspólnej przyszłości!
- Może innym razem? Lepiej zajmij się tamtymi- Lucy uniknęła uścisku z Lokim, przez co wylądował twarzą na ziemi.
- Co to za frajer? - Szef bandy zmarszczył brwi widocznie myśląc nad czymś intensywnie, ale bardzo opornie musiało mu iść, bo jego brwi z każdą chwilą przysuwały się do siebie coraz bardziej. Nie wiadomo, czemu Lucy na ten widok przypomniał się Natsu (ja tam się bym nie dziwiła).
- Nie pozwolę by ktokolwiek zagrażał mojej pięknej Lucy! - Lew zdążył się już podnieć i otrzepać, gdy przywódca pozostałej dwójki skończył dumać i przybrał bojową pozę widocznie nie dochodząc do niczego konkretnego.
Leo nie musiał się nawet starać, bo szef bandytów nawet nie zdążył użyć własnej magii, gdy został powalony przez Pięść Regulusa. Pozostała dwójka widząc to chciała uciec, ale Gwiezdny Duch powalił ich takim samym sposobem. Dzięki temu już wszyscy mężczyźni zostali związani i dla pewności zaklebnowani.
- Możemy się teraz porwać naszej miłości! - Zawołał Loki znowu próbując przytulić się do dziewczyny.
- Podziękuje. Wracaj już muszę poszukać tego dziecka.
- Jakiego dziecka? - Spytał się Lew, ale chwilę później wszystkie jego wątpliwości zostały rozwiązane.
- Wujek Leo! Piękna pani mnie uratowała! Pomoże mi? - Mała dziewczynka przyskoczyła do Gwiezdnego Ducha przytulając go mocno.
Lucy dopiero teraz mogła się jej przyjrzeć dokładniej. Kosmyki długich, złotych włosów sięgały jej do połowy ud. Fioletowe oczy błyszczały wesoło, gdy sama zaczęła przyglądać się Magowi Gwiezdnej Energii. Błękitno-biała sukienka z długimi rękawami i białe, grube rajstopy były trochę podniszczone i brudne, ale musiały być zaczarowane, bo dziewczynka nawet nie drżała z zimna. Wszystko dopełniał szeroki uśmiech ukazujący kły oraz malutki kotek o żółtym futerku, który spał na głowie fioletowookiej.
- Niedługo się przekonamy - Lew podniósł dziecko i posadził je sobie na barana - Chodź Lucy. Oddamy ich władzy, a później będziemy musieli porozmawiać.
- Ale... - Zaczęła zdezorientowana Lucy.
- Później. Teraz chodź już. Obiecuję, że wszystko opowiem ci w hotelu.
Gwiezdny Duch oraz jego właścicielka razem zaciągnęli bandytów do miasta i oddali ich strażnikom dyżurującym w jakimś budynku. Dziecko przez całą drogę do hotelu opowiadało o wszystkim, co ją ostatnio spotkało. Lucy sama musiała się przyznać, że chętnie słuchała głosu dziewczynki oraz jej radosnego śmiechu, ale nie trwało to długo, bo po chwili byli już przed drzwiami jej wynajętego pokoju. Dopiero teraz fala zniecierpliwienia i ciekawości uderzyła w nią na nowo. Przeczuwała, że Leo przekaże jej coś dotyczące tego dziecka i będzie to coś ważnego.
- Jesteśmy już na miejscu, więc możesz mi wreszcie wszystko opowiedzieć - powiedziała brązowooka siadając naprzeciwko swojego przyjaciela na podłodze.
- Dobrze to zaczęło się jakieś dwa miesiące temu według czasu panującego w Gwiezdnym Świecie...



~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~
 
 
 
 
Tak jak obiecałam pojawił się edytowany rozdział i zawiera w sobie więcej opisów. Fabuła w nim nie zmieniła się dlatego nie trzeba go czytać jeszcze raz.
Pozdrawiam
Ani-chan

środa, 2 stycznia 2013

Prolog

Lu-chan!
Przepraszam, ale nie miałam czasu odpisać wcześniej. W odpowiedzi na twoje pytanie mogę ze spokojem odpisać Ci chłopaki się już uspokoili. Moja moc magiczna też znacznie wzrosła. Nie wiem czy to prawda, ale słyszałam, że Natsu uczy cię walczyć. Pewnie daje ci niezły wycisk, ale nadal nie rozumiem, dlaczego chcesz nauczyć się walki wręcz. Mam nadzieje, że odpowiesz mi na to pytanie w następnym liście.
Nie zgadniesz teraz, co ostatnio odkryłam! Gajeel i Lily trenują niedaleko! Tydzień temu spotkałam ich w mieście niedaleko mojego obozu. Od Liliego dowiedziałam się, że co dwa-trzy tygodnie przenoszą się z miejsca na miejsce by ćwiczyć na różnym terenie. Został jeszcze miesiąc do końca naszych treningów, więc za tydzień wyruszają do ostatniego miejsca, w którym będą trenować.
Chcę Ci jeszcze tyle opowiedzieć, ale chciałabym to zrobić osobiście. Może po powrocie przyjdziesz do mnie na noc? Obłoże pokój runami, żeby nikt nie był w stanie nas podsłuchać oraz załatwię duży zapas sake! Mam nadzieję, że się zgodzisz.
Twoja przyjaciółka
Levi
 
 
 
 
 
Levy-chan!
Oczywiście, że do ciebie przyjdę! Chętnie posłucham więcej szczegółów ze "spotkania" Gajeela. Nie musisz się przejmować napojami dla nas, bo przed wyjazdem wpadłam na podobny pomysł tylko nie było czasu na zaproszenie cię do siebie. Wiesz, że moja Gospodyni wyrzuciłaby mnie z domu gdybym wyjechała bez zapłacenia za czas mojej nieobecności z góry.
Co do mojego treningu to chce być silniejsza żeby już nikt nie musiał mnie ratować. Jeszcze trzy miesiące temu bez moich kluczy byłam bezsilna, ale ostatnim razem prawie pokonałam Natsu. Szkoda tylko, że te "prawie" robi wielką różnicę.
Mam dla ciebie niewiarygodną nowinę! Pamiętasz jak na samym początku treningu napisałam ci, że do mnie, Natsu, Erzy, Gray'a, Wendy, Happiego i Carli przyłączyła się też Juvia? Wczoraj widziałam jak Gray ją pocałował! Jestem pewna, że niedługo ogłoszą, że są razem.
To jeszcze nie koniec nowości wśród par! Carla wreszcie zgodziła się na randkę z Happym! Jak tylko wrócimy do domu mają się gdzieś razem wybrać.
Nadal nie mogę uwierzyć, że zostały tylko trzy tygodnie do końca treningu. Muszę ci się przyznać, że już tęsknie za moim wygodnym i ciepłym łóżkiem. Tutaj w górach jest bardzo zimno!
Mam nadzieję, że uda ci się jeszcze odpisać na mój list.
Tęsknie
Lucy
 
 
 
 
 
 
 
Lu-chan!
List dotarł bardzo szybko, ale już mi nie odpisuj, bo Jet i Droy chcą wyjechać trochę wcześniej. Nawet już teraz popędzają mnie do pakowania się, więc napiszę ci tylko, co ostatnio zauważyłam.
Gray, który od samego początku unikał Juvii, teraz się z nią całuje. Carla ignorująca Happiego i odtrącająca jego zaloty po powrocie idzie z nim na randkę. Elfman i Evergreen zupełnie do siebie nie posują, ale widać jak na siebie spoglądają. Nawet Wendy przed wyruszeniem na trening każdą wolną chwilę spędzała w towarzystwie Romeo!
Jak nic zaraz nam się wszyscy pozakładają rodziny! Nawet ty i Natsu! Nie zaprzeczaj! Znam cię za dobrze, by tego nie zauważyć!
Do zobaczenia niedługo!
Twoja
Levy
P.S. Mam nadzieje, że nie jesteś bardzo zła za to o tobie i Natsu.
 
 
~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~
 
 
 
Tak jak powiedziałam prolog został poprawiony. Dodałam trochę ważniejszych szczegółów, o których ostatnio zapomniałam. Tak, więc trochę zosstał wydłużony.


Zmiany na blogu

Ponieważ moja koleżanka wycofała się z robienia bloga to zmienie trochę jego treść. Przygody będą takie same ale zmodyfikowane. Pojawi się też prolog. Czekajcie cierpliwie bo mam zamiar niedługo go dodać.

wtorek, 1 stycznia 2013

Życzenia!

Szczęśliwego 2013 roku!!!

 

Życzę wam spełnienia marzeń z okazji rozpoczęcia 2013 roku! Oby okazał się jeszcze lepszy od poprzedniego!