Obudziła się z myślą, że
to będzie jeden z najwspanialszych dni w jej życiu. Dzisiaj były jej urodziny.
Nie powiedziała jednak tego nawet swojej mamie i jak na razie o szczególności
tej daty wiedziała tylko, Ayame, ale prosiła ją niedawno by nikomu o tym nie
mówiła. Chciałaby tylko ten dzień spędzić najpierw z przyjaciółmi, a potem z
mamą, Natsu-sensei, Ayame i Happy.
- Dzień doby, mamo! - Zawołała wyskakując z łóżka i podbiegając do
swojej opiekunki by ją wyściskać.- Dzień dobry, kochanie! Jak się spało? - Lucy odwzajemniła uścisk i uśmiechnęła się ciepło do córki.
- Świetnie! Gdzie Natsu-sensei? - Hitomi rozejrzała się w poszukiwaniu różowowłosego.
- Z tego, co pamiętam on tu nie mieszka - fuknęła dziewczyna rumieniąc się lekko - To głupi pasożyt i nie mam pojęcia, dlaczego go jeszcze toleruje!
- A ja wiem! Ty go luuuuuuubisz! - Fioletowooka udała Happiego, a następnie roześmiała się głośno widząc spojrzenie opiekunki.
- Na własnej piersi hoduję wstrętną żmiję - pożaliła się brązowooka idąc do kuchni.
- Zrobisz mi płatki skoro już tam poszłaś, mamo? - Zawołała na zaczepkę Hitomi i zachichotała cicho.
- Żmija! - Doleciało z kuchni, ale słychać było, że starszą Heartfilie bawi ta rozmowa.
Po dwudziestu pięciu minutach zarówno Hitomi jak i Ayame, która wstała chwilę później, miały pełne brzuchy oraz były umyte i przebrane.
- Muszę wyjść. Obiecałam Levy, że jej pomogę w jednej sprawie, ale nie pozwoliła mi powiedzieć nikomu, o co dokładnie chodzi - Osiemnastolatka popatrzyła przepraszająco na dziewczynkę. - Ale Wendy pytała mnie czy nie będzie mogła wybrać się z tobą na jakąś misję niedaleko, więc pewnie nie będziecie się nudzić. Powinna niedługo przyjść.
Brązowooka wrzuciła do torebki kilka przedmiotów, ubrała biały żakiecik i szybko założyła swoje długie, brązowe kozaki. Podeszła jeszcze do Hitomi i pocałowała ją w głowę a Ayame lekko potarmosiła sierść w tym samym miejscu.
- Spotkamy się w gildii - zawołała magini Gwiezdnych Duchów i zamknęła drzwi.
Dziewczynka stała parę sekund zaskoczona. Dopiero potem zdała sobie sprawę, że miała nadzieję na życzenie ze strony Lucy. Westchnęła smutna, ale nie pozwoliła żeby długo męczyła ją ta sytuacja. Zdecydowała, że jednak powie Lucy o swoich urodzinach, ale później.
- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO HITOMI!!! - Ayame prawie udusiła dziewczynkę, gdy ją uścisnęła.
- Dzię-dziękuje... Nie trzeba było... - Powiedziała zakłopotana fioletowooka zgodnie z prawdą. Hoshi nigdy nie dawała jej prezentów, uważała to za głupi ludzki zwyczaj.
- Nie gadaj głupot! Oczywiście, że trzeba było! W końcu ósme urodziny ma się tylko raz! - Zaśmiała się kotka - No otwieraj!
Nie mając innego wyboru dziewczynka obejrzała małe, prostokątne pudełeczko opakowane w zielony papier i ozdobione srebrną wstążeczką. Hitomi powoli pociągnęła za tasiemkę i ostrożnie zaczęła rozpakowywać pakunek. Sama była zniecierpliwiona czekaniem na zobaczenie, co dostała, ale zirytowana mina Ayame całkowicie jej to wynagradzała.
- Pospiesz się! - Ponagliła wreszcie exceedka zaciskając łapki.
- No już, już! - Roześmiała się Smocza Zabójczyni i rzeczywiście przyspieszyła ze zdejmowaniem papieru.
Wreszcie dotarła do granatowego pudełeczka, do którego zwykle wkładano biżuterię. Zaskoczyło to dziewczynkę tym bardziej, że exceedka nie miała żadnych środków na kącie. Blondynka podniosła wieczko i aż sapnęła z zaskoczenia. Srebrne, anielskie skrzydła otulały małe, złote serduszko, a całość była połączona z łańcuszkiem w tym samym kolorze, co skrzydła. Taką bransoletkę widziała tylko raz i było to jeszcze sprzed zniknięcia jej smoczycy. Ayame wygrzebała to z jakiegoś zakamarka jaskini Hoshi jakieś trzy może cztery dni po wykluciu z jaja. Smoczyca pozwoliła exceedce na zatrzymanie błyskotkę mówiąc, że musiała należeć do jakiejś podróżniczki, która zatrzymała się w tym miejscu przed nimi. Po tym wydarzeniu dziewczynce nie było dane zobaczyć zawieszki aż do teraz.
- Hoshi powiedziała, że tamta kobieta uważała to za amulet szczęścia. Wyczuła to za pomocą swojej magii - wyjaśniła kotka delikatnie wyjmując bransoletkę i zakładając na nadgarstek Hitomi.
- Wiedziałam, że na tobie będzie wyglądał dużo lepiej! - Oznajmiła kotka po krótkiej chwili przyglądania się sprezentowanemu przedmiotowi.
Dziewczynka przytuliła tylko przyjaciółkę nie mogąc wydusić z siebie żadnego słowa. To były nieme podziękowania za przedmiot, na którym nadal dało się jeszcze wyczuć ślady magii smoczycy. Gdyby się postarała pewnie poczułaby jeszcze to ciepło płynące z obcowania z tak potężną energią.
- Zróbmy jakieś kanapki! Jestem pewna, że się przydadzą - Zmieniła temat Ayame i poczekała aż Hitomi ją puści i przytaknie.
- To bierzemy się do roboty!
Dokładnie dwadzieścia minut później rozległo się nieśmiałe pukanie idealnie oddające naturę gościa.
- Cześć Wendy! Hitomi już idzie - Ayame od progu przywitała brązowooką z całą siłą swojego entuzjazmu.
- Dzień dobry - uśmiechnęła się Marvell.
- Już jestem! Dobry! - Zawołała i machnęła przyjaźnie ręką odkładając obok siebie fioletowy plecak. Szybko naciągnęła na siebie bluzę oraz buty.
- Emm... Nie będziesz zła? Bo... Carla nie chciała nas puścić samych, a potem spotkałam Romeo- kuna i Kaze-kuna... Romeo-kun spytał czy nie będą mogli się przyłączyć no i... No i się zgodziłam. Happy nie mógł znaleźć Natsu-sana, więc się przyłączył a potem Lili uznał, że może się przydać...
- Ile nas jest? - Spytała się tylko najmłodsza ze Smoczych Zabójców.
- Wychodzi na to, że misję robimy w... Osiem osób! - Odpowiedziała żółta kotka zamiast Wendy.
- Im nas więcej tym weselej! - Ucieszyła się Hitomi z tak licznego grona.
- To chodźmy, czekają na nas na dole - poinformowała Marwell odsuwając się na korytarz.
Dziewczynka szybko zamknęła drzwi od swojego domu a potem zrobiła wyścigi z przyjaciółkami, która pierwsza dotrze do reszty towarzystwa. Wygrała Ayame używając skrzydeł, co na nieszczęście Smoczych Zabójczyń było niezakazane przez żadną z zasad.
- Jesteśmy! - Zawołała Hitomi uśmiechając się o reszty drużyny.
- No wreszcie - Kąśliwie rzuciła Kaze, ale uśmiechnął się lekko.
- To, na czym będzie polegać nasza misja? - Wtrącił szybko Romeo zapobiegając niechybnej kłótni pomięty chłopcem a jubilatką.
- Emm... Wszystko jest na tej kartce - Speszona tym, że Mag Ognia się jej przygląda Wendy zaczerwieniła się i nerwowo wyciągnęła kartkę z kieszeni swojej kurtki.
- No przeczytaj! - Ponaglił koleżankę Kaze przypominając tym samym, że zarówno on jak i Hitomi nie są mistrzami w zapoznawaniu się z tekstem pisanym.
- „ Witajcie! Już lata temu znalazłam w swoim domu tą starą mapę. Miałam nadzieje, że któryś z moich potomków będzie chciał z niej skorzystać, niestety tak się nie stało. Jestem już za stara na takie rzeczy jednak chciałabym, aby ktoś dowiedział się, co kryje miejsce zaznaczone krzyżykiem. Pamiętam, że była kiedyś dołączona kartka z informacją, iż to tylko pierwsza część całej trasy i prowadzi do kolejnej. Całość składa się z sześciu map, które prowadzą do miejsca zaznaczonego krzyżykiem. Nagrodą jest wszystko, co znajdziecie. Powodzenia!" - Wendy uniosła wzrok znad kartki i popatrzyła na swoich towarzyszy.
- Super!
- Będziemy szukać skarbów jak piraci!
Kaze razem z Hitomi równocześnie wykrzyknęli swoje opinie, jednak tym razem nie pokłócili się jak to mieli w zwyczaju. Zamiast tego podekscytowani zaczęli snuć scenariusze wyprawy i zgadywać, co mogą podczas niej znaleźć. Po chwili przyłączyli się do nich kolejno Ayame, Happy, Lili, a nawet Carla.
- Wiedziałaś, co planuje? - Spytał cicho Romeo pochylając się nad uchem Wendy.
- N-nie... - dziewczynka nerwowo przestąpiła z nogi na nogę zerkając na chłopaka. - Możesz się jeszcze wycofać, jeśli chcesz...
- Nie gadaj głupot. Siedzimy w tym razem, nie? - Zbeształ koleżankę Conbolt, ale już po chwili uśmiechał się szeroko.
Wendy siedziała sama przy barze i sączyła sok nie wiedząc, co ma ze sobą zrobić. Było południe i większość magów wróciło do domu by zjeść obiad ze swoimi rodzinami czy chociaż we własnych czterech ścianach. Nawet Carla porzuciła ją na rzecz wspólnego obiadu z innymi exceedami gdzieś na mieście. Starsze koty postanowiły zapoznać Ayame z historią ich ojczyzny w Eldoras i nic nie mogło ich przed tym powstrzymać.
- Romeo! Podejdziesz na chwilę? - Jak spod ziemi wyrosła Mira, która przywołała chłopaka stojąc naprzeciwko Marwell, od której oddzielał ją tylko blat baru.
- Coś się stało? - Spytał się chłopak chwilę po dosłownym naskoku na stołek obok dziewczynki, na co mebel zatrzeszczał w proteście.
- Mam do ciebie prośbę, a właściwie do waszej dwójki - Uśmiech Strauus się powiększył widząc zaskoczenie w oczach i rumieniec na policzkach Smoczej Zabójczyni.
- Za trzy dni są urodziny Hitomi i Lucy poprosiła mnie o zorganizowanie czegoś z tej okazji. Z tego, co widziałam sama jest... Zajęta. Robią coś z Natsu i nie chcą powiedzieć, co! A gdy Natsu widzi, że idę w jego stronę, ucieka! - Nadęła policzki z oburzenia i zacisnęła usta w cienką linię, a dzieci spróbowały nie roześmiać się z „nieszczęścia" dziewczyny. Już po całej gildii rozeszły się wieści o powrocie Demona i o jej nowych celach. Właściwie każdy zdążył już się zorientować, że to zapobiegawcza Heartfilia nakazała Smoczemu Zabójcy trzymanie odpowiedniej odległości od białowłosej. Większość jednak nie sądziła by się zeszli, przynajmniej jeszcze nie. - W każdym razie, gdy my będziemy szykować gildię Hitomi będzie szukać skarbów. Tutaj mam nadzieję na waszą pomoc. Przypilnujecie by nie wróciła przed siedemnastą do gildii. Zabierzecie ze sobą Liliego, Carle, Happiego i Ayame. Yosei prosiłabyście wzięli jeszcze, Kaze, ale on o niczym nie będzie wiedzieć. Zgadzacie się? Będziecie udawać, że to misja - popatrzyła błagalnie na dwójkę młodych magów.
- Jasne! Prawda, Wendy? - Chłopak był nie lada podekscytowany czekającym go zadaniem.
- H-hai! - Dziewczynce też spodobał się pomysł Miry. Nawet wymieniła szerokie uśmiechy z Romeo zapominając o swojej kłopotliwej nieśmiałości. Natychmiast zaczęli planować odpowiednie rozegranie początku ich małej misji.
- Dziękuje - szepnęła dziewczynka pospieszając za resztą przyjaciół, którzy ruszyli już w stronę lasu gdzie zaznaczono początek trasy.
- Hę? Za co? - Conbolt popatrzył chwilę za oddalającą się Wendy dopiero po sekundzie zdając sobie sprawę, że za chwilę straci z oczu całą grupę. - Hej! Poczekajcie!
---------------------------------------------------------
Spotkanie z mężczyzną jej życia przebiegło dobrze, a nawet świetnie biorąc pod uwagę jak się to wszystko potoczyło. Teraz jednak chciała zrobić najlepsze przyjęcie, jakie Hitomi kiedykolwiek miała. Potem popsuje plan Erzy. Biedaczka nie miała pojęcia, że Mira doskonale wie o Akcji Demon i nie da się tak łatwo złapać na gorącym uczynku.
Niestety przez ciążę jej magia stała się dość kłopotliwa. Mogła zmienić rysy twarzy kolor włosów i oczy oraz długość i ułożenie tych ostatnich, ale zmiana koloru skóry przychodziła jej już z wielką trudnością. Za to zmiana sylwetki była niemożliwa. Oznaczało to, że przemiana w zwierze czy użycie Satan Soul było niewykonalne. Może powinna poprosić Levy by poszukała jakiś książek o Magii Przejęcia? Słyszała, że niektóre typy magii w pewnych okresach mają wpływ na użytkownika.
- Mira! - Obok dziewczyny pojawiła się Lisanna. - Drabina spadła i raczej nie da się jej naprawić
- Oj! Niedobrze. Drugą przed chwilą wziął Natsu... Dużo wam jeszcze zostało na zewnątrz do powieszenia? - Po minie siostry wywnioskowała, że tak. - Poproś Laki. To nie powinno być dla nie j problemem.
- Erza kazała jej dokupić lukier do tortu, więc nie ma jej.
- Ale Yosei jest i chyba nic nie robi, więc na pewno się zgodzi. W razie, czego przyślij ją do mnie - Mira uśmiechnęła się szeroko, ale w połączeniu z przesłodzonym tonem nieukrywającym groźnej nuty dało bardzo demoniczny efekt.
- Siostrzyczko, przerażasz mnie - oświadczyła najmłodsza Strauus i szybko oddaliła się, aby wykonać polecenie.
Kontynuując obchód Mira pozwoliła sobie na spojrzenie na magów okiem zawodowej swatki. Wreszcie miłość zaczynała kwitnąć w powietrzu. Ukradkowe spojrzenia, niby przypadkowe dotknięcia radość w oczach na widok ukochanej osoby. Tak właśnie było z nimi i będzie, ale jeszcze tylko kilka dni i wreszcie nie będą musieli się urywać. Właściwie to nie wiedziała, dlaczego postanowili nikomu nie mówić i trzymać to w tajemnicy aż ta długo. Może, dlatego że wpierw nie wiedzieli czy w ogóle do siebie pasują a potem tak jakoś wyszło. W każdym razie trzymanie ich związku w tajemnicy nie miało już sensu.
Zganiła się z to, że znowu myśli o swoim szczęściu, ale skupienie się na czymś innym było bardzo trudne. Z westchnieniem weszła do kuchni i zadała serię pytań kontrolnych w sprawie poczęstunku i zadowolona z wyniku wróciła do głównej części gildii. Uwzględniła już wszystko, nawet to, że urodziny w końcu i tak przemienią się w szaloną popijawę.
- Mira! – Białowłosa natychmiast ruszyła by ratować sytuację. Tym razem Natsu wpadł na Graya i zaraz miała się wywiązać kolejna niszczycielska bójka, do której nie mogła dopuścić. A jej demoniczna strona wyjrzała z jej duszy z szerokim uśmiechem. Wreszcie jakaś rozrywka.
----------------------------------------------------
- Kto go chce? Nie ma później zwrotów i można wziąć tylko jeden przedmiot – Przypomniał Romeo kładąc na środku pierwszy z fantów.
- Ja! – Wyrwał się Kaze i z braku większej ilości zgłoszeń po chwili został dumnym właścicielem wytrychu.
- Bransoletka, to coś dla was – Conbolt wskazał na damską część grupy.
Nikt się nie zgłosił, ale Hitomi widząc jak Wendy zerka na dany przedmiot musiała zareagować. Puknęła ją w ramię nawet nie próbując być delikatną i obdarzyła zaskoczoną przyjaciółkę surowym spojrzeniem. Granatowowłosa chrząknęła i niepewnie wystawiła dłoń.
- Może… Może ja to wezmę?
Romeo uśmiechnął się szeroko i zamiast położyć przedmiot na ręce Marvell, założył jej bransoletę na nadgarstek. Sprawianie by się rumieniła było najlepszą zabawą. Dobrze znał jednak granicę i wolał nie odczuć gniewu potworów (dziewczyn) z gildii.
- Ty ją luuuuuubisz! – Happy jak na zawołanie pojawił się nad młodymi magami. Wszyscy oprócz Romeo zareagowali śmiechem i tylko Wendy, choć trochę starała się to ukryć.
Reszta przedmiotów znalazła nowych właścicieli prawie tak samo szybko. Hitomi dostała wsuwki, Ayame i Carla otrzymała po jednej wstążce, a po krótkich oględzinach Lili stwierdził, że scyzoryk do niczego mu się nie przyda, więc przekazał go czarnowłosemu magowi.
- Która godzina? – Wendy spojrzała w niebo mając nadzieję, że wysokość, w jakiej jest słońce coś jej podpowie jednak ze znikomym skutkiem.
- Coś koło piątej - Ocenił Lili i wymienił się porozumiewawczymi spojrzeniami z Romeo i Wendy.
- Jak późno! – Zdumiała się jubilatka. – Mama pewnie już się o mnie martwi!
- Wykonaliśmy misję, więc możemy już wracać – Podchwycił szybko Conbolt i podniósł się z ziemi.
- To była świetna zabawa – Stwierdził Lili przysiadając na ramieniu pomarańczowowłosego.
- Może kiedyś to powtórzymy? – Zaproponował Kaze, na co większość grupy odpowiedziała słowami aprobaty.
- Tylko nie zwlekajmy z ty zbyt długo, dobrze? – Ayame z nadzieją popatrzyła na Romeo i Wendy, wiedziała, że Hitomi myśli o tym samym.
- Dlaczego by nie? – Romeo wzruszył ramionami.
- Jak tak dalej pójdzie to może nawet stworzymy drużynę.
Słowa Wendy podziałały na dzieci stymulująco. To była ich szansa na wspólne misję ze stałymi towarzyszami. Kaze nie byłby zmuszony chodzić na misję ze swoją starszą siostrą, która nie pozwalałaby mu na jakiekolwiek walki. Hitomi nie byłaby już niedoświadczonym dzieckiem, przez które nie można wziąć żadnej poważniejszej misji. Romeo nie musiałby się już podczepiać do swojego ojca i jego przyjaciela albo prosić Kinanę i Laki, które czasem zabierały go ze sobą. Wendy nie dręczyłaby się, że jest najsłabszym ogniwem w drużynie Natsu.
Carla otworzyła szerzej oczy, gdy niespodziewanie pojawiła się nowa wizja. Z mroku wyłoniły się cztery rzemyki, na których zawieszono po jednym pazurze. Każdym z nich został ozdobiony takimi samymi znakami. Ochrona. Wzmocnienie. Zaufanie.
- Carla? Coś się stało? – Wendy przyjrzała się trzymanej przyjaciółce.
- Nie, musiało ci się wydawać – Exceedka użyła tonu świadczącego o tym, że nie ma ochoty na rozmowę i zagłębiła się swoich myślach.
Trzy ostatnie słowa były czymś nowym. Słyszała głos mówiącego. Jej głos. Ochrona. Wzmocnienie. Zaufanie. Wizja pojawiała się, gdy Wendy wspomniała o utworzeniu drużyny. Czy to była przestroga? Kiedy rozpocznie się zabawa urodzinowa, będzie musiała narysować znaki, które widziała i pokazać Liliemu. Może on je rozpozna. Z tego o wiedziała często wojownicy wykorzystywali runy, jako błogosławieństwo przedmiotów nawet w Exalii. Jeśli on nie będzie potrafił jej pomóc to poprosi Levy. Nie znała jej, ale podobno była najmądrzejszą osobą w gildii.
- To niemożliwe! – Okrzyk Romeo przywrócił Carle do teraźniejszości. – Braciszek Natsu i siostrzyczka Lucy nie mogliby być parą!
- Erza-san nieraz wspominała o tym, gdy mieliśmy przerwę w treningu. Natsu-san prawie codziennie uczył Lucy-san jak ma blokować ciosy i kontratakować – Granatowowłosa uśmiechnęła się do swoich wspomnień.
- Zauważyliście, że Mira-san ostatnio stała się bardziej nerwowa? Mama mówi, że objawia się jej demoniczna strona – Hitomi szybko zmieniła temat rozmowy i na szczęście reszta podłapała temat przytakując jej stwierdzeniu.
- Właściwie, co to jest „demoniczna strona Miry"? – Spytał Kaze
Członkowie ich grupy z większym stażem w Fairy Tail chętnie opowiedzieli o przeszłości Strauus i tym jak się zachowywała, jako dziecko.
- Nie wierzę! – Heartfilia pokręciła głową nie mogą uwierzyć w opowiedzianą historię.
- Wszyscy o tym wiedzą! – Wendy przysunęła się do blondynki zasłaniając, Conbolta który zaznajomił pomarańczowowłosego z tym, co ma za chwilę się stać.
- Już jesteśmy! – Krzyknął Romeo niby ucieszony widokiem gildii, ale będący za drzwiami magowie bez trudu go usłyszeli i mogli się, choć trochę przygotować.
Hitomi pierwsza dotarła do drzwi i z uśmiechem weszła do środka. Stanęła jednak zaskoczona wyglądem gildii i czekającymi w niej magami.
-Wszystkiego najlepszego! – Huknęli naraz magowie.
Wendy zarzuciła ręce na szyje przyjaciółki i przytuliła ją mówiąc własne życzenia, Romeo poprzestał na położeniu jej ręki na ramieniu i mrugnięciu. Kaze bąknął tylko jakieś krótkie życzenia i zniknął w tłumie natomiast exceedy nie szczędziły na słowach, gdy udzielił im się radosny nastrój panujący w gildii. Potem została odstąpiona reszcie członków Fairy Tail. Poklepywanie, tarmoszenie włosów, przytulanie, składanie swojej wersji życzeń i tak przez paręnaście minut, podczas których nadal stała jak skamieniała.
- Wszystkiego najlepszego, kochanie! – Jako ostatni składali życzenia Lucy i Natsu. Brązowooka przytuliła swoją adoptowaną córkę.
- Hitomi? – Natsu chyba, jako jedyny uznał milczenie dziewczynki za dziwne.
Wreszcie szok minął i fioletowooka mogła zareagować. Roześmiała się i rzuciła na parę magów przytulając ich z całych swoich sił.
- To jest przepiękne!
- To wszystko zasługa Miry - Powiadomiła ją Lucy.
- Próbowała nas zabić - Pożalił się Natsu, który przykucnąłby samemu objąć ramionami swoje towarzyszki.
- To biła twoja wina, przez to, że pobiłeś się z Grayem objawiła się jej demoniczna strona - Brązowooka posłała chłopakowi złe spojrzenie.
- To wina gołodupca!
Hitomi roześmiała się i wysunęła z uścisku pary. Rozbrzmiała muzyka i zabawa rozpoczęła się na dobre. Fioletowooka zdążyła tylko pokazać łupy ze swojej wyprawy i została porwana przez Wendy.
- Mira się spisała, tylko zobacz, jaka jest szczęśliwa - Lucy westchnęła, a Natsu objął ją ramieniem.
- Ty też się spisałaś - Mruknął jej do ucha powodując dreszcze na całym jej ciele.
- Natsu, przestań! Jeszcze ktoś zobaczy! - Lucy wywinęła się różowowłosemu i stanęła naprzeciw niego.
- Dlaczego nie możemy im tego powiedzieć nawet i teraz? - Chłopak się naburmuszył.
- Teraz świętujemy urodziny Hitomi i zasługuje na całkowitą uwagę. Poza tym... - Dziewczyna się zawahała. - To nie jest odpowiedni czas na przyznanie się do takich rzeczy.
- To, kiedy będzie odpowiedni? - Dragneel nie krył swojego niezadowolenia.
- Będziemy wiedzieć - Powiedziała Lucy i z zaskoczeniem stwierdziła, iż naprawdę tak myśli.
- Skąd?
Chłopak westchnął i zadowolony zauważył, że nie podniósł głosu pomimo wzburzenia, jakie czuł w tamtej chwili. Nie rozumiał, dlaczego dziewczyna trzyma w sekrecie to, że są parą. Igneel zawsze mu powtarzał, że jeśli jest pewny swoich uczuć to nie powinien ich kryć. Tamtego dnia, gdy pierwszy raz się całowali, również po raz pierwszy spojrzał na nią nie jak na przyjaciółkę tylko jak na dziewczynę. Nie kłamał mówiąc, że chyba się zakochał w chwili ich spotkania. Zupełnie zawróciła mu w głowie tylko jeszcze nawet tego nie podejrzewał. Myślał o niej jak o przyjaciółce, rozmawiał z nią jak z przyjaciółką i zachowywał się jakby była tylko jego przyjaciółką, ale w głębi serca zawsze czuł, że coś mu umyka.
Nie będzie się teraz z
nią o ty kłócił. Lucy zrobi jak zechce i nie będzie jej w tym przeszkadzał...
No dobra będzie i to nie raz. Może i nie będzie jej całował na środku gildii
(co zresztą bardzo polubił, szczególnie, gdy byli w jej pokoju), ale da jej to
odczuć.
- Później się pokłócimy. Masz rację, to są urodziny Hitomi i lepiej
chodźmy się bawić. - Chłopak pociągnął zaskoczoną Lucy w stronę gdzie zajęli
miejsce ich przyjaciele.Jeśli miała być szczera to była gotowa chodźby własnoręcznie wybić mu z głowy ujawnienie czegokolwiek. A on zachował się doroślej od niej. Musiała przyznać, że była pod wrażeniem. Nie znaczy to jednak, że zamierza jeszcze raz przemyśleć swojej decyzji o zachowaniu ich związku w tajemnicy. Kiedy przyjdzie odpowiedni czas inni się dowiedzą, koniec i kropka!
- Natsu, Lucy! Gdzie byliście tak długo? - Erza widelczykiem wskazałaby usiedli naprzeciwko jej i Graya.
- Rozmawialiśmy z Hitomi - Lucy przybrała najbardziej beztroski uśmiech, na jaki było ją stać w tamtej chwili, bo Natsu właśnie przesunął ręką po jej nodze. Szybko zepchnęła dłoń różowowłosego, który udawał, że nic się nie dzieje.
- I jak podoba jej się przyjęcie? - Dopytywała się Erza zupełnie nieświadoma, że pod stołem wywiązała się prawdziwa wojna. Dragneel, co ruszt próbował umiejscowić dłoń na kolanie swojej dziewczyny, a ona broniła się przed tym najlepiej jak umiała.
- Jest zachwycona. Już gdzieś zniknęła z Wendy - Lucy wreszcie złapała za dłoń chłopaka a on korzystając z okazji splótł ich palce. Próbowała niezauważalnie się wyrwać, ale wreszcie poddała się wiedząc, że nic nie wskóra. Dragneel posłał jej zwycięskie spojrzenie za to ona obdarzyła go najbardziej złowróżbnym ze swojego repertuaru.
- Nie martwisz się tak dużą różnicą w wieku między nimi? Dzielą je cztery lata, a to dość dużo - Zauważyła Scarlet i nabrała sobie kolejną porcję ciasta ze stołu stojącego obok. Pewnie właśnie, dlatego wybrała ten stolik.
- Nie, Wendy to dobra dziewczynka i myślę, że dogada się z Hitomi tak czy inaczej.
Kobiety uśmiechnęły się nie wiedząc, że nudzący się, Natsu i Gray zorganizowali sobie potyczkę na spojrzenia. Lucy zdała sobie z tego sprawę dopiero, gdy różowowłosy wypuścił z uścisku jej dłoń. Chłopcy zaczęli pochylać się w swoją stronę cały czas piorunując się spojrzeniem. Szkarłatnowłosa zauważyła to zaraz po Heartfilii i natychmiast huknęła w stół pięścią sprawiając, że Fullbuster i Dragneel odskoczyli od siebie jak oparzeni lądując przy okazji na podłodze. Tytania już otworzyła usta by zbesztać ich po równo, ale Gray nagle zerwał się na równe nogi.
- Cholera! - Syknął i zniknął w tłumie magów.
Po chwili Lucy i Erza usłyszały deszczową kobietę, która nawoływała „panicza Graya". Gdy pojawiła się w zasięgu ich wzroku mogły dokładnie zobaczyć jak z rezygnacją zwiesza ramiona i wychodzi z gildii.
- Biedna Juvia. Myślałam, że może niedługo ona i Gray zostaną parą. Przecież nawet się już całowali - Lucy westchnęła zawiedziona taki obrotem spraw.
- Podczas trwania treningu i niedawno w gildii. Też ich widziałam - Wyjaśniła szkarłatnowłosa widząc zaskoczone spojrzenie blondynki. Tylko na krótką chwilę widać było na jej twarzy wahanie, lecz zaraz potem zastąpił je wyraz determinacji. - Porozmawiam z nim.
- Tylko nie naciskaj na niego zbyt mocno - Poprosiła Heartfilia, która także chciała zamienić parę słów z ich wspólnym przyjacielem. Tytania kiwnęła tylko głową i zatopiła się w tłum świętujących magów.
-----------------------------------------------------------
Miała zamiar kazać mu wreszcie wyjaśnić wszystko z Juvią. Ciągle stali w jednym miejscu i dla obydwojgu było to męczące. Widziała to patrząc zarówno na jedno jak i na drugie.
Po raz kolejny wciągnęła szkodliwy dym do swoich ust i zamknęła oczy. Gdy po paru chwilach znów je otworzyła, mogła podziwiać piękny zachód słońca, który zabarwił niebo na szkarłatny kolor.
…Nazwijmy Cię Erza Scarlet…
Zatrzymała wspomnienia zanim zaczęły się na dobre. Ona straciła już swoją szansę i nie może pozwolić by to samo zrobił Fullbuster. Nie mogła mu jednak niczego kazać. Może mu tylko poradzić.
- Zniknąłeś zanim zdążyłam na ciebie nakrzyczeć - Powiedziała wreszcie.
- Mocno będziesz bić? - Uśmiechnął się, gdy posłała mu ostre spojrzenie.
- Tym razem ci daruje - Odparła, ale nie mogła powstrzymać uśmiechu, który wypłynął na jej usta.
- Nie chcę o tym rozmawiać - Mruknął tracąc humor.
- Rozumiem, to może wyjaśnisz mi, dlaczego znowu palisz? - Uniosła brew widząc jego niechętne spojrzenie. Wreszcie westchnął z rezygnacją wiedząc, że i tak w końcu jej wszystko powie.
- To… Skomplikowane.
- Wiem, to zawsze jest skomplikowane. Ale unikanie dziewczyny, z którą się całowało nic ci nie da. Możesz tylko pogorszyć sytuację.
- Może…
- Nie ma żadnego „może". Ona jest w tobie zakochana, a ty ją pocałowałaś. Dwa razy. Teraz jej unikasz. Myślisz, że jak ona się czuje?
- Zakochana? Zachowuje się jak jakaś psychofanka - Nie krył swojej irytacji.
- Jednak ją pocałowałeś - Scarlet rzuciła na ziemie niedopałek i zdusiła go butem.
- Bo… Cholera! Wtedy zachowywała się zupełnie inaczej! - Jego papieros poszedł w ślad za papierosem Erzy.
- Inaczej?
- Nie jęczała ciągle jak to bardzo mnie kocha i jak to jestem wspaniały. Rozmawiała ze mną zupełnie normalnie i… no tak jakoś wyszło - Oparł się o znajdujące się za nim drzewo i wsadził ręce do kieszeni spodni. Jego irytacja wzrosła, gdy zauważył, że znowu nie ma góry swojego stroju.
- Dobrze, wyjaśnij to z nią w najbliższym czasie. Ja wracam do gildii, ale ty rób, co chcesz.
Tytania odwróciła się do niego plecami i odeszła wystarczająco daleko by nie słyszeć szpetnego przekleństwa Fullbustera. Chłopak zerknął na paczkę papierosów w swojej dłoni i skrzywił się. Nie palił odkąd wrócili z wyspy Galuna i nie zmierzał wracać do dawnego nałogu, ale przez tą całą sytuacje… Westchnął. Postanowił wrócić do gildii i nie myśleć o tym dzisiejszego dnia.
-----------------------------------------------------------
- Juvia musi z tym skończyć!
Niebieskowłosa błyskawicznie pobiegła do schowka z środkami czystości i wyszukała w nim kilka worków na śmieci. Jak najszybciej popędziła znów do siebie nie chcąc się rozmyślić. Po kolei z jej półek, ścian, szuflad, szafek i podłogi zaczęły znikać wszystkie rzeczy związane z Magiem Lodu. Miała już dość swojej obsesji.
Może i kiedyś mogła bać się, że jej przeszłość powróci, ale już od tak dawna była w Fairy Tail… Z jej ust wydobyło się ciche westchnienie.
- Juvia powinna odpisać Abigaile - Wyszeptała, niebieskowłosa patrząc na półkę gdzie schowała list od bliskiej jej osoby. Utrzymywała z nią kontakt przed siedmioletnią przerwą, ale teraz bała się, że Abigaile jest na nią złą z powodu ciszy przez tyle lat. W głębi serca wiedziała jednak, że jej przyjaciółka rozumie, co potwierdzały tylko słowa zawarte w liście.
Lockser obejrzała efekt swojej pracy. W jej pokoju zrobiło się nagle tak… pusto. Tylko na środku jej pokoju leżał stos worków na śmieci. Właściwie nie zastanowiła się, co ma z nimi zrobić. Musiała zrobić coś, co będzie idealnym zakończeniem tego etapu życia.
- Juvia powinna to spalić! - Zawołała szczęśliwa ze swojego pomysłu. Wiedziała, że w kuchni pod zlewem powinna stać mała butla z gazem. Wystarczy do jej celów.
Pewnym krokiem ruszyła w stronę okna i otworzyła je na oścież. Następnie dzięki strumieniom wody przeniosła wszystkie worki na dwór. Po parunastu minutach była już na plaży gdzie postanowiła zrobić wielkie ognisko. Nie wahała się wysypując z kolejnych worków dowody jej głupoty. Po krótkiej chwili ogień zajął się trawieniem utworzonego stosu.
- Juvia nie zapomni o uczuciu, jakim darzy Gray-samę, ale nie będzie już unieszczęśliwiać ani siebie ani jego. Juvia obiecuje! – Zawołała dziewczyna w stronę nocnego nieba i szumiących wód jeziora. Ogień zdawał się zamrugać na potwierdzenie jej słów i zwiększyć swoją siłę.
Minęło może parę minut, a może paręnaście, gdy
dziewczyna wróciła do swojego pokoju. Dopiero teraz zauważyła, że w Fairy Hills
jest nieprawdopodobnie cicho. Już od dawna nie miała okazji pobyć w tak wielkim
miejscu zupełnie sama.
- Mrau? – Mały kotek otarł się o jej nogi, a jego towarzysz po chwili
wahania zrobił to samo.
- Witajcie. Pewnie myślicie teraz, że Juvia jest wariatką, ale Juvia
wreszcie czuje, że wreszcie wszystko idzie we właściwym kierunku. – Dziewczyna
potrzasnęła głową przywołując na twarzy szeroki uśmiech. - Jesteście głodni?
-----------------------------------------------------------
Dziewczynka w asyście swoich opiekunów stała przed uchylonymi drzwiami, na których ozdobnym pismem napisano „Hitomi”, a pod spodem bardziej z prawej strony widniało „Ayame”.
- Jak ci się podoba? – Spytała Lucy przytulając swoją córkę.
- Jest wspaniały, dziękuje! – Fioletowooka odwzajemniła odcisk.
- To Natsu zrobił tutaj najwięcej. To jemu należą się podziękowania.
- Dziękuje Natsu-sensai! – Dziewczynka po chwili wisiała na szyi różowowłosego.
Dragneel zaśmiał się z zakłopotania i wziął dziewczynkę na ręce, co skomentowała głośnym chichotem zakończonym jeszcze głośniejszym ziewnięciem.
- To był długi dzień. Obejrzyj wszystko i do spania – Zarządziła Lucy.
Dziewczynka pociągnęła z sobą Ayame i razem pobiegły obejrzeć wszystkie zakamarki nowego domu. Natsu objął ramieniem brązowooką posyłając w jej stronę jeden ze swoich firmowych uśmiechów, ale ona tylko odetchnęła i wtuliła twarz w jego kamizelkę.
- Udało się. Jest szczęśliwa.
- Tak, świetnie się spisałaś.
- Bez ciebie nie dałabym rady, dziękuje Natsu – Uniosła się delikatnie na palcach by pocałować go w policzek.
Chłopak jednak natychmiast obrócił twarz w jej stronę tak by ich usta się zetknęły. Nie dał dziewczynie szans na wycofanie się natychmiast przejmując kontrole nad sytuacją. Przyciągnął ją bliżej siebie, gdy wyczuł, że nogi odmówiły jej posłuszeństwa i nachylił się dając dziewczynie możliwość zarzucenia mu rąk na szyję. Przyjemne ciepło rozlało się po całym jego ciele zdecydowanie różniące się od wzrostów temperatury, które czuł przed zbliżającą się walką.
- Natsu… - Cichy szept, ale usłyszałby go nawet gdyby nie był Smoczym Zabójcą. Tylko nieznacznie rozluźnił chwyt, którym przytrzymywał ją w talii. Lucy wciąż na drżących nogach odsunęła się tylko na tyle by móc wygodnie spojrzeć w oczy swojemu ukochanemu. Wiedział, że są teraz zupełnie zielone, ale po błysku w oczach dziewczyny poznał, że jest bardzo zadowolona z tej zmiany.
- Takie podziękowania wystarczą – Błysnął w jej stronę ząbkami.
Jak się z resztą spodziewał, trzepnęła go w ramię i spróbowała włosami zasłonić policzki w kolorze pomidorów. Roześmiał się i z powrotem przyciągnął ją do siebie, chociaż mocno mu się opierała.
- Natsu! Przestań! – Ponowiła próbę wyrwania mu się. W końcu spróbowała się wykręcić, aby odepchnąć się od jego klatki piersiowej, ale różowowłosy natychmiast odgadując jej zamiar, unieruchomił ją.
- I co teraz zrobisz? – Zagadnął pochylając się ku niej.
- Jeśli zaraz mnie nie puścisz to cię zamorduję!
- Nieee. Za bardzo mnie lubisz – Stwierdził Dragneel przytulając się do jej pleców tak, aby nadal nie mogła się wyrwać.
- Założysz się? – Warknęła już wściekle.
- Tak i znam nawet sposób by ci to udowodnić!- Zawoła, a Lucy do ostatniej chwili nie wiedziała, co zamierzał. Potem jednak musiała kurczowo złapać się jego kamizelki, gdy nogi odmówiły jej posłuszeństwa.
Poprzednie pocałunki nawet nie umywały się do
tego. W jednej chwili świat zatrzymał się w miejscu i w tej ciszy istnieli
tylko oni. Lucy poczuła się jakby w jednej chwili wszystko powróciło na swoje
miejsce. To była jej ostatnia w miarę racjonalna myśl zanim całkowicie oddała
się magii pocałunku.
------------------------------------------------
Światło zgasło i pokój pogrążył się w półmroku. Hitomi i Ayame leżały przez kilka minut w całkowitej ciszy, a Smocza Zabójczyni nasłuchiwała dźwięków płynących z dołu. Natsu i Lucy zeszli po schodach, a jej mama zaproponowała, że zrobi herbatę. Wylazła spod kołdry dopiero po tym jak usłyszała gwizd czajnika, bardzo cichy nawet dla jej tak wyczulonego słuchu. Może i oddzielały ją od kuchni dwie pary drzwi, ale Natsu niemiałby najmniejszego problemu z usłyszeniem tego dźwięku. Musi spytać się swojego senseia czy można jakoś polepszyć swój słuch.
Dwie postacie przemknęły do okna i przykleiły się do szyby. Oczy Smoczej Zabójczyni zmieniły kolor na złoty, a podekscytowana exceedka wodziła wzrokiem od swojej przyjaciółki do ulicy oraz kanału za oknem.
- I co?! – Wyszeptała zniecierpliwiona kotka nie mogąc już usiedzieć w jednym miejscu.
- Ciii! Nic nie widzę… Czekaj! Jest! – Młoda Heartfilia podskoczyła pilnując by jej głos nie był głośniejszy od głosu exceedki.
- No mów!
- To na pewno ktoś z naszej gildii i chyba to jest jakaś kobieta…
- Naprawdę?! Ale kto?!
Już w gildii Hitomi zauważyła, że w sferze gwiezdnej energii pojawił się bardzo rzadki rozbłysk. To Hoshi opowiedziała dziewczynce o takich anomaliach powodowanych pewnymi rodzajami przysiąg opartych w głównej mierze na uczuciach. Od innych, podobnych obietnic różniło to tylko tym, że była ona wiążąca i praktycznie nie było możliwości zmiany tego postanowienia.
- Nie wiem. Jest za daleko, a jutro już będzie za późno by się dowiedzieć, kto to – Odparła zawiedziona Hitomi, a jej oczy na powrót stały się fioletowe.
- Skoro wyczułaś, że to ktoś z naszej gildii to na pewno jest to dobra przysięga, prawda? – Ayame uśmiechnęła się szeroko, a jej przyjaciółka chcąc nie chcąc odpowiedziała tym samym.
Wróciły razem do łóżka i ułożyły się do snu. Smocza Zabójczyni już od chwili zauważenia tych anomalii wiedziała, że jak tylko wrócą do domu spróbuję wyczuć, co się stało. Gdy używała Smoczych Oczu potrafiła ustalić czy zna daną osobę oraz czasami jej płeć, ale tak naprawdę jej umiejętności w tej dziedzinie były dość marne. Żałowała, że Hoshi nie zdążyła bardziej jej wytrenować.
Hitomi pokręciła głową pozbywając się wszystkich dręczących ją myśli. Może i nie dowiedziała się, kto wywołał takie anomalie w gwiezdnej energii, ale to było niczym w porównaniu do wszystkich wspaniałych rzeczy, które wydarzyły się tego dnia.
Nie musiała długo czekać na sen. Przyszedł prawie natychmiast zabierając ją do jednego z tych wspaniałych snów, w których można robić wszystko, a człowiek następnego dnia budzi się w wyśmienitym humorze.
----------------------------------------------------
Nazywali ją Umarłą
Świątynią. Od wielu wieków była wymarłym miejscem, ale jego poprzedniczka twierdziła,
że te miejsce tętniło kiedyś życiem. Trudno mu było w to uwierzyć, ale wiedział,
że ona miała okazję widzieć to na własne oczy. Nie okłamałaby go - tego mógł
być pewien.
Każdy jego kolejny krok
brzmiał jak uderzenie dzwonu w tej grobowej ciszy. Nawet ogromna warstwa kurzu
na podłodze nie mogła tego zmienić. Jego gatunek nie był strachliwy, ale miał
ochotę opuścić to miejsce jak najprędzej.Zgrzyt i pisk zardzewiałych drzwi ogłuszył go na sekundę. Jego kroki były niczym w porównaniu do tamtego dźwięku, który zapewne obudziłby umarłych gdyby jacyś tu byli. Wszedł do komnaty i zmusił kulę energii, która oświetlała mu drogę do tej pory, do uniesienia się pod sufit i zwiększenia mocy promieni, które wytwarzała, tak by doskonale widział całe pomieszczenie.
Dwupiętrowa komnata była całkowicie zastawiona przez ogromne regały i pokryta kurzem równie mocno jak reszta Świątyni. To tutaj znajdowały się wszystkie księgi o jego gatunku, jakie kiedykolwiek stworzono. Gdyby spróbował wynieść którąś z nich i oddać niepowołanym… Nie pozwolono by mu nawet spróbować, ale to, co by się działo z nim później to już inna kwestia.
Jednak jedną z ksiąg mógł wynieść bez konsekwencji. Wiedział, że gdy tylko opuści ona mury tego miejsca, historia zacznie się na nowo. Z resztą to był przedostatni etap niego zadania. Potem od wszystkiego umywał ręce.
Poszukiwany przedmiot znalazł na statywie stojącym pod ścianą z lewej strony. Natychmiast go zabrał i szybkim krokiem udał się w stronę wyjścia. Odetchnął, gdy wreszcie znalazł się na zewnątrz. Przeszedł jeszcze parę metrów i obrócił się w stronę Umarłej Świątyni. Nadal tam była zewnętrznym wyglądem odstraszając wszystkich nawet bardziej niż wewnętrznie, a to było zdecydowanie dość trudne.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że tak teraz wygląda. Ciągle pamiętam dzień, gdy Mormoi wezwała mnie i pokazała ją dopiero, co ukończoną i wysprzątaną. Spełniła moje marzenie, chociaż straciła męża, a jej dziecko zostało ledwo odratowane po trudnym porodzie. Przecież minął ledwo rok od tego wszystkiego, a jednak nie poddała się. Była doprawdy niezwykła. – Mężczyzna bardzo wolno odwrócił się w stronę przepięknej kobiety, która pojawiła się jakby z nikąd.
- Ona opowiadała mi o tobie. Moja poprzedniczka. – Zmierzył ją wzrokiem. – Jesteś Alamea. Pierwsza, która poskromiła smoka.
Ten tytuł zupełnie do niej nie pasował. Oczywiście dla tych, którzy nie znali jej historii.
Kobieta posłała mu szeroki uśmiech, dzięki któremu stała się jeszcze piękniejsza, jeśli to w ogóle było możliwe. Miała twarz o delikatnych rysach, w których były umieszczone duże, błękitne oczy, drobny nosek oraz idealnie wykrojone usta. Drobna postura była jej atutem, dzięki której wygrała wiele bitew. Uwagę zdecydowanie przyciągały długie, białe włosy, które po zaplątaniu w warkocz sięgały kostek. Nie dałby jej więcej niż dwadzieścia dwa lata, choć wiedział, że w chwili śmierci miała ich już trzydzieści pięć..
- Nasz rację. Nie znam jednak twojego imienia Smoku Bramy. Zdradzisz mi je?
- Drako.
Alamea zmrużyła oczy z irytacji i nawet nie próbowała tego ukryć. Mężczyzna poruszył się niespokojnie. Co jej się znowu nie podobało?
- Chcę poznać twoje prawdziwe imię, a nie te przybrane. – Gdy otworzył usta natychmiast dodała. – Tylko nie rób ze mnie idiotki. Chcę ci przypomnieć, że żyje kilkadziesiąt tysięcy lat dłużej niż ty i wiem o wiele więcej niż tobie może się marzyć. Więc spytam jeszcze raz. Jak się nazywasz? – Na jej twarzy na powrót pojawił się przepiękny uśmiech, ale mężczyzna miał wielką ochotę podkulić ogon, którego na szczęście schował.
- Aurum – Mruknął wreszcie.
- Miło mi cię poznać!
W oczach Alamei pojawił się smutek, gdy znów spojrzała na Świątynie. Trwali w ciszy kilka minut aż wreszcie kobieta podeszła do smoka i zabrała z jego rąk księgę. Jeden ruch ręki i wolumin został oczyszczony z całego, zebranego przez lata, kurzu.
- Gdy tylko przyjdzie odpowiedni czas Wybranki ją otrzymają. – Tym razem w oczach białowłosej odbiła się melancholia. Ile już razy musiała to robić? Ile razy musiała oglądać rozpacz, ból i czasem nawet przedwczesną śmierć kobiet, których chciała chronić? Nikomu nie życzyłby takiego życia po śmierci. Historia, którą zapoczątkowała zbyt często kończyła się tragicznie, a ona musiała oglądać każdą do końca. To było przekleństwo założone na nią za złamanie najważniejszego prawa jej ludu.
- Wybranki…? – Dopiero po chwili do młodego smoka dotarło, że tych kobiet jest więcej niż jedna.
- Tak, modlę się o to by im ich życie było inne niż nasze. Po pięciuset lat bez jakiejkolwiek nawet potencjalnej Wybranki w jednej chwili pojawiają się aż dwie. Powinnam za to podziękować Mavis. Gdyby nie założyła Fairy Tail… Smoczy Zabójcy znów spróbowaliby stać się smokami przez drogę krwi i śmierci.
- Znowu? – Smok zrobił krok w tył, gdy spoczęły na nim błękitne oczy. Widział w nich odbicie samej Śmierci.
- Powiedziałam zbyt dużo. Zapomnij – Gdy mrugnęła jej wzrok znowu był normalny. – Gdy Lucy Heartfilia zakończy wszystkie próby pozostałych Gwiezdnych Duchów oraz wyleczy wszystkie rany, dasz jej swój klucz i powiesz żeby przywołała twoją moc.
- To ją zabije! – Zszokowanie Aurum nie było w najmniejszym stopniu udawane. – Nie mogę tego zrobić! Adoptowała Gwiezdną Smoczą Zabójczynie i bardzo przyjaźni się z Ognistym Smoczym Zabójcą! Jeśli zginie, pociągnie za sobą wiele innych istnień.
- Sam chciałeś ją zabić – Zauważył niewzruszona kobieta.
- Myślałem, że udaje jak cała reszta!
- Jednak nie udawała. – Westchnęła. - Po prostu mi zaufaj i zrób, co mówię. Nie ważnie, kiedy skończy się jej życie, wszystko będzie dobrze. – Spuściła wzrok smutna. – Wszystko będzie dobrze dopóki nie pojawi się inna przeszkoda, a potem? Nawet ja nie wiem i nie chce o tym myśleć.
- Dobrze, więc. Zrobię jak sobie życzysz.
- Dziękuje.
Postać kobieta rozwiała się tak samo jak Świątynia, która od czasu opustoszenia, nie miała swojego stałego miejsca na tym świecie. Na ogromnej polanie pozostał tylko młody smok. Dopiero w tamtej chwili zorientował się, że przestał utrzymywać całkowicie ludzkiej postaci, choć bardzo się starał. Wyglądał teraz jak zwykle - w połowie smok, a w połowie iluzja ludzkiego ciała. Nie próbował powrócić do fałszywej formy. Zdecydował się wzlecieć wysoko w powietrze by zorientować się gdzie jest. Świątynia dość często zmieniała miejsce swojego położenia i wchodząc do niej można było się spodziewać, że wyląduje się na zupełnie przeciwległym końcu planety. Czasem było to bardzo uciążliwe.
Jego skrzydła były duże i silne, więc szybko dostał się na odpowiednią wysokość. Po charakterystycznych wieżach usianych jak grzyby po deszczu natychmiast zorientował się, że znajduję się w najbardziej nieprzyjaznym magom terenie. Kraju o nazwie Ca-Elum.
Szybko określił mniej więcej gdzie jest północ i wyruszył w kierunku, Fiore. W tej chwili był niezwykle wdzięczny za swoje skrzydła, które były silne i szybkie. Za kilka dni powinien być już na miejscu uwzględniając odpoczynek, zupełnie inaczej niż gdyby musiał iść na piechotę. Nie czekając aż zastanie go świt, ruszył już w drogę. Nie było szans żeby zdążyć na próbę Pavio i Vepelculi, ale zapewne zdąży przed resztą Gwiezdnych Duchów. Miał nadzieję, że się nie myli.
~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~
Nie bijcie! Wiem, że powinno mnie się
zlinczować za tak długą przerwę, ale jakoś tak nie miałam weny i czasu. Teraz
zamierzam robić rozdziały krótkie, ale wrzucane dość często. Może z 2-4 strony w
Wordzie? Ale wreszcie udało mi się wrzucić rozdział! Męczyłam się z nim
niezmiernie i jest zupełnie inny niż planowałam (mam nadzieję, że lepszy).
Muszę
wam jeszcze powiedzieć ze doszłam do wniosku, iż zaczęłam pisać tego bloga z
półtorej roku za wcześnie. Oprócz tego mój pomysł zupełnie ewoluował i z
lekkiej sagi na początek, aktualna saga będzie wstępem do dalszych wydarzeń (z
3 lub 4 sagi, bo na 2 mam już fajny pomysł z innym paringiem w roli głównej, a
potem nie wiem czy nie wpadnę na coś następnego). Mam nadzieję, że wam się
spodoba.
Tak, więc wielkie gomen i mata ne!
Fukuro
Tak, zmieniłam też nazwę :)