- Jeeej! Juvia się tak cieszy!
Nareszcie w domu! – Dziewczyna przeciągnęła się ciesząc się chwilą bez deszczu.
Według jej przypuszczeń niestety mogli się tą chwilą wytchnienia cieszyć przez
góra dwie może trzy godziny.
- Chodźmy już do gildii, chce mieć to
z głowy. – Mruknął Gajeel popychając lekko do przodu przyjaciółkę.
- Gajeel-kun! – Dziewczyna po kilku
krokach nagle obróciła się do Smoczego Zabójcy.
– Możesz sam pójść do gildii? Juvia ma trochę sprawunków do załatwienia.
- Hm? Jak chcesz – Czarnowłosy
wzruszył ramionami? – Chodź Lili!
- Do widzenia Juvia – Kot kiwnął jej
głową i podleciał do chłopaka, który tylko uniósł w górę rękę nawet się nie
odwracając.
- Do zobaczenia Lili-san,
Gajeel-kun!
Dziewczyna
praktycznie w podskokach ruszyła do Fairy Hills, wesoło wymachując parasolką. Czuć
było zbliżającą się burzę taką z piorunami, a nie tylko sam deszcz. Dla niej to
była znaczna różnica, bo to pierwsze kochała, ale drugiego nie bardzo.
Właściwie nie wiedziała skąd jej się to wzięło.
- Juvia-san!
Dziewczyna
obróciła się w stronę głosu i z uśmiechem powitała piętnastoletnią dziewczynkę,
która w rozwianych krótkich włosach nieokreślonego koloru i radością w oczach
koloru eozyny (kto wymyślił tak posraną nazwę odcieniu?) pędziła w jej stronę z
już nieodłącznymi towarzyszami.
- Witaj Ginyu- chan! – Pozdrowiła ją
Juvia czekając aż dziewczynka do miej dotrze.
- Byłaś na misji Juvia-san? Ale
fajnie!
- Miał! – Dwa kociaki zeskoczyły z
jej ramion i popędziły do Deszczowej Kobiety ocierając się o jej nogi.
- Witaj Hime-chan, Buri-chan –
Dziewczyna ze śmiechem przykucnęła przy dawnych podopiecznych głaszcząc ich
miękkie futerka. – Tak, Juvia właśnie wróciła do Magnolii. – Odpowiedziała na
pytanie dziewczynki spoglądając w jej stronę.
- Juvia chciała wiedzieć jak się
sprawują te dwa potworki, są grzeczne?
- Tak, chociaż czasami odwiedzają
mnie na przerwach w szkolę.
W
pół drogi do Fairy Hills tuż po ustaleniu czasu spotkania z Gajeelem i Lilim
doszło do niezwykłego spotkania. Ona, Ginyu oraz kociaki spotkały się na pustej
piaszczystej drodze. To dziewczynka po pierwszym rzucie oka rozpoznała, że
zwierzątka są tak naprawdę Chowańcami, czyli krzyżówką demona z kotem (choć
Chowańce mogą być potomkami innych zwierząt). Istoty te mają głęboką więź z
czarownicami i czarodziejami za to nieszczególnie z magami. Po dość krótkiej,
ale bardzo przyjemnej rozmowie Juvia wyjawiła, że szuka domu małym kotom, bo
sama nie ma czasu tego robić, a Ginyu natychmiast wyraziła chęć wzięcia
Chowańców. Zwierzątka widocznie temu nie przeciwne, szybko usadowiły się na
ramionach czarownicy (bo właśnie nią była dziewczynka) uznając te miejsce za
swoje. Po tym Lockser pożegnała się z Ginyu i już trochę w lepszym humorze
wróciła do Akademika, choć bardzo szybko wspomnienia i ponure myśli powróciły,
ale przynajmniej przez chwilę była od nich wolna. To tak w dużym skrócie.
- Przepraszam Juvia-san za moje
wyczyny z pogodą. Nie miałam pojęcia, że potrafię ściągać deszcz – Dziewczynka
podrapała się po karku zakłopotana.
- Juvia nie jest zła. Kiedyś za Juvią
ciągle chodziły deszczowe chmury i Juvia także tego nie kontrolowała, ale bycie
czarownicą jest trudniejsze, prawda? Nie ma was wiele i nie ujawniacie się zbyt
często.
- Tak – Przyznała niezbyt chętnie
Ginyu. – Ale to nie szkodzi! Mama zawsze mnie wspiera w nauce magii, więc jest
bardzo fajnie. Nasz sąsiad jest magiem i zaoferował swoją pomoc, ale chyba nie rozumie,
że do dwie odrębne dziedziny – Dziewczynka pokręciła głową. – Przepraszam,
Juvia-san, ale muszę już wracać do domu. Dowidzenia!
- Dowidzenia! – Zawołał Lockser
machając przez chwilę odbiegającej czarownicy, a następnie ruszyła w dalszą
drogę do wynajmowanego przez nią miejsca.
- Może Juvia rzeczywiście powinna
poszukać własnego mieszkania? – Szepnęła dziewczyna patrząc w stronę gdzie
znajdował się Akademik.
Już
myślała nad tym w pociągu, gdy chłopcy spali, ale dopiero teraz jej serce
zaczęło namawiać ją do tego ze wszystkich sił. Często ufała instynktom, a one mówiły,
że czas zwolnić miejsce dla przyszłych członków Fairy Tail. Tak będzie najlepiej.
Niewiadomo,
kiedy wyszła do swojego pokoju i zebrała wszystkie rzeczy potrzebne do kąpieli
oraz ubrania na później. Postanowiła skorzystać z prysznica czując nagłą
niechęć do wspólnych kąpieli, z resztą jej specjalny czar zakrywający blizny na
plecach przeterminował się po siedmioletniej przerwie i od tego czasu unikała sytuacji,
w której ktoś mógł zobaczyć wytopionego w jej skórze motyla.
Po
pół godzinie była już gotowa w błękitnej, zwiewnej sukience do kolan z różową
wstążką oraz niebieskich balerinkach. Włosy ułożyła w dwa potężne loki i tak
przyszykowana ruszyła na miasto kupić jakieś warzywa i mięso na dzisiejszy
obiad i wszystko wskazywało na to, że mocno spóźniony. Jej myśli ciągle krążyły
wokół pomysłu przeprowadzki wymieniając wszystkie za i przeciw.
- Dzień dobry, pani Fijuna. –
Zakrzyknęła od progu wchodząc do znanego już sklepu.
- Dzień dobry, Juvia-chan! Co dziś
będziesz robić? – Spytała z przyzwyczajenia starsza sprzedawczyni.
- Juvia jeszcze nie wie, może pani
może coś Juvii poradzić.
- Najlepsza jest domowa pizza – Zza
regałów wyłoniła się kolejna pani w podeszłym wieku kładąc zakupy na ladzie.
- Wie pani, że to naprawdę dobry
pomysł – Stwierdziła sprzedawczyni stukając się w brodę i zwróciła się do
Lockser – Pani Bonnie ma zawsze dobre pomysły.
- Jak się ma męża, któremu ciągle
wydaje się, że jest młody… - Kobieta westchnęła ciężko płacąc za zakupy i
pakując je do siatki. – No cóż. Do widzenia pani Fijuna.
- Do widzenia pani Bonnie!
- Juvia uważa, że to bardzo dobry
pomysł, ale co może potrzebować na ciasto?
- Oh, kochanie, nawet nie uwierzysz,
że równie dobre możesz teraz kupić już zrobione i nawet rozwałkowane w
odpowiednim kształcie. – Kobieta położyła na ladę produkt, który niebieskowłosa
obejrzała z uwagą.
- Tak, Juvia to bierze i jeszcze ten
dobry sos… - Oczywiście sprzedawczyni wiedziała, o co chodzi i ta puszka także
pojawiła się obok drugiego produktu. – To teraz Juvia dobierze tylko resztę.
Wystarczyło
tylko pięć minut, aby dziewczyna znalazła wszystko, czego potrzebowała, znała
te miejsce jak własną kieszeń, a po kolejnych pięciu, podczas których zapłaciła
za wszystko i porozmawiała jeszcze chwilę ze sprzedawczynią, Lockser opuściła
sklep.
- Huh? – Dziewczyna spojrzała w górę,
gdy na jej nos spadła pierwsza kropla deszczu. Chmury przybyły wcześniej niż
myślała i teraz zapewne przemoknie do suchej nitki, a głupia ona zamiast iść do
najbliższego sklepu, zawsze chodziła do tej przemiłej kobiety, którą bardzo
lubiła.
Wszyscy
poznikali z ulicy, a ona rzuciła się biegiem w stronę Akademika, jednak po
kilku sekundach ściana deszczu ją objęła dokładnie zalewając oczy. Czy mogła
posługiwać się magią w celu odgrodzenia się od deszczu? Tak, przez sekundę, ale
przecież tych kropel było za dużo i spadały zbyt szybko, aby mogła odbić je wszystkie,
a dlaczego więc nie stworzyła sobie czegoś do osłony? Szalejący wokół niej
żywioł zbytnio ją dekoncentrował, aby mogła dostatecznie dobrze zapanować nad
swoim tworem.
Więc
biegła nie bardzo widząc, w którą stronę, aż przed nią wyrosło… coś. Odbiła się
od tego i wpadła prosto w kałuże tylko w ostatniej chwili ratując siatkę z
zakupami.
- Juvia? – Jej serce zabiło mocniej
rozpoznając głos.
- Gray-sama!
- Cholera, co ty tu robisz? – Nie
potrafiła zdefiniować miny chłopaka. – Nieważne, chodź!
Bez
protestów dała się podciągnąć w górę i zaciągnął w lewą stronę. Mag złapał ją
za nadgarstek i pociągnięciem kierował w tylko sobie znanym kierunku, a ona
tylko próbowała za nim nadążyć. W końcu przed nimi pojawiły się drzwi należące
do jednego z szeregowców. Rozpoznała umiejscowienie tej budowli wiedząc, że
należą do jednego z osiedli, patrząc na identyczne pomalowane budynki.
- Gdzie my jesteśmy Gray-sama? –
Wysapała ociekając wodą na płytki, którymi została wyłożona podłoga.
- Nie wiesz? – Mruknął mag, ale w
jego głosie pojawiła się nuta zaskoczenia.
- Nie, Juvia nie ma pojęcia.
- Po prostu chodź.
Weszli
po schodach i piętro mijając dwoje drzwi na przeciwległych ścianach i taki sam
układ zastając na górze, ale już bez możliwości wejścia wyżej.
- Idziesz? – Kiedy Gray znalazł się
przy drzwiach i to już otwartych? Aż tak
się zamyśliła?
- Tak…
Natychmiast
rozejrzała się po mieszkanku rejestrując zupełny brak kobiecej ręki. Inaczej
wyobrażała sobie to miejsce. Jak to było… Ach, no tak. Pałac ozdobiony jego półnagimi
lodowymi rzeźbami… Możliwe, że rzeczywiście troszeczkę się rozszalała ze swoją
wyobraźnią. Samoistnie odstawiła siatkę z zakupami z boku pod ścianą jak to robiła,
gdy jeszcze miała własną kawalerkę.
- Masz i idź się przebrać –
Fullbuster wetknął jej do rąk jakąś kupkę ubrań i wskazał łazienkę.
- Ale…
- Idź już, bo moczysz podłogę.
Dziewczyna
spojrzała na kałużę utworzoną tuż pod nią i niewiele już myśląc czmychnęła do
wskazanego pomieszczenia. Po zamknięciu drzwi rozejrzała się wokół szukając
miejsca do odłożenia ubrań i ręcznika (bo zdążyła się zorientować, że to
właśnie dostała). Łazienka nie była duża, ale też bez trudu zmieściły się w
niej prysznic, toaleta, kosz na pranie oraz szafka ze zlewem, nad którą wisiało
lustro. Z oczywistych przyczyn położyła
wszystko na blat i przy okazji zerknęła w lustro. Poczerwieniała widząc jak
sukienka ściśle przylega do jej ciała nie zostawiając wiele do wyobraźni.
Ściągnęła
ramiączka i z trudem odlepiła mokry materiał od skóry, który po chwili spadł na
ziemię z nieprzyjemnym plaśnięciem. Zrzuciła szubko także i buty z jękiem
oglądając stan pozbytych się rzeczy.
- Juvia niedawno to kupiła –
Zażaliła się dziewczyna zbierając sukienkę. Wyżęła ją porządnie, ale nic więcej
nie mogła zrobić.
Tak,
Juvia ma magię, dzięki której może panować nad wodą, ale ona też ma pewne ograniczenia,
o których dowiedziała się metodą prób i błędów, a mianowicie: tylko specjalne
ubrania ulegające magii mogą być „wysuszone” przez dziewczynę, inne, jeśli
zmieni się w wodę a następnie powróci do swojej postaci zostaną mokre (kiedyś
to było cholernie irytujące), kolejną granicą było panowanie nad Żywiołem
wznieconym przez Matkę Naturę (niezbyt podobały jej się próby zmienienia jej
woli przez magów), no i z tych ważniejszych ostatnią przeszkodą była różnoraka
reakcja na różne typy magii i jej możliwości uniknięcia ataku dzięki przemianie
w wodę. Oczywiście to nie wszystko, ale te trzy, można by powiedzieć, że stały
przed szeregiem innych.
Odłożyła
sukienkę po przeciwnej stronie umywalki niż suche ubrania i spróbowała
„wypleść” wodę z pomiędzy nitek w swoich butach (w rzeczach zrobionych z
takiego materiału to był jedyny sposób na pozbycie się płynów). Były teraz
tylko wilgotne, ale to miało widoczny wpływ na jej źródło magiczne. Położyła je
na swoim poprzednim stroju podeszwami do góry, aby nie zabrudzić sukienki i
wzięła się za usuwanie utworzonych kałuż na podłodze. Z takich powierzchni bez
problemu zbierała wodę, bo to nie była żadna sztuka, po prostu trzeba ją było
„podnieść”. Dziewczyna skierowała ciesz w formie kilku mniejszych kul do
umywalki gdzie pozwoliła jej spłynąć rurami.
Tylko
bielizna bez problemu poddała się magii dziewczyny, ale resztę ciała i włosy
wytarła już ręcznikiem (wolała nie pozostać bez magii w razie potrzeby). Doprowadzając
się już do porządku rozwinęła pierwszą rzecz z kupki darowanej przez
Fullbustera. Szara koszulka była trochę zbyt szeroka i może też troszeczkę zbyt
długa, ale za to niezwykle wygodna. Czarne dresy natomiast zdecydowanie bez
podwinięcia nogawek ciągnęłyby się po ziemi. W pasie też były troszeczkę
przyluźne jednak wstążka z jej sukienki bez problemu to załatwiła, gdy
niebieskowłosa ścisnęła ją w swoim pasie tak, aby nie spadły z niej te spodnie.
Tak
przygotowana zerknęła w lustro nie mogąc się powstrzymać przed przejechaniem
dłonią po jednym z pasm włosów, które uwolniło się, gdy jej loki zostały
zniszczone przez deszcz. Zebrała mokre ubrania i ręcznik, a potem cichutko
wyszła z łazienki.
- Gray- sama? – Spytała nie zauważając nigdzie
czarnowłosego.
- Ubrania możesz wrzucić do miski –
Usłyszała gdzieś z kuchni, a jej wzrok zsunął się na przedmiot leżący pod
ścianą. Cały spód miał zapełniony wodą, która z resztą nadal była na podłodze w
korytarzyku.
Już
i tak miała świadomość, że Fullbuster nie jest zadowolony z jej obecności.
Wiedziała to doskonale, po tym jego unikaniu jej. Chcąc, choć trochę pomóc
przeniosła miskę do łazienki gdzie wszystko wyżęła i powiesiła (a razem z nimi
pozwoliła sobie zostawić do wyschnięcia i swoje rzeczy) na zawieszonych pod
sufitem drążkach ówcześnie je obniżając. Potem pozbyła się kałuż z holu
traktując je tak jak te w łazience. Postawiła miskę do wyschnięcia pod jedną ze
ścian także w łazience, a potem z uśmiechem weszła do korytarza gdzie stał
Fullbuster trzymając jakąś szmatkę w ręce i przyglądając jej się z
nieprzeniknioną miną.
- Posprzątałaś – Bardziej stwierdził
niż spytał chłopak.
- Juvia, chciała jakoś pomóc –
Wyjaśniła lekko czerwieniąc się na twarzy. Zrobiła coś złego?
- Nie trzeba było – Mruknął wracając
na chwilę do kuchni. Sekundę później wyszedł już bez szmatki, ale za to założył
jakieś buty. – Rozgość się, za chwilę wracam.
I
już go nie było. Dziewczyna niepewna, co ma robić zajrzała najpierw do kuchni,
która była naprawdę niewielka. Lodówka, piecyk i dwie szafki z ladą oraz jedna
z umywalką to było wszystko. Ustawione w jednej linii dawały bardzo mało
miejsca do ruchu. Wyjrzała przez małe okno zapewniające dość mizerne, bo prawie
zerowe, światło. Deszcz nie przestawał padać a wręcz przybrał na sile.
Lockser
wyrwało się ciche westchnienie, gdy odwróciła się do okna i poszła do
ostatniego pokoju. Pierwsze, co rzuciło się dziewczynie w oczy to gigantyczne
łóżko z baldachimem. Musiała przyznać, że ją zaskoczył ten widok. Po prawej
stronie wielkiego mebla stał stolik, a w drugim końcu pokoju szafa i fotel. Po
lewej przy ścianie stało biurko i komoda z półkami oraz jednymi drzwiczkami na
dole. W większości zastawiały ją książki, więc Juvia nie mogąc powstrzymać
ciekawości obejrzała tytuły. Wszystkie księgi, czasem bardzo stare, a czasem
wyglądające jakby dopiero, co opuściły drukarnie, były o magii.
- Piękna… - Dziewczyna sięgnęła po
jeden bardzo staro wyglądający tom, ale także i bardzo zadbany.
- Jest o Magii Lodowego Tworzenia –
Słysząc głos Fullbustera dziewczyna pisnęła w ostatniej chwili łapiąc książkę,
która próbowała wyślizgnąć się z jej rąk.
- Gray-sama, proszę nie strasz tak
Juvii! – Niebieskowłosa rzuciła mu spojrzenie zbitego szczeniaka i szybko
odłożyła księgę na miejsce. – Juvia przeprasza, nie powinna grzebać w rzeczach
Gray-samy.
- Nieważne. – Chłopak zupełnie się
nie przejął, nie powiedział też, że obserwował Lockser jak z zachwytem ogląda
jego zbiór. – Interesujesz się tym?
- Juvia nie wie, nigdy się nad tym
nie zastanawiała. – Przyznała niebieskowłosa.
- Jesteś głodna? Nie mam zbyt
wielkiego wyboru w jedzeniu, bo nie zdążyłem zrobić zakupów przed tym cholernym
deszczem, ale zawsze coś się znajdzie.
- Ale Juvia zdążyła, Gray-sama
pozwól odwdzięczyć się Juvii za gościnę – W oczach dziewczyny pojawiła się
prośba, a twarz przyozdobił piękny uśmiech.
Chcąc
nie chcąc pozwolił jej na to dopiero chwilę później zarzucając sobie głupotę,
bo po pierwsze to ona była jego gościem, a po drugie przecież to była Juvia.
Cholera.
- Gray-sama pokażesz Juvii gdzie, co
trzymasz? – I znowu ten błagalne spojrzenie jakby mówiła: „proszę pozwól mi
spróbować”. Cholera, cholera, cholera!
Tak,
więc pokazał jej, co gdzie leży, a ona powyjmowała to, co jest jej potrzebne.
Zastanawiał się, co zamierza robić. Nie mógł tego poznać po produktach,
ponieważ nadal były w siatce.
- Gray-sama, a gdzie jest tarka?
- Nie mam tarki, no, co…? – Rzuciła
mu spojrzenie jakby albo powiedział kiepski żart, albo to była bardzo zła
odpowiedź. – Nigdy nie była mi potrzebna.
- Juvia nie rozumie jak można nie
mieć tarki. Przecież to podstawa! – Widać było, że jest lekko wkurzona i tym
razem chyba tylko dzięki przyzwoitości jeszcze nie zaczęła nim potrząsać.
Takiej jej wersji jeszcze nie widział.
- Mogę załatwić tarkę, jeśli tak
bardzo jej chcesz.
- A to nie będzie kłopot? – Spytała
ostrożnie niebieskowłosa.
- Raczej nie – Gray tylko wzruszył
ramionami.
- To Juvia poprosi!
Chłopak
postanowił się ulotnić i spełnić życzenie dziewczyny. Ta Juvia potrafi mieć
mord w oczach. Swym zwyczajem Fullbuster zarzucił tylko buty i poszedł do
mieszkania naprzeciwko. Zapukał trzy razy i poczekał aż otworzy mu różowowłosa
kobieta.
- Dzień dobry Gray. Wejdziesz? –
Spytała uśmiechając się szeroko.
- Dobry, Sameko. Nie, dzięki,
chciałem cię spytać czy masz może tarkę?
- Tarkę? Mówiłam ci już wiele razy,
że powinieneś sobie taką kupić – Spojrzała z dezaprobatą na Fullbustera i
westchnęła. – Pożyczę, mam nadzieję, że będziesz w pobliżu, bo Nyu coś
majstruje i boję się, że to znowu może wybuchnąć.
- Wiesz gdzie mnie szukać. –
Powiedział, na co kobieta się roześmiała. Gdy niwelował skutki pierwszej zabawy
córki Sameki zaraz po przeprowadzce powiedział dokładnie to samo.
- A mogę wiedzieć, co za wykwitnę
jedzenie robisz, że potrzebujesz tarki? – Dobiegła z kuchni kobiety.
- A żebym to ja wiedział – Westchnął
z pewnym niepokojem zerkając na drzwi od swojego mieszkania.
- To nie ty gotujesz? – Zza framugi
wychyliła się tylko głowa różowowłosej błyskając zielonym okiem na chłopaka. –
No wreszcie zaprosiłeś jakąś dziewczynę! Mogę ją poznać?
- Sameko, nawet nie próbuj wymyślać,
jasne? To tylko znajoma z gildii, którą złapał deszcz. – Wiedział, że kobieta
bardzo chętnie sama poszukałaby mu jakiejś dziewczyny.
- Która? – Niosąc tarkę spojrzała na
niego srogo. – Znam wszystkie, więc która to?
- Tej nie znasz – Sam jej nie poznaje. – Muszę już iść. Do
zobaczenia.
Zanim
kobieta spróbowała, choć coś powiedzieć po prostu zamknął jej drzwi przed nosem
do jej własnego mieszkania i czmychnął do siebie. Już za drzwi słyszał jak te
naprzeciwko otworzyły się a po chwili zamknęły z trzaskiem. Wiedział, że
kobieta nie przeszkodzi, gdy było, choć podejrzenie, że ma jakąś dziewczynę u
siebie, przecież „nie będzie przeszkadzać
młodym”.
- Masz tarkę Gray-sama? – Dziewczyna
podeszła odbierając od niego potrzebny jej przedmiot. – Juvia dziękuje.
- Co robisz… Hej! – Krzyknął, gdy
dziewczyna zdecydowanie zastąpiła mu drogę i podniosła w górę ręce oby nie mógł
niczego zobaczyć.
- To niespodzianka! Idź gdzie
indziej Gray-sama! Juvia naprawdę o to prosi!
Zastanawiał
się, kiedy zdążyła związać włosy w wysokiego kucyka i właściwie dopiero teraz
przyszło mu do głowy, że spodnie, które nosi powinny być o wiele za duże. Czy
to była jakaś super zdolność dziewczyn, aby radzić sobie z wyglądem w każdej
sytuacji?
- No dobrze, już dobrze! Idę sobie,
bo chyba nie jestem już potrzebny! – Postąpił dwa kroki w stronę drzwi.
- Nie, Gray-sama! Juvii nie o to
chodziło, naprawdę! Juvia tylko… - Zdradziło go ciche parsknięcie, gdy nie
udało mu się już wytrzymać. – Ty żartujesz Gray-sama…? Jak Gray-sama mógł tak
zdenerwować Juvię!
- Dobrze, już dobrze. Kuchnia jest
twoja tylko zawołaj mnie, gdy skończysz – Poszedł do swojego pokoju zgarniając
z biurka niedawno kupioną książkę o magiach Żywiołu. Usiadł w fotelu po chwili
parsknął cicho kręcąc głową. Dziewczyny strasznie śmiesznie się denerwują
(oprócz Erzy i Miry, ale to są potwory, więc się nie liczą), teraz wiedział już,
dlaczego Płomyczek tak często doprowadza Lucy do furii.
Chłopak
pozbywając się wszystkich myśli z głowy otworzył książkę w miejscu, w którym
przerwał i zagłębił się w tekst. Nie wiedział ile minęło, ale zdążył, co nie,
co przeczytać, gdy usłyszał melodię dobiegającą z drugiego pomieszczenia.
Zaintrygowany podniósł się i najciszej jak mógł zajrzał do środka.
Dziewczyna
właśnie wkładała wszystkie rzeczy do zlewu z widocznym zamiarem umycia ich.
Towarzyszyła jej łagodna melodia, którą sama tworzyła przeplatając ją niekiedy
słowami. Wyglądała niezwykle spokojnie i delikatnie, gdy tak stała krzątając
się w jego mieszkaniu. Miał dziwne uczucie, że Juvia zarazem pasuje do całego
obrazka jak i całkowicie z nim kontrastuje. Głupie myśli, to wszystko przez Sameko.
Gdy
szum wody z kranu zagłuszył Juvię, Gray wrócił na swoje miejsce. Ciągle jednak
miał przed oczami niebieskowłosa, ale teraz już wiedział, co go tak niepokoi w
tamtym obrazku. Dziewczyna była w JEGO ubraniach. To było dziwne widzieć Juvię
w tym stroju. I w innej fryzurze. I bez ogromnej czapki. Zupełnie jak nie Juvia
Lockser.
Właściwie, dlaczego odkąd tu przyszła nie
zachowuje się jak walnięta, psychofanką?
Chłopak
prześledził jej dzisiejsze zachowanie i rzeczywiście nie znalazł jakiś śladów
jej nienormalnego zachowania, a wręcz przeciwnie, była aż zbyt normalna jak na
Juvię.
- Gotowe Gray-sama!
Obwieściła
dziewczyna wchodząc do pokoju z dwoma talerzami w rękach. Podała mu jeden i po
chwili zastanowienia przysiadła na skraju łóżka.
- Pizza? – Spytał zaskoczony.
- Tak, Juvia ma nadzieję, że będzie
Gray-samie smakować.
Niebieskowłosa
nie czekając już na chłopaka wygryzła się w ciasto. Zauważył, że chyba naprawdę
była głodna. Sam niepewnie spróbował dzieła niebieskowłosej, ale nie mógł mieć
zupełnie żadnych zarzutów. Cholernie dobrze gotowała. Dopiero teraz wyczuwając
jak on sam jest głodny zabrał się do pochłonięcia smacznego dania.
- Chcesz dokładkę, Gray-sama? –
Spytała się dziewczyna podnosząc się ze swoim pustym talerzem.
- Jeśli mogłabyś.
Po
przyniesieniu przez dziewczynę drugiej porcji zaczęli dość bezosobową rozmowę o
tym, co działo się w gildii podczas nieobecności niebieskowłosej. Zdążyli zjeść
jeszcze kilka kawałków i teraz powoli kończyli po ostatnim.
- …Podobno Erza zorganizowała jakieś
śledztwo nazywane „Akcją Demon”, ale ciągle nie może kogoś na czymś przyłapać.
Nie dopytywałem się o szczegóły, więc nie mam pojęcia, o co chodzi – Chłopak
wzruszył ramionami.
- Erza-san myśli, że Mira-san się z
kimś spotyka – Tym razem to ona wzruszyła ramionami, gdy spojrzał na nią
zaskoczony mag. – Juvia została w to wciągnięta już dawno jak i reszta
dziewczyn z gildii. Na początku było nawet zabawnie, ale zawsze gubiłyśmy
Mirę-san. Juvia myśli, że Mira-san po prostu zmieniała swój wygląd.
- Dlaczego Mira miałaby się z kimś
spotykać?
- A dlaczego nie miałaby? –
Natychmiast spytała, Lockser. – Ostatnio często znika i jest jakaś radośniejsza
niż zwykle. Juvia myśli, że się zakochała w kimś.
- Ale Mira? – Gray skrzywił się z
powątpieniem.
- Jest dorosła i idealna pod każdym względem,
więc Juvia nie dziwi się, że ktoś wreszcie postanowił ją zauroczyć w sobie.
Juvia chciałaby być tak wspaniała jak ona. – Dodała z rozmarzeniem
niebieskowłosa zaraz potem czerwieniąc się przez to, co powiedziała.
- Chyba nigdy nie zrozumiem kobiet –
Mruknął Fullbuster przyglądając się dziewczynie.
- Hm? – Dziewczyna uniosła na niego
wzrok nie rozumiejąc.
- Nieważne. – Chłopak westchnął. –
Może opowiesz o ostatniej misji? Ty i Redfox dziwnie się zachowywaliście
wychodząc na nią.
Dziewczyna obróciła twarz w stronę
okna a jej głos stał się dziwny. Jakby blokowała jakieś uczucia. Zaniepokoiło
go to.
– Chodziło o złapanie pewnego mężczyzny,
którego Juvia i Gajeel-kun starali się pokonać w przeszłości. Trafił w ręce
władz najbliższej wioski, która wypłacił nagrodę. To wszystko.
- Nie wydaje mi się żeby to było
wszystko w tej sprawie, prawda?
Nieznacznie
skuliła się. To był widoczny znak, że nie chce o tym rozmawiać ani też
wspominać tą całą sprawę. Nie zamierzał jej do tego zmuszać, chociaż nie
podobało mu się to wszystko.
- Nieważne. Daj pozmywam – Zabrał z
jej rąk pusty już talerz zanim zdążyła zaprotestować.
- To Juvia powinna posprzątać… -
Widząc przeszywające ją spojrzenie szarookiego niechętnie usiadła z powrotem. –
Albo Juvia da to zrobić Gray-samie…
- Właśnie tak. – Potwierdził
czarnowłosy i ze zwycięskim uśmiechem udał się do kuchni.
Dziewczyna
po chwili wahania podeszła do okna w pokoju chłopaka i znowu zapatrzyła się na
krople deszczu spadające z nieba. Po chwili ciemne chmury przecięła złota
błyskawica rozświetlając wszystko wokół. Głośny grom zagłuszył na chwilę szum
deszczu.
---------------------------------------------------------------------
- To zacznijmy jeszcze raz. PO, JAKĄ
CHOLERĘ MNIE TU ŚCIĄGNĄŁEŚ?!
- Nie musisz tak krzyczeć… - Burknął
w odpowiedzi chłopak zawiązując ręce na piersi.
- Nie muszę krzyczeć?! Leje deszcz i
nie wydaje mi się, aby miał zamiar przestać, jest ciemno, wysiadł tutaj prąd,
zaraz zrobi się późno, A TY MI MÓWISZ, ŻE MAM BYĆ SPOKOJNA?!!!
Tak,
to właśnie była cholernie lekko wkurwiona zdenerwowana Levy McGarden
stojąca na środku salonu Gajeela Redfoxa. Właściwie to niezbyt rozumiała,
dlaczego gdy szła do pierwszego budynku gildii Fairy Tail, czarnowłosy złapał
ją za rękę i zaprowadził do siebie. Po dosłownie kilku minutach zaczęła się ulewa,
jakiej jeszcze dawno nie było.
- To ty się szwendasz sama po ulicy,
tuż przed tym cholernym deszczem. Wolałabyś zostać zamknięta tam?
- Może i bym wolała! Poza tym nie
przeszkadzało ci całkiem, gdy o twoim wyjeździe dowiedziałam się następnego
dnia rankiem po kilku godzinach czekania na ciebie!
- Nie miałem na to czasu…
- Aha! Więc nie miałeś nawet czasu
zostawić głupiej wiadomości Mirze szczególnie, że tamten ranek spędziłeś w
gildii, tak?!
- Mała…
- NIE MÓW DO MNIE MAŁA!!!
Dziewczyna
wybiegła z pomieszczenia prosto do łazienki, którą zamknęła z hukiem i
zaryglowała. Oparła się o ścianę wyłożoną płytkami i po niej zjechała na
podłogę. Całe jej ciało drżało, a ona sama ledwo powstrzymywała płacz. W końcu
jedna duża łza potoczyła się po jej policzku skapując na kolana, które
przyciągnęła do siebie oplatając je ramionami.
Idiota!
Dureń! Drań! Cholerny smok! Czy on zupełnie nie zdawał sobie sprawy jak się przestraszyła,
gdy idąc do jego domu zastała niedomknięte drzwi i kilka poprzewracanych mebli.
Gdyby nie znalazła kartki z opisanym pokrótce zleceniem i adresem gildii,
wszczęłaby alarm. Wtedy też płakała, ale raczej z ulgi, bo informacje o tym,
dlaczego go nie ma znalazła dopiero po przeszukaniu całego domu. Kartka spadła
ze stolika i upadła lekko chowając się za jego nogą.
Jak
ona mogła bać się o tego [i tutaj właśnie zostaje zawarta wiązanka przekleństw
w kilku wymarłych językach, to wiedza z czasów młodości] skoro… Skoro… Nie
potrafiła nawet wyrazić kołatających się w niej uczuciach.
Poderwała
się szybko na równe nogi nie pozwalając sobie na to żeby Smoczy Zabójca znalazł
ją zapłakaną. Umyła twarz porządnie ją płucząc (już kiedyś zaskoczył ją stwierdzeniem,
że umie wyczuć zapach łez) i sięgnęła na najbardziej prawdopodobne miejsce
przechowania czystych ręczników a mianowicie szafkę podwieszoną nad drzwiami.
Dopiero po odepchnięciu się dzięki zaklęciu Solidny Rękopis: Wiatr, najpierw
otworzyła mebel, a następnie pociągnęła za jeden z ręczników.
Ten
trik wymyśliła kiedyś i chociaż dopracowanie go było czasochłonne, ona była
dość uparta, aby się tego nauczyć. Ha, Gajeelu Redfoxie! I co ty na to powiesz?
Słysząc
szmer rozmowy cichutko podeszła do drzwi i przyłożyła do nich ucho. Smoczy
Zabójca i exceed dyskutowali przez chwilę o czymś i po chwili dało się słyszeć
zirytowane parsknięcie czerwonookiego oraz jego ciężkie kroki.
- Mała…
Jeśli
myślał, że odpowie to się grubo mylił. Levy odsunęła się do przeciwległej
drzwiom ściany i usiadła pod nią nie mając zamiaru jeszcze tego dnia go
oglądać. Szkoda tylko, że zrobiło się tak zimno…
- Mała, przecież wiem, że tam
siedzisz.
Znowu
cisza. Lili, który za framugi drzwi oglądał całe zdarzenie zastanawiał się jak
to wszystko się potoczy. Smoczy Zabójca nie grzeszył cierpliwością, więc to
była tylko kwestia najbliższych minut.
- Mała wyjdź stamtąd.
- Odczep się!
Wreszcie
jakaś reakcja jednak nie spodobała się ona Gajeelowi. I jak on do cholery miał
ją udobruchać? Przecież nie mógł pozwolić żeby się tam przeziębiła. Musiałby
się później nią zajmować.
- Jeśli zaraz nie wyjdziesz to sam
po ciebie pójdę. – Zagroził i przez chwilę myślał, że wreszcie dziewczyna go posłuchała,
bo usłyszał jak szybko podchodzi do drzwi, jednak, gdy usłyszał szczęk
zamykanego zamka jego irytacja osiągnęła zenitu.
- Tylko nie mów, że cię nie
uprzedzałem. – Warknął.
Złapał za klamkę z zamkiem i jednym
szarpnięciem oderwał je od drugiej części po przeciwnej stronie drzwi. Uderzył
zniszczone miejsce tak, że drewno z hukiem wpadło na ścianę. Zanim dziewczyna
zdążyła zareagować przerzucił ją sobie przez ramię i ruszył w stronę salonu.
- Puść minie idioto! Puszczaj! Aaa!
– Pisnęła, gdy nagle Redfox zniknął a ona sama poleciała w dół. Uderzyła w (na
szczęście wystarczająco miękki) fotel.
- Co ty wyprawiasz?!
Jej
słowa zostały zagłuszone przez koc, który całkowicie ją zakrył. Z trudem
wygrzebała się z pod ciężkiego materiału i tym razem spróbował posłać
chłopakowi zaskoczone spojrzenie, ale go już nie było.
- Mogę? – Lili, który przed chwilą
wleciał do pomieszczenia wskazał na fotel z całą ją osobom. Po otrzymanej
zgodzie wspiął się na mebel i zakopał w materiale, ale tak, aby widzieć całe pomieszczenie.
- Masz – Gajeel po chwili wrócił ze
świecą w dłoni i trzema parującymi kubkami. Dał po jednym McGarden i Pantherliliego. Świeczka wylądowała na
stoliku między fotelem dziewczyny i exceeda, a fotelem Redfoxa.
Dziewczyna zauważył,
że zmienił swój codzienny strój na rzecz czarnej bokserki i czarno-srebrnej
bluzy, ale spodnie i buty pozostawił bez zmian.
- Nie powinieneś tego robić, miałam być na ciebie zła… - Burknęła
dziewczyna i podmuchała, aby odrobinę ostudzić gorący napój. Kiedy ten idiota zdążył
zagotować wodę? [ Ja to wiem, a wy możecie się tylko domyślać].
- Widzisz Mała? Znalazłem sposób, aby cię uciszyć, gihi!
- Jesteś idiotą. – Oznajmiła McGarden grobowym głosem upijając łyk
herbaty. Dobra.
Chłopak burknął coś
w odpowiedzi, natomiast dziewczyna zachichotała.
- Słyszałam, że na misji mieliście złapać jakiegoś groźnego przestępcę… -
Zagaiła po chwili.
- Taa…
- Zajęło wam to aż dwa tygodnie. Aż tak trudno było go złapać?
- Sukinsyn, to tylko zwykły szczur, który atakuje, gdy ofiara nie może mu
oddać, ale zupełnie nie potrafi walczyć. – Burknął podirytowany chłopak.
- Nienawidzę takich ludzi – Oświadczyła Levy, a w jej oczach zapaliły się
wojownicze ogniki. – Tacy jak oni nie zważając na to, jaką krzywdę wyrządzają
innym. To potwory.
- Jak wiele ich napotkałaś?
- Wystarczająco dużo, aby się o tym przekonać.
Dziewczyna dopiła
herbatę zaraz po, Lilim więc po zabraniu od niego kubka sięgnęła i odłożyła je
na stolik. Przyjemne ciepło rozchodzące się po jej ciele wprawiało ją w stan
ogromnego odprężenia, no i zupełnie nie przeszkadzało jej towarzystwo Smoczego
Zabójcy i exceeda. Wiedziała, że po mimo wszystkich (bardzo licznych
szczególnie u Redfoxa) wad, była przy nich bezpieczna.
Pokój
na chwilę został całkowicie rozświetlony przez błyskawice zaraz, po której
rozległ się ogłuszający grzmot. McGarden i exceed krzyknęli wtulając się w
siebie i chowając całkowicie pod grubą warstwą koca.
- Boisz się burzy, Mała? – Na twarzy
czarnowłosego jakle pojawił się szyderczy uśmiech,
- Nie. – Z pod przykrycia wyjrzało
tylko jedno oko, aby spiorunować rozbawionego Redfoxa.
Jednak
pisk, który wydała po kolejnym, jeszcze głośniejszym, grzmocie zupełnie temu
zaprzeczył. Lili i Levy przytuleni do siebie trzęśli się tak bardzo, że widać
to było po drganiach koca. Gajeel westchnął i podniósł się z fotela, aby zaraz
potem podrzucić w górę tobołek z magami i posadzić ich obok siebie w fotelu,
który był znacznie większy.
- Gajeel, co ty wyrabiasz? – Pisnęła
zawstydzona, Levy gdy zorientowała się, co czarnowłosy zrobił.
- Przestaliście się trząść.
- Przecież… Aaa!
Przestraszona
kolejnym hukiem McGarden przytuliła do siebie exceeda i razem przywarli do
niewzruszonego Redfoxa. Normalnie rzecz ujmując nie bała się burzy, ale pod warunkiem,
że pioruny nie uderzały tak blisko miejsca, w którym się znajduje, a grzmoty
nie huczały aż tak bardzo.
- Gajeel… - Zagaiła chcąc odciągnąć
myśli od szalejącej burzy. – Podobno dziwnie się zachowywaliście przed tą
ostatnią misją, o co chodziło?
- Już kiedyś ten skurwysyn mi się
wywinął i zaszył w jakiejś dziurze znikając aż do teraz.
- Zalazł ci za skórę, co? – Levy
usiadła prosto sadzając na swoich kolanach przysłuchującego się rozmowie
exceeda i uśmiechnęła się w stronę Redfoxa. – Dobrze, że go w końcu dopadłeś.
- Dziwna jesteś, Mała – Stwierdził
czerwonooki po chwili zastanowienia.
- Nie jestem „Mała”. Dlaczego myślisz,
że jestem dziwna?
- Takie krasnale rzadko, kiedy
podejmują się zawodu maga, ale zwykle i tak są zbyt miłosierne dla przestępców.
- Jak sama nazwa wskazuje to są
przestępcy, a to oznacza, że krzywdzą innych ludzi, więc zasługują na karę. –
Dziewczyna wzruszyła ramionami. – Tak to już jest.
Kolejny
grzmot sprawił, że dziewczyna z powrotem przyciągnęła do siebie Liliego i
skuliła się trochę przysunęła się do niego tak, że ich ciała stykały się ze
sobą bokami.
- Dobrze, że jest tu piorunochron… -
Mruknęła niebieskowłosa.
- Jaki piorunochron?
Levy
posłała przerażone spojrzenie czarnowłosemu, na co on posłał jej spojrzenie
jakby zupełnie nie wiedział, o co jej chodzi.
- Gajeel, przestań ją straszyć. –
Lili zmarszczył groźnie brwi, niezadowolony też, bo dziewczyna żeby spojrzeć na
chłopaka musiała gwałtownie zmienić pozycję. – Mamy piorunochron.
- Jesteś idiotą, Gajeel! Idiotą! –
Warknęła dziewczyna i spróbowała wstać, ale chłopak tylko przyciągnął ją z
powrotem do siebie obejmując od tyłu.
- No, już. Przepraszam, Mała. Nie
gniewaj się.
- Jesteś idiotą…
- Już to mówiłaś.
- I nie mów do mnie „Mała”.
- To też…
- Przestań mnie irytować!
Przy
jej uchu zadudniła pierś czarnowłosego, a ona zaczerwienia się, bo to było
dziwne, ale miłe uczucie. Po kilku sekundach ciszy, w której nie mogła nic
dodać, wreszcie zdobiła się na coś, co można było uznać za podirytowany ton.
- Właściwie, dlaczego ty ciągle
mówisz do mnie „Mała”?
- Pozwalasz mi na to.
- Nie pozwalam!
- To, dlaczego nikt inny cie tak nie
nazywa?
- Bo szanują to, że nie chcę być tak
nazywana.
- Właściwie to Gajeel ma rację –
Niespodziewanie wtrącił się Lili i wzruszył ramionami, gdy dziewczyna posłała
mu zdziwione spojrzenie. – Nikt oprócz niego nie ma odwagi cię tak nazwać.
- Nie wiesz, Mała? Nawet jak nie
chcesz to potrafisz być straszna.
-Naprawdę?
- Jasne, że tak. – Po kilku
sekundach ciszy gdzie przypatrywał się jej uniesionej ku górze twarzy, na jego
ustach pojawił się krzywy uśmiech. – Nie zauważyłaś?
- Huh? Czego?
- Przed chwilą był dość porządny
grzmot.
Levy
zamrugała zaskoczona przypominając sobie, że gdzieś na skraju świadomości
rzeczywiście była taka informacja. Gdyby miała spędzić w archiwum tą burzę
zapewne nie tylko by się przeziębiła, ale też i przez cały czas byłaby
śmiertelnie przerażona. Właściwie to w zestawieniu do siedzenia teraz w cieple,
w półmroku gdzie pokój rozświetlała jednie świeca i od czasu do czasu i błyskawica,
do tego w towarzystwie exceeda, którego bardzo lubiła i Redfoxa, który możliwe,
że (ale tylko możliwe!) Trochę jej się podobał pomimo tych jego wszystkich wad,
to cieszyła się z tej całej dziwnej sytuacji.
- Gajeel…
- Hm?
- Dziękuje, że mnie tu przyprowadziłeś
– Powiedziała cicho dziewczyna opierając o niego głowę i wywołując rumieńce
zarówna u siebie jak i Redfoxa. Lili, który miał doskonały widok na tą dwójkę
tylko uśmiechnął się pod nosem.
---------------------------------------------------------------------
Dziewczyna
w skupieniu czytała pożyczoną od Fullbustera książkę. Dotyczyła Magii Żywiołów,
a w tym także i Magii Wody. Nigdy przez myśl jej nie przeszło, że ktoś może
napisać książkę o magii, w której się specjalizuje. Niestety jak na razie były
to tylko spekulacje o jej powstaniu zapisane przez jakiegoś „uczonego”, który
tak naprawdę nic o niej nie wiedział. Juvia westchnęła czytając kolejne
sugestie do legend i mitów.
Nie
była świadoma, że od czasu do czasu zerka na nią Gray, który wciąż nie mógł
uwierzyć w nowe zachowanie dziewczyny. Ten jej spokój był niezwykły i dziwny.
Trochę jakby miał do czynienia z zupełnie inną osobą. Nawet ani razu nie
wspomniała o tej swojej chorej miłości! Zawahał się przed swoim następnym
ruchem, jednak wspomnienie wściekłej Erzy szybko wybiło mu z głowy wycofanie
się. Nie mogła go do tego zmusić, ale też wolał nie znaleźć się w jej niełasce.
- Juvia…
- Hm…?
Dziewczyna
uniosła wzrok i przekrzywiła lekko głowę wystawiając twarz w stronę światła.
Kosmyki włosów rozsypały się na jej ramionach wypadając z prowizorycznego
kucyka. Jej usta były rozciągnięte w delikatnym uśmiechu. Wiedział, że są
bardzo miękkie… Cholera! O czym on myślał?!
- Ja… - To, co chciał powiedzieć nie
chciało przejść mu przez gardło. - … Myślę, że powinniśmy porozmawiać o tym, co
się stało…
- Juvia nie rozumie, o czym
Gray-sama… Ach… Juvia już wie. – Dziewczyna usiadła podkulając pod siebie nogi.
– Więc Gray-sama… - Zachęciła go żeby kontynuował.
- Powinienem cię przeprosić. Mogłaś pomyśleć,
że…
- Nie, Gray-sama – Lockser przerwała
mu kręcąc głową. – Juvia wiedziała, że Gray-sama wcale nie traktuje tak tego
wszystkiego. Juvia obiecała sobie, że już nie będzie unieszczęśliwiać ani
Gray-samy, ani siebie i to raczej Juvia powinna przeprosić… Za wszystko. Juvia
zachowywała się strasznie i nieodpowiednio w stosunku do Gray-samy. Juvia
traktowała Gray-samę jak własność nie chcąc, aby ktokolwiek odebrał go Juvii,
ale to nie powinno tak wyglądać, Juvia… Juvia nigdy nie chciała od siebie
odstraszyć Gray-samy, Juvia po prostu nie umie… Juvia przeprasza!
Dziewczyna zerwała się na równe nogi
i popędziła do wyjścia tak jak stała. Złapała za klamkę i popchnęła drzwi
jednak one ani drgnęły. Przetarła załzawione oczy i zaskoczeniem stwierdziła,
że są przymrożone do framugi. Spojrzała na Fullbustera, który niewzruszony stał
w progu pokoju i skoczyła w stronę kuchni, aby spróbować wydostać się oknem.
Nie mogła tu zostać ani chwili dłużej!
Nie
udało jej się. Nawet nie zdołała przekroczyć progu kuchni. Chłopak pochwycił ją
i przyciągnął, a następnie unieruchomił, gdy spróbowała się wyszarpać.
- Juvia, uspokój się. Nigdzie nie
pójdziesz dopóki nie przestanie padać, zrozumiałaś? A teraz już spokojnie.
- Ale Gray-sama…
- I będzie prościej, jeśli będziesz
mówiła do mnie „Gray”, a nie „Gray-sama”.
- Nie, już i tak Juvia nadużyła
gościny Gray-samy. Gray-sama przecież nawet nie chce rozmawiać z Juvią i gdyby
nie ta pogoda, Gray-sama by tego nie zrobił. Juvia przeprasza, Juvia powinna…
- …być już cicho. – Dokończył za nią
gniewnie. Cholera, był pieprzonym fiutem zachowując się tak jak wtedy. Powinien
był przewidzieć, że to zaboli dziewczynę. – Obydwoje zawaliliśmy. Ty byłaś
trochę zbyt natrętna, ale ja zamiast ci to porządnie wyjaśnić tylko robiłem
uniki i zupełnie nie zważałem na twoje uczucia.
- Gray-sama…
- …ma rację.
- Ale…
- Nie ma żadnego, „ale”. Zrozum to.
Dziewczyna
zadrżała i w końcu odpuściła. Łzy nadal powoli spływały po jej twarzy jednak
przytuliła się do Fullbustera chowając twarz w jego ramieniu. Znowu zgubił
gdzieś koszulkę, to był już czwarty raz odkąd go spotkała tego dnia. Myśląc o
tym wygięła swoje usta w delikatnym uśmiechu i zaróżowiła policzki.
- Lepiej? – Spytał odsuwając ją od
siebie, ale niezbyt daleko.
- Hai! – Dziewczyna uśmiechnęła się
radośnie i pozwoliła, aby poprowadził ją z powrotem na jej miejsce na łóżku.
Może
to jest właśnie dzień, kiedy tak naprawdę ma przestać być nieszczęśliwą w
swojej miłości? Nie wierzyła, że zaraz Fullbustera strzeli jakaś strzała
miłości i zakocha się w niej tak samo mocno jak ona w nim, ale może wreszcie
przestanie ją odpychać? Na razie wystarczyłoby jej, aby zostali przyjaciółmi, a
potem? Potem będzie musiała nauczyć się jak tak naprawdę powinno wyglądać
wyrażanie swoich uczuć i to bardzo subtelnie.
- Juvia, wiesz, że właściwie już
wcześniej miałem z tobą porozmawiać o tej sytuacji – Powiedział czarnowłosy
zajmując swoje miejsce. – Myślałem tylko, że to będzie wyglądać troszkę
inaczej. – I że ty będziesz inna.
- Juvia pewnie też po pewnym czasie
chciałaby porozmawiać z Gray-samą, ale według Juvii to też wyglądałoby inaczej
niż teraz.
- Heh. Ale żeśmy się dobrali, nielubiący
rozmawiać o uczuciach Mag Lodowego Tworzenia…
- I zakompleksiona Magini Wody niepotrafiąca
wyrażać swoich uczuć – Pochwyciła Juvia.
Po
chwili w pokoju rozbrzmiał ich śmiech. Fullbuster z niedowierzenie patrzył na
tą nową Juvię, która diamentalnie różniła się od starej równocześnie nie aż tak
wiele się zmieniając. Wystarczyło tylko, aby zaczęła zachowywać się normalnie,
bez tych swoich wyznań i ciągłego śledzenia go. Ha! Żeby tylko! To on teraz
przyglądał jej się częściej, raczej badawczo, ale jednak. Co za życie.
Dziewczyna
natomiast zdała sobie sprawę, że nie zna prawdziwego Graya Fullbustera. Nie
wiedziała o nim aż tak wiele jakby chciała i może to, dlatego że nigdy jej
obsesja nie dochodziła do punktu gdzie śledziłaby biednego szarookiego i nie
wpatrywała się w jego okna z utęsknieniem w środku nocy, ani też nie myszkowała
w jego rzeczach, gdy go nie było. Może i miała obsesje, ale nie była
psychopatką!
Porozmawiali
jeszcze przez godzinę może dwie. Nie mieli tych samych gustów, jednak nie były
one aż tak rozbieżne. Gray lubił czytać książki o magii, ale i horrory oraz
kryminały, Juvia natomiast chętnie sięgała po romanse i książki przygodowe. On
w wolnym czasie trenował, przeglądał różne wydania motoryzacyjne, chodził do
gildii, bił się z płomyczkiem albo od czasu do czasu szedł na jakiś film do
nowego kina w Magnolii. Ona też przychodziła do Fairy Tail, ale preferowała
projektowanie bądź szycie nowych strojów, spacery oraz uczenie się nowych
przepisów no i oczywiście pływanie, gdy tylko mogła. Obydwoje jednak woleli
mieć ciszę i spokój u siebie w domu, choć niekiedy można było to zmieniać.
Potem
dziewczyna wróciła do czytania książki, a Gray zabrał się przejrzenia gazet z
ostatnich trzech dni. Lubił wiedzieć, co się dzieje, ale ostatnio nie miał
jakoś na to czasu. Nim się spostrzegł dziewczyna już zasnęła na twarzy mając
wymalowany spokój i szczęście.
- Ech… Teraz jest nawet słodka –
Mruknął przyglądając jej się.
Zabrał
książkę i po założeniu jednej z zakładek, które miał na biurku, odłożył ją na
półkę. Podniósł dziewczynę stwierdzając, że nie waży tyle ile myślał. Udało mu
się odgarnąć pościel i już bez trudu położył Lockser z powrotem na materacu.
Przykrył jej, drobnie wyglądające na tym wielkim łożu, ciało kołdrą i
delikatnie odgarną jej włosy z oczu.
- Dobranoc Juvia.
!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!~~!
Ta dam! Tak, to nowy rozdział!
Cieszycie się? Bo ja bardzo! Dzisiaj napisałam coś głównie o Gruvii, ale
dlaczego by i nie Gale? Już wiem, co chcę, aby było w następnym rozdziale, a
może i nawet w jeszcze następnym. Tylko muszę znaleźć trochę czasu.
Dobra ludzie! Co ważniejsze chce się
dowiedzieć jak wam się podoba nowy tytuł i obrazek. Dodam ankietę, ale oprócz
niej chciałabym, aby pojawiły się jakieś komentarze. Jak każdy twórca (co
prawda jeszcze niezbyt dobry) lubię wypowiedzi odnośnie mojego dzieła, więc pod
spodem macie szansę się rozpisać! (Wiem, że i tak mało osób skomentuje -,-).
Mata ne!
Little Kriminal