Ciężka torba
uderzyła o podłogę wywołując głuchy stukot. Dziewczyna skrzywiła się mając nadzieję,
że nie obudziła żadnej ze swoich współlokatorek. Byłoby to dla niej bardzo
niekorzystne szczególnie gdyby to Erza przyszła po wyjaśnienia. Chwilę
nasłuchiwała będąc gotową na plan awaryjny zakładający schowanie się przed
Tytanią, jednak zupełnie nie było to potrzebne.
Wyciągnęła z torby
jedną z trzech książek, które przemyciła z archiwum i otworzyła na spisie
treści.
- Magia związana z nocnym niebem
dzieli się na wiele rodzajów, w których najpopularniejsze wiążą się z
księżycem, gwiazdami lub ciemnością. Zamieściliśmy tutaj najbardziej znane z
nich wszystkich. – Dziewczyna przeczytała wstęp zamieszczony na górze i
przesunęła wzrokiem po kolejnych linijkach tekstu. – Magia nocnego nieba… Magia Mroku… Magia Gwiazd… Magia Gwiezdnej
Energii… - Dziewczyna sprawdziła numer strony i przerzuciła kartki.
Gajeela, Liliego i
Juvii nie było już dwa tygodnie, Lucy nigdy nie można było zastać, a reszta
miała dużo innych zajęć i jakoś nie chciała im w nich przeszkadzać, dlatego
chociaż Mistrz uznał, że lepiej gdyby nie chodziła do archiwum sama, to i tak
to robiła przynosząc po prostu książki do pokoju.
- Magia Gwiezdnej Energii jest używana najczęściej przez Magów
Gwiezdnych Duchów, ponieważ własna nauka manipulacji jej jest bardzo trudna i
nieefektowna. Klucze służące do otwierania Bram Gwiezdnych Duchów dzielą się na
wiele podtypów, z których najpopularniejsze są srebrne, złote i kryształowe.
Kryształowe?
Przeszukała dalsze strony i wczytała się w tekst o nich.
- Kryształowe Klucze, czasem zwane Białymi…
Dziewczyna z niedowierzeniem
pochłonęła kolejne linijki tekstu. Z każdą chwilą jej twarz stawała się coraz
bardziej blada, aż dotarła do ostatniej informacji.
- Lu-chan, w coś ty się wplątała?
-------------------------------------------------------------
Od niechcenia
oddał cios całkowicie pochłonięty myślami o pewnej dziewczynie, która
zaskakiwała go częściej niż ktokolwiek inny w tak krótkim czasie znajomości. Co
o niej wiedział? Praktycznie nic i tylko tego mógł być stuprocentowo pewny.
Wcześniej nie mógł jej się pozbyć, a teraz, gdy postanowił z nią porozmawiać,
ona wyjechała na misję. Szlag by to!
- I co chłopaczku? Zmęczyłeś się? A może tchórzysz? – Rzezimieszek, z
którym walczył już od jakiegoś czasu zaczął go irytować. Miał nadzieję oderwać
się od tej całej sytuacji dobrą misją, ale zamiast prawdziwych przeciwników
natknął się tylko na zgraję dręczycieli, którzy gnębili służbę zleceniodawcy i
co dla niego ważniejsze, okradali go. Misja była wystarczająco dobrze płatna
żeby Fullbuster miał nadzieję na porządną walkę, ale jeszcze ani razu nie użył
magii.
- Nie wiem, z jakiej gildii jesteś, ale musisz wiedzieć, że jestem
magiem i zapłacisz zaraz za to, co zrobiłeś moim sługusom – Szef tej całej bandy,
który był tylko niewiele silniejszy od reszty został Grayowi na koniec, ale
zaczął go już wkurzać tym swoim ciągłym ględzeniem.
- Lodowe tworzenie: Lanca!
Złodziejaszek
osunął się na ziemię nieprzytomny, a czarnowłosy zajął się tworzeniem na
nadgarstkach pozostałych bandytów kajdanek połączonych ze sobą łańcuchem, którego
koniec znalazł się w jego rękach. Teraz pozostało mu tylko czekanie aż reszta
się ocknie, bo jednak nie miał siły na przeciągnięcie piętnastu rosłych
mężczyzn przez leśną drogę liczącą sobie sześć kilometrów. Może i ten idiota
Natsu by to zrobił, ale on miał trochę więcej oleju w głowie niż ten ognisty
móżdżek.
Można by ich było
spróbować oblać wodą żeby nie tracić czasu, bo już był środek nocy, gdy
wreszcie ich znalazł, ale jak na złość nie było w okolicy żadnego tego typu
zbiornika wodnego. W takich chwilach przydałaby się magia Juvii.
Sklął się
zirytowany poprzednią myślą. Od rozmowy ze Scarlet cały czas wracał myślami do
dziewczyny i tego jak się zachowywała w różnych etapach bycia członkinią Fairy
Tail, ale także, gdy należała do Phantom Lorda i jeszcze jak była niezależnym
magiem. Zastanawiał się, kiedy Lockser zrozumie, że to, co mu okazuje nie jest
miłością, a zwykłym fanatyzmem. Miał nadzieję, że już to zrozumiał i nie będzie
musiał jej tego wytłumaczyć podczas rozmowy, którą zamierzał z nią
przeprowadzić. Byłoby to dość kłopotliwe.
Przed oczami znowu
mu przemknął obraz niebieskowłosej gdy siedziała przy nim w dniu, gdy mieli
wolny wieczór od treningów w czasie ich wyjazdu. Jej twarz, którą zdobił
delikatny uśmiech i nawet teraz mógł dokładnie przypomnieć sobie dźwięk jej
szczerego śmiechu, gdy burczał na różowowłosego rozpamiętując przez sake, jaki
dostali wycisk od Erzy za kolejną bójkę tego dnia. Była nawet na tyle złośliwa
żeby wypomnieć mu, że to on zaczął.
Sam zaproponował, że się przejdą i oczywiście dziewczyna się zgodziła
rozmawiając z nim przez całą drogę. Ona też miała trochę procentów we krwi i
ciągle się potykała, ale jak już wracali zupełnie poplątały jej się nogi i gdy
już miała zaznajomić się z glebom, Grayowi jakimś cudem udało się przyciągnąć z
powrotem do siebie. Przypomniał sobie błyszczące i pełne wdzięczności błękitne oczy,
gdy ta zerknęła na niego z dołu. Wtedy pocałował ją po raz pierwszy. Miała
bardzo delikatne, miękkie usta, która po chwili rozchyliły się zapraszająco do
pogłębienia pocałunku.
Odprowadził ją pod drzwi jak na dżentelmena przystało jednak zanim
weszła do środka jeszcze raz go przytuliła.
„Dziękuje Gray-sama”
W takiej
dziewczynie mógłby się zakochać… Jeśli już by musiał. Szkoda tylko, że stawała
się taka dopiero po alkoholu i na co dzień musiał borykać się z cholerną
psychofanką.
Cichy jęk
przywrócił go do świata rzeczywistego. Może jednak miał szczęście i nie pobił
tych bandytów aż tak mocno?
---------------------------------------------------------------------
Szarpnięciem
podniosła się do siadu nerwowo błądząc oczami po pokoju i próbując uspokoić
rozszalałe serce. Znowu miała koszmar, którego nie pamiętała, ale nie potrafiła
przestać poszukiwać zagrożenia tknięta myślą, że za chwilę znikąd nastąpi atak.
Drgnęła czując jak od tyłu obejmują ją czyjeś ramiona, ale po chwili paniki
oparła się o różowowłosego.
- Czy ja cię przypadkiem nie wypędziłam do domu? – Mruknęła Lucy.
- Wypędziłaś. Sprawdzałem tylko czy wszystko w porządku – Odpowiedział
czujnie oglądając pomieszczenie, czego nie mogła zobaczyć.
- I zobaczyłeś, że jestem cała, ale i tak wlazłeś mi do łóżka –
Odchyliła się tak żeby mógł zobaczyć jej uniesione brwi w geście zapytania.
- Taaak.
- I zostawiłeś, Happiego samego w domu?
- Nie, śpi tutaj – Chłopak wskazał miejsce obok siebie gdzie
rzeczywiście spał niebieski exceed.
- Więc zamierzasz tu zostać?
- Uhm…
- Ech, nie mam siły nawet na ciebie nakrzyczeć. Jutro to zrobię, a
teraz chodźmy już spać, dobrze?
- A dostanę buziaka na dobranoc? – Dragneel wyszczerzył ząbki w sennym
uśmiechu, który zaróżowił policzki dziewczyny.
- Może, a wtedy mnie puścisz i dasz spać?
- Może…
- Natsu!
- Dam ci spać, ale musisz dotrzymać swojej części umowy – Szybko
powiedział chłopak nie chcąc by dziewczyna jednak zmieniła zdanie w sprawie
krzyków.
- Zgoda.
Delikatnie musnęła
jego usta swoimi, ale on nie chcąc na tym skończyć, przyciągnął ją do siebie jeszcze
raz delikatnie całując, jednak zdecydowanie dłużej niż ona go. Ułożył się do
snu, a następnie poczekał aż ona się w niego wtuli i zaśnie. Chwilę nasłuchiwał jak jej oddech spowalnia
zastanawiając się jak sprawić, aby Lucy przestała się, co noc budzić z
krzykiem. Zaczęło się od rozmowy dziewczyny z Cygnus, więc może i na tym się
skończy? Szkoda tylko, że Gwiezdny Duch unikał go jak ognia, ale jeśli Natsu
tego chciał to nikt na dłuższą metę nie mógł uniknąć konfrontacji z nim. Wielu
się już o tym przekonało
----------------------------------------------------------------
- Dobrze Lucy! A teraz rozprosz tą energię! – Dziewczyna natychmiast
wykonała polecenie. – Świetnie!
Heartfilia
uspokoiła oddech przyspieszony przez wysiłek i uśmiechnęła się do Gwiezdnych Duchów,
których twarze zdobiła duma.
- Więc teraz możemy przejść do celu twojego treningu – Do Lucy podeszła
Musca co bardzo ją zdziwiło, ponieważ jak dotąd była tylko obserwatorem.
- To, co teraz mam robić?
- Otworzysz Bramę Cygnus.
- Huh? – Zdziwiła się
dziewczyna. – Tylko tyle?
- Tak, ale będziesz musiała wykorzystać ćwiczenia z naszego treningu. –
Wyjaśniła Mucha dając znać Łabędziowi, że może już zniknąć.
Lucy sięgnęła po
odpowiedni klucz i przyjrzała mu się niepewnie. Niby wszystko było proste, ale to
nie powinno być aż tak łatwe. Musiał być jakiś haczyk.
- Gdy otworzysz Bramę, natychmiast zacznij zbierać energię, która się
pojawi i otocz nią swoje ciało jak drugą skórę.
- Hai! – Lucy wyciągnęła przed siebie klucz. – Otwórz się bramo
Łabędzia! Cygnus!
Wokół ciała Lucy
zaczęło zbierać się złote światło, ale nie przestała wykonywać polecenia nawet,
gdy szczelnie ją okryło. Nagle gwiezdna energia gwałtownie wyrwała się z pod
kontroli dziewczyny i wniknęła w jej ciało paląc jak kwas. Spokój lasu przerwał
jej okrzyk bólu.
- Doskonale – Szepnęła Musca, gdy złote światło się rozproszyło.
----------------------------------------------------------------
- Max Speed!
Ayame pomknęła w stronę,
Hitomi od górnego końca góry na sam dół do przeciwległej strony łąki nabierając
jeszcze większej szybkości. W ostatniej chwili rozprostowała skrzydła
zatrzymując się tuż przed twarzą dziewczynki.
- Udało ci się! Udało! – Blondynka złapała kotkę i przytuliła ją.
- Mówiłam ci żebyś się schyliła, gdy będę lecieć! Mogłam na ciebie
wpaść! – Ayame zganiła przyjaciółkę piorunując ją wzrokiem.
- Ale nie wpadłaś. Jesteś na to zbyt dobra!
- Ayame! Świetna robota! – Do dziewczynek podleciał niebieski exceed.
- Dziękuje Happy-sensai.
- Właściwie to już nauczyłem cię wszystkiego, co umiem – Kotek z
zakłopotania podrapał się po głowie czując wstyd za swoje marne umiejętności.
- Tak? Więc dziękuje Happy! – Exceedka podleciała do Happiego i
przytuliła się do niego prawie łamiącemu kręgi szyjne.
- Uh… Nie ma, za co, Ayame – Wykrztusił kotek, któremu udało się
delikatnie rozluźnić uścisk byłej uczennicy.
- Hitomi! Koniec przerwy!
- Już idę Natsu-sensai!
Dziewczynka
podbiegła do chłopaka jak najszybciej umiała i zatrzymała się przy nim ciężko
dysząc lekko pochylona w dół z rękami opartymi o kolana. Gdy wreszcie zdołała
podnieść się do pozycji stojącej, napotkała szeroki uśmiech różowowłosego.
- To teraz możemy wrócić do treningu.
- Hai! – Dziewczynka wciągnęła do płuc powietrze unosząc ramiona w
górę. - Gwiezdna Tarcza!
- Hitomi, poczekaj na mnie! – Pod już prawie całkowicie wytworzoną
złotą kopułę wpadła Ayame.
Tarcza po
całkowitym uformowaniu przez chwilę pozostawała w bezruchu, w końcu jednak jej
granicę mozolnie ruszyły do przodu pochłaniając coraz większy teren wokół
siebie.
Dragneel patrząc
na trening swojej uczennicy nie uśmiechał się już. Mógłby przysiąc… Nie, on wiedział,
że źródło energii magicznej dziewczynki było dużo mniejsze niż na początku. Wiedział
z własnego doświadczenia, że trening, któremu poddał dziewczynkę powinien
wzmocnić jej moc, ale zamiast tego stawała się coraz słabsza. Właściwie teraz
chyba miała taką samą moc, co on w młodości, tylko trochę większe umiejętności.
Mimo wszystko w dniu, gdy ją spotkał miała aż zbyt duże źródło magiczne, niż
powinna mieć w tym wieku… Głowa już go bolała od tego myślenia! I tak powinien
o wszystkim powiedzieć Lucy, a ona na pewno coś wymyśli, z resztą ja zawsze.
- Natsu?
- Co tam, Happy? – Różowowłosy automatycznie przywdział beztroski
uśmiech i obrócił się do przyjaciela, jednak widząc wyraz jego twarzy
natychmiast powrócił do wyrazu twarzy, który oddał jego aktualne emocje.
Westchnął przenosząc z powrotem wzrok na złotą kopułę. –To wszystko jest zbyt
skomplikowane.
Happy również
popatrzył na już rozwiewającą się tarczę. Ayame szczęśliwa przyjaciółkę, że
poszerzyła swoją kopułę o prawie pół metra. Po chwili już coś sobie powiedziały
i zaczęły się ganiać po całej łące. Chyba on i Natsu zbyt dużo już widzieli i
przeżyli żeby być tak niewinne jak one.
- Ciekawe jak idzie Lucy – Powiedział wreszcie kotek zerkając na
przyjaciela.
- Nie wiem, Happy, ale wiem, że jeżeli coś jej się stanie to dopadnę
tamte Gwiezdne Duchy.
Ręka Natsu
zacisnęła się w pięść i na jej wierzchu pojawiły się ledwo widoczne płomienie.
Miał ochotę przerwać tą całą sprawę z tymi nowymi Gwiezdnymi Duchami i nie
pozwolić Heartfilii na podobne wygłupy, ale wiedział, że ona nie chciała żeby
zawsze ją chroniono. Nienawidziła tego.
Odetchnął i na
jego ustach pojawił się delikatny uśmiech, gdy przypomniał sobie jak zabawnie
się złościła za każdym razem, gdy wlazł jej do mieszkania i grzebał w jej
rzeczach. Płomienie zniknęły, a on sam zawołał młode członkinie Fairy Tail.
----------------------------------------------------------------
- Nie możesz wyłączyć tego cholerstwa?! – Warknął chłopak patrząc z pod
kaptura na swoją towarzyszkę.
- Juvia ci mówiła, że już tego nie robi. Pogoda nie lubi jak się z nią
igra, a Juvia i tak jej podpadła przez ciągniecie za sobą tego deszczu w
przeszłości.
Musieli dotrzeć do
miasta oddalonego dzień drogi od miejsca przekazania przestępcy władzy jednemu
z miast. Razem ustalili, że kilkogodzinną przerwę zrobią sobie dopiero tam po
wykupieniu biletów na najbliższy pociąg do Magnolii, która zajmie im
potencjalnie półtora dnia. Niestety kryminalistę udało im się dopaść dopiero
niedaleko Morza Chmur znajdującego się po przeciwnej stronie Fiore niż Wyspa
Tenro.
- Po za tym,
Gajeel-kun, nie chciałeś skorzystać z bryczki tamtych miłych ludzi. Juvia mówiła,
że tak będzie lepiej. – Przypomniała chłopakowi, niebieskowłosa.
- Nie będę jeździł w jakiś rozpadających się skrzynkach – Warknął
chłopak.
- A może za bardzo trzęsło dla wielkiego i złego Gajeela? Ale co tam
Juvia wie…
Widząc minę
czarnowłosego, dziewczyna wybuchnęła śmiechem, któremu towarzyszył niezbyt
dobrze ukrywany chichot Liliego.
Po wyruszeniu z
miasta zdążyła minąć ledwie godzina zanim nie lunęło i to dosłownie. Zupełnie
jakby Matka Natura odkręciła kran zalewając całą północną część Fiore i
rozprzestrzeniając się dalej. Co prawda w niektórych gazetach wspominali o
deszczowym tygodniu, ale nikt nie spodziewał się czegoś takiego. Cała trójka
miała ze sobą płaszcze, a Lockser jeszcze dodatkowo parasolkę, pod którą
schroniła się z exceedem, ale to nie uchroniło ich przed przemoczeniem. Nikt
nie zdawał sobie również sprawy, że dziewczyna odbija część kropel od siebie i
towarzyszy, co niestety zbyt wiele nie dawało.
- Daleko jeszcze? – Spytał się Lili zwarzywszy na długość ich podróży.
Już szli z dwadzieścia godzin.
- Jeśli się nie zgubiliśmy to za chwilę powinniśmy zobaczyć budynki… -
Powiedział Redfox krzywiąc się niezbyt będąc zadowolonym opcją zgubienia się.
- Juvia nic nie widzi przez ten deszcz.
- Ty tutaj masz najlepszy wzrok, Gajeel – zauważył exceed.
- I myślisz, że widzę dużo lepiej? – Mruknął chłopak chyba mając ochotę
skrzyżować ręce na piersi, ale powstrzymywał się tylko przez perspektywę
jeszcze większego przemoczenia.
- Juvia w ciebie wierzy, Gajeel-kun! – Zawołała oznajmiła
niebieskowłosa.
Redfox widząc dwie
pary pełnych nadziei oczu patrzących wprost na niego, tylko westchnął i
spróbował dojrzeć cokolwiek przez tą ścianę deszczu. Mrugnął, gdy coś
zamajaczyło w oddali i spróbował się temu przyjrzeć.
- Juvia, mogłabyś zrobić jakąś szczelinę przed nami?
- Hai!
Dziewczyna podała
parasolkę Liliemu i wykonała szybki gest jakby coś rozrywała. Woda pod wpływem
jej magii natychmiast się cofnęła ukazując oczą Gajeela dwa budynki stojące
dość blisko siebie. Zaraz potem szczelina zamknęła się dokładnie.
- Jeszcze dziesięć minut i będziemy na miejscu – Oznajmił chłopak
zerkając na towarzyszy.
- Nareszcie! Juvia tak się cieszy!
- Wreszcie chwila snu.
Redfox prychnął słysząc
reakcję dziewczyny i exceeda, sam jednak podobnie. Dwadzieścia godzin marszu
zrobiło swoje, a wcześniejsza walka była bardzo wyczerpująca. Powinien jednak
posłuchać się Juvii i skorzystać z podwózki zaproponowanej przez tamtego
faceta. Może udałoby mu się, choć trochę przespać w tej cholernej skrzynce.
- Wy poszukajcie jakiegoś hotelu, a Juvia pójdzie kupić bilety.
Chłopcy po chwili
wahania zgodzili się i razem ustalili, że Juvia poczeka na exceeda koło kasy na
stacji, a ten zaprowadzi ją do hotelu gdzie wykupili miejsca. Zaraz potem
rozeszli się wykonać swoje zadania.
----------------------------------------------------------------
Delikatnie się
poruszyła i aż jęknęła nadal czując jak jej ciało promienieje bólem, jednak to
było nic w porównaniu z poprzednim. Lekko otworzyła oczy jednak wszystko wokół
było rozmazane.
- Wreszcie się obudziłaś.
Szybko przekręciła
głowę szukając źródła głosu, musiała zamrugać kilka razy zanim udało jej się
rozpoznać siedzącą przy niej postać.
- Musca… - Heartfilia odetchnęła z ulgą. – Co się stało?
- Udało ci się, Lucy. Brawo.
- Udało? – Spytała zdezorientowana dziewczyna patrząc pytająco na
Gwiezdnego Ducha, a on w odpowiedzi tylko podniósł z ziemi i podał jej dość
spore lustro.
Lucy aż westchnęła
ze zdziwienia. Jej włosy były teraz związane w wysoki kucyk, zamiast, dwóch
które miała wcześniej. W uszach pojawiły się kolczyki z długimi, białymi
piórami. Przeniosła wzrok na swoje ubranie tylko połowicznie widoczne w
lustrze. Miała na sobie śnieżnobiałą bluzkę dużym kawałkiem odsłoniętych pleców
i bez rękawów, białe legginsy wykończone na nogawkach piórami oraz balerinki w
tym samym kolorze z czarnymi paseczkami na całym obwodzie. Obejrzała jeszcze w
lusterku biały puch pokrywający jej ramiona jednak niebędący połączony z
bluzką. Złapała za jedno piórko ciekawa, jakim cudem się trzyma i pociągnęła za
nie. Sapnęła ze zdziwienia, gdy po mocnym pociągnięciu poczuła pieczenie w
ramieniu.
- C-co to ma być?!
- Zdolność „pożyczania” swoich umiejętności mając tylko Gwiezdne Duchy
Kryształowych Kluczy – Musca jakby to było coś zupełnie normalnego zaczęła
wszystko wyjaśniać magini. - Ale tylko wybrani magowie po przejściu takiego
samego treningu jak ty, są zdolni do korzystania z tego.
- Umiejętności? To znaczy… - Zaczęła Lucy domyślając się, co Mucha
chciała jej przekazać.
- … że nie potrafisz walczyć i robić tych wszystkich sztuczek, których
używałaś. Tak, w tym masz rację, jednak to wszystko podlega pod trochę inny
system i tych zdolności nie dostała od Gwiezdnych Duchów. Z czasem zrozumiesz.
Od dwóch tygodni
słyszała tylko to jedno zdanie: „Z czasem zrozumiesz”. Jak na razie nawet nie
próbowali jej niczego wytłumaczyć. Spiorunowała Ducha spojrzeniem, ale nie
odezwała się nawet słowem znając odpowiedź, która padnie: „Następnym razem”.
Ugh!!!
- Dobrze! Nic mi nie mów, ale potem nie dziw się, jeśli ktoś rozszarpie
mnie na strzępy! – Wrzasnęła Heartfilia podrywając się z ziemi.
- Lucy! Uspokój się! Musisz zrozumieć, że…
- … Że i tak niczego się nie dowiem! – Przerwała jej dziewczyna. – Wiesz,
co? Już nie chcę wiedzieć! Naucz mnie używać mocy Cygnus i daj wreszcie spokój!
- Jak sobie życzysz. –
Westchnęła Musca zaskakując blondynkę.
- Spróbuj przywołać do siebie magię jak wcześniej, ale tym razem
sięgnij do swojego wnętrza i znajdź połączenie z Cygnus, rozumiesz?
- Tak.
Lucy usiadła ze
skrzyżowanymi nogami i rozpoczęła kolejne ćwiczenie. Może teraz pozwolono by
jej na chwilę wytchnienia? Miała na to wielką nadzieję. Tak bardzo brakowało
jej odpoczynku i przyjaciół z gildii. Musi się przyłożyć!
----------------------------------------------------------------
Cholera. Cholera.
Cholera. Cholera!
Gdzie jest ta
Lucy? Niestety chyba wiedziała, a to znaczyło, że jest bardzo, bardzo źle.
Prawdopodobnie księga, którą znalazła została pominięta w czystkach, jakie
miały miejsce siedemset lat temu. Przepadło wiele wiedzy magicznej, a i ta
wiedza pochodziła z pewnego pamiętnika, który tylko cudem przetrwał.
Nie potrafiła już
dłużej czekać! Prawdopodobnie jej przyjaciółka jest gdzieś w okolicy Magnolii,
jak nie na jej terenie, więc dość szybko powinna ją znaleźć.
Wyjęła ze swojej
podręcznej torby pomarańczowy kryształ, który przypominał połączone ze sobą
podstawą ostrosłupy. W miejscu ich zetknięcia umieszczono pierścień, na którym
umieszczono runy, ale nie tylko po zewnętrznej, ale i wewnętrznej części. Do
jednego z końców kryształu prowadziło siedem srebrnych pasków odchodzących od
pierścienia i także zawierających runy. Łączyły się tam i tworzyły małe kółeczko,
do którego przyczepiono drobniutki i cieniutki, ale solidny łańcuszek. Tylko
ona wiedziała, że jego pierścienie nie są podrapane tylko także przyozdobione
runami.
Zaraz po powrocie
z wyspy Tenro zamówiła to cudo, ale odebrała go ledwie miesiąc temu. Była to
misterna robota, wykonana dokładnie z jej życzeniami. Z trudem znalazła rodzinę
zajmującą się prawdziwym wytwarzaniem magicznych przedmiotów, u których wiedza
była przekazywana z pokolenia na pokolenie, dzięki czemu ich dzieła były
najlepsze, choć nie najtańsze.
Do jej dłoni
powędrowała także miniatura mapy Magnolii i okolic licząca mniej więcej dwadzieścia
na dwadzieścia centymetrów. Cały czas wyobrażając sobie Lucy, zawiesiła nad nią
wahadełko, które najpierw tylko poruszało się raz w jedną, a raz w drugą
stronę. Strach ścisnął już ją w żołądku zanim kryształ wreszcie drgnął i
poderwał się w górę ciągnąc swoją właścicielkę na wschód.
- Mam nadzieję, że nie ugrzęzłaś w tym gównie zbyt głęboko – Mruknęła
Levy chowając wszystko oprócz wahadełka, które wcisnęła do rękawa swojej bluzy
(dzięki bogom był dzisiaj dość chłodny dzień), ale tak, aby mógł nadal
wskazywać jej drogę poprzez ruch na jej dłoni.
Natychmiast
ruszyła w stronę wskazaną przez kryształ starając się nie zacząć biec, bo miała
wtedy przykry zwyczaj potrącania przechodniów. Tak mała przypadłość.
Przystanęła dopiero, gdy jej artefakt uspokoił się trochę nie próbując już
wyrwać się z jej ręki, a jedynie dotrzeć do wyznaczonego przez McGarden miejsca.
Od tego miejsca zaczęła cicho przesuwać się w stronę gdzie między drzewami
dawało się dostrzec swego rodzaju pustkę zanim znowu pojawiały się kolejne
drzewa. Levy skryta za dwoma iglastymi drzewami z rozłożystymi gałęziami
przyglądała się dwóm postacią na niewielkiej polance porośniętej jedynie trawą.
W jej głowie naraz pojawiły się wszystkie znane jej przekleństwa, które już
czaiły się na końcu języka.
- Teraz musisz jedynie rozproszyć magię Cygnus i odesłać ją do jej
klucza, chyba, że będziesz chciała, aby się tu pojawiła, gotowa? – Spytała się
kobieta o ciemniejszej karnacji przystając obok Heartfilii.
- Hai.
Levy widział jak
blondynka nabiera powietrza i powoli je wypuszcza zaciskając dłonie w pięści.
Jej ciało zaczęło delikatnie świecić złotym blaskiem, który po chwili
całkowicie ją okrył. Po sekundzie, która dla niebieskowłosej trwała jak
wieczność wreszcie poświata zniknęła odsłaniając Heartfilie w jej normalnym
stroju.
- Na dzisiaj to już koniec. Jutro masz dzień wolny, a dopiero później
Cygnus ustali nowe godziny treningów – Delikatny uśmiech ozdobił twarz
czarnowłosej. – Świetnie się spisałaś.
Duch zniknął, a
niczego nieświadoma Lucy skierowała się w stronę niebieskowłosej. Jakby
wiedziona przeczuciem obróciła głowę i spojrzała wprost na McGarden, która
nawet nie drgnęła. Blondynka zamrugała z niedowierzenia.
- Levy-chan?
- Mistrz kazał mi się dowiedzieć czegoś o Białych Kluczach… -
Dziewczyna pokręciła głową. – Ty wiesz, w co się wpakowałaś?
- Nie. – Odpowiedziała z grymasem niezadowolenia Heartfilia zdając
sobie sprawę, że nie ma sensu nawet próbować oszukać Levy. Wiedziała już zbyt
wiele.
- Tak myślałam – Przyznała Levy. – Czy wiesz, że tak naprawdę nie są to
Białe Klucze a Kryształowe?
- Nie… - Lucy drgnęła nagle przypominając sobie drugą z wizji. To tam
wspomniano o Kryształowej Bramie. – A może jednak tak… Powinnam się domyślić.
- Jakie klucze już zdobyłaś? Powinnaś mieć, co najmniej dwa duchy skoro
z mocy jednego korzystałaś, a instrukcji drugiego słuchałaś. – Zauważyła
McGarden na razie zajmując się suchymi faktami.
- Tylko dwa. Muchy i Łabędzia.
- Dobrze, a wiesz, chociaż coś o kolejnych z nich?
- Tylko, że będę musiała jeszcze zmierzyć się ze Smokiem.
- I nic więcej? – Dopytywała się dalej niebieskowłosa.
- Nic.
Levy zamknęła oczy
przypominając sobie kolejne linijki tekstu. Gdy spojrzała na Heartfilię w jej
oczach pojawił się smutek, a z ust popłynęły słowa:
- „Siedem Kryształowych Duchów
jest stałą liczbą otwierającą Smoczą Bramę. Pierwszy widzi przyszłość, a jego
dusza drży ze strachu widząc te najgorsze. Drugi wędruje w czasie i przestrzeni
obserwując i wspomagając. Trzeci jest Duchem Ziemi, stąpającym bezszelestnie po
jej powierzchni. Czwarty jest Opiekunem Bramy, a także Drugim Kluczem. Piąty
widzi najskrytsze myśli te złe i te dobre, ważąc serca napotkanych istot.
Szósty jest Śmiercią, ale i Sędzią, dlatego okrywa swym całunem każdą chwilę
Obserwowanych. Siódmy jest Wiecznym i Niezmiennym, po sam Kres…”
- Co to znaczy? Zaraz… „Pierwszy
widzi przyszłość”, więc chodzi o Musce. „Drugi wędruje w czasie i przestrzeni”, to musi być Cygnus!
- Siódmym musi być Smok, tylko o nim mogli powiedzieć, że „jest Wiecznym i Niezmiennym”.
- Hm? Dlaczego? – Zdziwiła się Lucy. – Przecież wszystkie Duchy są
nieśmiertelne.
- Nie te. Dla nich rok życia jest równy pięćdziesięciu naszym, ale też umierają,
ponieważ kiedyś byli ludźmi. – Widząc zdumioną minę przyjaciółki rozejrzał się,
a następnie złapała ją za rękę. – Nie powinnyśmy tu o tym rozmawiać, lepiej
chodźmy do twojego domu.
----------------------------------------------------------------
Spod
półprzymkniętych powiek obserwowała miasto. Wszystko zaczyna się sypać, a jej
przeszłość zdaje się powracać. Dowodem na to była ulewa tuż za oknem. Może
jednak nie potrafiła od tego wszystkiego uciec? Może powinna…
- Juvia? Dlaczego nie śpisz? Nie jesteś zmęczona?
- Juvia nie może zasnąć. To nic, Lili-san.
Exceed podleciał
do dziewczyny i stanął obok niej na parapecie. Przyjrzał jej się jakby czegoś
szukał, zanim odwrócił się do okna i powiedział cicho:
- Gajeel mówił mi o tym, co się stało w Phantom Lordzie i dlaczego tak
bardzo chcieliście dopaść tamtego człowieka…
- Nie człowieka – Przerwała mu Lockser. – Tylko potwora…
- Tak… Masz rację. – Przyznał
kotek, ale kontynuował. – Wiem, że kiedyś ty i Gajeel byliście przyjaciółmi i wiem,
dlaczego się od siebie oddaliliście, ale teraz jest inaczej, prawda? Teraz
jesteście w śród przyjaciół.
- Długo Juvia i Gajeel-kun musieli ukrywać swoją przyjaźń – Dziewczyna
westchnęła przenosząc wzrok po raz kolejny na ulewę za oknem. – To dla Juvii
trudne.
- Dla niego też jest to trudne. Przez te dwa tygodnie zachowywał się
inaczej niż zwykle, chociaż nadal był opryskliwy, niemiły, straszył napotkanych
ludzi i nie cechowała go ani odrobina taktu… – Lockser uśmiechnęła się
całkowicie zgadzając z exceedem. – …To jednak widać było, że cię szanuje i
nieraz cię posłuchał, gdy coś mu kazałaś. Niewielu osobą udało się go do tego
zmusić.
- Juvia wie, co należy powiedzieć – Niebieskowłosa zachichotała
zerkając na Smoczego Zabójcę pochrapującego w drugim końcu pokoju.
Ile to już razy,
gdy mieli wspólną misję brali jeden pokój z dwoma osobnymi łóżkami, a czasem,
gdy takich nie było to potrafili spać i na jednym, ale wtedy była prawdziwa
wojna o pościel i miejsce. Pewnie nic by się nie zmieniło.
- Juvia, może nie powinienem o to prosić, ale już od dawna wiem, że on
potrzebuje przyjaciela. – Uniósł łapkę wiedząc, że dziewczyna chce mu powiedzieć,
że przecież on sam jest przyjacielem Gajeela. – Chodzi mi o kogoś znającego go
w przeszłości. Prawdziwego go.
- Myślisz, że Gajeel-kun by tego chciał?- Lockser podkuliła nogi
obejmując je i przyciągając jeszcze bliżej siebie. – Juvia nie chce go do
niczego zmuszać.
- Może jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy, ale tak. On tego chce. – Powiedział Lili pewny swojego.
- Dobrze Lili-kun, Juvia ci wierzy. – Dziewczyna wstała przeciągając
się lekko. – Juvia jest już zmęczona, więc musi położyć się spać. Dobranoc.
- Dobranoc.
----------------------------------------------------------------
- …Czyli nie ma już drogi powrotu? – Lucy zacisnęła dłonie na kubku z
gorącą herbatą. – Po dzisiejszym dniu, ugrzęzłam w tym na dobre?
- Przykro mi Lu-chan. Ale! Nie martw się! Poradzimy sobie, prawda? –
Zawołała Levy z prawdziwą wiarą w oczach.
Przez chwilę w
oczach Heartfilii mieściły się całe pokłady niedowierzenia, lecz patrząc na
entuzjastycznie nastawioną przyjaciółkę, która naprawdę wierzyła w szczęśliwe
zaskoczenie, w jej sercu zakiełkowała nadzieja.
- Tak…
Dziewczyny
wymieniły się uśmiechami i jednocześnie zaczęły unosić kubki z gorącym naparem
widząc tą pełno synchronizację parsknęły śmiechem zupełnie przeganiając poważną
atmosferę.
- Wróciliśmy! Jak tam trening, Lucy? Dzisiaj skończyłaś dużo wcześniej
– Do kuchni wszedł Natsu, który zauważając McGarden, zatrzymał się w pół kroku.
- Mogłam się domyślić, że powiedziałaś Natsu. W końcu to on pilnuje
dziewczynek. A właśnie, gdzie Hitomi?
- Mama! Levy-san!
W progu jak na
zawołanie pojawiła się Hitomi z exceedami nad głową. Wtuliła się w kluczniczkę
wylewając z siebie potok słów zakończony pytaniem czy McGarden może jej pokazać
swój nowy pokój.
- Hai, hai. Potem porozmawiamy Lucy. – Rzuciła na odchodne
niebieskowłosa znikając za drzwiami.
Rozglądała się
ciekawie po mieszkaniu Heartfilii nie mając jeszcze okazji go obejrzeć. Miała
nieco poważniejsze sprawy na głowie. Po chwili Hitomi usadziła ją na swoim
łóżku samej wdrapując się obok, ale ku zdziwieniu niebieskowłosej, fioletowooka
położyła dłonie na kolanach siadając na piętach i pochylając się w jej stronę.
Wyglądała przesłodko, gdy oceniającym wzrokiem przyglądała się gościowi.
- Gdzie chłopak powinien zabrać dziewczynę na randkę? – Spytała się
wreszcie strącając Levy z tropu.
- Hę? Dlaczego się o to pytasz?
- Tak po prostu. Proszę powiedz Levy-san.
- No dobrze… - Zdziwiona McGarden zamknęła oczy i postukała się w
brodę, a gdy znów pokazała swoje tęczówki w jej głowie było kilkanaście różnych
pomysłów. – To zależy, jaki to chłopak i jaka to dziewczyna, ale mogą pójść do
kina, albo jakiejś restauracji. Zwykły spacer czy wesołe miasteczko też jest
dobre, ale jeśli chce zrobić coś bardziej twórczego to proponuje zabranie jej
na piknik i to najlepiej w jakieś piękne miejsce z daleka od ludzi…
- Ten mi się podoba! – Przerwała jej Hitomi podrywając się z łóżka –
Dziękuje Levy-san!
- Oh… Nie ma, za co.
- A teraz opowiedz mi o swojej magii? Jest taka ciekawa!
- Uh… No dobrze…
----------------------------------------------------------------
- Dlaczego byłaś zdenerwowana? – Spytał na wstępie Natsu słysząc, że
Hitomi i Levy są na schodach. Exceedy ulotniły się gdzieś chwilę wcześniej.
- Zdenerwowana? Przecież…
- Przestań Lucy i po prostu powiedz, co się stało. Czuje, że byłaś
zdenerwowana. – Dragneel dotknął swojego nosa. – Nadal go czuje.
- A to… Levy dowiedziała się trochę o tych Duchach z rozkazu mistrza,
ale potem ci opowiem, dobrze?
Natsu zamiast
odpowiedzieć tylko się przytulił o dziewczyny chowając twarz w jej włosach i
ciepłym oddechem łaskocząc ją po szyi. Ona też go objęła po prostu ciesząc się
z jego obecności i wszelkiej pomocy, jaką oferował. Naprawdę kochała tego
skończonego idiotę, a jeszcze rok temu marzyła o jakimś bogaczu z daleka, który
zabrałby ją daleko stąd i tam żyliby długo i szczęśliwie. Zachichotała cicho.
- Coś się stało? – Mruknął Dragneel dmuchając w jej szyję.
- Nic, a nic. Jestem po prostu
szczęśliwa.
- To bardzo dobrze.
Delikatnie musnął
wargami miejsce, które podrażnił powietrzem, a następnie puścił zaczerwienioną
dziewczynę samemu błyskając w jej stronę zazielonymi oczami. Przyjrzał się
blondynce i ponownie podchodząc tuż przed nią pochylił się tak jakby chciał ją
pocałować, a ona uniosła głowę lekko w górę, aby mu to ułatwić.
- Dziewczyny już schodzą. – Wyszeptał w jej usta odsuwając się z chichotem,
gdy Heartfilia pokryła się czerwienią.
- Zrobiło się strasznie późno, Lu-chan – Levy pojawiła się w kuchni w
asyście Smoczej Zabójczyni i exceedów. – Będę się już zbierać.
- Och, Levy-chan nie możesz zostać jeszcze chwilkę? – Zmartwiła się
blondynka.
- Następnym razem wyskoczymy gdzieś na miasto i poobgadujemy chłopaków,
dobrze?
- Jak to „poobgadujemy chłopaków” – Zainteresował się różowowłosy
spoglądając to na jedną to na drugą, które zachichotały.
- Może cię odprowadzić kawałek? – Spytała się Lucy nie zamierzając
odpowiadać na pytanie chłopaka.
- Nie, nie trzeba. Do zobaczenia Lu-chan!
- Do zobaczenia Levy-chan!
Blondynka
odprowadziła przyjaciółkę do drzwi i poczekała aż ta znacznie się oddali zanim
znowu zamknęła drzwi.
- Lucy
- Co… - Przy niej staną Dragneel.
- Hm?
to znaczy „poobgadujemy
chłopaków”?
~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~
I napisałam + prawie zrobiłam nagłówek do tego bloga razem z nową
nazwą. Cieszycie się? Bo ja tak. Co to tych „Księgi pisanych cieniem – zbór
one-shotów”, cóż… Chce zrobić coś większego i dłuższego, co będzie mogło nawet
już podpadać pod miano opowiadania. Każda z ksiąg opowie osobną historię
osobnej pary, a wszystko umieszczone w zupełnie innym świecie niż nasze znane i
kochane Fairy Tail.
Jednak muszę ten pomysł jeszcze przefiltrować i poważnie przy tym usiąść,
co oznacza mniej czasu na pisanie rozdziałów.
Z resztą uprzedzam pytanie, „kiedy nowy rozdział”. Nie mam pojęcia. W
ten weekend nie ma szans bym o nich nawet pomyślała, a teraz muszę trochę
podgonić z nauką, bo zebrało się sporo jedynek (to nie moja wina, to
nauczyciele robą zbyt dużo sprawdzianów!).
Więc Mata Ne!
Little Kriminal
* Tak wiem, że dopiero, co
zmieniłam nazwę na Fukuro, ale najpierw było: „Fajnie, fajnie”, a potem no cóż…
Na tą chwilę Little Kryminal mi
odpowiada, a co dalej? Zobaczymy.
Woha ! Świetnie, długo czekałam i było warto :)
OdpowiedzUsuńŚliczny nagłówek :* Naprawdę ŚLICZNY :* !
No,no,no... Zapowiada się interesująco *-*
Czekam na nexta ! :D
Rewelacja ;3
OdpowiedzUsuńRewelacja ;3
OdpowiedzUsuń