niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział 17 - Białe pióra.

                Ciężka torba uderzyła o podłogę wywołując głuchy stukot. Dziewczyna skrzywiła się mając nadzieję, że nie obudziła żadnej ze swoich współlokatorek. Byłoby to dla niej bardzo niekorzystne szczególnie gdyby to Erza przyszła po wyjaśnienia. Chwilę nasłuchiwała będąc gotową na plan awaryjny zakładający schowanie się przed Tytanią, jednak zupełnie nie było to potrzebne.
                Wyciągnęła z torby jedną z trzech książek, które przemyciła z archiwum i otworzyła na spisie treści.
- Magia związana z nocnym niebem dzieli się na wiele rodzajów, w których najpopularniejsze wiążą się z księżycem, gwiazdami lub ciemnością. Zamieściliśmy tutaj najbardziej znane z nich wszystkich. – Dziewczyna przeczytała wstęp zamieszczony na górze i przesunęła wzrokiem po kolejnych linijkach tekstu. – Magia nocnego nieba… Magia Mroku… Magia Gwiazd… Magia Gwiezdnej Energii… - Dziewczyna sprawdziła numer strony i przerzuciła kartki.
                Gajeela, Liliego i Juvii nie było już dwa tygodnie, Lucy nigdy nie można było zastać, a reszta miała dużo innych zajęć i jakoś nie chciała im w nich przeszkadzać, dlatego chociaż Mistrz uznał, że lepiej gdyby nie chodziła do archiwum sama, to i tak to robiła przynosząc po prostu książki do pokoju.
- Magia Gwiezdnej Energii jest używana najczęściej przez Magów Gwiezdnych Duchów, ponieważ własna nauka manipulacji jej jest bardzo trudna i nieefektowna. Klucze służące do otwierania Bram Gwiezdnych Duchów dzielą się na wiele podtypów, z których najpopularniejsze są srebrne, złote i kryształowe.
                Kryształowe? Przeszukała dalsze strony i wczytała się w tekst o nich.
- Kryształowe Klucze, czasem zwane Białymi…
                Dziewczyna z niedowierzeniem pochłonęła kolejne linijki tekstu. Z każdą chwilą jej twarz stawała się coraz bardziej blada, aż dotarła do ostatniej informacji.
- Lu-chan, w coś ty się wplątała?

-------------------------------------------------------------

                Od niechcenia oddał cios całkowicie pochłonięty myślami o pewnej dziewczynie, która zaskakiwała go częściej niż ktokolwiek inny w tak krótkim czasie znajomości. Co o niej wiedział? Praktycznie nic i tylko tego mógł być stuprocentowo pewny. Wcześniej nie mógł jej się pozbyć, a teraz, gdy postanowił z nią porozmawiać, ona wyjechała na misję. Szlag by to!
- I co chłopaczku? Zmęczyłeś się? A może tchórzysz? – Rzezimieszek, z którym walczył już od jakiegoś czasu zaczął go irytować. Miał nadzieję oderwać się od tej całej sytuacji dobrą misją, ale zamiast prawdziwych przeciwników natknął się tylko na zgraję dręczycieli, którzy gnębili służbę zleceniodawcy i co dla niego ważniejsze, okradali go. Misja była wystarczająco dobrze płatna żeby Fullbuster miał nadzieję na porządną walkę, ale jeszcze ani razu nie użył magii.
- Nie wiem, z jakiej gildii jesteś, ale musisz wiedzieć, że jestem magiem i zapłacisz zaraz za to, co zrobiłeś moim sługusom – Szef tej całej bandy, który był tylko niewiele silniejszy od reszty został Grayowi na koniec, ale zaczął go już wkurzać tym swoim ciągłym ględzeniem.
- Lodowe tworzenie: Lanca!
                Złodziejaszek osunął się na ziemię nieprzytomny, a czarnowłosy zajął się tworzeniem na nadgarstkach pozostałych bandytów kajdanek połączonych ze sobą łańcuchem, którego koniec znalazł się w jego rękach. Teraz pozostało mu tylko czekanie aż reszta się ocknie, bo jednak nie miał siły na przeciągnięcie piętnastu rosłych mężczyzn przez leśną drogę liczącą sobie sześć kilometrów. Może i ten idiota Natsu by to zrobił, ale on miał trochę więcej oleju w głowie niż ten ognisty móżdżek.
                Można by ich było spróbować oblać wodą żeby nie tracić czasu, bo już był środek nocy, gdy wreszcie ich znalazł, ale jak na złość nie było w okolicy żadnego tego typu zbiornika wodnego. W takich chwilach przydałaby się magia Juvii.
                Sklął się zirytowany poprzednią myślą. Od rozmowy ze Scarlet cały czas wracał myślami do dziewczyny i tego jak się zachowywała w różnych etapach bycia członkinią Fairy Tail, ale także, gdy należała do Phantom Lorda i jeszcze jak była niezależnym magiem. Zastanawiał się, kiedy Lockser zrozumie, że to, co mu okazuje nie jest miłością, a zwykłym fanatyzmem. Miał nadzieję, że już to zrozumiał i nie będzie musiał jej tego wytłumaczyć podczas rozmowy, którą zamierzał z nią przeprowadzić. Byłoby to dość kłopotliwe.
                Przed oczami znowu mu przemknął obraz niebieskowłosej gdy siedziała przy nim w dniu, gdy mieli wolny wieczór od treningów w czasie ich wyjazdu. Jej twarz, którą zdobił delikatny uśmiech i nawet teraz mógł dokładnie przypomnieć sobie dźwięk jej szczerego śmiechu, gdy burczał na różowowłosego rozpamiętując przez sake, jaki dostali wycisk od Erzy za kolejną bójkę tego dnia. Była nawet na tyle złośliwa żeby wypomnieć mu, że to on zaczął.
Sam zaproponował, że się przejdą i oczywiście dziewczyna się zgodziła rozmawiając z nim przez całą drogę. Ona też miała trochę procentów we krwi i ciągle się potykała, ale jak już wracali zupełnie poplątały jej się nogi i gdy już miała zaznajomić się z glebom, Grayowi jakimś cudem udało się przyciągnąć z powrotem do siebie. Przypomniał sobie błyszczące i pełne wdzięczności błękitne oczy, gdy ta zerknęła na niego z dołu. Wtedy pocałował ją po raz pierwszy. Miała bardzo delikatne, miękkie usta, która po chwili rozchyliły się zapraszająco do pogłębienia pocałunku.
Odprowadził ją pod drzwi jak na dżentelmena przystało jednak zanim weszła do środka jeszcze raz go przytuliła.
„Dziękuje Gray-sama”
                W takiej dziewczynie mógłby się zakochać… Jeśli już by musiał. Szkoda tylko, że stawała się taka dopiero po alkoholu i na co dzień musiał borykać się z cholerną psychofanką.
                Cichy jęk przywrócił go do świata rzeczywistego. Może jednak miał szczęście i nie pobił tych bandytów aż tak mocno?

---------------------------------------------------------------------

                Szarpnięciem podniosła się do siadu nerwowo błądząc oczami po pokoju i próbując uspokoić rozszalałe serce. Znowu miała koszmar, którego nie pamiętała, ale nie potrafiła przestać poszukiwać zagrożenia tknięta myślą, że za chwilę znikąd nastąpi atak. Drgnęła czując jak od tyłu obejmują ją czyjeś ramiona, ale po chwili paniki oparła się o różowowłosego.
- Czy ja cię przypadkiem nie wypędziłam do domu? – Mruknęła Lucy.
- Wypędziłaś. Sprawdzałem tylko czy wszystko w porządku – Odpowiedział czujnie oglądając pomieszczenie, czego nie mogła zobaczyć.
- I zobaczyłeś, że jestem cała, ale i tak wlazłeś mi do łóżka – Odchyliła się tak żeby mógł zobaczyć jej uniesione brwi w geście zapytania.
- Taaak.
- I zostawiłeś, Happiego samego w domu?
- Nie, śpi tutaj – Chłopak wskazał miejsce obok siebie gdzie rzeczywiście spał niebieski exceed.
- Więc zamierzasz tu zostać?
- Uhm…
- Ech, nie mam siły nawet na ciebie nakrzyczeć. Jutro to zrobię, a teraz chodźmy już spać, dobrze?
- A dostanę buziaka na dobranoc? – Dragneel wyszczerzył ząbki w sennym uśmiechu, który zaróżowił policzki dziewczyny.
- Może, a wtedy mnie puścisz i dasz spać?
- Może…
- Natsu!
- Dam ci spać, ale musisz dotrzymać swojej części umowy – Szybko powiedział chłopak nie chcąc by dziewczyna jednak zmieniła zdanie w sprawie krzyków.
- Zgoda.
                Delikatnie musnęła jego usta swoimi, ale on nie chcąc na tym skończyć, przyciągnął ją do siebie jeszcze raz delikatnie całując, jednak zdecydowanie dłużej niż ona go. Ułożył się do snu, a następnie poczekał aż ona się w niego wtuli i zaśnie.  Chwilę nasłuchiwał jak jej oddech spowalnia zastanawiając się jak sprawić, aby Lucy przestała się, co noc budzić z krzykiem. Zaczęło się od rozmowy dziewczyny z Cygnus, więc może i na tym się skończy? Szkoda tylko, że Gwiezdny Duch unikał go jak ognia, ale jeśli Natsu tego chciał to nikt na dłuższą metę nie mógł uniknąć konfrontacji z nim. Wielu się już o tym przekonało

----------------------------------------------------------------

- Dobrze Lucy! A teraz rozprosz tą energię! – Dziewczyna natychmiast wykonała polecenie. – Świetnie!
                Heartfilia uspokoiła oddech przyspieszony przez wysiłek i uśmiechnęła się do Gwiezdnych Duchów, których twarze zdobiła duma.
- Więc teraz możemy przejść do celu twojego treningu – Do Lucy podeszła Musca co bardzo ją zdziwiło, ponieważ jak dotąd była tylko obserwatorem.
- To, co teraz mam robić?
- Otworzysz Bramę Cygnus.
 - Huh? – Zdziwiła się dziewczyna. – Tylko tyle?
- Tak, ale będziesz musiała wykorzystać ćwiczenia z naszego treningu. – Wyjaśniła Mucha dając znać Łabędziowi, że może już zniknąć.
                Lucy sięgnęła po odpowiedni klucz i przyjrzała mu się niepewnie. Niby wszystko było proste, ale to nie powinno być aż tak łatwe. Musiał być jakiś haczyk.
- Gdy otworzysz Bramę, natychmiast zacznij zbierać energię, która się pojawi i otocz nią swoje ciało jak drugą skórę.
- Hai! – Lucy wyciągnęła przed siebie klucz. – Otwórz się bramo Łabędzia! Cygnus!
                Wokół ciała Lucy zaczęło zbierać się złote światło, ale nie przestała wykonywać polecenia nawet, gdy szczelnie ją okryło. Nagle gwiezdna energia gwałtownie wyrwała się z pod kontroli dziewczyny i wniknęła w jej ciało paląc jak kwas. Spokój lasu przerwał jej okrzyk bólu.
- Doskonale – Szepnęła Musca, gdy złote światło się rozproszyło.

----------------------------------------------------------------

- Max Speed!
                Ayame pomknęła w stronę, Hitomi od górnego końca góry na sam dół do przeciwległej strony łąki nabierając jeszcze większej szybkości. W ostatniej chwili rozprostowała skrzydła zatrzymując się tuż przed twarzą dziewczynki.
- Udało ci się! Udało! – Blondynka złapała kotkę i przytuliła ją.
- Mówiłam ci żebyś się schyliła, gdy będę lecieć! Mogłam na ciebie wpaść! – Ayame zganiła przyjaciółkę piorunując ją wzrokiem.
- Ale nie wpadłaś. Jesteś na to zbyt dobra!
- Ayame! Świetna robota! – Do dziewczynek podleciał niebieski exceed.
- Dziękuje Happy-sensai.
- Właściwie to już nauczyłem cię wszystkiego, co umiem – Kotek z zakłopotania podrapał się po głowie czując wstyd za swoje marne umiejętności.
- Tak? Więc dziękuje Happy! – Exceedka podleciała do Happiego i przytuliła się do niego prawie łamiącemu kręgi szyjne.
- Uh… Nie ma, za co, Ayame – Wykrztusił kotek, któremu udało się delikatnie rozluźnić uścisk byłej uczennicy.
- Hitomi! Koniec przerwy!
- Już idę Natsu-sensai!
                Dziewczynka podbiegła do chłopaka jak najszybciej umiała i zatrzymała się przy nim ciężko dysząc lekko pochylona w dół z rękami opartymi o kolana. Gdy wreszcie zdołała podnieść się do pozycji stojącej, napotkała szeroki uśmiech różowowłosego.
- To teraz możemy wrócić do treningu.
- Hai! – Dziewczynka wciągnęła do płuc powietrze unosząc ramiona w górę. - Gwiezdna Tarcza!
- Hitomi, poczekaj na mnie! – Pod już prawie całkowicie wytworzoną złotą kopułę wpadła Ayame.
                Tarcza po całkowitym uformowaniu przez chwilę pozostawała w bezruchu, w końcu jednak jej granicę mozolnie ruszyły do przodu pochłaniając coraz większy teren wokół siebie.
                Dragneel patrząc na trening swojej uczennicy nie uśmiechał się już. Mógłby przysiąc… Nie, on wiedział, że źródło energii magicznej dziewczynki było dużo mniejsze niż na początku. Wiedział z własnego doświadczenia, że trening, któremu poddał dziewczynkę powinien wzmocnić jej moc, ale zamiast tego stawała się coraz słabsza. Właściwie teraz chyba miała taką samą moc, co on w młodości, tylko trochę większe umiejętności. Mimo wszystko w dniu, gdy ją spotkał miała aż zbyt duże źródło magiczne, niż powinna mieć w tym wieku… Głowa już go bolała od tego myślenia! I tak powinien o wszystkim powiedzieć Lucy, a ona na pewno coś wymyśli, z resztą ja zawsze.
- Natsu?
- Co tam, Happy? – Różowowłosy automatycznie przywdział beztroski uśmiech i obrócił się do przyjaciela, jednak widząc wyraz jego twarzy natychmiast powrócił do wyrazu twarzy, który oddał jego aktualne emocje. Westchnął przenosząc z powrotem wzrok na złotą kopułę. –To wszystko jest zbyt skomplikowane.
                Happy również popatrzył na już rozwiewającą się tarczę. Ayame szczęśliwa przyjaciółkę, że poszerzyła swoją kopułę o prawie pół metra. Po chwili już coś sobie powiedziały i zaczęły się ganiać po całej łące. Chyba on i Natsu zbyt dużo już widzieli i przeżyli żeby być tak niewinne jak one.
- Ciekawe jak idzie Lucy – Powiedział wreszcie kotek zerkając na przyjaciela.
- Nie wiem, Happy, ale wiem, że jeżeli coś jej się stanie to dopadnę tamte Gwiezdne Duchy.
                Ręka Natsu zacisnęła się w pięść i na jej wierzchu pojawiły się ledwo widoczne płomienie. Miał ochotę przerwać tą całą sprawę z tymi nowymi Gwiezdnymi Duchami i nie pozwolić Heartfilii na podobne wygłupy, ale wiedział, że ona nie chciała żeby zawsze ją chroniono. Nienawidziła tego.
                Odetchnął i na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech, gdy przypomniał sobie jak zabawnie się złościła za każdym razem, gdy wlazł jej do mieszkania i grzebał w jej rzeczach. Płomienie zniknęły, a on sam zawołał młode członkinie Fairy Tail.

----------------------------------------------------------------

- Nie możesz wyłączyć tego cholerstwa?! – Warknął chłopak patrząc z pod kaptura na swoją towarzyszkę.
- Juvia ci mówiła, że już tego nie robi. Pogoda nie lubi jak się z nią igra, a Juvia i tak jej podpadła przez ciągniecie za sobą tego deszczu w przeszłości.
                Musieli dotrzeć do miasta oddalonego dzień drogi od miejsca przekazania przestępcy władzy jednemu z miast. Razem ustalili, że kilkogodzinną przerwę zrobią sobie dopiero tam po wykupieniu biletów na najbliższy pociąg do Magnolii, która zajmie im potencjalnie półtora dnia. Niestety kryminalistę udało im się dopaść dopiero niedaleko Morza Chmur znajdującego się po przeciwnej stronie Fiore niż Wyspa Tenro.
                - Po za tym, Gajeel-kun, nie chciałeś skorzystać z bryczki tamtych miłych ludzi. Juvia mówiła, że tak będzie lepiej. – Przypomniała chłopakowi, niebieskowłosa.
- Nie będę jeździł w jakiś rozpadających się skrzynkach – Warknął chłopak.
- A może za bardzo trzęsło dla wielkiego i złego Gajeela? Ale co tam Juvia wie…
                Widząc minę czarnowłosego, dziewczyna wybuchnęła śmiechem, któremu towarzyszył niezbyt dobrze ukrywany chichot Liliego.
                Po wyruszeniu z miasta zdążyła minąć ledwie godzina zanim nie lunęło i to dosłownie. Zupełnie jakby Matka Natura odkręciła kran zalewając całą północną część Fiore i rozprzestrzeniając się dalej. Co prawda w niektórych gazetach wspominali o deszczowym tygodniu, ale nikt nie spodziewał się czegoś takiego. Cała trójka miała ze sobą płaszcze, a Lockser jeszcze dodatkowo parasolkę, pod którą schroniła się z exceedem, ale to nie uchroniło ich przed przemoczeniem. Nikt nie zdawał sobie również sprawy, że dziewczyna odbija część kropel od siebie i towarzyszy, co niestety zbyt wiele nie dawało.
- Daleko jeszcze? – Spytał się Lili zwarzywszy na długość ich podróży. Już szli z dwadzieścia godzin.
- Jeśli się nie zgubiliśmy to za chwilę powinniśmy zobaczyć budynki… - Powiedział Redfox krzywiąc się niezbyt będąc zadowolonym opcją zgubienia się.
- Juvia nic nie widzi przez ten deszcz.
- Ty tutaj masz najlepszy wzrok, Gajeel – zauważył exceed.
- I myślisz, że widzę dużo lepiej? – Mruknął chłopak chyba mając ochotę skrzyżować ręce na piersi, ale powstrzymywał się tylko przez perspektywę jeszcze większego przemoczenia.
- Juvia w ciebie wierzy, Gajeel-kun! – Zawołała oznajmiła niebieskowłosa.
                Redfox widząc dwie pary pełnych nadziei oczu patrzących wprost na niego, tylko westchnął i spróbował dojrzeć cokolwiek przez tą ścianę deszczu. Mrugnął, gdy coś zamajaczyło w oddali i spróbował się temu przyjrzeć.
- Juvia, mogłabyś zrobić jakąś szczelinę przed nami?
- Hai!
                Dziewczyna podała parasolkę Liliemu i wykonała szybki gest jakby coś rozrywała. Woda pod wpływem jej magii natychmiast się cofnęła ukazując oczą Gajeela dwa budynki stojące dość blisko siebie. Zaraz potem szczelina zamknęła się dokładnie.
- Jeszcze dziesięć minut i będziemy na miejscu – Oznajmił chłopak zerkając na towarzyszy.
- Nareszcie! Juvia tak się cieszy!
- Wreszcie chwila snu.
                Redfox prychnął słysząc reakcję dziewczyny i exceeda, sam jednak podobnie. Dwadzieścia godzin marszu zrobiło swoje, a wcześniejsza walka była bardzo wyczerpująca. Powinien jednak posłuchać się Juvii i skorzystać z podwózki zaproponowanej przez tamtego faceta. Może udałoby mu się, choć trochę przespać w tej cholernej skrzynce.
- Wy poszukajcie jakiegoś hotelu, a Juvia pójdzie kupić bilety.
                Chłopcy po chwili wahania zgodzili się i razem ustalili, że Juvia poczeka na exceeda koło kasy na stacji, a ten zaprowadzi ją do hotelu gdzie wykupili miejsca. Zaraz potem rozeszli się wykonać swoje zadania.

----------------------------------------------------------------

                Delikatnie się poruszyła i aż jęknęła nadal czując jak jej ciało promienieje bólem, jednak to było nic w porównaniu z poprzednim. Lekko otworzyła oczy jednak wszystko wokół było rozmazane.
- Wreszcie się obudziłaś.
                Szybko przekręciła głowę szukając źródła głosu, musiała zamrugać kilka razy zanim udało jej się rozpoznać siedzącą przy niej postać.
- Musca… - Heartfilia odetchnęła z ulgą. – Co się stało?
- Udało ci się, Lucy. Brawo.
- Udało? – Spytała zdezorientowana dziewczyna patrząc pytająco na Gwiezdnego Ducha, a on w odpowiedzi tylko podniósł z ziemi i podał jej dość spore lustro.
                Lucy aż westchnęła ze zdziwienia. Jej włosy były teraz związane w wysoki kucyk, zamiast, dwóch które miała wcześniej. W uszach pojawiły się kolczyki z długimi, białymi piórami. Przeniosła wzrok na swoje ubranie tylko połowicznie widoczne w lustrze. Miała na sobie śnieżnobiałą bluzkę dużym kawałkiem odsłoniętych pleców i bez rękawów, białe legginsy wykończone na nogawkach piórami oraz balerinki w tym samym kolorze z czarnymi paseczkami na całym obwodzie. Obejrzała jeszcze w lusterku biały puch pokrywający jej ramiona jednak niebędący połączony z bluzką. Złapała za jedno piórko ciekawa, jakim cudem się trzyma i pociągnęła za nie. Sapnęła ze zdziwienia, gdy po mocnym pociągnięciu poczuła pieczenie w ramieniu.
- C-co to ma być?!
- Zdolność „pożyczania” swoich umiejętności mając tylko Gwiezdne Duchy Kryształowych Kluczy – Musca jakby to było coś zupełnie normalnego zaczęła wszystko wyjaśniać magini. - Ale tylko wybrani magowie po przejściu takiego samego treningu jak ty, są zdolni do korzystania z tego.
- Umiejętności? To znaczy… - Zaczęła Lucy domyślając się, co Mucha chciała jej przekazać.
- … że nie potrafisz walczyć i robić tych wszystkich sztuczek, których używałaś. Tak, w tym masz rację, jednak to wszystko podlega pod trochę inny system i tych zdolności nie dostała od Gwiezdnych Duchów. Z czasem zrozumiesz.
                Od dwóch tygodni słyszała tylko to jedno zdanie: „Z czasem zrozumiesz”. Jak na razie nawet nie próbowali jej niczego wytłumaczyć. Spiorunowała Ducha spojrzeniem, ale nie odezwała się nawet słowem znając odpowiedź, która padnie: „Następnym razem”. Ugh!!!
- Dobrze! Nic mi nie mów, ale potem nie dziw się, jeśli ktoś rozszarpie mnie na strzępy! – Wrzasnęła Heartfilia podrywając się z ziemi.
- Lucy! Uspokój się! Musisz zrozumieć, że…
- … Że i tak niczego się nie dowiem! – Przerwała jej dziewczyna. – Wiesz, co? Już nie chcę wiedzieć! Naucz mnie używać mocy Cygnus i daj wreszcie spokój!
- Jak sobie życzysz.  – Westchnęła Musca zaskakując blondynkę.
- Spróbuj przywołać do siebie magię jak wcześniej, ale tym razem sięgnij do swojego wnętrza i znajdź połączenie z Cygnus, rozumiesz?
- Tak.                               
                Lucy usiadła ze skrzyżowanymi nogami i rozpoczęła kolejne ćwiczenie. Może teraz pozwolono by jej na chwilę wytchnienia? Miała na to wielką nadzieję. Tak bardzo brakowało jej odpoczynku i przyjaciół z gildii. Musi się przyłożyć!

----------------------------------------------------------------

                Cholera. Cholera. Cholera. Cholera!
                Gdzie jest ta Lucy? Niestety chyba wiedziała, a to znaczyło, że jest bardzo, bardzo źle. Prawdopodobnie księga, którą znalazła została pominięta w czystkach, jakie miały miejsce siedemset lat temu. Przepadło wiele wiedzy magicznej, a i ta wiedza pochodziła z pewnego pamiętnika, który tylko cudem przetrwał.
                Nie potrafiła już dłużej czekać! Prawdopodobnie jej przyjaciółka jest gdzieś w okolicy Magnolii, jak nie na jej terenie, więc dość szybko powinna ją znaleźć.
                Wyjęła ze swojej podręcznej torby pomarańczowy kryształ, który przypominał połączone ze sobą podstawą ostrosłupy. W miejscu ich zetknięcia umieszczono pierścień, na którym umieszczono runy, ale nie tylko po zewnętrznej, ale i wewnętrznej części. Do jednego z końców kryształu prowadziło siedem srebrnych pasków odchodzących od pierścienia i także zawierających runy. Łączyły się tam i tworzyły małe kółeczko, do którego przyczepiono drobniutki i cieniutki, ale solidny łańcuszek. Tylko ona wiedziała, że jego pierścienie nie są podrapane tylko także przyozdobione runami.
                Zaraz po powrocie z wyspy Tenro zamówiła to cudo, ale odebrała go ledwie miesiąc temu. Była to misterna robota, wykonana dokładnie z jej życzeniami. Z trudem znalazła rodzinę zajmującą się prawdziwym wytwarzaniem magicznych przedmiotów, u których wiedza była przekazywana z pokolenia na pokolenie, dzięki czemu ich dzieła były najlepsze, choć nie najtańsze.
                Do jej dłoni powędrowała także miniatura mapy Magnolii i okolic licząca mniej więcej dwadzieścia na dwadzieścia centymetrów. Cały czas wyobrażając sobie Lucy, zawiesiła nad nią wahadełko, które najpierw tylko poruszało się raz w jedną, a raz w drugą stronę. Strach ścisnął już ją w żołądku zanim kryształ wreszcie drgnął i poderwał się w górę ciągnąc swoją właścicielkę na wschód.
- Mam nadzieję, że nie ugrzęzłaś w tym gównie zbyt głęboko – Mruknęła Levy chowając wszystko oprócz wahadełka, które wcisnęła do rękawa swojej bluzy (dzięki bogom był dzisiaj dość chłodny dzień), ale tak, aby mógł nadal wskazywać jej drogę poprzez ruch na jej dłoni.
                Natychmiast ruszyła w stronę wskazaną przez kryształ starając się nie zacząć biec, bo miała wtedy przykry zwyczaj potrącania przechodniów. Tak mała przypadłość. Przystanęła dopiero, gdy jej artefakt uspokoił się trochę nie próbując już wyrwać się z jej ręki, a jedynie dotrzeć do wyznaczonego przez McGarden miejsca. Od tego miejsca zaczęła cicho przesuwać się w stronę gdzie między drzewami dawało się dostrzec swego rodzaju pustkę zanim znowu pojawiały się kolejne drzewa. Levy skryta za dwoma iglastymi drzewami z rozłożystymi gałęziami przyglądała się dwóm postacią na niewielkiej polance porośniętej jedynie trawą. W jej głowie naraz pojawiły się wszystkie znane jej przekleństwa, które już czaiły się na końcu języka.
- Teraz musisz jedynie rozproszyć magię Cygnus i odesłać ją do jej klucza, chyba, że będziesz chciała, aby się tu pojawiła, gotowa? – Spytała się kobieta o ciemniejszej karnacji przystając obok Heartfilii.
- Hai.
                Levy widział jak blondynka nabiera powietrza i powoli je wypuszcza zaciskając dłonie w pięści. Jej ciało zaczęło delikatnie świecić złotym blaskiem, który po chwili całkowicie ją okrył. Po sekundzie, która dla niebieskowłosej trwała jak wieczność wreszcie poświata zniknęła odsłaniając Heartfilie w jej normalnym stroju.
- Na dzisiaj to już koniec. Jutro masz dzień wolny, a dopiero później Cygnus ustali nowe godziny treningów – Delikatny uśmiech ozdobił twarz czarnowłosej. – Świetnie się spisałaś.
                Duch zniknął, a niczego nieświadoma Lucy skierowała się w stronę niebieskowłosej. Jakby wiedziona przeczuciem obróciła głowę i spojrzała wprost na McGarden, która nawet nie drgnęła. Blondynka zamrugała z niedowierzenia.
- Levy-chan?
- Mistrz kazał mi się dowiedzieć czegoś o Białych Kluczach… - Dziewczyna pokręciła głową. – Ty wiesz, w co się wpakowałaś?
- Nie. – Odpowiedziała z grymasem niezadowolenia Heartfilia zdając sobie sprawę, że nie ma sensu nawet próbować oszukać Levy. Wiedziała już zbyt wiele.
- Tak myślałam – Przyznała Levy. – Czy wiesz, że tak naprawdę nie są to Białe Klucze a Kryształowe?
- Nie… - Lucy drgnęła nagle przypominając sobie drugą z wizji. To tam wspomniano o Kryształowej Bramie. – A może jednak tak… Powinnam się domyślić.
- Jakie klucze już zdobyłaś? Powinnaś mieć, co najmniej dwa duchy skoro z mocy jednego korzystałaś, a instrukcji drugiego słuchałaś. – Zauważyła McGarden na razie zajmując się suchymi faktami.
- Tylko dwa. Muchy i Łabędzia.
- Dobrze, a wiesz, chociaż coś o kolejnych z nich?
- Tylko, że będę musiała jeszcze zmierzyć się ze Smokiem.
- I nic więcej? – Dopytywała się dalej niebieskowłosa.
- Nic.
                Levy zamknęła oczy przypominając sobie kolejne linijki tekstu. Gdy spojrzała na Heartfilię w jej oczach pojawił się smutek, a z ust popłynęły słowa:
- „Siedem Kryształowych Duchów jest stałą liczbą otwierającą Smoczą Bramę. Pierwszy widzi przyszłość, a jego dusza drży ze strachu widząc te najgorsze. Drugi wędruje w czasie i przestrzeni obserwując i wspomagając. Trzeci jest Duchem Ziemi, stąpającym bezszelestnie po jej powierzchni. Czwarty jest Opiekunem Bramy, a także Drugim Kluczem. Piąty widzi najskrytsze myśli te złe i te dobre, ważąc serca napotkanych istot. Szósty jest Śmiercią, ale i Sędzią, dlatego okrywa swym całunem każdą chwilę Obserwowanych. Siódmy jest Wiecznym i Niezmiennym, po sam Kres…”
- Co to znaczy? Zaraz… „Pierwszy widzi przyszłość”, więc chodzi o Musce. „Drugi wędruje w czasie i przestrzeni”, to musi być Cygnus!
- Siódmym musi być Smok, tylko o nim mogli powiedzieć, że „jest Wiecznym i Niezmiennym”.
- Hm? Dlaczego? – Zdziwiła się Lucy. – Przecież wszystkie Duchy są nieśmiertelne.
- Nie te. Dla nich rok życia jest równy pięćdziesięciu naszym, ale też umierają, ponieważ kiedyś byli ludźmi. – Widząc zdumioną minę przyjaciółki rozejrzał się, a następnie złapała ją za rękę. – Nie powinnyśmy tu o tym rozmawiać, lepiej chodźmy do twojego domu.

----------------------------------------------------------------

                Spod półprzymkniętych powiek obserwowała miasto. Wszystko zaczyna się sypać, a jej przeszłość zdaje się powracać. Dowodem na to była ulewa tuż za oknem. Może jednak nie potrafiła od tego wszystkiego uciec? Może powinna…
- Juvia? Dlaczego nie śpisz? Nie jesteś zmęczona?
- Juvia nie może zasnąć. To nic, Lili-san.
                Exceed podleciał do dziewczyny i stanął obok niej na parapecie. Przyjrzał jej się jakby czegoś szukał, zanim odwrócił się do okna i powiedział cicho:
- Gajeel mówił mi o tym, co się stało w Phantom Lordzie i dlaczego tak bardzo chcieliście dopaść tamtego człowieka…
- Nie człowieka – Przerwała mu Lockser. – Tylko potwora…
- Tak… Masz rację.  – Przyznał kotek, ale kontynuował. – Wiem, że kiedyś ty i Gajeel byliście przyjaciółmi i wiem, dlaczego się od siebie oddaliliście, ale teraz jest inaczej, prawda? Teraz jesteście w śród przyjaciół.
- Długo Juvia i Gajeel-kun musieli ukrywać swoją przyjaźń – Dziewczyna westchnęła przenosząc wzrok po raz kolejny na ulewę za oknem. – To dla Juvii trudne.
- Dla niego też jest to trudne. Przez te dwa tygodnie zachowywał się inaczej niż zwykle, chociaż nadal był opryskliwy, niemiły, straszył napotkanych ludzi i nie cechowała go ani odrobina taktu… – Lockser uśmiechnęła się całkowicie zgadzając z exceedem. – …To jednak widać było, że cię szanuje i nieraz cię posłuchał, gdy coś mu kazałaś. Niewielu osobą udało się go do tego zmusić.
- Juvia wie, co należy powiedzieć – Niebieskowłosa zachichotała zerkając na Smoczego Zabójcę pochrapującego w drugim końcu pokoju.
                Ile to już razy, gdy mieli wspólną misję brali jeden pokój z dwoma osobnymi łóżkami, a czasem, gdy takich nie było to potrafili spać i na jednym, ale wtedy była prawdziwa wojna o pościel i miejsce. Pewnie nic by się nie zmieniło.
- Juvia, może nie powinienem o to prosić, ale już od dawna wiem, że on potrzebuje przyjaciela. – Uniósł łapkę wiedząc, że dziewczyna chce mu powiedzieć, że przecież on sam jest przyjacielem Gajeela. – Chodzi mi o kogoś znającego go w przeszłości. Prawdziwego go.
- Myślisz, że Gajeel-kun by tego chciał?- Lockser podkuliła nogi obejmując je i przyciągając jeszcze bliżej siebie. – Juvia nie chce go do niczego zmuszać.
- Może jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy, ale tak. On tego chce.  – Powiedział Lili pewny swojego.
- Dobrze Lili-kun, Juvia ci wierzy. – Dziewczyna wstała przeciągając się lekko. – Juvia jest już zmęczona, więc musi położyć się spać. Dobranoc.
- Dobranoc.

----------------------------------------------------------------

- …Czyli nie ma już drogi powrotu? – Lucy zacisnęła dłonie na kubku z gorącą herbatą. – Po dzisiejszym dniu, ugrzęzłam w tym na dobre?
- Przykro mi Lu-chan. Ale! Nie martw się! Poradzimy sobie, prawda? – Zawołała Levy z prawdziwą wiarą w oczach.
                Przez chwilę w oczach Heartfilii mieściły się całe pokłady niedowierzenia, lecz patrząc na entuzjastycznie nastawioną przyjaciółkę, która naprawdę wierzyła w szczęśliwe zaskoczenie, w jej sercu zakiełkowała nadzieja.
- Tak…
                Dziewczyny wymieniły się uśmiechami i jednocześnie zaczęły unosić kubki z gorącym naparem widząc tą pełno synchronizację parsknęły śmiechem zupełnie przeganiając poważną atmosferę.
- Wróciliśmy! Jak tam trening, Lucy? Dzisiaj skończyłaś dużo wcześniej – Do kuchni wszedł Natsu, który zauważając McGarden, zatrzymał się w pół kroku.
- Mogłam się domyślić, że powiedziałaś Natsu. W końcu to on pilnuje dziewczynek. A właśnie, gdzie Hitomi?
- Mama! Levy-san!
                W progu jak na zawołanie pojawiła się Hitomi z exceedami nad głową. Wtuliła się w kluczniczkę wylewając z siebie potok słów zakończony pytaniem czy McGarden może jej pokazać swój nowy pokój.
- Hai, hai. Potem porozmawiamy Lucy. – Rzuciła na odchodne niebieskowłosa znikając za drzwiami.
                Rozglądała się ciekawie po mieszkaniu Heartfilii nie mając jeszcze okazji go obejrzeć. Miała nieco poważniejsze sprawy na głowie. Po chwili Hitomi usadziła ją na swoim łóżku samej wdrapując się obok, ale ku zdziwieniu niebieskowłosej, fioletowooka położyła dłonie na kolanach siadając na piętach i pochylając się w jej stronę. Wyglądała przesłodko, gdy oceniającym wzrokiem przyglądała się gościowi.
- Gdzie chłopak powinien zabrać dziewczynę na randkę? – Spytała się wreszcie strącając Levy z tropu.
- Hę? Dlaczego się o to pytasz?
- Tak po prostu. Proszę powiedz Levy-san.
- No dobrze… - Zdziwiona McGarden zamknęła oczy i postukała się w brodę, a gdy znów pokazała swoje tęczówki w jej głowie było kilkanaście różnych pomysłów. – To zależy, jaki to chłopak i jaka to dziewczyna, ale mogą pójść do kina, albo jakiejś restauracji. Zwykły spacer czy wesołe miasteczko też jest dobre, ale jeśli chce zrobić coś bardziej twórczego to proponuje zabranie jej na piknik i to najlepiej w jakieś piękne miejsce z daleka od ludzi…
- Ten mi się podoba! – Przerwała jej Hitomi podrywając się z łóżka – Dziękuje Levy-san!
- Oh… Nie ma, za co.
- A teraz opowiedz mi o swojej magii? Jest taka ciekawa!
- Uh… No dobrze…

----------------------------------------------------------------

- Dlaczego byłaś zdenerwowana? – Spytał na wstępie Natsu słysząc, że Hitomi i Levy są na schodach. Exceedy ulotniły się gdzieś chwilę wcześniej.
- Zdenerwowana? Przecież…
- Przestań Lucy i po prostu powiedz, co się stało. Czuje, że byłaś zdenerwowana. – Dragneel dotknął swojego nosa. – Nadal go czuje.
- A to… Levy dowiedziała się trochę o tych Duchach z rozkazu mistrza, ale potem ci opowiem, dobrze?
                Natsu zamiast odpowiedzieć tylko się przytulił o dziewczyny chowając twarz w jej włosach i ciepłym oddechem łaskocząc ją po szyi. Ona też go objęła po prostu ciesząc się z jego obecności i wszelkiej pomocy, jaką oferował. Naprawdę kochała tego skończonego idiotę, a jeszcze rok temu marzyła o jakimś bogaczu z daleka, który zabrałby ją daleko stąd i tam żyliby długo i szczęśliwie. Zachichotała cicho.
- Coś się stało? – Mruknął Dragneel dmuchając w jej szyję.
- Nic, a nic.  Jestem po prostu szczęśliwa.
- To bardzo dobrze.
                Delikatnie musnął wargami miejsce, które podrażnił powietrzem, a następnie puścił zaczerwienioną dziewczynę samemu błyskając w jej stronę zazielonymi oczami. Przyjrzał się blondynce i ponownie podchodząc tuż przed nią pochylił się tak jakby chciał ją pocałować, a ona uniosła głowę lekko w górę, aby mu to ułatwić.
- Dziewczyny już schodzą. – Wyszeptał w jej usta odsuwając się z chichotem, gdy Heartfilia pokryła się czerwienią.
- Zrobiło się strasznie późno, Lu-chan – Levy pojawiła się w kuchni w asyście Smoczej Zabójczyni i exceedów. – Będę się już zbierać.
- Och, Levy-chan nie możesz zostać jeszcze chwilkę? – Zmartwiła się blondynka.
- Następnym razem wyskoczymy gdzieś na miasto i poobgadujemy chłopaków, dobrze?
- Jak to „poobgadujemy chłopaków” – Zainteresował się różowowłosy spoglądając to na jedną to na drugą, które zachichotały.
- Może cię odprowadzić kawałek? – Spytała się Lucy nie zamierzając odpowiadać na pytanie chłopaka.
- Nie, nie trzeba. Do zobaczenia Lu-chan!
- Do zobaczenia Levy-chan!
                Blondynka odprowadziła przyjaciółkę do drzwi i poczekała aż ta znacznie się oddali zanim znowu zamknęła drzwi.
- Lucy
- Co… - Przy niej staną Dragneel.
- Hm?
 to znaczy „poobgadujemy chłopaków”?

~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~

I napisałam + prawie zrobiłam nagłówek do tego bloga razem z nową nazwą. Cieszycie się? Bo ja tak. Co to tych „Księgi pisanych cieniem – zbór one-shotów”, cóż… Chce zrobić coś większego i dłuższego, co będzie mogło nawet już podpadać pod miano opowiadania. Każda z ksiąg opowie osobną historię osobnej pary, a wszystko umieszczone w zupełnie innym świecie niż nasze znane i kochane Fairy Tail.
Jednak muszę ten pomysł jeszcze przefiltrować i poważnie przy tym usiąść, co oznacza mniej czasu na pisanie rozdziałów.
Z resztą uprzedzam pytanie, „kiedy nowy rozdział”. Nie mam pojęcia. W ten weekend nie ma szans bym o nich nawet pomyślała, a teraz muszę trochę podgonić z nauką, bo zebrało się sporo jedynek (to nie moja wina, to nauczyciele robą zbyt dużo sprawdzianów!).

Więc Mata Ne!
Little Kriminal


*  Tak wiem, że dopiero, co zmieniłam nazwę na Fukuro, ale najpierw było: „Fajnie, fajnie”, a potem no cóż… Na tą chwilę Little Kryminal mi odpowiada, a co dalej? Zobaczymy.

3 komentarze:

  1. Woha ! Świetnie, długo czekałam i było warto :)
    Śliczny nagłówek :* Naprawdę ŚLICZNY :* !
    No,no,no... Zapowiada się interesująco *-*
    Czekam na nexta ! :D

    OdpowiedzUsuń