- Czy wy nie umiecie przewidzieć konsekwencji?! - Podczas tej kłótni okazało się, że Yosei ma bardzo donośny głos.
- Myśleliście, że nikt nie zauważy takiej walki?! Nie, bo przecież wy nie myśleliście! - Lucy wcale nie była gorsza w głośności wypowiadanych słów.
Heartfilia tak naprawdę najbardziej zła była na siebie. Gdyby była wtedy w gildii, nie doszłoby do tej bitwy. Była przerażona, gdy kilka minut po powrocie gildii wyczuła jednego z wrogich Gwiezdnych Duchów, który dotarł do Magnolii. Teraz wiedziała, że jest coraz bliżej i pewnie nie obejdzie się bez walki z nim. Postanowiła, że musi zmusić Hitomi, by została w gildii. Tylko jej przyjaciele byli w stanie obronić Hitomi. Serce jej się krajało na myśl, że będzie musiała użyć wszystkich dostępnych środków zniechęcających dziewczynkę do wyjścia z budynku, ale nie było czasu do stracenia. Musiała to zrobić.
- Hitomi, czy ty chcesz umrzeć? A może chcesz komuś coś udowodnić? Mnie? Natsu? Sobie? - Jej głos przestał być głośny, bo Lucy była już zmęczona i nie zamierzała krzyczeć, ale widziała po wyrazie twarzy dziewczynki, że ta wolała, gdy Heartfilia nie mówiła takim spokojnym tonem. - Potężną magią wzywasz pożętych wrogów. Ja nie mam siły na nieustanną walkę. Wrócę tu wieczorem, a ty zastanów się czy na pewno chcesz ze mną zostać. Możesz zacząć się martwić dopiero wtedy, gdy nie wrócę po zachodzie słońca. Teraz do zobaczenia.
Ponieważ podczas krzyków stała przy barze to teraz musiała przejść przez środek oniemiałych członków gildii. Dopiero, gdy minęła drzwi Fairy Tail zdała sobie sprawę, że to, co zrobił nie było dla niej normalne. Gdyby zachowała się jak zwykle to najpewniej dałaby Smoczej Zabójczyni kare i wszyscy zapomnieliby o tym incydencie, ale teraz... Jak wróci będzie musiała im wszystko wytłumaczyć.
Dopiero teraz zorientowała się, dotarła do jednego z parków w Magnolii. Jednak jedyną niepokojąca rzeczą była nienaturalna cisza. Nie przewidziała tylko jednego. Gwiezdny Duch stał się dla niej niewyczuwalny, przez co nie wiedziała nawet skąd padł cios. Straciła przytomność.
----------------------------------------------
Co się stało? Gdzie jest? Umarła? Nie, jeszcze nie, ale co to za miejsce? Ostatnie, co pamięta to uderzenie w głowę... Dlaczego jej powieki są takie ciężkie?
- Lucy... Lucy, otwórz oczy - miły głos przedarł się przez ciemność.
- Kim jesteś? Co się stało? - Heartfilii udało się wreszcie uchylić powieki.
- Nazywam się Musca. Gwiezdny Duch Musca. Jesteśmy w twojej podświadomości i rozpoczęła się twoja druga próba. Jesteś gotowa? - Lucy, choć jeszcze trochę zdezorientowana spojrzała na kobietę. Gdzieś już słyszała to imię, ale nie potrafiła sobie przypomnieć gdzie dokładnie.
Gwiezdny Duch miał ciemną skórę i czarne włosy. Czekoladowe oczy Muscy pokazywały jej wielką wiedzę i jeszcze większą ilość doświadczenia. Czerwona suknia i piękny szal dodawały jej wdzięku, ale i nie zakrywały licznych srebrnych tatuaży rozchodzących się po całym ciele.
Miejsce, w którym się znajdowały było otoczone tak gęstą mgłą, że dziewczyny ledwo się widziały. - Choć za mną - Musca podała leżącej Lucy rękę i pomogła jej wstać. Nagle mgła zaczęła się zmniejszać. Powoli ukazując dwa wielkie lustra. Obydwa miały złoconą ramę ozdobioną licznymi zawiasami. - Co to jest? - Lucy przejrzała się przedmiotom.- Dzięki tym lustrom będę mogła stwierdzić czy jesteś godna mojego klucza. - Dobrze, zaczynajmy. Tafla szkła przybrała barwę płynnego srebra i w jej wnętrzu zaczęły pojawiać się obrazy.- Podejdź bliżej - kobieta zachęciła blondynkę gestem ręki.
Tafla znajdująca się po lewej stronie nagle przybrała barwę płynnego srebra. Minęło może kilka sekund, gdy wreszcie zaczęły wypływać obrazy. Pierwszy, który wreszcie zaczął nabierać barw przedstawiał małą jasnowłosą dziewczynkę, której włosy delikatnie otulały jej drobne ciało. Piękna, prosta sukienka sięgała jej do kostek i konstatowała z ciemną skrzynką, w której leżała. Z trumną. Obraz powoli się wyostrzając pokazał tłum żałobników. Czterej mężczyźni podnieśli sarkofag i sceneria się zmieniła. Teraz magowie z Fairy Tail patrzyli jak ciało małej Hitomi jest składane do grobu. Gdy trumna dotknęła ziemi, tłum rozstąpił się ukazując młodą kobietę prowadzoną przez chłopaka, który był w tym samym wieku. Na ich palcach błyszczały złote obrączki, a kobieta trzymała się lekko za wielki brzuch wskazujący, że niedługo będzie rodzić. Lucy i Natsu w lustrze mieli dwa bukiety fioletowych kwiatów, które wrzucili na trumnę ich zmarłej podopiecznej. Dziewczyna nagle upadła na kolana głośno płacząc. Chłopak tylko ją przytulił. Z tłumu zaczęły wychodzić poszczególne osoby i składać inne kwiaty.
Lucy nie mogła już na to patrzeć. Skuliła się zasłaniając twarz rękami i czując pierwsze łzy spływające z jej oczu. Bała się, co jeszcze złego, by zobaczyła.
- Spójrz na lustro. To jest twoja próba i nie możesz jej przerwać - Musca przywołała blondynkę do porządku.
- Dobrze - szept złotowłosej był cichy, a głos niepewny, ale spojrzał posłusznie.
Smutna sceneria już dawno minęła. Teraz w tafli widać była grupkę około dwunastoletnich dzieci. Nagle troje z nich oderwało się od grupy biegnąc do wchodzących do gildii dorosłych.
- Mama! Tata! - Krzyczały wtulając się w złotowłosą kobietę i różowowłosego mężczyznę.
Najstarsza z nich miała różowe włosy i brązowe oczy migoczące psotnymi iskierkami. Pokazała swojemu ojcu jak wokół jej ręki tańczą płomienie w barwie czerwieni, pamarańczu i złota. Chłopiec, nie wiele młodszy od siostry, wyglądał jak malutki Natsu. Razem ze swoją najmłodszą siostrą, która wyglądała jak kopia swojej matki, opowiadał coś zawzięcie Lucy.
- Czy to nie słynne małżeństwo Dragneel wreszcie powróciło? Jak misja? - Pomarańczowo włosy chłopak podszedł do szczęśliwej rodzinki.
- Yo Kaze! Misja mogłaby być trochę trudniejsza, ale było wesoło - potomek smoka uśmiechnął się szeroko.
- Jasne płomyczku! Pewnie Lucy wszystkich załatwiła, a ty tylko umierałeś w jakimś pociągu na chorobę lokomocyjną! - Czarnowłosy mężczyzna, który siedział w bieliźnie i drażnił się z Natsu, to na pewno był Gray.
- Doigrałeś się mrożonko!
Walka, tak codzienna dla Fairy Tail, rozpoczęła się na nowo i trwała do chwili aż obraz znowu zmienił się w płynne srebro.
Hearfilia jeszcze chwilę wpatrywała się w taflę lustra aż stało się ono matowe. Nie wiedziała, co czuć. Była przerażona i zrozpaczona śmiercią Hitomi. Tylko, że... Zawsze marzyła o mężu i dzieciach, ale dopiero od niedawna zdarzały jej się myśli o Dragneelu w tej roli. Co to było? - Pytała siebie - Czy to jest... Przyszłość... PRZYSZŁOŚĆ! Magia Muscy polega na zaglądaniu w przyszłość!
- Masz rację, ale teraz popatrz w drugie lustro. To jeszcze nie koniec próby - Lucy mogłaby przysiądz, że Gwiezdny Duch czyta jej w myślach, ale posłusznie spojrzała na drugą, srebrną tafle z już pojawiającymi się obrazami.
Lustro pokazało pole przerażającej bitwy. Drzewa wyrwane z korzeniami zostały roztrzaskane i rozrzucone dookoła wielkiego krateru. Wszędzie była krew. Na każdej gałązce, ocalałym listku, strzępku ubrania. Najwięcej jej jednak było we wcześniej wspomnianym kraterze i było jej coraz więcej. Wypływała ze zmasakrowanej kobiety brudząc sukienkę łkającej dziewczynki leżącej na jej piersi.
- Mamusiu, nie zostawiaj mnie... Proszę mamusi... Nie zostawiaj... - Dziecko powtarzało te kilka słów jakby miało to pomóc umierającej i wyleczyć jej wszystkie śmiertelne rany.
- Zawsze... będę... przy... tobie... tylko... nie... będziesz... mnie... widzieć... - Kobieta ledwo wyksztusiła te kilka słów.
Na pierwszy żut oka już widać było, że nawet natychmiastowa pomoc nie zda się na nic. Jej ciało było zranione w każdym możliwym miejscu. Tam gdzie powinien być żołądek, teraz ziała krwawa pustka. Lewa ręka dziewczyny leżała kilka metrów dalej tuż obok jednego z jej uszu. Z niektórych miejsc na jej ciele zostały wyrwane kawałki skóry razem z mięśniami. Cały ten obrazek pokazywał, że kobieta nie umarła jeszcze tylko dzięki swojej woli.
- Natsu... się... tobą... zaopiekuję... Pożegnaj... go... ode... mnie... Jego... i... resztę... gildii... Niech... będą... szczęśliwi... - Słowa stawały się coraz cichsze, a przerwy między nimi coraz dłuższe.
- Mamusiu...
- Zostało... mi... jeszcze... tylko... jedna... rzecz... do... zrobienia... - Widać było, że po tych słowach zebrała resztkę magii i siły na ostatnie zdanie. - Otwórz się Kryształowa Bramo!
Gwiezdny mag został otoczony przez złote światło, które uniosło go lekko nad ziemię. Wszystko, co kiedyś należo do niej, w tym krew i oderwane kawałki ciała, teraz zostało zmienione w złoty pył. Resztka ciała kobiety też powoli zaczęła przemieniać się w magię i wznosić w stronę nieba.
- Żegnaj... - Szept kobiety był cichy, przeznaczony tylko dla uszu jej ukochanego dziecka.
Obraz zaczął się zmieniać, ale można było jeszcze zobaczyć jak magini zniknęła całkowicie, a magia wcześniej odebrana Hitomi, teraz zostaje jej zwrócona.
Lustro pokazało szybko przemijające obrazy grobu postawionego dla zmarłej. Z każdym rokiem odwiedzających go było coraz mniej aż została tylko jedna piękna dziewczyna.
Jej długimi blond włosami bawił się wiatr. Fioletowa sukienka sięgała jej do kolan i była tylko o kilka odcieni ciemniejsza od oczu.
- Mamusiu nie uwierzysz! Kaze mi się oświadczył! Za miesiąc ma się odbyć ślub, bo później będzie widać m brzuszek - delikatnie pogładziła miejsce gdzie pojawiło się nowe życie. - Córka Lissany Dragneel będzie niosła nam obrączki, ale trochę się boję, że je pogubi. Odkąd smoki powróciły na ziemię i postanowiły wychować dzieci Smoczych Zabójców, Lili stała się strasznie niezdarna i ciągle chodzi z głową w chmurach. Nie rozumiem... - Dziewczyna przerwała swój monolog w połowie nasłuchując, ale po chwili na jej ustach pojawił się ogromny uśmiech. - To Kaze mnie woła. Później przyjdę i opowiem ci resztę. Do widzenia mamusiu.
Dziewczyna odbiegła, ale na jej miejscu pozostała malutka świetlista kuleczka. Po kilku sekundach ruszyła w ślad za Smoczą Zabójczynią.
- Co to było? Te światełko - spytała się Lucy po zmatowieniu lustra.
- To byłaś ty. Chociaż twoje ciało umarło to twoja dusza pozostała strażnikiem i będzie nim aż do śmierci Hitomi. Dopiero później będziesz mogła opuścić ziemię - wyjaśniła Musca. - Teraz czas na twoją próbę. Jak już wiesz lustra pokazały ci dwie wersję przyszłości. W jednej spełniają się wszystkie twoje marzenia, ale Hitomi umiera. W drugiej umierasz oddając życie za twoją córkę i z czasem tylko ona o tobie pamięta jednak ty mimo tego pomagasz w spełnieniu marzeń innych członków gildii na przykład sprowadzając smoki z powrotem na ziemię.
- Już wybrałam - zaraz po zakończeniu wyjaśnień, Lucy bez zastanowienia wiedziała, co będzie dla niej najlepsze.
- Jesteś pewna?
- Hai.
- Dotknij, więc odpowiedniego lustra - mówiąc to Musca zachęciła ją ruchem ręki.
Hearfilia nie wahała się. Szybkim krokiem podeszła do luster z postanowieniem, że nie pozwoli sobie na śmierć. Nie zamierzała zostawić Hitomi jak to zrobiła jej smoczyca, ale nie pozwoli też żeby ona sama umarła. Dotyk ramy prawego lustra i cichy głos Gwiezdnego Ducha to ostatnie, co zapamiętała przed nadejściem ciemności.
~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~
Na początku chciałabym przeprosić wszystkich za moją nieobecność. Rozdział miał się pojawić w niedzielę i nie być taki beznadziejny, ale niestety nie udało mi się. Musicie wiedzieć, że wasza Ani-chan miała niedawno kolejną wiosnę życia za sobą i spędziła ją najpierw na powrocie ze zjazdu hufca, a później na porządkach w pokoju (wspaniały dzień nie ma, co) no i na końcu dostała szlaban na komputer do czasu aż wszystko w jej pokoju będzie błyszczeć, ale nie jest źle.
Chciałabym podziękować również z nominację do The Versatile Blogger Award. Dziękuję Yuna! Dziękuję Aya-chan! Niedługo dodam odpowiednią zakładkę.
Z okazji tych niedawnych i nieszczęsnych urodzin przed chwilą postanowiłam, że zmienię szablon i tytuł bloga może jeszcze w najbliższym czasie. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Do usłyszenia!