niedziela, 6 stycznia 2013

Rozdział 1 - Misja Lucy i spotkanie Hitomi

Lucy Heartfilia siedziała znudzona przy barze w gildii. Co pewien czas była zmuszona do robienia uników przed lecącymi butelkami. W końcu westchnęła i spojrzała na białowłosą barmankę wycierającą już czysty kufel.
- Dlaczego oni znowu muszą się tłuc? - Spytała Lucy i oparła głowę o splecione dłonie na barze.
- Przecież i tak jest spokojnie - ta twarzy Miry pojawił się jak zwykle szeroki uśmiech.
- Masz rację, ale to tylko, dlatego, że Natsu z Happym jest na jakiejś misji.
Trzy miesiące temu Mistrz Makarov rozkazał magom obecnym na wyspie Tenro, by dobrali się w grupy i wyruszyli na trening w różne miejsca w Fiore. Tak, więc powstało pięć grup. W pierwszej znaleźli się Lucy, Natsu, Erza, Gray, Wendy, Happy oraz Carla. Do drugiej należała cała drużyna Raijinshū. Rodzeństwo Strauus i Cana należeli do trzeciej ekipy. Drużyna Shadow Gear była czwartą grupą, a Gajeel i Lili wyruszyli, jako ostatni z drużyny Tenro tworząc tym samym piąty zespół.
- Podobno to coś związanego z ostatnim treningiem - wtrąciła Mira wzbudzając zainteresowanie blondynki.
- Naprawdę? - Heartfilia spojrzała na nią uważniej.
- Tak, ale nie znam szczegółów - Barmanka uśmiechnęła się przepraszająco.
- Szkoda - westchnęła blondynka i położyła głowę na stole, ale po chwili dodała - Poszłabym na jakąś misje...
- To, na co czekasz? -Spytała się białowłosa.
- Właściwie każdą misję wykonywałam z Natsu i...
- Nie poradzisz sobie sama? - Mira przerwała Magowi Gwiezdnej Energii i spojrzała na nią znacząco.
- Chyba rzeczywiście mogę pójść sama- Lucy zastanowiła się chwilę - Może coś łatwego, ale żebym mogła powalczyć. Chciałabym sprawdzić rezultaty mojego treningu.
- Zobacz, te może ci się spodobać - Strauus podała kartkę przyjaciółce.
- Arigato -przeczytała szybko treść zadania.
Misja polegała na pokonaniu kilku bandytów, którzy napadają wioskę niedaleko Freesii. Była zaznaczona, jako łatwa, ale proponowali za nią dużą ilość kryształów. Lucy zastanowiła się chwilę, ale nie sądziłaby miało zdarzyć się coś nieoczekiwanego, więc szybko postanowiła wziąć te zadanie.
- Świetna! Jeszcze raz arigato Mira - już się podniosła ze stołka, żeby pójść się spakować, ale jeszcze przypomniała się jej jedna sprawa - mogę cię tylko prosić byś nie mówiła nikomu gdzie jest ta misja? Chcę ją zrobić sama bez wtrącania się innych.
- Nie ma sprawy! Powodzenia! - Pomachała do odchodzącej, która po odwzajemnieniu gestu natychmiast wybiegła z gildii się spakować.
Chociaż dopiero zaczęła się wiosna już robiło się coraz cieplej. Mieszkańcy już powoli szykowali się do spakowania wszystkich zimowych rzeczy niemogąc się doczekać szybkiego polepszenia się pogody, które było dość normalne dla Magnolii (wiem, że zmieniłam trochę tą pogodę, ale już mam dość tego zimna w realnym świecie, wiec sami rozumiecie)
Lucy postanowiła zmienić szaleńczy bieg na spacerowy chód i nacieszyć się ciepłymi promieniami słońca padającymi na jej twarz. Już spokojnie doszła do swojego domu, ale zanim zdążyła wejść do środka pojawiła się Gospodyni łapiąc ją za nadgarstek.
- Dzień dobry - powiedziała blondynka trochę przestraszona nieoczekiwaną wizytą.
- Dziewczyno wiesz, że za dziesięć dni masz termin zapłaty czynszu? - Właścicielka zmierzyła ją groźnym spojrzeniem.
- Właśnie idę na misje i gdy wrócę od razu zapłacę. -Szybko wytłumaczyła się Heartfilia.
-Mam nadzieję - kobieta odwróciła się i wyszła zmierzając prawdopodobnie do następnego nieszczęśnika, któremu wynajmowała lokum.
Magini westchnęła z ulgą i pobiegła do siebie na górę by móc przyszykować się do misji. Założyła, że nie będzie trwała ona dłużej niż trzy dni, więc nie brać swojej walizki, a mały plecak.
W końcu spojrzała na zegarek, ale widząc późną godzinę zerwała się natychmiast z miejsca i popędziła na stację zaklinając wszystkie siły wyższe by nie było kolejki do kasy biletowej. W końcu dziękując losowi dotarła na stacją i zakupiła bilet. Wreszcie zadowolona podeszła bliżej torów nie chcą przegrabić pociągu.
- Lu-chan? -Usłyszała znajomy głos.
- Levi-chan! Co ty tu robisz? - Blondynka przytuliła swoją przyjaciółkę.
- Mam misję w Freesii, a ty?
- Ja wysiadam o jedną stację wcześniej - uśmiechnęłam się szeroko.
- Myślałam, że Natsu jeszcze nie wrócił.
- Masz rację, zdecydowałam, że sama na nią pojadę.
- Naprawdę?
- Tak! Levy... Jet i Droy zostali w gildii, więc, z kim będziesz wykonywać zadanie? - Spytała posiadaczka Gwiezdnych Duchów, ale dzięki rumieńcowi McGarden odgadła sama - Jedziesz z Gajeelem!
- To nie tak! Chłopaki nie chcieli nigdzie dzisiaj iść... Lili powiedział mi, że mogłabym się przydać na ich misji... No i on też powiedział, że jak chcę to mogę jechać tylko nie wolno mi przeszkadzać, więc... - Mag Solidnego Rękopisu z każdym słowem robił się coraz bardziej czerwony i zaczął gubić się w zeznaniach.
- Wreszcie!- Lucy przerwała przyjaciółce, a na jej twarzy pojawił się wielki uśmiech.
- Co? - Niebieskowłosa spytała zdezorientowana.
- Już zastanawiałam się czy kiedykolwiek uda ci się z nim umówić.
- Lucy! - Krzyknęła oburzona i zawstydzona Levy.
- Tak, tak. Gajeel już tu idzie, więc uciekam. Nie będę wam przeszkadzać. Mata ne! (*Na razie!) - Lucy puściła oczko McGarden i pobiegła w stronę zbliżającego się już pociągu.
Chwilą później Heartfilia siedziała już w jednym z licznych przedziałów i wyglądała przez okno myśląc o swojej przyjaciółce. Po powrocie z treningu zrealizowały swój plan nocowania u Levy z kilkunastoma butelkami alkoholu, masą zwierzeń i wspólnym plotkowaniem. Runy też zostały nałożone, ale następnego dnia okazało się, że coś zadziałało źle i zamiast nie pozwalać na podsłuchiwanie, one nie pozwalały zachować wspomnień związanych z nocnymi zdarzeniami w pokoju McGarden. Dlatego więc Magowie Gwiezdnej Energii i Solidnego Rękopisu obudzili się rano w pokoju z już zneutralizowanym zaklęciem, ale z ogromnym bólem głowy oraz pustce w głowie (mam nadzieję, że wytłumaczyłam to dość zrozumiale).
Lucy westchnęła na to wspomnienie i popatrzyła przez okno na leniwie przesuwający się krajobraz, ale po chwili wyciągnęła swoją nową książkę i pogrążyła się w lekturze.
 

----------------------------------------------

 
Pociąg zagwizdał i ogłoszono dotarcie do celu podróży Heartfilii. Szybko wysiadła i skierowała się do centrum miasteczka w poszukiwaniu jakiegoś mniejszego i tańszego hotelu. Szybko udało jej się znaleźć pensjonat odpowiadający jej kryteriom, więc zaraz się w nim zameldowała, a następnie ruszyła do domu burmistrza po dalsze instrukcje. Szybko uporała się ze znalezieniem odpowiedniego domu, dlatego już po chwili pukała do odpowiednich drzwi.
- Dzień dobry, jestem magiem z Fairy Tail - Przedstawiła się Lucy kobiecie, która otworzyła drzwi.
- Pan Peper jest w swoim gabinecie - odpowiedziała gospodyni i wpuściła dziewczynę do środka na chwilę znikając za jednymi z drzwi w długim korytarz, ale po chwili była z powrotem i skinieniem ręki kazała magowi wejść do pokoju.
Heartfilia rozejrzała się ciekawie po wnętrzu. Zdjęcia i stosy pamiątek wskazywały, że jest to prywatny gabinet burmistrza. Pomieszczenie było utrzymane w barwach czerwieni i sprawiał wrażenie bardzo przytulnego. Pod oknem stało biurko skierowane przodem do drzwi pod kątem wystarczającym by burmistrz mógł bez widzieć cały pokój bez podnoszenia się z fotela. Z jednej ze ścian wystawał ciemny kominek, obok którego stały dwa fotele i mały stolik. Resztę ścian pokrywały półki na książki wypchane prawie po brzeg dziełami przeróżnych autorów
- Jesteś magiem, który podjął się zadania? - Spytał mężczyzna w średnim wieku siedzący za wcześniej wspomnianym biurku mierząc dziewczynę wzrokiem mówiącym, że na jej miejscu wolałby kogoś silniejszego.
- Hai - odpowiedziała Lucy, która już przyzwyczaiła się do małej wiary w jej możliwości.
- Dobrze. Jak już pewnie wiesz jestem burmistrzem tego miasteczka. Od jakiegoś czasu napada nas grupa bandytów. Twoim zadaniem będzie ich złapać i oddać w ręce naszej władzy.
- Hai, zabieram się do zadania.
- Możesz wyjść.
Heartfilia posłusznie opuściła pomieszczenie wychodząc na mróz. Tutaj wiosna przychodziła wolniej niż w Magnolii, więc nie zdziwiła się na widok wielkiego bałwana w jednym z ogrodów tuż obok. Dziewczyna usiadła na jednej z ławek i patrzyła jak wraz ze zbliżającym się wieczorem ludzie umykali do domu zamykając szczelnie drzwi i sprawdzając czy nie brakuje nikogo z domowników. Po zachodzie słońca na ulicach nie było żywej duszy, więc spokojnie zaczęła obchód po mieście w poszukiwaniu bandytów. Dwie godziny chodziła po miasteczku w poszukiwaniu miejscowych typów z pod ciemnej gwiazdy. Po raz kolejny minęła bramę z wielkim napisem witających turystów, gdy usłyszała głośny krzyk.
- Zostawcie ją! - W głosie dziewczynki było słychać strach, ale też determinacje.
- Uciekaj Hitomi! Nie martw się o mnie! Poradzę sobie! - Drugi głos lekko drżał, ale dziecko próbowało to zamaskować.
- Lepiej posłuchaj tego dziwadła ze skrzydłami. Zostaw go nam i uciekaj. Nie będziemy cię gonić - obleśny uśmiech na twarzy mężczyzny przeczył jego słowom.
Lucy wystarczył czas trwania tego krótkiego dialogu, by móc przemknąć się niepostrzeżenie i schować za drzewo stojące najbliżej bandytów i ich ofiar. Pięciu mężczyzn powoli przesuwało się w stronę przerażonego dziecka przytulonego do jakiegoś małego zwierzaka. Heartfilia nie czekała już więcej i korzystając z elementu zaskoczenia wyciągnęła swój bat i uderzyła nim w typka z obleśnym uśmiechem. Zgrabnie skoczyła i wylądowała pomiędzy zbirami i ich niedoszłymi ofiarami.
- Schowaj się! - Krzyknęła do małej dziewczynki trzęsącej się ze strachu.
Widząc jak dziecko nieznacznie kiwa głową i opuszcza pole walki Mag Gwiezdnej Energii całkowicie skupił się na kolejnym ataku.
- Patrzcie panowie, ktoś tu chce się z nami zabawić - Znowu odezwał się ten najwięcej mówiący. Musiał być ich szefem, bo posłusznie się roześmiali.
- Pokażcie, co potraficie! - Zawołała Lucy stając w pozycji obronnej i przypominając sobie wszystkie lekcje z Natsu, które odbyła na treningu.
- Jeszcze pożałujesz, że z nami zadarłaś mała - Chłopak stojący po prawej stronie swojego przywódcy był może tylko trochę starszy od Lucy. Można było od niego wyczuć pewną ilość magii, ale nie została ona wyćwiczona, przez co była bardzo słaba. Jak na zawołanie z obu dłoni chłopaka wystrzeliły dwa wodne bicze.
- Już myślałam, że nie będzie zabawy - Blondynka przywołała na swojej twarzy najbardziej diaboliczny uśmiech, który mógł konkurować ze spojrzeniem Erzy.
Kompani młodego maga cofnęli się o dwa kroki do tyłu, a on sam zaatakował. Wodne bicze wystrzeliły w stronę brązowookiej, ale ona delikatnie okręciła się dookoła i wyciągnęła jeden ze swoich złotych kluczy. Szybkim ruchem wbiła go w wodę.
- Otwórz się, Bramo Nosicielki Wody. Aquarius! - Przywołany Wodnik pojawił się obok swojej właścicielki.
- Aquarius pokaż, na co cię stać! - Dziewczyna wskazała na przeciwników.
- Pfft - Gwiezdny Duch tylko się skrzywił.
- Czy ty powiedziałaś "pfft"?! - Krzyknęła zdenerwowana Heartfilia.
- Naprawdę chcesz z nami walczyć tą marną podróbką magii?  - Śmiech kolejnego z bandytów wskazywał, że może mieć małe problemy z psychiką. Niestety piasek wirujący wokół niego oznaczał, że jest kolejnym magiem.
- Zamorduje - W oczach Aquarius pojawiły się niebezpieczne błyski.
Posługując się dzbanem przejęła wodny atak i powiększając strumień uderzyła nim w magów. Bandyci przebili się przez dwa kolejne drzewa i zatrzymali dopiero w trzecim całkowicie je niszcząc.
- Dobra robota Aquarius! Możesz już wracać.
- Nie wzywaj mnie w najbliższym czasie. Razem z moim chłopakiem jadę na wakacje. Lepiej dla ciebie żebyś nas nie wzywała - Wodnik na odchodne spiorunował swoją właścicielką zabójczym wzrokiem.
- Ech... - Dziewczyna wyciągnęła następny klucz - Otwórzcie się, Wrota Lwa. Loki!
Złote światło na chwilę oślepiło przeciwników. W tym czasie Lew zdążył pokazać się w całej okazałości nie pomijając uśmiechu na twarzy, gdy zobaczył swoją przyjaciółkę.
- Lucy! Twój blask onieśmiela najpiękniejsze gwiazdy! Pójdź w me ramiona i porozmawiajmy o naszej wspólnej przyszłości!
- Może innym razem? Lepiej zajmij się tamtymi- Lucy uniknęła uścisku z Lokim, przez co wylądował twarzą na ziemi.
- Co to za frajer? - Szef bandy zmarszczył brwi widocznie myśląc nad czymś intensywnie, ale bardzo opornie musiało mu iść, bo jego brwi z każdą chwilą przysuwały się do siebie coraz bardziej. Nie wiadomo, czemu Lucy na ten widok przypomniał się Natsu (ja tam się bym nie dziwiła).
- Nie pozwolę by ktokolwiek zagrażał mojej pięknej Lucy! - Lew zdążył się już podnieć i otrzepać, gdy przywódca pozostałej dwójki skończył dumać i przybrał bojową pozę widocznie nie dochodząc do niczego konkretnego.
Leo nie musiał się nawet starać, bo szef bandytów nawet nie zdążył użyć własnej magii, gdy został powalony przez Pięść Regulusa. Pozostała dwójka widząc to chciała uciec, ale Gwiezdny Duch powalił ich takim samym sposobem. Dzięki temu już wszyscy mężczyźni zostali związani i dla pewności zaklebnowani.
- Możemy się teraz porwać naszej miłości! - Zawołał Loki znowu próbując przytulić się do dziewczyny.
- Podziękuje. Wracaj już muszę poszukać tego dziecka.
- Jakiego dziecka? - Spytał się Lew, ale chwilę później wszystkie jego wątpliwości zostały rozwiązane.
- Wujek Leo! Piękna pani mnie uratowała! Pomoże mi? - Mała dziewczynka przyskoczyła do Gwiezdnego Ducha przytulając go mocno.
Lucy dopiero teraz mogła się jej przyjrzeć dokładniej. Kosmyki długich, złotych włosów sięgały jej do połowy ud. Fioletowe oczy błyszczały wesoło, gdy sama zaczęła przyglądać się Magowi Gwiezdnej Energii. Błękitno-biała sukienka z długimi rękawami i białe, grube rajstopy były trochę podniszczone i brudne, ale musiały być zaczarowane, bo dziewczynka nawet nie drżała z zimna. Wszystko dopełniał szeroki uśmiech ukazujący kły oraz malutki kotek o żółtym futerku, który spał na głowie fioletowookiej.
- Niedługo się przekonamy - Lew podniósł dziecko i posadził je sobie na barana - Chodź Lucy. Oddamy ich władzy, a później będziemy musieli porozmawiać.
- Ale... - Zaczęła zdezorientowana Lucy.
- Później. Teraz chodź już. Obiecuję, że wszystko opowiem ci w hotelu.
Gwiezdny Duch oraz jego właścicielka razem zaciągnęli bandytów do miasta i oddali ich strażnikom dyżurującym w jakimś budynku. Dziecko przez całą drogę do hotelu opowiadało o wszystkim, co ją ostatnio spotkało. Lucy sama musiała się przyznać, że chętnie słuchała głosu dziewczynki oraz jej radosnego śmiechu, ale nie trwało to długo, bo po chwili byli już przed drzwiami jej wynajętego pokoju. Dopiero teraz fala zniecierpliwienia i ciekawości uderzyła w nią na nowo. Przeczuwała, że Leo przekaże jej coś dotyczące tego dziecka i będzie to coś ważnego.
- Jesteśmy już na miejscu, więc możesz mi wreszcie wszystko opowiedzieć - powiedziała brązowooka siadając naprzeciwko swojego przyjaciela na podłodze.
- Dobrze to zaczęło się jakieś dwa miesiące temu według czasu panującego w Gwiezdnym Świecie...



~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~
 
 
 
 
Tak jak obiecałam pojawił się edytowany rozdział i zawiera w sobie więcej opisów. Fabuła w nim nie zmieniła się dlatego nie trzeba go czytać jeszcze raz.
Pozdrawiam
Ani-chan

3 komentarze:

  1. O.O WUJEK LEO!!!!! Jak? Kiedy? I dlaczego?!!! Nie no super blog, i biorę się za dalsze czytanie^.^

    OdpowiedzUsuń
  2. Szybki ten nasz Loki :D. Jeśli możesz to popraw czcionkę na większą, bo bardzo źle się czyta. Dziękuę z góry i pędzę dalej :D

    OdpowiedzUsuń