czwartek, 31 stycznia 2013

Rozdział 5 - Sake...

- Na pani koncie jest aktualnie 10 000 000 kryształów - powiedziała bankierka gdy na magicznym urządzaniu pojawiły się dane.
- CO?! Jak to 1 000 000?! Na pewno to moje konto?
- Tak panno Lucy. Znowu jest pani bogata. Gratuluje.



~~~*~~~*~~~*~~~

(Hitomi)

- Mamo?
Oczy brązowookiej wyrażały zaskoczenie, niedowierzenie i strach. Nie ruszała się i chyba przestała oddychać.
- Jest jeszcze list. Został dołączony później tuż przed śmiercią pani ojca. Chce pani go dostać teraz? - kobieta za ladą zdawała się wcale nie zwracać uwagę na stan mojej opiekunki.
- Tak poproszę - głos magini nie wyrażał żadnych emocji.

- Proszę chwilę poczekać - bankierka krzyknęła jakieś polecenie niewiele od niej młodszemu chłopcu, a potem wróciła do przeglądania papierów z dużą ilością kółek i linii.
Usiadłyśmy na krzesłach po drugiej stronie pomieszczenia czekając na możliwość dokończenia formalności. Dzięki mojej magii Smoczej Zabójczyni potrafiłam dzięki naszym więziom wyczuć zdenerwowanie mamy. Chcąc ją pocieszyć przysunęłam się bliżej i oparłam się o jej ramię.
- Co się stało mamusiu? - spytałam cicho.
- Ja... - zawahała się przez co nie byłam pewna czy powie mi prawdę. - Ja boje się o konsekwencje jeśli wyda się, że znowu mam pieniądze. Niektórzy są bezwzględni jeśli chodzi o posiadanie fortuny. Wiem to bo taki sam był kiedyś mój ojciec.
- Nie przejmuj się! Ja cię obronię cię! Ja i Natsu-sensai! Fairy Tail też pomoże! - nie rozumiałam czym się martwi, bo to przecież było bardzo proste.
- Wiem kochanie - przytuliła mnie, ale zaraz potem musiałyśmy iść odebrać ten tajemniczy list i dopełnić formalności w sprawie pieniędzy.
Do Magnolii wróciłyśmy po południu zaraz po obiedzie w małej restauracji. Na moje szczęście przespałam całą podróż tą metalową puszką śmierci więc ominęłyśmy konsekwencję najedzenia się do syta połączonego z późniejszą chorobą lokomocyjną.
- Muszę iść zobaczyć czy z Ayame wszystko w porządku, ale ty jeśli chcesz możesz wrócić do domu.
- Nie, muszę cię chronić przed złymi facetami! - wypięłam dumnie pierś, a mam zaczęła się śmiać. - Z czego się śmiejesz?
- Chodźmy! - wyciągnęła do mnie rękę którą z uśmiechem złapałam.
- Tak!
Wolnym krokiem ruszyłyśmy w stronę gildii Fairy Tail. Ani ja, ani mama nie wspominałyśmy o tajemniczym liści i pieniądzach pozostałych po zmarłych Ojii-san i Oba-san. Jednak obydwie musiałyśmy sobie zdawać sprawę z nadchodzących kłopotów z nimi związanych.


~~~*~~~*~~~*~~~

(Lucy)

Dzisiaj chciałam się upić. Białe Klucze, pieniądze po rodzicach i tajemniczy list bardzo zszargały moje nerwy. Na szczęście Wendy zaprosiła moje podopieczne d siebie na noc więc nie musiałam się hamować z alkoholem. Gdy słońce zaszło ja już byłam nieźle narąbana i... podobało mi się to! Ten szum i lekkie kołysanie. Świat był taki piękny!
- Mira! Podaj mi jeszcze jedną sake!
- Hahaha - roześmiała się Cana znajdująca się w podobnym stanie co ja - i to rozumiem!
- A co tam chrzanić te pieniądze! Pierdolić ten list! Zdrowie! - wlałam w siebie na raz połowę butelki, a potem... świat zawirował i zapadła ciemność.

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

Wrzasnęłam gdy wylał się na mnie jakiś płyn i mnie obudził. Trochę nieprzytomnie popatrzyłam na wszystko dookoła. Nie miałam jeszcze kaca i impreza trwała w najlepsze więc nie mogło minąć więcej niż trzy godziny.
- J*hyc*ejku Luc*hyc*y coś szyb*hyc*ko wymięk*hyc*łaś - wybełkotała Cana i po jej oczach wiedziałam, że jeszcze jedna butelka i pójdzie w moje ślady.
- Ja chce więcej sake! - bardzo bystro zauważyłam moją potrzebę zatopienia wszystkiego w alkoholu. - Cana gdzie jest sake!
- Masz! - rzuciła mi jedną z ocalałych butelek która o dziwo była nie zaczęta.
- Hej Mira... - zwróciłam się do barmanki. - Jak myślisz ile kosztuje wykupienie naszej starej gildii?
- O już wstałaś Lucy? - postukała się palcem w brodę. -Myślę, że około 1 000 000. A co?
- Już niedługo do niej wrócimy! - mój plan był idealny.
Wiedziałam że to jedyny sposób na pozbycie się pieniędzy. Nawet sobie już obliczyłam, że 4 000 000 odłożę dla moich dziewczynek na przyszłość, 2 000 000 dam na gildię, a resztę przeznaczę na kupienie większego domku i inne wydatki.
- Wiem pewnie każdy się dołoży i za jakiś rok do niej wrócimy - szeroki uśmiech białowłosej poprawił mi humor.
- O! - moje oczy zrobiły się dużo większe gdy popatrzyłam na początek schodów. - Mira zobacz!
Parka siedząca we wskazanym przeze mnie miejscu chyba zapomniała, że są w gildii. Gray przyparł Juvię do ściany i namiętnie ją całował. Ale to jak! Wiedziałam, że moje policzki stały się czerwone, ale wiedziałam, że oni nie skończą na tym. Chyba to Lockser zachowała ty razem najwięcej rozsądku, bo przerwała swoje... zajęcie i powiedziała mu coś na co on pokiwał twierdząco głową. Po chwili nie było ich w gildii.
- Ai (miłość)! -pisnęła Mira.
- To ma pewno nie była miłość - mruknęłam pod nosem i dokończyłam pić moją butelkę z sake. - Idę do domu!
Na prawo. Na lewo. Na prawo. Na lewo. Szum w głowie nasilił się i przeszkadzał mi się skupić na chodzeniu w prostej linii. Nagle mignęło mi coś znajomego. Przyspieszyłam i znowu zobaczyłam ten róż. Zaczęłam truchtać co chwilę się potykając, ale postanowiłam dogonić Salamandra.
- Natsu! - pisnęła gdy znalazłam się tuż za chłopakiem, ale los chciała żebym straciła równowagę i z piskiem wpadła prosto na niego.
- Lucy? - złapał mnie w ostatniej chwili zanim moja twarz nie zapoznała się z ziemią. - Co ty tu robisz?
- Nie mam pojęcia! - na mojej twarzy pojawił się banan. -Zobaczyłam cię i przybiegłam się przywitać!
Jego zaczerwienione policzki, błyszczące lekko zamglone oczy mówiły że nie tylko ja dzisiaj zabalowałam z alkoholem.
- Jesteś tak pijana, że nie dojdziesz sama do domu - stwierdził.
- Nie jesteś w lepszym stanie! -zrobiłam obrażoną minę i odwróciłam się do niego tyłem. - Chociaż... - Jeszce raz mu się przyjrzałam i westchnęłam. - Dobra prowadź!
- Aye!
Złapałam się jego ramienia i delikatnie oparłam. To poczucie bezpieczeństwa było takie przyjemne. Jego zapach i dotyk mnie uspokajał. Moim zdaniem droga do mojego domu była za krótka, ale jeśli chciałam pobyć z Natsu trochę dłużej to nie miałam innego wyjścia.
- Wejdziesz? - prawie niezauważalny rumieniec wpłynął mi na twarz.
- Eee... No chętnie! - uśmiechnął się do mnie, a potem z psotnym błyskiem w oku złapał mnie na ręce i wskoczył do mieszkania śmiejąc się z moich pisków.
- Co to było?!
- Droga na skróty - wyszczerzył się do mnie tym swoim szerokim uśmiechem.
- Baka (głupek)! - stuknęłam go żartobliwie w głowę.
- Ale takiego mnie lubisz! - znaleźliśmy się bardzo blisko siebie.
- Chyba bardziej niż myślisz - wyszeptałam wiedząc, że i tak mnie usłyszy.
Popatrzyliśmy sobie prosto w oczy. Postanowiłam, że się nie wycofam. Postawiłam wszystko na jedną kartę. Zbliżyłam moje usta tuż przed jego. To od niego zależało, czy chcę być tylko przyjacielem, czy też kimś więcej. Minęła już chwila, a on ciągle nie wybrał żadnej z opcji. Zrezygnowana zamknęłam wreszcie oczy i już miałam się odsunąć, gdy poczułam muśnięcie jego warg. Obydwoje dość niepewnie zaczęliśmy badać nasze usta. Nieśmiałe delikatne pocałunki stały się coraz pewniejsze aż pogłębiliśmy nasz pocałunek. Dotąd nie zdawałam sobie sprawy jak tego pragnęłam. Smakował jak... on. On i wypity w gildii alkohol. Wreszcie przerwaliśmy by złapać oddech. W oczach Salamandra pojawiła się opiekuńczość, oddanie i... miłość. Wtuliłam się w niego.
- Kocham cię Natsu.
- Ja też cię kocham i to chyba od chwili naszego pierwszego spotkania -przytulił mnie.
- To dobrze - ziewnęłam.
- Chyba jesteś zmęczona - wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka.
- Połóż się obok - oczy zaczęły mi się zamykać, ale posłałam mu jeszcze twarde spojrzenie. - Ale jeśli będziesz kombinował to trzeba cię będzie zdrapywać ze ściany.
- Zrozumiałem Lucy - zaśmiał się. - Dobranoc.
- Dobranoc.
Ten dzień stał się najlepszym jaki miałam. Miałam córkę i od dzisiaj ukochanego, który odwzajemniał moje uczucia. Nic więcej nie potrzebowałam. Z tą myślą zapadłam w piękny sen.

~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~

 

Hej! Może nie powinnam, ale... proszę skomentujcie. Nie wiem czy wam się podoba czy nie i... myślałam o usunięciu bloga. Na szczęście GSZ (Gwiezdną Smoczą Zabójczynie będę tak nazywać) odciągnęła mnie od tego pod groźbą śmierci w męczarniach. Podsumowując skomentujcie, albo umrę w męczarniach (ona wie gdzie mieszkam! Boję się!). Niedługo kolejny rozdział więc czekajcie cierpliwie. Mata ne!

6 komentarzy:

  1. Ej! Nie ładnie tak skarżyć. Mniejsza o to. Lucy i Natsu nareszcie razem. A ty na serio radze ci nie usuwać bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówię po prostu prawdę i tylko prawdę jak podczas spowiedzi!

      Usuń
    2. Jak się nazywa ten odcinek??Bo wcześniej o nim czytałam ale nie wiem jak się nazywa... jakbyś mogła napisać będę bardzo wdzięczna :)

      Usuń
    3. Nie bardzo wiem o jaki odcinek ci chodzi, ale historia na tym blogu zaczyna się po 124 odcinku, ale wszystko co tu napisałam powstało w mojej głowie

      Usuń
  2. Ani mi się waż usunąć bloga!!! Tym bardziej na początku!!!
    Rozwalił mnie ten rodział a tym bardziej to na prawo i na lewo. Popłakałam się ze śmiechu:D Czytałam bratu i ten nadal się śmieje. BOSKA NOTKA!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny rozdział :). Nie sądzę, że pieniądze zmieniłyby Lucy :). Wg mnie, gdy wcześniej była bogata, była całkiem zwyczajną dziewczyną. I taka by pozostała :). A jeśli chodzi o rozdział to kawaii!!!

    OdpowiedzUsuń