(Lucy)
Gdzieś obok mnie było taaakie przyjemne ciepło do którego chciałam się przytulić. Po chwili namysłu uchyliłam tylko powiekę szukając źródła powodu tej miłej pobudki. Różowa czupryna trochę potargana, biały szalik, ładne umięśnione plecy... Zaraz! CO?! Otworzyłam szerzej oczy. I jeszcze raz spojrzałam na osobę która siedziała na łóżku. Niestety nie myliłam się. Zza ramienia Natsu od czasu do czasu wystawały długie złote włosy zawzięcie gestykulującej Smoczej Zabójczyni.
- Lucy! Dzień dobry! - żółta kotka siedząca obok Hitomi zauważyła moją pobudkę.
- Ohayo Lucy! - Natsu obrócił się w moją stronę przerywając dyskusje z moją małą podopieczną.
- Lucy-sensai! - fioletowooka dziewczynka rzuciła się w moją stronę i mocno przytuliła.
Zamrugałam kilka razy zanim wrzasnęłam:
- NATSU! CO TY TU ROBISZ?!
- Mogłabyś być milsza - chłopak odwrócił się do mnie plecami i udawał obrażonego. - Ja przychodzę cię odwiedzić i zostaje zaatakowany przez dwa kurduple, a potem jestem zmuszony o podzielenie się z nimi swoją przeszłością za wyjaśnienia związane z pojawieniem się tych karzełków w twoim do... AAAAAA! - jeden z tych kurdupelków z całej siły kopnął do w czułe miejsce.
- NIE JESTEM KARZEŁKIEM! - mocno zdenerwowana złotowłosa stanęła nad zwijającym się z bólu chłopakiem.
Nic nie mówiąc skierowałam się do stołu i zaczęłam przygotowywać śniadanie.
- Zostawcie już Natsu i przebierzcie się w łazience - nie pozwoliłam się dalej pastwić nad moim przyjacielem.
- Hai! - dziewczynki wyjęły z szafy ubrania i pobiegły do drugiego pokoju.
- To na pewno nie twoje dzieci? - usiadł do stołu. - Są tak nerwowe i głośne jak ty.
- A chcesz wylądować w szpitalu z połamanymi kończynami? - spytałam przymilnie i uśmiechnęłam się słodko, ale coś mi nie wyszło, bo chłopak skulił się ze strachu.
- N-nie - przełknął głośno ślinę.
- Może to nie moja córka, ale będę ją tak traktować - tym razem naprawdę się uśmiechnęłam i postawiłam jeden talerz z naleśnikami przed Natsu.
- Na pewno będziesz dla niej wspaniałą matką - uśmiechną się szeroko i zabrał się do jedzenia.
A ja? Spaliłam buraka i odwróciłam się do niego plecami by nie widział mojej twarzy. Chwilę potem dziewczynki wyszły już przebrane z łazienki. Szybko rozdałam talerze z naleśnikami i jednym z rybą, a potem wszyscy pochłaniali swoje śniadanie. Nie wiem nawet dlaczego, ale gdy spojrzałam na przyjaciela przypomniał mi się list Levy: Ostatnio jest coraz więcej par powiedzmy Elfman i Evergreen albo Wendy i Romeo. Nie licząc jeszcze ciebie i Natsu. Gdy wróciliśmy zemściłam się za te słowa, ale tak naprawdę ona chyba miała rację. Od powrotu z trzymiesięcznego treningu nie miałam nic przeciwko wizytą Dragneela, a nawet bardzo się cieszyłam z jego odwiedzin. A może... NIE! To nie możliwe! Chociaż... A może.. Czy to możliwe że zaczynam się w nim zakochiwać?!
- Wszystko w porządku Lucy-sensai? - Hitomi wyrwała mnie z moich myśli.
- Tak kochana. Jedz - uśmiechnęłam się szeroko do dziewczynki nie pokazując swojego zdenerwowania i sama dokończyłam moją porcję nie zadręczając się więcej tymi myślami.
~~~*~~~*~~~*~~~
- Nie martw się - moja sensai złapała mnie za ręką zmuszając do przyspieszenia.
- Boję się - pisnęłam w chwili, gdy różowowłosy popchnął drzwi.
- Wróciliśmy! - ryknął, a ja schowałam się z brązowooką.
Ponieważ byłam Gwiezdnym Smoczym Zabójcą umiałam widzieć więzi. Co więcej widziałam ich bardzo dużo, ale te tutaj... aż trudno opisać. Każdy był opleciony mocnymi linami połączonymi z innymi i rozchodzącymi się po całej gildii. Pokazywały przyjaźń, miłość i wzajemne oddanie.
- Ale tu fajnie! - kotka siedząca całą drogę mi na głowie teraz rozwinęła skrzydełka i rozejrzała się dookoła.
Nieśmiało wyjrzałam za pleców brązowookiej, a widząc małego niebieskiego exceeda wybiegłam z mojej kryjówki i złapałam go zanim ktokolwiek mnie zauważył.
- Jaki słodki! Zobacz na jego policzki! Te jaśniejsze znaczki są kawai! - nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam go przytulać, głaskać, tarmosić i cały czas zachwycać się jego wyglądem.
- Hitomi nie uduś Happiego! - Lucy-sensai położyła ręce na biodrach i spojrzała na mnie z naganą.
- Jasne mamo - powiedziałam z sarkazmem, ale poluzowałam uścisk na tyle żeby kot mógł oddychać.
Wszystkie osoby z gildii dosłownie zbaranieli i z głupimi minami patrzyli na nas. Nie którzy zadławili się alkoholem i teraz krztusili się nim by po chwili dołączyć do chóralnego:
- MAMO?!
- Co? - Lucy zmarszczyła brwi, ale zaraz potem uśmiechnęła się, - Nie, nie jestem jej prawdziwą matką - uspokoiła wszystkich, a potem opowiedziała historię naszego poznania. Zdziwiło mnie tylko, że pominęła tą część z Kryształową Bramą i Białymi Kluczami.
Wreszcie większość się uspokoiła i wróciła do swojego poprzedniego zajęcia. Niebieskiemu exceedowi udało się uciec i z płaczem uciekł do Natsu-sensai. Który gdy uspokoił kota poszedł się bić z magiem ubranym w same bokserki. Nawet Lucy-sensai gdzieś zniknęła.
- Chcecie należeć do Fairy Tail? - ładna białowłosa kobieta podeszła do mnie i Ayame z dziwną pieczątką.
- Hai! - odpowiedziałyśmy domyślając się co teraz powie.
- To gdzie chcecie znak? - uśmiechnęła się szeroko.
Wskazałam na prawe ramię i po chwili poczułam dotyk zimnego drewna, potem błysnęło delikatne złote światło zostawiając różowy symbol. Ayame wzdrygnęła się i nastroszyła futerko, gdy jej plecy zetknęły się z zimną pieczątką, ale chwilę potem już pokazywała mi swój błękitny znak.
- Domo Arigato (bardzo dziękuję) - powiedziałyśmy do Miry i poszłyśmy z nią do baru gdzie dostałam gorącą czekoladę, a żółta kotka ciepłe mleko.
Popatrzyłam uważnie na każdą osobę w gildii. Laxus, Freed i Bickslow siedzieli na schodach i o czymś rozmawiali. Erza i Evergreen mierzyły się złym wzrokiem zupełnie nie zwracając uwagi do w szybkim tempie zmierzającą w ich stroną bójkę w której brali udział Natsu-sensai, Gray, Elfman, Max, Jet, Droy, Gajeel, a nawet Romeo. Na drugim końcu baru siedziała Cana pijąca alkohol i rozmawiająca z Biscą, Laki, Kananą, Levy, Mirą i Lissaną. Na jednym stole z Ayamą rozmawiali Happy, Carla i Lily, a przy drugi siedzieli Macao i Wakaba. Reedus malował w kącie gildii.
- Jesteś Hitomi, prawda? - przede mną pojawiła się granatowo włosa dziewczynka.
- Tak, a ty nazywasz się Wendy?
- Hai! - siadła na stołku obok mnie. - Jak ci się podoba Fairy Tail?
- Nigdy nie widziałam takich więzi pomiędzy tyloma ludźmi. Wszyscy się śmieją i... chociaż wydają się beztroscy to jednak oddali by za siebie życie.
- Tak to właśnie Fairy Tail - brązowooka uśmiechnęła się szeroko pokazując kły.
- Opowiedz mi o sobie. Słyszałam kilka opowieści, ale chciałabym usłyszeć twoją wersje.
- Dobrze!
Resztę dnia przesiedziałyśmy i przegadałyśmy nawet podczas jedzenia, które zamówiłyśmy w gildii. Dopiero wieczorem, gdy dziadek Marocov ogłosił imprezę zauważyłam brak mojej opiekunki, więc pożegnałam się z Marwell i poszłam poszukać Heartfilię.
- Natsu-sensai widziałeś gdzieś Lucy-sensai? - udało mi się złapać maga ognia tuż przed jego następną bójką.
- Nie ma jej? - rozejrzał się po budynku.
- Nie zostawiła mnie prawda? - zadrżałam ze strachu przed kolejną stratą kochanej osoby.
- Nie, to nie w jej stylu. Chodźmy jej poszukać! - zanim wyciągnął mnie z gildii zdążyłam tylko założyć kurtkę, czapkę i szalik.
- Gdzie my właściwie idziemy? - po kilku minutach marszu spytałam maga.
- Nie wiem, ale jej zapach tam prowadzi.
Po chwili mieli widok na małą polankę w dole górki na której staliśmy. Może było by to świetne miejsce zabaw gdyby nie przerażający widok na który patrzyliśmy w osłupieniu. Wreszcie mój wrzask przerwał nocną ciszę
Z każdym rozdziałem coraz bardziej podoba mi się twoje opowiadanie^.^ już się biorę za rozdział 4 bo nie mogę się doczekać co dalej^.^
OdpowiedzUsuńPodoba mi się pomysł z tym, że Hitomi widzi więzi między ludźmi w postaci cienkich nici :). Coś cudownego :). I to uczucie rodzące się miedzy Natsu, a Lucy :). Chociaż ten pierwszy jak zwykle jest trochę do tyłu :P.
OdpowiedzUsuńO rajciu!!! A co się stało??? Co zobaczyli???